Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-07-15 13:37
"Jak forumowicze modląc się takimi modlitwami wyobrażają sobie zanurzenie we Krwi".
W ogóle sobie tego nie wyobrażam w sensie dosłownym, nie odczuwam takiej potrzeby. Dla mnie "zanurzenie we Krwi Chrystusa" to po prostu korzystanie z łaski, jaką przyniosły Jego męka i śmierć za moje grzechy.
Do każdego z nas co innego bardziej przemawia. Ja WIEM, że Jezus okrutnie cierpiał, WIEM że miał głębokie rany, WIEM że z nich ciekła krew. Ale do mnie rozpamiętywanie każdej rany i kropli krwi zupełnie nie przemawia - w tym sensie, że nie pomaga mi to w modlitwie: ani w skupieniu, ani w wierze, ani w mocy uczuć, ani dziękczynieniu. Natomiast bardzo mocno przemawia do mnie cierpienie psychiczne: odrzucenie Jezusa przez ludzi, za których umierał, obojętność wobec Jego poświęcenia, straszliwa samotność na Krzyżu, ciemna noc, w której wydawać by się mogło, że nawet Ojciec Bóg Go zostawił. Rany i Krew Jezusa - choć były realne - są dla mnie bardziej symbolem (znakiem, streszczeniem) całej Jego męki, nie tylko fizycznej. Zanurzenie we Krwi Chrystusa to korzystanie z sakramentów świętych, to zgoda na dźwiganie własnego krzyża, to poddanie się woli Boga. Kiedy myślę o Jego cierpieniu i śmierci, Jego ranach i krwi - od razu myślę: "no i jak to wykorzystujesz w swoim życiu, jak za to dziękujesz, jak przepraszasz".
Rozumiem, że innym potrzebne jest rozważanie cierpienia fizycznego, skoro tak robią, i szanuję taką modlitwę. Ale można - odmawiając Litanię do Krwi Chrystusa - brać Jezusa całościowo, podobnie jak Jego cierpienie. Jego Krew przypomina nam jednak, że cierpienie Jezusa było prawdziwe, fizyczne, takie jak każdego innego człowieka umęczonego na krzyżu, bez jakiejkolwiek ulgi ze względu na to, że był Bogiem.
|
|