logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Taka jedna (---.icpnet.pl)
Data:   2016-05-25 19:08

Witam, mój problem dotyczy poruszanego tu ostatnio upominania innych. Przeczytałam też starsze wątki, niestety nie bardzo wiem jak postąpić, proszę o radę. Jak upomnieć, jakich użyć słów, wobec kuzynki, która spotyka się z rozwodnikiem. Mieszkamy w jednym domu, dlatego nietrudno zauważyć, że nie jest to tylko kolega. Mężczyzna ten przyjeżdża bardzo często i siedzi do bardzo późna. Kuzynka chodzi do kościoła, do spowiedzi też (chociaż rzadko) i chyba nie widzi nic złego w tej sytuacji, a wręcz że to normalne. Nie chcę jej oceniać, ale mieszkamy na tyle długo razem, że wygląda to tak, że wiara sobie, a życie sobie. Cała ta sytuacja jest też stresująca dla mnie i mojej rodziny. Nie mam odwagi jej upomnieć, podpowiedzcie coś.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Magda (---.toya.net.pl)
Data:   2016-05-27 23:00

Możesz powiedzieć jej, m.in., tak z głębi serca, że się o nią bardzo martwisz i że niepokoisz się o nią, widząc, że spędza tyle czasu z osobą po rozwodzie, żeby uważała i na siebie, i na Niego. Powiedz jej, cokolwiek powiesz, z miłością, życzliwością, delikatnie, troską i niepokojem. Może odczuje Twoją troskę. Może ten niepokój jej się udzieli.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-28 02:31

Na pewno najlepiej, by w tym upomnieniu było jak najmniej samego upomnienia. Mówienie komuś wprost, że źle robi, często powoduje bunt "a co cię to obchodzi", albo wewnętrzną samoobronę "przecież nic złego jeszcze nie zrobiłam, dlaczego mnie osądzają".
Trudno podpowiadać, bo do każdej osoby co innego dotrze i do każdego inaczej mówimy. Czy czasem idziecie razem do kościoła? Albo czy czasem rozmawiacie o mszy, kościele, spowiedzi? Może warto byłoby przekazać jej informację w stylu: "czy zdajesz sobie sprawę, że jak wasza znajomość posunie się zbyt daleko, to nigdy nie będziesz mogła iść do komunii, bo nie dostaniesz rozgrzeszenia? Warto o tym pomyśleć zanim się w to wpakujesz zbyt mocno, bo potem będzie coraz trudniej".
Jest w tym i upomnienie, i przekazanie ważnej informacji religijnej, i troska, ale także nieosądzanie czy coś było już czy jeszcze nie. Ja bym jej to powiedziała przed mszą niedzielną, żeby miała okazję pomyśleć o tym w modlitewnym miejscu, bez zbędnych rozmów, które mogą być trudne i bolesne (w sensie: niemiłe). Oczywiście dłuższa rozmowa o tym miałaby sens, ale tylko wtedy, kiedy w taki sposób rozmawiacie na wiele innych tematów. Mam jednak wrażenie, że nie prowadzicie długich szczerych rozmów, bo wtedy miałybyście okazję do rozmowy i na ten temat - do upomnienia, pokłócenia się, dyskusji, zwierzeń, łez. A skoro pytasz "jak upomnieć", to wygląda bardziej na płytszy kontakt z kuzynką. Prowadzenie nagle tak poważnej rozmowy po prostu nie wyjdzie.

Bóg każdemu z nas dał wolną wolę i jak sama dobrze wiesz - jak chcesz, to możesz grzeszyć. Masz prawo. Nikt nie jest Ci w stanie tego zabronić. Tylko Ty o tym decydujesz. Upominanie człowieka dorosłego nie polega więc na tym, żeby mu tego zabronić, bo to się nie uda. Nie polega też na tym, żeby biegać za nim z kijem. Ani żeby go codziennie molestować, że grzeszy. Chodzi raczej o przekazanie paru informacji. Że coś jest grzechem, jakie są skutki tego grzechu i że Ty tego nie akceptujesz. To jest naszym obowiązkiem.
Napisałaś: "chyba nie widzi nic złego w tej sytuacji". To ważna informacja. Dopóki jest w tobie to "CHYBA" (nawet maleńkie), to oznacza, że musisz powiedzieć coś, co upewni Cię, że ona dobrze wie co robi (dobrze wie, że robi źle). Reszta już jest w jej rękach.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: xc (---.146.67.154.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-05-28 14:52

Czy kuzynka jest dorosła? Samodzielna? Zdrowa na ciele i umyśle? Jeśli tak, to trzymałbym się od jej życia intymnego na dystans. Jeżeli już koniecznie musi wyrazić Pani swój pogląd, to bezpośrednio do niej, twarzą w twarz, okiem w oko.
Swoją drogą: nie chce jej Pani oceniać a jednocześnie upominać.

