Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2014-03-17 10:57
Przy całym moim szacunku do księdza Pawlukiewicza i jego katechezy, to nie lubię tzw. kwantyfikatorów ogólnych.
Co to znaczy bowiem, że kobiety się boją. Pewne kobiety boją się, pewne nie. Jedne boją się mniej, drugie więcej. Jedne boją się tego, inne tamtego. Podobnie byłoby, gdybyśmy słowo "kobieta" zastąpili słowem "mężczyzna" albo słowem "inżynier" lub "dozorca".
Nie lubię straszenia, szczególnie nie lubię straszenia chrześcijan. Bojaźń wynika z dwóch zasadniczych elementów: niewiedzy (boimy się czegoś czego nie znamy, jak już poznamy, to z reguły mówimy, że nie się czego bać) oraz samotności. Jest Pani na takim etapie życia, w którym poczwarka przechodzi w motyla. Z dziewczynki staje się Pani kobietą. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jedną z nich jest owa niepewność, nieznajomość rzeczy. Idzie Pani w pewnym kierunku ale trochę po ciemku, nie wie co ją czeka. To zupełnie normalne. Tak jest, było i będzie. Tu, tam i owam.
Proszę sobie to uświadomić, że przechodzi Pani proces taki sam jaki przechodziły miliardy kobiet przed Panią i jaki będą przechodzić miliardy po. Oczywiście u każdego przebiega to inaczej (patrz to co napisałem powyżej) ale naprawdę nie ma się czego bać.
Drugim elementem strachu, o którym pisałem, jest samotność. "Nikt nie jest samotną wyspą" - taką książkę napisał kiedyś Thomas Merton. Gdyby wpadła Pani w ręce, polecam lekturę. Jezus nie działał na pustyni, nie był samotnikiem. Oczywiście, kiedy trzeba udawał się w odosobnienie ale po to by wrócić. I my chrześcijanie posłani jesteśmy "do świata", do ludzi. Aby z nimi być, "jedni drugich brzemiona nosić" (Gal 6,2). Jesteśmy w Kościele, czyli we wspólnocie. Jesteśmy w społeczeństwie, w narodzie, w ludzkości. Nic tylko brać i wybierać!
Odpowiadając konkretnie na Pani pytania:
Co może Pani zrobić? Być sobą i żyć swoim życiem, zgodnie z swoim sumieniem, wedle swojego rozumu i babskiej intuicji. "Miej serce i patrzaj w serce" Dlaczego Bóg miałby nie pozowolić? To muzułmanie dodają zawsze: "jak Bóg pozwoli". A potem jak im coś nie wyjdzie, to mówią: "no nie pozwolił, pewnie tak miało być, kismet". Nie prawda!!! Bóg w którego wierzymy, jest naszym Ojcem, naszym Stwórcą i kocha nas. Dlaczego miałby nam nie pozwalać na bycie dobrymi, lepszymi, najlepszymi? Dlaczego nie miałby nam pozwalać na poszukiwanie szczęścia? Dlaczego miałby zabraniać i utrudniać siedemnastolatce żyć jej życiem? No pytam się, dlaczego? Jest Absolutem, kierującym się inną niż nasza logiką ale jednak logiką i do tego miłością, taką ponad wszystko!
A dlaczego miałaby być Pani zła dla swojego chłopaka, mężczyzny, męża, partnera, narzeczonego i tak dalej? Bóg wszystko co stworzył jest dobre (vide sam początek Księgi Rodzaju), nas też stworzył dobrymi i kropka. Co my z tym potem robimy, to już inna sprawa ale człowiek nie jest zły z samego założenia. Nie ma żadnych uwarunkowań aby z założenia miała być Pani zła dla Pani wybranka. Wręcz przeciwnie.
Oczywiście, że relacja kobiety i mężczyzny to nie tylko sama przyjemność, radość, euforia. To różnie bywa, przekona się Pani sama. Ale na to jak to bywa, mamy jednak wpływ.
Prawdę mówiąc nie bardzo wiem co powiedzieć Pani na ostatni fragment. Bowiem co to jest "męskość"? Jestem mężczyzną (bo mam określony układ chromosomów, mam pierwszorzędne i drugorzędne męskie cechy płciowe, sam widzę siebie jako mężczynę - spełniam więc podstawowe, naukowe kryteria męskości a w zasadzie samczości) ale nie bardzo wiem co to jest ta męskość? Kiedyś męski był taki ktoś, kto nie kąpał się i nie zmieniał bielizny (bo to robiły kobiety), potem za męskiego typa robił romantyczny poeta o długich włosach i powłóczystym spojrzeniu, jeszcze kiedy indziej wojownik, który im więcej wrogów zabił tym był bardziej męski i tak dalej.
Wiem jedno, jak "męski" będzie Pani mężczyzna zależy w dużej mierze od Pani samej. A jak to osiągnąć to nie ma jednej recepty, bo nie ma jednego wzorca męskości. To Pani i on, musicie sami wypracować swój własny, niepowtarzalny, unikalny model bycia męskim i kobiecym w ich związku. Oczywiście otoczenie ma wpływ ale wpływ ostateczny ma on i ona.
Generalnie: głowa do góry, pierś do przodu, nie garbić się, nie rozglądać po kątach tylko z ufnością iść naprzeciw własnemu życiu. A w zasadzie żyć własnym życiem. Bo innym życiem Pani nie będzie żyć.
|
|