logo
Niedziela, 12 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.tvk.torun.pl)
Data:   2016-09-24 14:48

Żona i jej podejście do swojej rodziny

Witam serdecznie,
postanowiłem napisać gdyż mam pewne wątpliwości w kwestii mojej żony.
Jesteśmy w małżeństwie od 11 lat. Jesteśmy osobami wierzącymi.
Żona jest starsza o 3 lata i podobnie jak ja jest najstarsza spośród trójki rodzeństwa.
Coraz częściej zastanawiam się czy dam radę dłużej żyć z pewnym balastem, który jest dla mnie bardzo ciężki. Czuję się oszukany, wykorzystany i nie szanowany - to tak pokrótce.
Myślę, że warto wspomnieć o pewnych aspektach dla zrozumienia mojej sytuacji i pewnych odczuć.
Żona ma za sobą 4 letni związek z chłopakiem (nie byli zaręczeni) i podczas tego okresu mieszkali ze sobą 1 rok. Nie jestem naiwny i zdawałem sobie sprawę, że nie tylko z sobą rozmawiali... Żona powiedziała mi o tym przed ślubem i nie był to dla mnie wielki kłopot (mimo, że ja mając za sobą kilka związków nigdy nie spałem z kobietą - z powodów oczywistych). Co prawda przed ślubem były dwie sytuacje kryzysowe, żona twierdziła, że "były" ją wykorzystał i porzucił. Odkryłem, że żona wysyła jemu i oddzielnie jego rodzicom życzenia na święta i urodziny (4 lata po zakończeniu ich związku). Powiedziałem jej, że mi to przeszkadza i zapytałem czy chciałaby abym ja kontaktował się ze swoimi byłymi... Obiecała, że to koniec, ale i tak wysłała życzenia pocztą już tylko do jego rodziców... Już jest koniec życzenia sobie przy każdej okazji...
Na około rok przed ślubem zostało zakupione nasze pierwsze mieszkanie i mimo tego nie zamieszkałem z Nią przed ślubem - mimo propozycji.
Zajęliśmy się organizacją Ślubu i Wesela. Okazało się, że prawie cały ciężar finansowy spadł na mnie, ale dałem radę. Czasami byłem zirytowany i tu zaczyna się problem, postawą mojej ówczesnej narzeczonej a dziś żony. Spełniała wszystkie zachcianki o które została poproszona przez rodzeństwo i jego dzieci np. zakup roweru, psa rasowego itp. Nie ma pieniędzy na wesele, a na życzenia rodziny ma? Kolejny aspekt który mnie irytował to, że gdy trzeba coś załatwić to znowu ja, ale gdy rodzina ją poprosi to natychmiast jest zwarta i gotowa. Przed ślubem zajmowałem się również odmalowywaniem jej rodzinnego domu, który był już własnością brata i w którym mieszkała jej mama.
Przyszedł dzień Ślubu, który odbył się w jej rodzinnej parafii (30 km od naszego miejsca zamieszkania). Jakież było moje zdziwienie gdy po powrocie do domu wszyscy domownicy położyli się w łóżkach, a na nas czekał napompowany materac położony na podłodze... Czy to nie był nasz dzień? Przełknąłem to. Poprawiny, wszyscy się spili a ja musiałem zająć się odwiezieniem ekipy kucharek, po powrocie do jej domu impreza jej rodziny trwała dalej. Jakież było moje zdziwienie gdy po kilku tygodniach chciałem zabrać alkohol i już go nie było - kilka kartonów.
Komentarz mojej żony: przecież Ty i tak nie pijesz. I klika kartonów wyparowało.
Przez te wszystkie lata jej rodzina zgłaszała się do nas po wszystko: od załatwiania spraw po pomoc fizyczną i pożyczki pieniędzy. My na nich liczyć nie mogliśmy. Przez ten czas staraliśmy się o dziecko: jeździłem z żoną po całej Polsce wydając duże sumy. Nie było można na jej rodzinę liczyć, tylko jeszcze były życzenia np. jej bratowej: powiedz córeczko cioci o czym marzysz i dziecko miało. Nikt nie myślał, że my potrzebujemy pomocy. Dałem radę! W pewnym momencie moja żona rozpłakała się do brata i mówi o braku dziecka. Ten ją krótko skwitował: ja Ci nie pomogę! Żona nic w tym złego nie widzi. W między czasie zaproponowałem żonie adopcję :) I dziś mamy synka. Zmieniliśmy mieszkanie - dzięki spadkowi po moim ojcu. A żona dalej żyje życiem rodziny. Młodszy brat tylko rok młodszy ode mnie - do dziś jest starym kawalerem, mimo wielu związków w tym kilka razy był zaręczony. Cóż z tego jak o ślubie mowy nie było. Nikt mu nie zwrócił uwagi, że zabiera czas dziewczynom. Wierzcie mi lub nie, ale on żadnej prawie w domu nie odwiedzał, to one do niego jeździły na noc i one go odwiedzały. I tu się zaczyna kolejny aspekt. Ja to tak czuję. Gdy zachowanie jej brata nabierało przedmiotowego traktowania kobiet: moja żona zaczęła wprowadzać Celibat (praktycznie od samego początku). Trochę mnie to irytowało ale dawałem radę. Po pewnym czasie zacząłem zauważać, że żona karci mnie za złe zachowanie braci. Gdy oni coś robią nie tak, to Ona szuka tego we mnie na siłę i ja ponoszę konsekwencję. Gdy znowu robię coś na co ich nie jest stać to ona to torpeduje np. jej bratowa mówi, Ty masz fajnie bo twój brat nas nigdzie nie zabiera a Ty non stop dzięki mężowi gdzieś jeździć. Odpowiedź mojej żony: wiesz, ja w sumie nie lubię nigdzie jeździć. Wiele przykładów mógłbym podać.
Jeden z braci ma problem z alkoholem, drugi również pije. Czy uwierzycie, że moja żona miała mi za złe, że nie piję z jej braćmi? Ja po prostu jestem abstynentem. Teraz próbują brata zmusić do leczenia i pewnego dnia dzwoni do niej drugi brat i pyta czy ma pieniądze, bo trzeba prywatnie dać brata na terapię alkoholową... A gdzie oni byli jak my jeździliśmy do lekarzy? Jej mama powiedziała mi przed ślubem, że ona nikomu nie pomoże i jak kto sobie pościeli tak sobie moja żona się wyśpi. A teraz oczekuje pomocy dla synka? Moja żona napisała pismo do komisji problemów alkoholowych i wiecie, że oni nie chcieli tego podpisać i próbowali zmanipulować moją żonę aby to sama zrobiła? A czy ona tam mieszka? A czy ona jest matką? W końcu napisała i pojechała po mamę autem i wspólnie załatwiły sprawę w Gminie. I jak to się ma do tego gdy, nikt z nich nie zapytał czy choćby mamy za co jechać... a teraz sponsorów szukają? Nikt nie podpowiedział, nie doradził co zrobić. Teksty, które mówią np. po co się uczyć (mamy studia). Co jakiś czas pożyczali pieniądze: musiałem im je jeszcze dostarczyć, a potem się prosić o zwrot (trzeba było jechać samemu po odbiór) i słuchać komentarzy żony (w końcu Ci oddadzą o co ci chodzi). Ręce opadają. Wierzcie mi, że żona dałaby pieniądze!!!! w międzyczasie żona zachorowała na raka tarczycy - to samo. Całe szczęście jest OK. Teraz najlepiej żebym zajął się jej bratem - tak jak dzieckiem. Postawiłem się. Mam już dość i widzę, że żadne rozmowy i tłumaczenia nie przynoszą trwałego rezultatu. Mam już dość. Czy ja jestem przewrażliwiony i nie jestem obiektywny czy faktycznie moja żona żyje bardziej życiem swojej rodziny niż naszym i chyba to się nie zmieni?

