Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2015-09-11 14:20
Przykro mi, że Pani przechodzi przez coś takiego. Ale to co jest Pani udziałem (niestety) jest także udziałem (niestety) milionów ludzi na świecie.
Spotykamy się, jesteśmy razem, coś się kończy, odchodzimy. Nie jest to dobre ale jest i żyć trzeba.
Modlić się Pani ma prawo, Boga można prosić o wszystko, także o powrót niewiernego męża. Ale proszę pamiętać, to co powtarzam tu wielokrotnie, Bóg to nie jest koncert życzeń. Prosimy, damy ofiarę i bum ma być tak jak mówimy.
To tak nie działa. Bóg z pewnością spełnia nasze prośby ale Jego logika, perspektywa, mądrość są zupełnie inne od naszych. To my jesteśmy na Jego podobieństwo a nie odwrotnie.
"Powrót męża" może oczywiście oznaczać to co Pani ma na myśli ale może oznaczać zupełnie co innych, o czym dopiero po latach przekonamy się, że było powrotem.
Mam dwie znajome pary. Obie są po rozwodach, burzliwych i dramatycznych. Jedna para ciągle prowadzi ze sobą wojnę, ciągle wymieniają ogień, rażąc (jak to wojnie) tych, którzy w wojnie udziału nie biorą (czasami i mnie się obrywa jakimś ułamkiem). Drudzy pogodzili się z faktami, z tym najważniejszym, że coś między nimi umarło i nie wróci, bo już sami tego nie chcą, bo się nie da. I zawarli pokój. Pokoju nie zawiera się z przyjacielem, zawiera się go z przeciwnikiem, z wrogiem, z tym z kim się walczy. Po to aby dalej żyć, aby już więcej nie strzelać, żeby nie ranić, nie trafiać przypadkowych ludzi.
Nie śmiem oceniać obu postaw ale myślę, że choćby patrząc z perspektywy dzieci tych ludzi, to sytuacja tej drugiej pary jest lepsza. Nie dobra ale lepsza.
Postawa chrześcijańska uznaje za wartość pogodzenie się z tym, czego człowiek nie może zmienić, na co nie ma wpływu, z tym, co wymyka się mu z rąk, co niknie.
Im jestem starszy tym bardziej widzę jak mało ode mnie zależy. Także w moim najbliższym otoczeniu, na wyciągnięcie ręki. Są ludzie którzy wszystko mogą, co pomyślą to zrobią, którym się wszystko udaje, którzy z hasłem "alleluja i do przodu" pokonują kolejne przeszkody i osiągają kolejne cele. Szczęściarze, Bóg im błogosławi. Ja nie mam takiego komfortu, wręcz przeciwnie. Więc muszę przyjąć postawę pokory i rezygnacji, gdy już dałem z siebie wszystko i nic nie wyszło. Trudno, walczyłem jak mogłem i znów przegrałem, może następnym razem?
Jest cechą narodową Polaków ta dziwna umiejętność podniesienia się z najgorszej klęski, z upadku. "Nie masz takich terminów, z których przy Boskiej pomocy, wspólnie się nie wyjdzie" - to jedno z najpiękniejszych zdań polskiej literatury zapisane na kartach "Trylogii" (pozwoliłem je sobie przetłumaczyć z makaronicznej polszczyzny oryginału na język współczesny).
Nie wiem jak Pani los się potoczy. Czy mąż wróci? A jak nie wróci, to co? Przecież żyć Pani musi. Początkowa rozpacz wyrażona słowami "nie wyobrażam sobie życia" minie. Żałoba kończy się i trzeba żyć.
Co robić? Nie wiem ale jeśli już szukać jakiegoś wzorca, to najlepszym jest ON, Mistrz z Nazaretu. Szedł do ludzi, był wśród ludzi, chodził z ludźmi, rozmawiał, pomagał. Nie zamykał się w swojej Boskości ale dzielił ludzki los. Syn Człowieczy.
Niech Pani sobie pomyśli jednak, że życie można sobie wyobrazić. W takiej lub innej konfiguracji ale można i trzeba je sobie wyobrazić.
Nie mówię, że nic się nie stało, bo się stało. Ale jeszcze wiele się może stać i wiele się stanie.
|
|