Kiedyś pomagałem pewnej samotnej, dużo młodszej ode mnie i bardzo atrakcyjnej mamie zebrać pieniądze na leczenie jej syna. Po jakimś czasie jeden z moich przyjaciół upomniał mnie, że nie dość, że jak już muszę zdradzać moją ślubną (w sumie, każdemu się zdarza, krew nie woda), to mam to robić dyskretnie i nie wysiadywać godzinami u niej w domu o późnej porze. Gdy powiedziałem mu, że ja tylko czasami małemu czytam bajki, w czasie gdy jego mama wychodzi na miasto, uśmiechnął się. Jak to było? Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni? Jakoś tak. Mój przyjaciel jakiś czas potem zakochał się w takiej jednej pani i teraz chodzi po sądach rozwodząc się.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: marcin (---.146.0.168.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-05-28 15:30

Gotowy przepis na upomnienie jest w Piśmie Świętym, poniżej cytat. Zrób dokładnie tak jak jest napisane, z miłością i troską bez wywyzszania się i moralizowania. Jak nie uslucha idź do proboszcza i powiedz że zgodnie z tym co napisano w Biblii donosisz mu o nie właściwym zachowaniu jego parafianki. Co z tym zrobi, to już jego sprawa.
Jeśli kuzynka sie obrazi, nie przejmuj się tym. Lepiej żeby sie obraziła i nawrócila niż żeby straciła życie wieczne i miała pretensje że nikt jej nie upomniał.

Mt 18, 15-17: Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata
Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa.
Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Dorsi (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-28 18:24

@ Taka jedna
Czy rozwodnik nie jest człowiekiem?
Czy nie nalezy mu się towarzystwo innej osoby?
Moim zdaniem to TY popełniasz grzech posądzając ich o coś co może nie jest prawdą. Widzisz zapałkę w oku kuzynki, a belki w swoim nie dostrzegasz.
Rozsiewasz plotki a to jest grzechem TWOIM. Zajmnij się bardziej sobą, bo kuzyna jest dorosła i bez twojej podpowiedzi wie jak ma postępować.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: 7672 (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-05-28 18:25

Napisałaś, że kuzynka chodzi do spowiedzi (ciekawe skąd wiesz, że rzadko. Ciekawe co Ci do tego...).
Wiesz, że rzadko chodzi ale już (mam nadzieję) pojęcia nie masz o czym rozmawia z księdzem. Być może właśnie o tym.

Nie cierpię, nie toleruję wtrącania się w cudze sprawy. Też zostałam posądzona o romans. Teściowie interweniowali gdzie mogli, nawet u mojego spowiednika.
Nigdy im tego nie zapomnę i pewnie nigdy już ich przez to wścibstwo i oszczerstwo chociaż troszeczkę nie polubię.
Nie wyrywaj się tak z tym upominaniem.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Taka jedna (---.150.196.134.w2s.net.pl)
Data:   2016-05-28 18:27

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Są bardzo pomocne. Pani Bogumiło, miałam nadzieję, że Pani się odezwie, jest tak jak Pani mówi, nie jesteśmy ze sobą tak blisko by prowadzić długie rozmowy, ale często przebywamy razem, pomagamy sobie i żyjemy w zgodzie. Zdarza się, że jeździmy razem do kościoła, ale na tematy religijne rozmawiamy rzadko, staram się korzystać z okazji by taki temat też poruszyć.
Nie chcę jej osądzać, ani oceniać bo to nie moja rola, ale my mieszkamy razem, niektóre pomieszczenia mamy wspólne, więc widzę co się dzieje, dzieci również, a nie się domyślam. Pytałam też pewnego księdza, który powiedział, że powinnam ją upomnieć.
Chcę, tak jak napisała Pani Bogumiła upewnić się, że ona wie, że robi źle. Nie można przestrzegać przykazań wybiórczo i udawać, że nic się nie dzieje.
Oczywiście nie biorę pod uwagę innej możliwości niż upomnienie w cztery oczy, bardzo delikatnie i z miłością, przecież też jestem grzesznikiem, ale boję się, że ona potraktuje to właśnie jak wywyższanie się i się obrazi.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Taka jedna (---.150.196.134.w2s.net.pl)
Data:   2016-05-28 21:14

