Autor: xc (---.146.65.23.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data: 2016-05-11 08:43
Każdy z nas ma takie możliwości finansowe jakie ma. Rodzice mają prawo oceniać sytuację swoich dzieci, choć powinni robić to ostrożnie i delikatnie, gdy dzieci są dorosłe. Proszę samej sobie zadać pytania: czy moja sytuacja materialna mnie satysfakcjonuje? Jeśli tak, to nie ma o czym rozmawiać i opinia rodziców nie ma żadnego znaczenia. Jeśli nie, to dlaczego? Czy rodzice mają moralny i prawny obowiązek poprawiać sytuację materialną swoich dorosłych dzieci, poza sytuacjami ekstremalnymi (choroba, bezrobocie, śmierć, klęska żywiołowa)? Co Pani mąż na to?
Czy sprawy materialne są aż tak istotne w Państwa relacjach? Czy poza tym ma Pani inne problemy w kontaktach z rodzicami?
Moi teściowie bardzo długo krytykowali mnie za to, że nie biorę się do roboty, ciągle zmieniam pracę, ciągle nie ma mnie w domu. Tak w ogóle to mam fajnie: ładny samochód, hotele, lakierki, business class, lunche i inne drinki a ich córka męczy się.
Oni w jednym mieście mieszkali "od wojny", w jednym (państwowym) zakładzie pracowali za marną (ale regularnie wypłacaną) "rządową" pensję kilkadziesiąt lat, mieszkali w klitce zwanej mieszkaniem zakładowym, funkcjonowali w świecie swoich układów i układzików, gdzie i schab szło załatwić i wczasy nad morzem też. Ja wiedziałem, że ten świat runie, bo chodziłem na zajęcia takiego jednego doktora nauk ekonomicznych, w okularach i swetrze wyciągniętym z wypchanymi łokciami, i słuchałem ze zrozumieniem. I wiedziałem, że to co przyjdzie będzie wymagało ode mnie zupełnie innych kwalifikacji, które musiałem zdobyć samodzielnie. I robiłem swoje, nie oglądając się na innych, w tym moich rodziców i teściów.
Uroczyście i przy świadkach, zapowiedziałem moim rodzicom (oby żyli jak najdłużej), że ze spadku po nich przyjmę jedynie albumy z fotografiami, archiwalia rodzinne i komplet do kawy z porcelany miśnieńskiej. Reszta mnie nie interesuje. Dziękuję za to co mi dali w dzieciństwie i młodości, za pomoc, opiekę, wiarę, wykształcenie, za dyżury przy moich dzieciach, ale GRUBA KRESKA. To co zgromadzili w życiu jest ich a nie moje. A co nie moje, to nie moje. Dzięki temu moje relacje z nimi są klarowne, podobnie jak z braćmi.
|
|