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: maaja (---.220.109.55.umts.static.t-mobile.pl)
Data:   2016-10-03 15:57

Powinieneś był postawić sprawę jasno już 11 lat temu, a Ty zaciskałeś żeby i "dawałeś radę". I żona wywnioskowała, że na wszystko sie godzisz. Dobrze by było wyprowadzić sie naprawdę daleko i podjąć terapię małżeńską, ale sam widzisz, że małe są na to szanse. Teraz się postawiłeś i bądź chociaż konsekwentny w tej i tym podobnych sytuacjach, ale czy to nie będzie skutkowało "wojną domową" tego nie wiadomo. Zachowania żony i przyzwyczajenia jej rodziny już zdążyły się utrwalić i negując to wszystko będziesz szargał "święte związki rodzinne". Z drugiej strony - czy da się żyć tak dalej? Może chociaż Ty sam spróbuj poszukać jakiejś porady u psychologa. Życzę powodzenia.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Maggy (213.216.126.---)
Data:   2016-10-03 19:40

Matko, przecież Ty kompletnie nie umiesz stawiać ludziom granic. Jakby Ci powiedzieli żebyś zeskoczył z dwudziestego piętra to też byś tak zrobił? A jakby Ci powiedzieli, że masz okraść bank to też? A dlaczego nie mają pożyczać od Was pieniędzy jak zawsze pożyczasz? A dlaczego nie mają Cię prosić o cokolwiek skoro i tak zawsze robisz to co chcą mimo, że tego tak naprawdę nie chcesz tego? Ludzie tak niektórzy mają. Dasz palce chcą rękę. Dasz rękę chcą drugą. Nie mówisz "nie" więc korzystają z tego Twojego "dobrodziejstwa" w pełni. Nie mają skrupułów, a Ty im w tym jeszcze "pomagasz". Nie chodzi o nich bo ich nie zmienisz. To w Tobie musi się zmienić coś co pozwoli Ci się bronić przed wykorzystywaniem przez innych, co pozwoli Ci bronić samego siebie, swojego dobra. Przez brak mówienia "nie", przez brak stawiania granic traci się szacunek w oczach innych i staje się super "zabawką" którą można się bawić jak się tylko chce. Tak się stało właśnie z Tobą. Zacznij pracować nad sobą. Postaw się w końcu i nie rób wbrew sobie. Jesteś wolnym człowiekiem który wybiera. Do tej pory pozwalałeś na wykorzystywanie siebie, byłeś na każde zawołanie innych, nawet po własnie pieniądze jeździłeś ("żart chyba..") A żona mając kogoś takiego jak Ty też straciła szacunek do Ciebie, wnioskuję na podstawie tego co piszesz. Zacznij w końcu być sobą. Nikt nie zadba o Twoje szczęście jeśli sam o niego nie zaczniesz walczyć. Nie licz na ludzi, że będą zabiegać o Twoje dobro. Myślą o sobie nie o Tobie i nie miej o to do nich żalu. Oni żyją na swój rachunek Ty na swój. Trzeba być mądrym w życiu i mądrze innym pomagać. Poczytaj trochę książek o asertywności. Myślę, że pomogą. A co do żony..Hm. Myślę, że jak się zmienisz to i żonę będziesz miał "przemienioną":)