Dorsi, 7672, czytajcie proszę ze zrozumieniem. Tak się życie ułożyło, że kuzynka mieszka z nami od ponad 20 lat, tak że znamy się dobrze, o nic jej nie posądzam, widzę że ku dobremu to wszystko nie zmierza, no ale rozwodnikowi (czytaj żonatemu) się należy. Nie napisałam tu po to, by pokazać „patrzcie jaka ona jest, co wyprawia”, tylko dlatego, że niezręcznie czuję się w takiej sytuacji. Prośba o radę nie jest rozsiewaniem plotek. Gdybym chciała poplotkować to bym to zrobiła, a nie pisała na katolickim forum.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-28 22:49

Troszkę bym przemyślała ten cytat Mt 18, 15-17. Życie nie jest takie proste. A byłoby bardzo proste, gdyby można było wszystkie nakazy/rady/polecenia zawsze stosować tak samo, bez przemyślenia, bez różnicowania, bez wahania. Tymczasem sama Biblia pokazuje, że ciągle trzeba myśleć, dostosowywać rady do sytuacji. Bo w naszej wierze nie chodzi o literę tylko o ducha. Gdyby chodziło o literę, to Jezus pozwoliłby ukamienować jawnogrzesznicę, a nie pozwoliłby aby uczniowie w szabat zrywali kłosy. Dlaczego pytających "czy mam grzech" odsyłamy do konfesjonału, skoro w większości znamy odpowiedzi na pytanie "czy to jest grzech"? Bo obiektywnie grzech jest grzechem, ale konkretny człowiek w konkretnej sytuacji, choć popełnił ten czyn, może grzechu nie mieć. W naszej wierze liczy się nasza intencja, liczy się nasz trud, nasza wiedza, a także nasze możliwości, umiejętności, i nasze zranienia. Dlatego trzeba bardzo uważać na wszelkie skrajności, bo one najczęściej są literą, a nie duchem.

Umówmy się, że zawsze postępujemy według tego cytatu. Jak będzie wyglądać nasze życie? Będziemy codziennie wielokrotnie biegali do naszych proboszczów z donoszeniem kto, kiedy i jaki grzech popełnił. Bo w 95% nikt nie posłucha naszego upomnienia, gdy będziemy to robili za każdym razem. Na nas oczywiście będą donosić inni, też z obowiązku. A potem nikt do nikogo nie będzie się już odzywał, albo dlatego że ktoś się obraził, albo dlatego, że ja go uważam za poganina. Żeby wypełnić ten obowiązek "Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij" trzeba też będzie wnikliwiej obserwować innych ludzi, aby tego grzechu nie przeoczyć, prawda? Bo na dodatek ten cytat nic nie mówi o grzechu ciężkim czy lekkim, więc każdy trzeba wziąć pod uwagę.

Oczywiście, że doprowadzam to rozważanie do absurdu, ale po to by ukazać skutki skrajnego postępowania. Istnieje jednak także druga skrajność. Nie upominać w ogóle. Nie zwracać uwagi na cudze grzechu, bo to nie moja sprawa. Ta skrajność wydaje nam się oczywiście bezpieczniejsza, ale też dużo prostsza i bardziej przyjacielska wobec innych. W czasach, kiedy tyle się mówi o tolerancji, wydaje się często jedynym wyjściem. Problem jednak w tym, że ta skrajność jest niekatolicka. "Grzechy cudze" naprawdę są grzechami, z których często zapominamy się spowiadać. Bardzo wiele zła w świecie jest właśnie dlatego, że na nie pozwoliliśmy. Że nie mieliśmy odwagi upomnieć, głośno powiedzieć, że tak nie wolno. Ludzie zawsze grzeszyli, ale teraz przestali się wstydzić grzechu.

