Autor: Andrzej (---.scania.pl)
Data: 2013-10-21 16:19
Witam,
Przepraszam, ale aż się chce krzyczeć z bezsilności:
Cytuje:
"A cierpienie przychodzi z Woli Bożej więc w tym jest tajemnica, bez cierpienia się nie zbawimy. A nikt z nas nie wie jak mocno musi cierpieć ktoś kto odbiera sobie życie."
Czytając to upadłem, połamałem sobie okulary i kupiłem nowe, aby jeszcze raz przeczytać!
Co to za brednie: cierpienie z woli boga (specjalnie małymi bo to nie mój Bóg) i bez cierpienia się nie zbawimy ufffffff...
Rozumiem, że człowiek w raju nie mógł być zbawiony i musiał być z niego wyrzucony, aby zostać zbawiony, a więc idąc tym tokiem myślenia pomyślał ów bóg sobie: "Hmmm podeślę im węża, on ich skusi, potem bedę miał pretekst, żeby ich wykopać z raju i będą cierpieć, a potem przez to cierpienie ich zbawię, a nawet wiecej wyślę Swojego Syna aby cierpiał i aby oni go zabili i wtedy będę fajny gość" (przepraszam moderatora za ten tekst)
Cierpienie weszło na świat przez nieposłuszeństwo Bogu czyli GRZECH i kusiciela do tego grzechu. Grzech jest przyczyną wszelkiego cierpienia i Bóg go nie zamierzał, nie chciał i na nikogo NIE ZSYŁA!!! Grzech pierworodny jest przyczyną ogólnej słabości natury ludzkiej oraz zła w naturze świata (kataklizmy itp). Cierpienie pojawia się i istnieje w wyniku grzechu pierworodnego oraz grzechu osobistego i Bóg z tym nie ma nic wspólnego. W którym miejscu Ewangelii Jezus potrzebował czyjegoś cierpienia, aby zbawić? On się pochylał nad niedolą, płakał i pomagał cierpiącym. Jezus umarł i CIERPIAŁ na Krzyżu nie z powodu cierpienia, a z powodu grzechów ludzi wybaczając im i składając ofiarę przebłagalną Ojcu za wszystkie nasze grzechy, a nie za nasze cierpienia. Zszedł na zimię bo widział do czego doporowadza właśnie grzech.... do cierpienia, a ostatecznie do śmierci i to nie tylko ciała, ale i śmierci wiecznej. Z Miłości przyszedł. I są takie cierpienia, które są trudne oraz wręcz nawet niemożliwe do przeżycia czy uniesienia, ale wynikają z grzechu, a nie Boga. Grzech mógł wpłynąc na cierpienia osoby w trojaki sposób: słaba natura ludzka- choroba, podatność na choroby (skutek grzechu pierworodnego- chrzest usuwa winę, nie jego skutki) i to już może załamać osobę, osobisty grzech ciężki, cudze grzechy (bicie, poniżanie, dręczenie, tortury). Połączmy te trzy czynniki to mamy taką siłę tego osobistego krzyża, że szkoda słów. Wyobraźmy sobie nadwrażliwą osobowość z bardzo osobistą słabością, o której wszyscy wiedzą i ją z tego powodu dręczą i maltretują. To tylko taki mały przykład, a takich złożonych cierpień jest wiele i o wiele większe. A do tego wszystkiego należy dodać Złego, o którym łatwo zapominamy, a który krąży jak lew i który przyczynił się do upadku i grzechu i CIERPIENIA pierwszych ludzi.
Test z Biblii jak już wspomniano mówi o pokusach (próbach), które przyczyniają się do wzrostu duchowego i tu Bóg daje nam odpowiednią siłę jak ludzki ojciec lub matka daje dziecku zadanie (czasami trudne), ale je wspomaga i daje odpowiednie narzędzia do jego wykonania, a nie dodatkowo podpala pokój, aby zadanie było cierpieniem, aby dziecko uratować z płomieni.
Co Jezus zrobił z CIERPIENIEM.... NIC, uczestniczył w nim ale nie usunął go. Pokazał i to jest wielkie, że POMIMO cierpienia można kochać, nie odpłacać, umniejszać właśnie zło i pomniejszać cierpienie. Oprócz zbawienia przez Swój Krzyż pokazał jak kochać w cierpieniu nawet niezawinionym, które może zakończyć się nawet śmiercią. Jest to bardzo trudne, aby tak kochać, dlatego nalezy się wpatrywać w Jego drogę i Krzyż i naśladować. Można mieć swój krzyż, ale jeszcze w czasie jego niesienia być kopanym, poniżanym, że sami odbierzemy sobie życie i nie nam to osądzać winę , sam czyn jest grzeszny, ale jaka wina jest tej osoby to nie nam sądzić.
|
|