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-10-05 12:24

Dziękuje za zabranie głosu. Pozwólcie, że ustosunkuje się do nich.
Z premedytacją nie opisałem do końca aktualnej sytuacji, byłem poprostu ciekaw czy sam nie przesadzam z podeściem do sytuacji.
Postawiłem się jakieś dwa lata temu. Oczywiście żona póbowała wzbódzić we mnie poczucie winy tekstami, że Oni w rodzinie sobie pomagają. Zapytałem: a co nam pomogli? Przecież brat z bratem się liczy finansowo a ja obcy mam być od zaspakajania ich potrzeb za free- jak sponsor? Cisza i stwierdzenie, to poproś ich o coś. Po co ja mam ich prosić skoro co jakiś czas słyszę, że im nikt nie pomaga i oni nikomu nie będą pomagać. I tak co jakiś czas. Co jakiś czas są próby/chęci mojej żony aby wrócić do stanu poprzedniego.Co jakiś czas obrywam za ich złe postępowanie, które żona nie neguje, np. teściowa płacze, że tamten syn leży i śpi i nie zajmuje się pracą. I tu.. Przychodze z pracy, mam dość i tylko na chwilę zamiast usiąść kładę się na kanapie i już bura... Wiele takich sytuacji. Zastanawiam się czy to się zmieni i jest sens dłużej w tym tkwić i czy nie trzeba jednak zakończyć ten związek. Chyba za dużo muszę rozumieć, akceptować itp. Nie mam siły dłużej o to walczyć, uczyć i tłumaczyć. Nikt by nie był dla mnie tak dobry jak ja dla nich...

A żona mając kogoś takiego jak Ty też straciła szacunek do Ciebie, wnioskuję na podstawie tego co piszesz...

Moja żona wyłącza myślenie jeśli chodzi o jej rodzinę i ona by dała im wszystko co by chcieli (tak była już zanim mnie poznała). Ja jestem ten niedobry co stoi na drodze ich potrzeb i nawet wczoraj usłyszałem od niej, że Ona nie zna dnia ani godziny gdy ja jej powiem, że to i to mi się nie podoba. Nie mma sił już walczyć, tłumaczyć jej właśnie jej złego podejścia i sammeu się tłumaczyć, że bronie naszego dobra przed ich roszczeniami i brakiem szacunku do nas.
Wczoraj znowu braciszek do niej dzwonił z pretensjami i krzykami - nie wiem o co bo żona już mi nie mówi. Wiem tyle co usłyszę podczas ich rozmowy będąc w tym samym pomieszczeniu.
Np. Była parterka jej brata, której nie odwiedzał i nie wspierał w chorobie, posiałą wiosną warzywa w jego ogródku. Teraz się rozstali a rodzina żony uważa jak jeden mąż, że "była" powinna przyjechać i zrobić porządek z tymi warzywami.
Zapytałem się mojej żony: czy Ona by pojechała w takiej sytuacji co swojego byłego? Ale to jak grochem o ścianę...
Czasami myślę, że żona wyszłą za mnie abym opiekował się jej rodziną... Sami nic nie dadzą a do innych wyciągają ręce.

Wczoraj znowu rozmawiała z teściową i jak zawsze były żale teściowej na braciszka. Nie wiem co my mamy zrobić i dlaczego my? Kłopoty z płaceniem rachunków a na alkohol kaska jest: 2 x 0,7 litra wódki i 2 piwa dzinnie. Jak zawsze, po takich rozmowach nie daje po sobie nic poznać... Następnego dnia przygnębienie, rozdrażnienie i fochy, które odbijają się również na synku. Do tego zaraz skok ciśnienia 160 na 110. Ona nad tym nie panuje. Idzie ślepo i nie przyjmuje do siebie nic, a Oni się bawią na całego. Tu chyba nic nie pomoże. Wydaje mi się, że bardzo długo wytrzymałem, dużo rozumiałem i akceptowałem. Rozumiem, że na dobre i na złe, ale tu nie ma powodów do tego aby byłot źle w naszym małżeństwie i dlaczego ciągle mam żyć problemamy jej rodziny a Oni mają nas gdzieś...

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: maaja (---.220.109.55.umts.static.t-mobile.pl)
Data:   2016-10-05 13:45

Piszesz "zakończyć ten związek". Ale to już byłaby ostateczność. W końcu jesteście małżeństwem, ludźmi wierzącymi. Ale, skoro nie wytrzymujesz, i trudno sie dziwić, może separacja byłaby dobrym pomysłem. Może żona wtedy doszłaby jednak do wniosku, że bardziej jej zależy na Tobie, niż na wikłaniu sie w kolejne sprawy swojej rodziny. Tylko że do jakiego wniosku ona by doszła, tego nie wiadomo.
Ale wiesz co? Chociaż Ty sie nie wikłaj. Możesz na poczekaniu podać wiele przykładów zachowań żony i jej rodziny, sypiesz jak z rękawa. Mam wrażenie, że to Ci bardzo zaprząta głowę i nie pozostawia miejsca na Twoje własne życie. Spróbuj się odciąć (wiem, ze pisać łatwo, wykonać trudno), zastanów się, co Cię interesuje, pociąga i pójdź za tym, udaj się na "wewnętrzną emigrację" (może jakieś rekolekcje wyjazdowe), żeby usłyszeć własne myśli, zdać sobie sprawę z tego, czego chcesz i co jest dla Ciebie ważne. Życzę powodzenia.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: B. (---.96.194.188.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2016-10-06 01:31

"czy nie trzeba jednak zakończyć ten związek"
"Nie mam siły dłużej o to walczyć, uczyć i tłumaczyć"
Marcin, co Ci chodzi po głowie? Zakończyć małżeństwo sakramentalne?! Przysięgałeś przed Bogiem i ludźmi, że nie opuścisz żony do śmierci. Pan Jezus powiedział: "5 (...) Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" Mt 19,5-6
Słowo "rozwód" niech Ci nawet przez myśl nie przejdzie. Małżonkowie po rozwodzie cywilnym pozostają nadal małżeństwem sakramentalnym, tak więc ich następne związki są życiem w grzechu cudzołóstwa. Są pozbawieni wtedy możliwości odpuszczenia grzechów (!) podczas spowiedzi, są więc odcięci od sakramentu Eucharystii (Komunii Świętej). A przecież Pan Jezus powiedział "53 (...) Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" J 6,53
Słowa Chrystusa trzeba traktować poważnie, najpoważniej.

