Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-01-10 03:59
"Od wielu lat modlilam sie o dobrego meza. I takiego spotkalam, byl dokladnie taki o jakiego prosilam. Rozumielismy sie bez slow i mial wszystkie cechy, ktorych szukam u mezczyzny".
Też uważam, że ktoś odchodzący po kilku miesiącach bez słowa nie może być dokładnie takim o jakiego prosiłaś Boga i mieć "wszystkie cechy, których szukam u mężczyzny". Ale o czym innym chcę napisać, więc mogę założyć, że taki właśnie był. Że znalazłaś swój ideał. Problem w tym, że i on szukał na pewno swojego ideału i widocznie uznał, że Ty nim nie jesteś. Może on miał wszystko, czego Ty potrzebowałaś, ale w Tobie nie było tego, czego on potrzebował. I absolutnie nie musiałaś być w jakikolwiek sposób temu winna. Tak w życiu bywa.
"On urwal kontakt bez podania powodu". Nie kładłabym nacisku na "bez podania powodu". Mnie nie podoba się to, że odszedł bez słowa, bez pożegnania, bez postawienia kropki. Człowiek nie zawsze potrafi wytłumaczyć, dlaczego mu ktoś "nie pasuje" na dziewczynę, na żonę. Miłość męsko-damska to materia tak delikatna, że nie wszystko da się wytłumaczyć. Ktoś może by ideałem, ale w życiu nie chciałabym z nim być na zawsze. Można powiedzieć: dla niego "nie zaiskrzyło". I dobrze, że odszedł po kilku miesiącach, a nie zwodził Cię całymi latami. Źle, że nie zakończył znajomości jak dorosły człowiek. Pewnie się bał. Może nie umiał wytłumaczyć dlaczego nie chce z Tobą być. Rozstanie zawsze rani, a nie każdy ma odwagę ranić bezpośrednio, woli uciec i nie patrzeć na tę ranę. To wielka niedojrzałość i warto, żebyś to zauważyła. Takie uciekanie mogłoby w życiu małżeńskim sprawiać ogromne problemy. Uciekanie od obowiązków, od trudnych decyzji, od patrzenia na Twoje cierpienie albo cierpienie dziecka. Ucieczka przed zadaniem rany nie zawsze przecież świadczy o delikatności. Czasem to zwykły egoizm. "Mogę ranić, bylebym tego nie widział". Niestety, wydaje mi się, że większość ludzi nie umie się pięknie rozstawać, bo nie chce sobie sprawiać dodatkowego bólu, więc on nie jest wyjątkiem.
"Jest poczucie we mnie, ze to byla ta wlasciwa osoba, ale tak naprawdę niewiele moglam zrobic".
O ile z uczuciami trudno jest walczyć, trudno je odrzucić na zawołanie, o tyle pewne sprawy da się załatwić na zimno, rozumowo. Na przykład da się rozumowo wybić sobie z głowy, że "to była ta właściwa osoba". Jak się tak zapętlisz, że "to byla ta wlasciwa osoba", to będziesz mieć problem jeszcze i z dziesięć lat jak nie więcej, i żadne potem pytania "Powiedzcie, czemu Bóg nie może zabrać tego dawnego uczucia?" nie pomogą. Pan Bóg nie może zabierać uczucia, bo go nie dawał bezpośrednio. Owszem, obdarzył nas uczuciowością, ale obdarzył także rozumem, a czasem o tym zapominamy, dlatego kierujemy tyle wyrzutów do Boga, a nie do siebie. "To była ta właściwa osoba". Właściwa na co? Na męża? "Ta właściwa osoba" na męża, to nie jest chłopak, który ci się podoba. To jest osoba, którą Ty kochasz, ona Cię kocha i postanawiacie być razem na zawsze (a i wtedy mogą być czasem problemy). Jeżeli on nie chciał być z tobą, to NA STO PROCENT nie była to właściwa osoba. Jednostronne uznanie, że ktoś jest "właściwy ma mojego męża" jest traktowaniem człowieka przedmiotowo. A to nie jest stół pasujący do wystroju wnętrza. Skoro on nie chciał być z Tobą, to NIE BYŁ tą właściwą osobą. Wniosek? Trzeba szukać dalej.
"Od wielu lat modliłam się o dobrego męża. I takiego spotkałam,"
Nie. Nie spotkałaś takiego męża, bo przecież nie jesteś mężatką, prawda? Spotkałaś mężczyznę, który by Ci pasował na męża, ale on tego nie chciał. Módl się więc nadal o dobrego męża i rozglądaj się, bo za chwilę znów będziesz pytać, dlaczego jesteś sama i dlaczego Bóg nie znalazł Ci męża, chociaż prosiłaś.
"Spotykam sie z kims, ale nie jestem z nim szczesliwa". Wprawdzie potem napisałaś: "Spotykam sie z kims, bo nie chce sie zamykac na innych ludzi, ale nie jestesmy razem", ale czy on wie o tym, że nie jesteście razem? Czy nie robisz mu nie potrzebnych nadziei? Sama przeżyłaś bolesne doświadczenie jak można po kilku miesiącach spotykania się zmarnować sobie kilka lat życia. Nie rób tego komuś innemu. Tam, gdzie oboje ludzie są wolni zawsze może się pojawić pragnienie bycia razem coraz bliżej, może się pojawić zakochanie, a potem będą kolejne rany. On musi wiedzieć, że nie jest Twoim chłopakiem, a Ty musisz wiedzieć, że nie możesz mu zabierać zbyt wiele czasu, jeśli nie chcesz, by to się rozwijało w tym kierunku, bo jemu ucieka życie.
I jeszcze jedno. Bo nie bardzo rozumiem o co w tym chodzi. Napisałaś dwie rzeczy.
"Problem w tym ze juz minelo kupe czasu, bo 5 lat, a ja ciagle nie moge zapomniec."
"kiedy juz zaczelam zyc wlasnym zyciem, jezdzil kilka razy jechal za mna po miescie, dla mnie to troche nie powazne z jego strony".
|
|