Życie katolika jest trudne właśnie przez to, że ciągle na nowo trzeba podejmować trud decydowania jak postąpić w sytuacji, w której właśnie jestem. Że nie da się życia odfajkować jako "zrobione", tylko ciągle trzeba myśleć. Życie nie zawsze jest proste, dlatego możemy się pomylić, źle zadecydować. Ale do pomyłek mamy prawo. Chodzi o to by intencja była dobra. A upominanie może mieć tylko jeden dobry powód: miłość. Przede wszystkim miłość do tego kogo upominamy. Ale też miłość do tych, którzy zostają zgorszeni, a jesteśmy za nich odpowiedzialni. Dlatego, jeśli się z kimś nie cierpimy, to upominanie jest bez sensu. W tym upomnieniu na pewno nie potrafimy przekazać miłości, ale też druga strona tej miłości nie będzie umiała odszukać. Nie uwierzy w nią.
Ale nasi najbliżsi właśnie od nas powinni usłyszeć pierwsze upomnienie. Chociaż nas to czasem wiele kosztuje. Najbliższych czasem najtrudniej upomnieć, bo wiemy, że to będzie bolało. Obie strony będzie bolało. Ale to też nazywa się miłość.

Zupełnie inną sytuacją jest grzech publiczny. Ale to nie jest grzech, o którym akurat wiem, bo mieszkam blisko. To grzech, do którego ktoś publicznie się przyznaje, mówi o nim, chwali się nim, czyni go dla zgorszenia innych. Jeśli ktoś publicznie chce pokazać swój grzech, to mamy prawo publicznie powiedzieć, że to jest grzech. Ale to dotyczy zazwyczaj ludzi już wcześniej znanych: ludzi estrady, polityków. Albo takich, którzy chcą przez swój grzech zaistnieć.
Mogą być sytuacje, gdy o grzechu bliźniego trzeba innym powiedzieć, żeby ich chronić. Trzeba "donieść Kościołowi" gdy jest planowane albo popełnione duże zło. Gdy sami nie umiemy ocenić jak należy postąpić, możemy się poradzić w konfesjonale lub właśnie u proboszcza (znajomego księdza). Nie jest to wtedy obmawianie, tylko radzenie się, szukanie wyjścia. Złe jest to wtedy, kiedy w naszym sercu upomnienie jest zemstą, zrobieniem na złość. Jeśli w nas nie ma złej intencji, to nie może być złem. Nigdy nie wiemy co kto ma w sercu, więc nie możemy osądzać kogoś, że działa ze złych pobudek. Najwyżej możemy zasugerować, by ktoś przemyślał, czy rzeczywiście intencje ma dobre.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2016-05-28 23:05

Odpraw w intencji kuzynki Nowenne Pompejanska, aby jej sprawy osobiste ulozyly sie po bozemu. Matka Jezusa na pewno Cie nie zawiedzie. Kuzynke tez mozesz do tego zachecac, aby modlila sie sama za siebie, za jej przyszle zycie.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Anna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2016-05-28 23:21

Dziwne, że tak wiele osób pisze o tym, że lepiej nie upominać błądzących. Przecież to jest naszym obowiązkiem. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dana osoba błądzi, to lepiej zapytać, dowiedzieć się, jak się rzeczy mają i wtedy upominać (z wyczuciem, rzecz jasna), niż w razie czego nie upominać wcale. Bo tak lepiej dla naszego samopoczucia? Bo po co brać odpowiedzialność za innych?

Swego czasu zostałam doprowadzona do pionu przed dalszego znajomego, który powiedział mi jedno krótkie zdanie, co sądzi na temat tego, co robię. Do końca życia będę pamiętać, jak się wtedy czułam. Przyrównanie tego do uderzenia obuchem w łeb, to mało. Mimo tego będę mu wdzięczna za to upomnienie do końca życia. Gdyby ten znajomy certoliłby się ze mną, jak niektórzy tutaj sugerują, czy mówić mi cokolwiek, a jeśli już, to jak, to źle bym skończyła i tyle.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Xxx (84.114.0.---)
Data:   2016-05-29 09:07