Nie masz już siły, więc trzeba szukać pomocy. Przede wszystkim u Boga. Czy chodzisz na coniedzielne Msze Święte? Czy chodzisz regularnie do spowiedzi i Komunii Świętej? Czy odmawiasz w modlitwie porannej i wieczornej chociaż "Ojcze nasz" (modlitwy tej nauczył nas sam Pan Jezus)?
Bo z Tego co napisałeś chyba wynika, że borykasz się sam? A przecież Bóg każdemu z nas dał Anioła Stróża: "10 Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie" Mt 18,10 Jest modlitwa do Anioła Stróża.
Nie napisałeś nic o Waszym życiu religijnym, nie wiemy więc, na ile żona szanuje Boże Prawo, na ile Prawo to może być np. skutecznym argumentem. Ty wydaje się, że szanujesz chyba Boże Prawa (np. "nigdy nie spałem z kobietą - z powodów oczywistych"). A więc jako głowa rodziny masz poprowadzić swoją rodzinę - żonę i dziecko właściwą drogą, czyli drogą Bożych Przykazań, drogą nauki Jezusa. Czy znasz tę naukę, np. w kwestii małżeństwa? Na końcu wkleję Ci kilka cytatów biblijnych na temat małżeństwa.
Marcin, bardzo dobrą opinię mają tzw. spotkania małżeńskie, które odbywają się według pewnego scenariusza. Informacje znajdziesz tu: http://www.spotkaniamalzenskie.pl/
Myślę, że to by Wam pomogło.
I druga specjalistyczna strona http://sychar.org/
Skupiłabym się na razie na tej pierwszej.

Masz stuprocentową rację, że męża (żonę) należy szanować.

Dam Ci także namiar na katolicką poradnię rodzinną, Jeżeli uznasz za właściwe skorzystać z ich pomocy, to będziesz miał kontakt.
To cytat ze strony tej poradni:
"Celem działania Poradni jest prowadzenie specjalistycznej działalności doradczej w zakresie porad psychologicznych, pedagogicznych, mediacji małżeńskich, Naturalnego Planowania Rodziny, przygotowania narzeczonych do sakramentu małżeństwa, warsztatów rozwoju osobistego oraz dotyczących życia duchowego (zwłaszcza życia rodzinnego) w duchu nauczania Kościoła Katolickiego.
Za prowadzenie i działalność Poradni odpowiedzialny jest Zarząd Stowarzyszenia Apostolskiego Rodzina Rodzin i kierownik Poradni – pani mgr Romualda Korzeniowska. (...) Do Poradni można zapisywać się telefonicznie:

Pani mgr Roma Korzeniowska
poradnictwo psychologiczne małżeńskie, rodzinne, doradztwo w zakresie Naturalnego Planowania Rodziny
numer: 600-248-887 – zapisy: środa, czwartek, piątek godz. 21.00-22.00
dyżur w Poradni – środa godz. 18.00-20.00 /zamiennie w czwartek/

Pani mgr Elżbieta Wiewiórkowska
poradnictwo psychologiczne małżeńskie, rodzinne
numer: 793-225-444 – zapisy: poniedziałek, piątek godz.10-12
dyżur w Poradni – poniedziałek godz. 16.30 – 18.30

Pani mgr Bożena Pustoła
mediator pojednawczy i małżeński z dużym doświadczeniem
numer: 691 737 052 – zapisy codziennie
dyżur w Poradni – wtorek, godz. 18.00 – 20.00"

http://rodzinarodzin.pl/index.php/poradnia-rodzinna/

Serdecznie pozdrawiam. Z pomocą Bożą będzie dobrze :)

* * *

Niektóre fragmenty Pisma Świętego dotyczące małżeństwa. Może któryś z nich szczególnie umocni Cię i pomoże?

(32) A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. (Ew. Mateusza 5,32) [Porównaj Ew. Łukasza 16:18]

(9) A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. (Ew. Mateusza 19:9)

(3) Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu? (4) On odpowiedział: Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? (5) I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. (6) A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. (7) Odparli Mu: Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją? (8) Odpowiedział im: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było. (9) A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo. (Ew. Mateusza 19,3-9)

Ten sam temat opisany przez drugiego Ewangelistę:
(6) Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: (7) dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę (8) i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. (9) Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (10) W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. (11) Powiedział im: Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. (12) I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo. (Ew. Marka 10,6-12)

(2) Podobnie też i kobieta zamężna, na mocy Prawa, związana jest ze swoim mężem, jak długo on żyje. Gdy jednak mąż umrze, traci nad nią moc prawo męża. (3) Dlatego to uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za życia swego męża współżyje z innym mężczyzną. Jeśli jednak umrze jej mąż, wolna jest od tego prawa, tak iż nie jest cudzołożną, współżyjąc z innym mężczyzną. (List do Rzymian 7:2-3)

(4) We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. (List do Hebrajczyków 13:4)

(...) mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! (...) (1 P 3,7)

(22) Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, (23) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. (24) Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. (25) Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, (26) aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, (Ef 5,22-26)

Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. (Ef 5,28)

Gdy tak mieszkał tam dłuższy czas, pewnego razu Abimelek, król filistyński, wyglądając przez okno, dostrzegł Izaaka uśmiechającego się czule do Rebeki jako do żony. (Rdz 26:8)

Jeśli mąż dopiero co poślubi żonę, to nie pójdzie do wojska i żaden publiczny obowiązek na niego nie przypadnie, lecz pozostanie przez jeden rok w domu, aby ucieszyć żonę, którą poślubił. (Pwt 24:5)

