Autor: Kubek (17 l.) (---.core.ynet.pl)
Data: 2013-05-10 19:54
Cześć.
Mam 17 lat, jestem chłopakiem, tak na początek.
Ostatnio zakosztowałem w literaturze dewocyjnej, przeczytałem dużo o spowiedzi i zaczął się niepokój. Od wielu lat popełniam grzechy nieczystości - masturbacja, myśli, filmy. Od 1,5 roku walczę z nimi naprawdę mocno, aż dziwię się, że do tej pory chcę mi się walczyć... u spowiedzi jestem minimum raz na dwa tygodnie, zdarza się dwa razy w tygodniu. Wiadomo - grzech ten sam - masturbacja. Do wiązanki grzechów czasem dochodzą przygodne chwasty, które zakiełkują i które trzeba wyrwać - alkohol, plotki, pycha.. i inne oczywiście. I tu pojawia się kwestia "mechanizacji" mojej spowiedzi. Popełnię ten grzech - OD RAZU idę do spowiedzi - z żalem, bo żal po tym jest ogromny (każdy, kto się z tym boryka wie o tym), ale potem i tak wracam, i znowu to pepełniam i wracam (wystarczy sobie policzyć liczbę tygodniu w 1,5 roku i zamienić to na ilość spowiedzi). Przez to, że walka z tym grzechem zajmuje mi tyle czasu i tak mnie zżera nie robię rachunku sumienia. Po prostu popełniłem coś związane z nieczystością - idą do Kościoła i w trakcie przypominam sobie inne grzechy, które gdzieś wpadły (nie mam dużej skłonności do innych). Żałuję tylko za masturbacje, bo tak naprawdę nie mam czasu (to znaczy nie chcę znaleźć czasu, lub coś przeszkadza mi znaleźć czas na żal za inne grzechy, bo żal po grzechu nieczystości jest od razu po nim). Boję się, że moje spowiedzi są nieważne, bo żal nie był dostateczny, a od jakiegoś czasu rachunku sumienia nie robię wcale, bo spowiadam się ciągle z tego samego (+ grzechy przygodne).
Doszedł też inny problem... grzechy tak mnie zżarły, że nie odmawiałem pokut zadawanych przez kapłana. Mam odprawić wszystkie zadane pokuty (nie na jedno kopyto, lecz np. jedną dziennie) i się z tego wyspowiadać?
Kolejna sprawa... mieszkam na wsi, posiadanie stałego spowiednika jest niemożliwe... to jest frustrujące, bo wzrastam w wierze i nie wiem, czy bez kierownika duchowego podołam.
I jeszcze kolejna... czuję się podle, bo w Kościele jestem co dzień, ludzie cały czas patrzą jak chodzę do spowiedzi, widzą mnie u komunii jednego dnia, nie widzą następny tydzień. Czuję, że daje zły przykład... czasem nawet myślę, że lepiej ograniczyć się do chodzenia raz w tygodniu (majowe, czerwcowe, roraty i październikowe - w dni powszednio powszednie nie chodzę).
Pewnie pojawią się jeszcze jakieś wątpliwości, będę je dopisywał w kolejnych postach.
Pewnie pojawią się dobrzy katolicy, którzy mnie zjadą i których tu nie brakuje. Darujcie sobie, niektórzy mogliby powstrzymać się od ironicznej, ciętej wypowiedzi.
|
|