"Prawd", którymi mnie inni próbują zaatakować, które mówią w złości, z poczuciem wyższości, w ogóle nie słucham. Kiedyś, pod wpływem cytatu jakiegoś świętego, próbowałam wszystkie uwagi pod moim adresem brać do siebie i wpadłam w totalny "brak własnej wartości". Na szczęście jakoś się otrząsnęlam, teraz "założyłam filtr", nerwusów, krzykaczy, nieuprzejmych i niedelikatnych nie słucham. Jeśli ktoś ma coś do mnie niech ze mną spróbuje rozmawiać, a nie na mnie napadać. Mam wrażenie, że nie tylko mnie jest teraz lepiej, ale innym też to dobrze robi :)

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: 7672 (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2016-05-29 15:22

Rozumiem, że mieszkacie pod jednym dachem, nie rozumiem tylko skąd wiesz jak często kuzynka chodzi do spowiedzi?
Chodzicie na te same Msze i patrzysz czy ona klęczy przy konfesjonale czy po prostu o tym rozmawiacie?
Myślę, że upominać można, kiedy mamy pewność a tą mamy kiedy złapiemy kogoś za rękę lub jesteśmy na tyle blisko, że ta druga osoba nam o czymś powie. Inaczej może dojść do dziwnych sytuacji, które mogą służyć różnym rzeczom ale na pewno nie dobru. Osobiście daję sobie prawo do upominania mojego męża i ewentualnie matki- ale w obu przypadkach staram się być ostrożna i dobrze dobierać słowa. Nie wszystko jest tym, na co wygląda, łatwo kogoś fałszywie oskarżyć, ocenić, nie daj Boże powtórzyć dalej. I druga sprawa o której już pisałam, ta osoba może już coś z tym robić ale idzie jej to wolniej, wymaga więcej czasu.

I taka sytuacja z dzisiaj : teść wpada popatrzeć co czytamy, czy przypadkiem nie coś związanego z pracą bo jeśli tak to będzie nas "upominał".
Czy tak ma wyglądać to chrześcijańskie upomnienie?

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2016-05-29 17:47

Gdy bylam w takiej sytuacji jak Ty, a moja przyjaciolka w takiej jak Twoja kuzynka, to powiedzialam przyjaciolce, ze chcialabym, i ze zycze jej, aby spotkala takiego mezczyzne, dla ktorego bedzie jedyna kobieta, ktorej zlozy przysiege malzenska. Zapytalam ja tez, czy wie, jakie jest naucznie Kosciola w sprawie malzenstw, i poradzilam tez, aby porozmawiala w swojej sprawie z jakims ksiedzem, i ze to moze pomoc jej spojrzec na jej cale zycie w perspektywie wiary.

Ostatecznie, jesli blizni nie zareguje na upomnienie, nawet powiedziane w duchu milosci, i zdecyduje sie na zycie w grzechu, to dobrze jest dalej walczyc, by z grzechem zerwal, np. modlac sie za taka osobe.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: B, (---.96.193.8.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2016-05-30 00:12

Droga Taka jedna
Czy ten rozwodnik miał z żoną ślub sakramentalny? Bo jeżeli nie było to małżeństwo sakramentalne, to teraz w świetle naszej religii mężczyzna ten jest kawalerem, który zakończył grzech cudzołożenia poprzez rozwód i rozstanie z żoną cywilna.
Wiedza, czy był on mężem sakramentalnym czy niesakramentalnym jest zatem podstawowa, ponieważ jeżeli nie miał ślubu kościelnego, to teraz śmiało może spotykać się z Twoją kuzynką (oby tylko w zgodzie z Bożymi Przykazaniami).