(18) niech źródło twe świętym zostanie, znajduj radość w żonie młodości. (19) Przemiła to łania i wdzięczna kozica, jej piersią upajaj się zawsze, w miłości jej stale czuj rozkosz! (Ks. Przysłów 5:18-19)

Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi.
(1 list do Koryntian 7:3)

żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. (1 list do Koryntian 7:4)

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (List do Efezjan 5:31)

Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! (List do Kolosan 3:19)

Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, [to jest] życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom. (1 List Piotra 3:7)

(4) We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. (List do Hebrajczyków 13,4)

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-10-17 13:10

Witajcie moi drodzy,
w weekend byliśmy na ślubie i weselu chrześniaczki mojej żony. Przez weekend wydzwaniał do niej brat, który nadużywa alkoholu. W sobotę z krzykami, że wszyscy mu się w życie mieszają itp i na teściową. Wczoraj ponownie - mówię do żony, aby go spokojnie wysłuchała i z nim porozmawiała i co? Rozmowa normalna - przyznał, że nie słuchał nikogo i pomylił się przez co stracił dziewczynę, ale dalej wymyślał, że to on ją zostawił bo gdzieś powiedziałą, że on pije. Żona zapytała: a czy to kłamstwo? I się uspokoiło.
Niestety wieczorem żona po rozmowie telefonicznej z bratową rozmawiała z drugim bratem, który darł się na nią, że nie odwiedza mamy w tygodniu.
Mieszkamy w innej miejscowości, oboje pracujemy, do tego dodatkowe zajęcia dziecka (basen, szkoła muzyczna, korepetycje żony itp). Darł się i nic nie przyjmował - powiedział, że jak ja nie chcę jeździć bo drugi brat pije to ona ma jeździć. A czy Ona nie jeździ? Gdyby tak było to by miał rację.
Moim zdaniem próbują ją zwabić i coś uzyskać - jak najszybciej bo do tej pory tylko z nas korzystali.
Co mam zrobić z tą sytuacją?

Dodam jeszcze, że Oni nas nie odwiedzają. A gdy żona im o tym mówi (że jej przykro itp.) to wykręcają się obowiązkami.
Podejżewam, że w dzień 1 listopada mogą nie mieć hamulców i ciskać się, że po cmentarzu do nich nie przyjedziemy jak w poprzednie lata bywało. A potem dla zmarłych z mojej rodziny zostawało parę minut i jazda po ciemku.
W tym roku mam więcej grobów i poniekąd boję się jazdy po zmroku ze względu na spotkania z dziką zwierzyną.
Jestem tak zdeterminowany, że nie mam zamiaru się tłumaczyć, ale zapytam głośno: czy ja im mówię co mają robić?

Dodam, że gdy Oni są na zakupach w naszym mieście to i tak nas nie odwiedzają. Widzicie, że rządają wszystkiego i sami się roszczeniowo odzywają. My na nich liczyć nie mozemy - o czym mówią. Wszystko sami wzieli po rodzicach, a my... i jeszcze roszczenia. Czemu ich nie było gdy nie było dziecka i jeździłem z ich siostra po całym kraju? Czemu ich nie było gdy zachorowała na nowotwór tarczycy? My Ci nie pomożemy. A do nas ręce wyciągają. Co by było gdyby ktoś inny był jej mężęm ze względu na brak dziecka? Co by z żoną było gdyby nie ja gdy zachorowała i mnie nie miała? Przecież liczyć na nich by nie mogła...

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2016-10-17 14:46

"zapytam głośno: czy ja im mówię co mają robić?"

A ja zapytam: w jaki sposób zadanie tego pytania wpływa na rozwiązanie problemu?
Zmienia cokolwiek?

Problemy należy rozwiązywać konstruktywnie, a nie na zasadzie wypominania żali drugiej osobie.
Przykłady z Twojego posta:
1. brat drze się na żonę: oznajmiasz (TY albo ona), że jeśli nie przestaje krzyczeć, odkładasz słuchawkę - i robisz to.
2. nie chcecie jechać do teściów - nie jedziecie, końcu nikt Wam nie przystawia do głowy pistoletu.
3. teściowie będą się ciskać na cmentarzu: analogicznie jak w p. 1: mówisz jakie macie plany i prosisz o wyrażanie swojego zdania w sposób kulturalny, bez krzyków i nacisków. Jeśli tego nie robią - opuszczacie towarzystwo.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-10-18 11:31

Nie zrozumieliśmy się.
Tu chodzi o podejście mojej żony.
Ona nic w tym złego nie widzi, że postępowanie i wymagania rodziny są nie na miejscu. Gdybym ja ją poprosił aby pojechała np. ze mną do lekarza to byłyby wymówki, a gdy Oni wymagają - to myślenie nię wyłącza.
Ona swoim zachowaniem pozwala wchodzić w nasze życie i nie widzi w tym nic złego.
Wczoraj znowu jej braciszek wydzwaniał do niej aby podała mu numer do jego byłej bo ona nie dobiera od niego telefonu - to sie kupy nie trzyma. Po czym chce aby moja żona skontkatowała się z eks i powiedziała, aby zaczęła odbierać od niego telefony.
To jest nękanie tej dziewczyny i mojej żony. Powiedziałem to żonie. Jej odpowiedź: nie mów mi co mam robić.
Konstruktywnie się nie daje, bo próbowałem wielokrotnie: postawa żony i ich namolność... To są chyba ludzie, którym wprost jak się nie powie to ...

Ko0lejny problem polega na tym, że moja żona wyładowuje się wtedy na nas i widać, że "kombinuje w głowie" jak tu im pomóc w tym tego co chcą...
Ich teksty:
1. Po co się uczyć? Lepiej szukać bogatej żony. Reakcja żony: fakt nie warto się dziś uczyć, a moja żona jest nauczycielką.
2. Jak głupi się znajdzie to trzeba korzystać.
3. Podejście do kobiet: na jej miejsce mogę mieć 3. Prędzej wróci niż odeszła.
4. Piję alkohol za swoje.
5. To nie mydło się nie wymydli.
i wiele innych.
Za grzeczny byłem, a żona jakby mogła to by im ostatnie majtki oddała.

Nie macie racji. Ja poprostu bronię naszej rodziny, a oni wykorzystują moją żonę bez skrupułów. Czy byście sobie pozwolili gdybyście dbały/dbali o waszych małożnków i gdy chorują jeździli po lekarzach szukajac dla nich ratunku po całej Polsce, a inni swoimi zachowaniami wpływali na ich samopoczucie i zdrowie bo np. po rozmowie żony z nimi nieraz ma skoki ciśnienia 160/120? Albo gdy potrzebne są pieniadze na wyjazd na drugi koniec Polski: Oni przychodzą, że mają marzenie aby ich córka miała psa rasowego i czy ciocia z wujkiem kupią? To nie my tu jesteśmy zachłanni! A gdy bywała w szpitalu to nawet jej nie odwiedzili! To oni zrobili z nas taksówkę, kasę zapomogowo-pożyczkową i złota rybkę od spełniania życzeń. Znowu jej braciszek wczoraj coś chciał - i wiecie co ona mi zaproponowała? Sex za to abym zrobił to co Oni chcą? To nie jest normalne!

Poza tym gdyby tak było, że jestem sknerą to przez te lata bym nim był. Poprostu zobaczyłem, że wszystko działa w jedną stronę! A nawet więcej: oni między sobą się rozliczali za wszystko a do mnie przychodzili... i dzięki. Ja nic od nich nie chciałem - ale poczułem się jak frajer. A teraz to nawet mówią wprost, że nam i nikomu będą pomagajć bo w życiu nie ma nic za darmo!
A żona poprostu nimi chce się opiekować i zaspokajać ich potrzeby: bo im będzie smutno, bo będzie im ciężko itp. A gdzie my w tym wszystkim?

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Magda (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-10-18 22:13

Panie Marcinie, nie umiem zorientować się czy Pan kocha żonę, jeśli tak, to niech Pan z nią w 4 oczy porozmawia, że jeśli to jej zaabsorbowanie innymi się nie zmieni, to wniesie Pan o separację, może oprzytomnieje. Pan wszystko przelicza na pieniądze i nawet te pudła wódki ze ślubu pamięta, nie jest Pan chyba hojnym człowiekiem, i przypuszczam, że zawsze musi mieć rację. Brakuje Panu czegoś co jest charakterystyczne dla żony i jej rodziny, ale pozytywnego, jeśli jest Pan w stanie zobaczyć pozytyw, to niech Pan pomyśli, czego Panu brakuje, że żona nie chce z Panem dzielić całego życia, że ucieka w krewnych, może się boi sknery i pamiętliwego smutasa, który na dodatek widzi w niej i jej bliskich tylko zło.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-10-21 14:50

Gdyby tak było to dlaczego:
- zabieram żonę na zakupy i nalegam aby sobie coś wybrała?
- dlaczego organizuje wypady?
Moja żona ma swoją pensję na swoje potrzeby.
Ja widzę, że moja żona poprostu stawia dobro swoich braci nad nasze dobro. Czy to normalne?
Pokazałem Wam to na kwestiach finansowych, miałem pisać, że ostatnio zaproponowała mi sex jeśli ja pojadę do jej rodziny i coś tam pomogę?
Magdo piszesz, że mi czegoś brakuje co jest w tej rodzinie. Tak brakuje: że im wszyscy w koło mają pomagać, fundować i wyręczać a oni nawet tego nie szanują.
Oni mogą powiedzieć, że nie pomogą (niepytani!!!), a ja mam być dla nich?
To dlaczego ja szukałem ratunku dla ich siostry nie licząc się z niczym i ich wtedy nie było? Czy nie mam pamiętać jak jeden z nich powiedział do niej: ja ci nie pomogę?
Pijakiem ma zajmować się jego dziewczyna, a gdy Ona była w szpitalu na sprawy kobiece - to też jej nie odwiedził. Komentarz żony: a po co, nic tam nie pomoże.

To jakim prawem oni oczekują, że mamy im pomagać gdy oni żyją ponad stan? Oni mają domy, my mieszkanie. Oni co rusz są na imprezach, a my zajmujemy się pracą - bo praca biurowa ma to do siebie, że przynosi się ją nieraz do domu.
Co mam zrobić gdy robię coś co należy, a jej bracia nie i żona to torpeduje. Tak jest ze wszystkimi. Moja siostra urodziła chłopca i jej mąż był przez pierwsze dni z nią w szpitalu (nawet tam nocował). Moja żona mówi: a po co on tam jest? Bez sensu!
Dlaczego: bo jej brat mimo 3 dzieci: nigdy nie był w szpitalu gdy żona rodziłą- czekał tylko na telefon a gdy otrzymał informację to pił i przyjeżdzał tylko odebrać żonę i dziecko ze szpitala.
Kótko mówiąc: gdy coś się robi co może stawiać jej rodzinę w gorszym lub złym świetle to żona to torpeduje. To można się umęczyć. Czy to normalne?
Wszyscy mają się wczulać w ich sytuację i odczucia a Oni mają wszystkich...

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marciano (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-10-22 12:07

No dobra twardzielu. Jak taki już jesteś zdecydowany i stanowczy, to dlaczego nie zrobiłeś nic z tym, ze bracia twojej żony się na nią ciagle wydzierają? Nie rozumiem tego. Tez jestem żonaty i gdyby którykolwiek z braci mojej żony się na nią wydarł, miałby ze mną do czynienia (oczywiście nie namawiam do przemocy!) i zapewniam, że by mu się odechciało takiego zachowywania wobec MOJEJ ŻONY. Ona nie jest pod ich kuratelą, wyszła z domu rodzinnego i jest pod twoja opieka. Nie wiem, dlaczego im na to pozwalasz.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-10-23 10:49

Bo moja żona uważa, że to ich sprawy i nie chce abym się wtrącał.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marciano (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2016-10-23 16:02

Więc załóż spodnie i w tej sprawie. Żona niech mówi, a Ty zrób po swojemu. Zrób to, co należy. Mężczyzna czasem po prostu musi zrobić to, co należy.

Ja rozumiem, że bracia twojej żony mogą być dużymi chłopami etc., a ty nie musisz taki być. To jest nieważne. Powiedz. Po prostu powiedz, że nie pozwolisz odzywać się w ten sposób do swojej żony. Nie życzysz sobie. I nie będziesz tego powtarzać. Zakończ rozmowę, żadnych pyskówek, żadnych odpowiedzi na ich reakcję. Nabierzesz do siebie większego szacunku. Żona nabierze do ciebie większego szacunku. I jej rodzinka nabierze do ciebie większego szacunku (choć, aby to zamaskować, będą pewnie głośno "ujadać").

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Centyk (---.smgr.pl)
Data:   2016-11-22 11:00

Postanowiłem założyć spodnie. Powiedziałem co myślę: żona stwierdziła, że to jej wina bo Ona ich o nic nie prosiła i że ich przyzwyczaiła. Innym razem mówi, że w sumie ona woli do nich jeździć niż żeby oni do nas. Albo, że przesadzam. I tak w koło.
1 Listopada pojechaliśmy tylko na cmentarz - szwagier podał mi lewą rękę na przywitanie, a jego żona uciekła z dziećmi do auta. Mówię to żonie - a ona, że coś mu się stało w prawą rękę. Na wszystko wytłumaczenie rodzinki. Braciszek podpytywał mnie o której musimy być na innym cmentarzu.
Niedawno były moje urodziny - telefonowała tylko teściowa. W trakcie rozmowy powiedziałem jej grzecznie, że synkowie wydzwaniają i się wyładowują na niej. Powiedziałem teściowej, że nie po to zająłem się żoną i jeżdżę z nią po całym kraju po lekarzach aby Oni ją dołowali - bo psychika ma duże znaczenie. Przyznała mi rację, ale dodała, że Ona im nic nie powie, a jak ja to zrobię to nie będzie mieć pretensji. Minęło kilka dni i jakoś nasunął się temat, że niedługo urodziny ma ich dziecko. Usłyszawszy to powiedziałem, że w tym roku nie jedziemy na urodziny do nich. Powiedziałem jej, że nawet sms nie wysłali z życzeniami, a zważywszy, że gdy u nich urodziny/święta to zawsze mieli życzenia co do prezentów to źle się zachowali i że nie jedziemy (nie chodzi mi o prezent tylko że Oni wykorzystują każdą sytuacją a o innych nie pamiętają i że to brak szacunku). Żona mówi, że nie mogę jej niczego zabraniać, a ja na to, że gdy pojedzie to okaże mi brak szacunku i pozwoli na takie traktowanie nas dalej. To Ona wtedy, że tu chodzi o dziecko - a ja na to, że to rodzice powinni myśleć o swoich dzieciach i mam już dosyć wymówek: mamusia, dzieci itp. i że muszą zacząć się liczyć z konsekwencjami. Bo dalej będą robić swoje.
W piątek i sobotę żona wydzwaniała do nich - potajemnie- aby ich sprowadzić do Nas! Nie pojawili się i nie złożyli życzeń do dziś! Nie zależy mi na tym - ale mojej żonie tak. W niedzielę żona powiedziała po raz kolejny teściowej, że ma już dosyć i też ich nie będzie odwiedzać.
Wczoraj przed snem żona mnie pyta: czy nie dostałem nawet sms z życzeniami od jej braciszków. Odpowiedziałem, że nie chcę na ten temat rozmawiać i się denerwować. Męczyła mnie, a ja mówię po co mam Ci mówić, jak będziesz ich bronić lub mówić, że to nasza wina lub inne... W końcu powiedziała, że bardzo nie ładnie się zachowali na co ja, że ja nie che już żadnych życzeń i żeby przyjeżdżali bo to już będzie nie szczere i podwójnie będę się źle czuł.

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2016-11-24 20:30

Wczoraj dzwonił brat mojej żony, który mieszka z ich mamą i krzyczy, że ma dużo rachunków do zapłaty i że nikt mu nie pomaga i że moja żona nie wie co to płacenie rachunków. A dziś żona pyta:
- Czy masz jakieś plany na weekend?
Odpowiadam
- Nie myślałem nad tym.
Po czym stwierdza:
- Możemy jechać do mojej cioci a po drodze zajedziemy do jej mamy (stwierdzenie nie propozycja) bo ma urodziny.
Czy powinienem jechać? Bo to chyba manipulacja. I dalej ten sam tok myślenia: szanuj moją rodzinę, mniej ważne jak Ty się tym z czujesz...

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcin (---.smgr.pl)
Data:   2017-02-13 13:16

Kochani, chyba moje małżeństwo się rozpadnie. Nie jestem w stanie dłużej tolerować i akceptować pewnych sytuacji.
Mój młodszy szwagier (który mieszka z moją teściową) po staraniach mojej żony trafił na leczenie odwykowe. Podczas pobytu w tej placówce moja żona go odwiedzała i kilkukrotnie ich mama. Z jednej strony cieszyłem się, że teściowa ruszyła się z domu do syna a z drugiej było mi przykro gdyż gdy moja żona a jej córka i ich siostra przebywała w szpitalu (poronienie, operacja tarczycy itp) to nie odwiedzali jej tym bardziej, że do szwagra była większa odległość niż do mojej żony. Może przesadzam?

Szwagier wrócił ze szpitala. Oczywiście znów pije! Użala się, że ma długi i nikt nie chce mu pomóc. Teściowa nagabuje moją żonę, że jakby mogła to by chłopakowi pomogła - ja to odbieram jako manipulację abyśmy mu pomogli. Żona w którymś momencie powiedziała mamie, że ma wziąć kredyt i pomóc synowi.
Teściowa cały czas o tym mówi mojej żonie. Żona jest nerwowa. Teściowa co by jej nie zapytać w sprawie rady to mówi, że nie wie a drugi brat, że nie rozumie.
Starszy brat nie musi pomóc bratu - mimo, że młodszy non stop mu pomagał gdy ten był w potrzebie - bo ma rodzinę. Dodatkowo w każdy weekend baluje z rodziną u brata swojej żony - mają pol do popisu bo on wybudował dom i rozwodzi się z żoną więc ich nikt nie krępuje.
Zmierzam do tego, że ja jako szwagier mam się poświecić a drugi brat może w tym czasie brać z życia na maxa.
Gdy żona chorowała i staraliśmy się o dziecko - to nasze problemy były naszymi problemami, a teraz jak sytuacja się odwróciła to żona uważa, że ich problemy też są naszymi problemami. Nazywa mnie egoistą. Coś tu nie tak- czy się mylę.
Jej rodzina prawie nas nie odwiedza uważają, że my powinniśmy ich odwiedzać. W sobotę żona chciała jechać do starszego brata ale oni znowu balowali i w niedzielę jej bratowa przysłała do mojej żony smsa, że jak chcemy to możemy ich odwiedzić bo jej dzieci stęskniły się za naszym synkiem - żona bez słowa pokazała mi tego smsa i odeszła do kuchni. Po obiedzie pytam czy chce jechać do brata. Pada odpowiedź, że jak ja chcę, na co odpowiadam, że to jej rodzina a ja zrobię to dla niej i mogę pojechać bo mi nie zależy na kontaktach jednostronnych. Jak usłyszała, że powiedziałem: nie zależy mi to się obruszyła i bez słowa zabrała syna i pojechała na zakupy.
Wieczorem znowu teściowa ględziła żonie, że trzeba bratu pomóc - przepraszam za określenie- głośno "szczeka".
Ja mam doświadczenie, że gdy my byliśmy w potrzebie to ich nie było, a nawet - przychodzili do nas o pomoc.
Powiem więcej, żona za tydzień jedzie na drugi koniec kraju do szpitala na kilka dni i mimo, że teściowej mówiłem aby jej nie denerwowali to dalej obarczają ją swoimi problemami co przeżywa. I nikt jej nie zapyta czy ma za co jechać lub czy się boi wyników...
Czy moje podejście jest złe? Nie mogę tego słuchać i czuję, że szukają "jelenia"...

 Re: Żona żyje życiem swojej rodziny.
Autor: Marcinek (---.smgr.pl)
Data:   2017-05-08 11:06

Po długim okresie postanowiłem napisać. Chce mi się płakać i nie mam sił ani motywacji. To się nie zmienia - tylko przekształca w inne formy. Aktualnie żona przestała mówić mi o problemach braci ale oczekuje po cichu mojej pomocy. Szwagier po kuracji odwykowej ponownie zaczął pić i robić burdy. Wpadł w długi - nie chciał pracować. Zadzwonił do mnie i robił podchody o pożyczkę - bo wprost On nie umie poprosić.Zresztą prosić Oni nie umieją. Kiedyś żone o to apytaem dlaczego - bo taki jest. Następnie teściowa podchodziła moją żonę abyśmy się poczuli ...
Po tym wszystkim żona zrobiła się złośliwa i min. mi dogaduje np. że nie wiem co to rodzina itp. Pojechaliśmy nowym autem żony w Wielkanoc do jej rodziny. Pijaczek - uciekł z domu z samego rana. Po przyjezdzie daliśmy dzieciom prezenty - szwagier zapomniał o naszym synku. Najważniejsze ile kosztowało nowe auto, które kupiłem żonie.
Żona uparła się aby odwiedzić brata po wizycie u mamy. Pojechaliśmy - a tam dogadywanki, że moja żona miesiac wcześniej sama pojechała szukać brata gdy ten zaginął bo popił i że mogło jej się coś przecież stać. Odezwałem się i powiedziałem, że ja już się nie wtrącam, a żona dodała, że następnym razem jej nie puszczę.
Od tamtej pory słyszę, że nie wiem co to rodzina, że mam zaciskać zęby jak oni się śmieją np. że trzeba się wżenić, że oni sobie nie pozwolą. Dodatkowo jej brat powiedział, że nie odwiedza teściów bo Oni przestali do nich przyjeźdzać. Powiedziałem żonie na osobności: widzisz Twoi bracia sobie nie pozwolą na tyle co ja. Przecież Oni nas ani twoja mama nie odwiedzają to co ja mam powiedzieć, a tyle pomocy miał od teściów? Odpowiedź: co mnie to obchodzi. Niech robią co chcą a ja powinienem szanować jej rodzinę. Oni nic za free nie zrobią - szukają sponsorów i frajerów. Żalili się że jedni z sąsiadów z nimi zerwali kontakty i powiedzieli szwagierce, że Oni tylko trzymają się z ludźmi którzy mają pieniądze. Wszyscy to widzą. Nastawieni są na branie - a szacunku brak. W końcu powiedziałem szwagrowi, że ja przez 9 lat byłem na każde zwoanie jak chłopiec na posyłki i kasa zapomogowo-pożyczkowa. Odpowiedź: ja nic nie wiedziałem. Głupiego udaje. Wszystko działa w jedną stronę. Żona próbuje wmówić mi poczucie winy, fochuje i wymusza psychicznie.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: