Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2016-08-02 00:29
Widać dwa problemy. Koncentrujesz sie na problemach mamy.
"Jak jej przetłumaczyć?" - ja bym nie przesadzala z tlumaczeniem i nie narzucała się. Nie trzeba wciąż tłumaczyć, osobie w depresji wiele wytłumaczyć się niekiedy nie da, miewa zaburzony ogląd rzeczywistości. A nawet zdrowy może nie wytrzymać narzucania się z tematami sumienia. Jest takie powiedzenie "wiercić komuś dziurę w brzuchu". Obawiam się, że jesteś blisko takich zachowań. Dlaczego to właśnie Ty, swoimi metodami, masz matkę nawrócić? Za dużo tu Ciebie. Koncentrujesz się na tym, co TY masz, powinieneś, musisz. Bierzesz na siebie za wiele. "Przetłumaczenie" czegokolwiek matce nie powinno być Twoim punktem honoru.
Ale jednak i Ty sam masz spore kłopoty ze sobą. I dopóki z nich nie wyjdziesz, nie poradzisz sobie też ze świadomością tego, w jakiej sytuacji jest mama, i będziesz próbował ją uszczęśliwiać na siłę. Poza tym bez solidnego przepracowania kłopotów (skrupulat, świeżo nawrócony) nie wydajesz się być przygotowany do rozpoczęcia formacji kapłańskiej. Nie wypowiadam się na temat tego, czy jesteś powołany, nie mam do tego prawa.
Zanadto jesteś zależny od własnych emocji i od matki, zapewne chorej (nie wiem, w jakim znaczeniu uzywasz słowa "depresja"). To, czy komuś przebaczasz publicznym gestem, czy nie, jest Twoją sprawą - nie musisz tego klarować osobom trzecim, także (chorej) matce. Zwłoka w uwidocznionym przebaczeniu ojcu nic Ci nie daje, a tłumaczenie jej (zwłoki) obawą o zdrowie mamy nie ma sensu. Nie musisz się z przebaczenia opowiadać.
Mysle, że przydałoby Ci się więcej ciszy, ciszy w kontaktach, ciszy w sobie dla spotkania z Bogiem, a mniej przemówień, klarowania, moralizowania, namawiania.
|
|