Jeżeli jednak zawarł małżeństwo sakramentalne, to rzeczywiście upomnienie kuzynki jest potrzebne. O tym, że z miłością, sama napisałaś. Pytasz, jakich użyć słów. Myślę, że w miarę krótko. Chodzi o przekazanie informacji: że jeżeli mężczyzna brał ślub kościelny, to w świetle naszej religii jest nadal żonaty, i to dozgonnie. A więc jeżeli on zwiąże się z inną kobietą, oboje będą cudzołożyć. Nie wiemy, jak daleko już posunęli się w stosunkach intymnych, ale Pan Jezus powiedział, że "(...) Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa." Mt 5,28. Zatem kobieta powinna unikać nawiązywania nawet "tylko" zażyłości z człowiekiem żonatym. Związanie się z człowiekiem żonatym, czyli życie w grzechu, skutkuje brakiem możliwości uzyskania odpuszczenia grzechów, brak możliwości jednoczenia się z Chrystusem w Komunii świętej. Myślenie mężczyzny powinno być ukierunkowanie na pojednanie się z żoną sakramentalną.
I to wszystko. Przekazanie (uświadomienie) tych kilku informacji to jak zasianie ziarna - będzie ono kiełkować i "pracować" w duszy kuzynki.
Trudno podpowiedzieć Ci, jakich dokładnie słów możesz użyć, bo muszą one wyjść z Twojego serca i z miłością. Na pewno muszą być powiedziane "w cztery oczy". Ale gdy już taka okazja zaistnieje, bądź odważna, nie lękaj się. Możesz zapytać, czy możecie chwilę porozmawiać? Zamienić parę słów?
To co chcesz zrobić jest dobre. Proponowałabym zamówić Mszę Św. za kuzynkę, jeżeli masz takie możliwości finansowe.
Niech Pan Bóg Cię wspiera i prowadzi, niech działa.
Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-05-30 02:42

"Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dana osoba błądzi, to lepiej zapytać, dowiedzieć się, jak się rzeczy mają"

Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że grzech to jedna z najbardziej intymnych sfer życia. My nie mamy prawo pytać drugiego człowieka czy zgrzeszył. Ewentualnie (żeby nie sprowokować dyskusji) istnieje takie prawo tylko w bardzo określonych przypadkach i chyba można by tak powiedzieć, że tylko te osoby mogą pytać, które gwarantują tajemnicę. Na pewno zawsze o grzech z obecnego okresu życia może pytać spowiednik, ale jedynie w konfesjonale (chodzi mi o spowiedź, a nie miejsce). I nawet on musi mieć jakąś podstawę do zadawania takich pytań. Nie może sobie mnie "wypożyczyć" i pytać o wszystkie dawne grzechy (bez powodu!) jeśli nie jest to spowiedź generalna. O "grzech" w sensie przestępstwa mogą pytać policjanci, adwokaci, sędziowie, ale tylko o takie, które mają jakiś związek z przestępstwem. Nie mogą spytać jak często się ktoś masturbuje i ile miał lat jak pierwszy raz współżył. O grzech (zło) mogą spytać rodzice małych dzieci i wychowawcy dlatego, że są za nie odpowiedzialni. O "grzech" (w sensie czynu) mogą spytać lekarze jeśli jest im to potrzebne do leczenia (np. czy ktoś brał narkotyki). O pewne grzechy wreszcie może spytać małżonek, ponieważ są "jednym ciałem", więc ich życie jest tak mocno związane, że pewne grzechy mogą spowodować dramat w rodzinie (zdrada, kradzież, kasyno, przemoc). Być może jeszcze są inne sytuacje - nie chodziło mi o podanie wszystkich, ale o zasygnalizowanie problemu. Owszem, jeśli z kimś łączy mnie bardzo bliska przyjaźń, taka że mówimy sobie tak zwane wszystko (co nigdy nie jest dosłowne, ale można tak powiedzieć), to w takiej intymnej rozmowie można zapytać o coś intymnego, ale podkreślając, że ktoś nie musi odpowiadać.

Nie mamy prawa zadawać zbyt intymnych pytań jeśli ktoś sam nie rozpoczął z nami rozmowy na jakiś temat. Możemy dopytać się, jeśli ktoś przyszedł po radę, jeśli ktoś potrzebuje się zwierzyć i kogoś do tych zwierzeń wybrał. Przychodząc po radę uprawnia nas do wejścia w jego życie.
Ale nie wolno nam pytać o cudzy grzech, dopóki ktoś o nim nie mówi i dopóki sami go nie widzimy. Nie mamy prawa do tej wiedzy. A ktoś - broniąc się przed takimi pytaniami - prawdopodobnie skłamie, bo ma prawo nie mówić prawdy. Do tego kłamstwa my go sprowokujemy.

Dlatego "taka jedna" nie może spytać czy kuzynka z tym panem grzeszy. Bo jest "za daleko". Może natomiast - widząc co się święci - przypomnieć, że w zakochaniu tak już jest, że do pewnego momentu znajomość można oziębić lub przerwać, przychodzi jednak taki czas, kiedy staje się to ponad nasze siły. A tutaj bliższy związek nie ma prawa bytu (zakładam ślub kościelny, ale dobrze, że B. przytomnie spytała o ślub sakramentalny). Ja nie mam prawa pytać czy oni już ze sobą sypiają lub się ze sobą całują. Ale mogę rozmawiać O TYM CO WIDZĘ. Po to żeby przestrzec i przypomnieć. Zapewne każdy w życiu spotkał taką sytuację, a i tu na forum było to wiele razy: na początku zakochania każdemu się wydaje, że nad tym panuje i w ogóle nie chodzi o nic więcej. Naprawdę w to wierzy. A potem nagle okazuje się, że już jest za późno i nie umie się z tego już wygrzebać. Dlatego jakiś sygnał z zewnątrz może być bardzo potrzeby do opamiętania się.

"boję się, że ona potraktuje to właśnie jak wywyższanie się i się obrazi"

Upominanie NIKOMU nie sprawia przyjemności, dla każdego jest bolesne. Jak ktoś mówi, że mu to nie przeszkadza, to albo już zapomniał, albo jeszcze nie przeżył, albo wszystko po nim "spływa". Upomnienie ZAWSZE sprawi przykrość. Dlatego najlepiej byłoby nie tyle upomnieć, co dać radę. "Jak za daleko wejdziesz, to nie będziesz już umiała wyjść". Ale - jak już pisałam - nie znam człowieka, nie wiem co tutaj w krótkiej myśli będzie najważniejsze. Czy da się wypowiedzieć więcej słów zanim przestanie słuchać.
Czy się obrazi? Osobiście po podobnej uwadze (jeśli nie przerodzi się w serdeczną rozmowę) pewnie bym Cię przez jakiś czas omijała :))) No, chcę być szczera :))) Ale czy to musi oznaczać obrażanie się? Niekoniecznie. To normalne, że człowiek unika tych, którzy znają jego grzech, jego nieumiejętność, jego wadę i o niej mówią. Jak rozmowa zaboli, to się na chwilę ucieka. Trzeba to w sobie przeżyć. Nie przejmuj się więc, że ktoś chwilowo zniknie.
A z tym wywyższaniem się - dużo zależy od Ciebie. Ona ma prawo po uwadze "zniknąć". Ale jeżeli to Ty po takiej rozmowie "znikniesz", to ona może to odczuć jako wywyższanie się. Skrytykowałaś, upomniałaś, a teraz nie chcesz mieć z tym grzesznikiem do czynienia. Dobrze więc byłoby po takiej rozmowie (upomnieniu) dość szybko okazać, że jej nie odrzucasz. Zaprosić na herbatę, zanieść w prezencie jakiś drobiazg, zrobić coś miłego w jej kierunku. Żeby widziała, że nic się nie zmieniło. Przecież tu nie chodzi o to, że ona jest zła, ale o to, że chcesz jej pomóc.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: Taka jedna (---.150.196.134.w2s.net.pl)
Data:   2016-05-30 16:38

Dziękuję Wam za okazane serce, wszystkim razem i każdemu z osobna, postaram się wziąć pod uwagę Wasze sugestie, porady. Modlę się w tej intencji, chciałabym, aby Bóg tak pokierował tą sprawą, żeby wywiązała się rozmowa, w której mogłabym wyrazić swoją opinię w taki sposób, żeby to nie wyglądało na upominanie, a dało do myślenia.

"Skrytykowałaś, upomniałaś, a teraz nie chcesz mieć z tym grzesznikiem do czynienia."
Ta cała sytuacja spowodowała już teraz, że zaczęłam odczuwać jakiś wewnętrzny opór wobec kuzynki, czasami unikam jej, mało się odzywam i to mnie niepokoi, bo w głębi serca tego nie akceptuję, nie chcę się tak zachowywać. A że mam wrażliwe sumienie, to potem targają mną wątpliwości, czy mogę przyjąć Komunię św. To chyba emocje wywierają na mnie nacisk.

 Re: Jak upomieć spotykającą się z rozwodnikiem?
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-05-31 13:38

Myślę, że nie o to chodzi aby nie upominać. Chodzi o to, że obracamy się w obszarze bardzo intymnym, gdzie łatwo zrobić komuś szkodę. Bardzo łatwo zranić i długo się leczy.
Jezus wskazywał, że trzeba upominać i opisywał jak to trzeba robić: twarzą w twarz, oko w oko, prosto z mostu. Jak nie da rady, to razem z kimś, godnym zaufania. A gdy to nie pomoże, odpuścić sobie.
No i pamiętać o tym, żeby "kochać bliźniego jak siebie samego". I uczy jeszcze o tym, żeby widzieć w swoim własnym oku belkę raczej, niż źdźbło u drugiego.

Tak jakoś się dziwnie składa, że nie oburzamy się i nie pouczamy, gdy ktoś bije żonę (bo co się będę mieszał), gdy ktoś kogoś obmawia, gdy kłamie, gdy popełnia wykroczenia drogowe (glinom nie będę donosił), a bardziej rygorystyczni jesteśmy moralnie, gdy sprawy dotyczą tego, co poniżej bioder.
Dziwnie jakoś to właśnie przykuwa naszą uwagę. Osobiście uważam, że to co się dzieje za drzwiami cudzej sypialni nie powinno nikogo obchodzić, o ile nie poproszą o to sami zainteresowani. Oczywiście nie mam na myśli ewidentnych przestępst na tle seksulanym. Człowiek ma grzeszną naturę, która objawia się na różne sposoby, nie tylko w "tych sprawach".
Może zamiast upominać, to dać sygnał: "duża jesteś, wiesz co robisz, jakbyś potrzebowała pomocy zadzwoń".

Nie popieram nierządu, rozpusty, cudzołóstwa, ale gdyby mój przyjaciel/moja przyjaciółka znalazł się w takiej sytuacji, to ja bym sobie najpierw (a może też jemu/jej) zadał pytanie: dlaczego z tym człowiekiem? dlaczego tak a nie inaczej? Nawet jeśli przyjmiemy, że ci ludzie robią coś, co jest sprzeczne z nauką Kościoła, co jest grzechem (jak pokazałem w moim wcześniejszym tekście, wcale tak nie musi być, sam o tym wiem), to czy krytyka musi być od razu uwerturą?

Proszę tego nie brać do siebie, ale zastanawia mnie jakaś taka niesamowita rozpiętość. Z jednej strony niesamowity ekshibicjonizm (wszystko na pokaz) i niemal perwersyjny voyeuryzm (Big brothery, kamerki internetowe, szalone powodzenie brukowych szmatławców wtykających obiektyw i mikrofon wszędzie gdzie można (i nie można). Z drugiej: znieczulica, alienacja, poczucie wyobcowania, samotność i niemal autystyczne odcinanie się od świata realnego (na rzecz tego wirtualnego lub telewizyjnego). Zanikanie więzi między ludźmi w czasie, gdy każego można namierzyć w dowolnym punkcie, w dowolnym czasie i nawiązać z nim kontakt.
Z jednej strony nie ma dokąd uciekać, z drugiej lgniemy do tego. Wyłączasz komórkę, nie ma cię na fejsie lub tweeterze przez dzień i świat się wali.
Ja wiem, że to daleka refleksja w stosunku to tego pytania, które postawiono, ale taka właśnie mi się nasunęła.

I jeszcze jedno. Pisałem o tym już parę razy, ale jeszcze raz powtórzę. Badania, które robił prof. Zbigniew Lew-Starowicz pokazują, że w Polsce (nie wiem jak to jest na świecie) ludzie nie rozmawiają o swoim życiu intymnym z tymi, z którymi życie to dzielą. Temat tabu. Bez względu na to, czy mówimy o związkach sakramentalnych, cywilnych, grzesznych, partnerskich, jednopłciowych i nie wiem jeszcze jakich. Nie wymieniamy informacji na ten temat. Sam nie wiem, kiedy o tym rozmawiałem z moją żoną.
A może nim zaczniemy upominać, spróbować, zachęcić delikatnie przyjaciela/przyjaciółkę do wspólnej z partnerem refleksji na temat ich związku (który budzi nasze wątpliwości). Dlaczego jesteśmy razem? Jak jesteśmy razem? Jak czuję się ja? Jak czujesz się ty? Co będzie za jakiś czas? Czy będzie tak samo? Sokrates chodził po Atenach i stawiał ludziom pytania. I na tych pytaniach zbudowano cywilizację europejską

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: