Autor: zielona_mrowka (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2017-03-04 09:47
Drogi, droga NN :) odpowiem Ci troche od strony osoby, która odpowiada za podobnego typu wspólnotę jak Ty uczestniczysz. Jeżeli jest to wspólnota, która na szeroki zakres dzielenia (piszesz o Słowie Bożym, liturgii, o tym co Ci spotkało etc.) - to od razu Ci mowię, ze jest to dość wymagająca forma i trudności, o których piszesz, są naturalne. Piszesz, ze inni nie maja problemu, dużo mówią, ale Tobie to nie idzie - taka różnica może wynikać z charakteru, otwartości lub skrytości, albo... zawodu - jeżeli ktoś na co dzień musi dużo mówić, to i na takim spotkaniu będzie więcej, szerzej, piękniej etc. mówił. Jednak to wcale nie oznacza, ze nie ma trudności w znalezieniu tematu do dzielenia się. Po prostu niektórzy z "prawie niczego" umieją stworzyć niesamowita i wciągająca historię - tak po prostu maja ;) pytanie czy się odważyłeś przełamać i podejść do takiej największej gaduły i zagadnąć: "hej co tydzień tyle mówisz na dzieleniu, a ja ledwo jedno zdanie umiem powiedzieć, co robisz ze nie masz z tym kłopotu" - dość w ciemno, ale podejrzewam, ze wiele osób powie ze ma trudności, których nie zauważasz, bo tego typu dzielenie obiektywnie jest trudne
Piszesz, ze wiesz ze innych Twoja postawa denerwuje - ale wiesz o tym na pewno, bo ktoś Ci to wprost powiedział czy tak odczuwasz? Bo może być tak, ze z powodu przezywania trudności, o których piszesz, przezywasz presję, która odbierasz jako złość innych na siebie - a to nie prawda. Pamiętaj jedno - niezależnie od tego co "czujesz", to jesteś członkiem tej wspólnoty i masz w niej takie same prawa jak inni i tak naprawdę to Ty tworzysz wspólnotę. Jeśli Ty się w niej źle masz, to automatycznie ta wspólnota się źle ma - bo każdy z członków jest jednym, żywym kawałkiem tej wspólnoty. To co opisałeś w poście jest niepokojące i powoduje ze masz duże trudności w odnalezieniu się we wspólnocie - warto o tym porozmawiać z osoba, która odpowiada za tę wspólnotę. Podejdź do niej po spotkaniu, albo napisz maila jak nie umiesz tak "w twarz" powiedzieć o tych trudnościach (a przede wszystkim o tym odczuwaniu złości innych, bo tak dość strzelam ze to może być dość ważne) - bo osoba odpowiedzialna poza przygotowaniem spotkań tez jest po to, aby wspólnota dobrze działała.
Dobrze, jeszcze coś konkretnego, bo mówiłam ze dzielenie jest obiektywnie trudne ;) mówisz o dzieleniu się Słowem - nie wiem czy się nim modlicie razem, czy czytacie na spotkaniu, czy to "praca domowa", by być w tygodniu ze słowem a na spotkaniu tylko wypowiadacie wnioski, ale może spróbuj na kolejnym spotkaniu w ramach dzielenia odpowiedzieć na jedno z pytań:
- wyobraź sobie ze dany fragment jest o Tobie np. to Ty jesteś sparaliżowany i kilku kolegów dotachało Cię do Pana Jezusa, to Ty siedzisz na wzniesieniu na pustyni i słuchasz kazania na górze, jeżeli masz jakaś "abstrakcyjna" przypowieść i nie umiesz sobie wyobrazić, ze jesteś ziarnem rzuconym w ziemie, to wyobraź sobie, ze spotykasz ważną dla siebie osobę, która chce Ci coś poradzić i opowiada taką historie, jeżeli masz na tapecie jakieś "ciężkie proroctwa" (zaczyna się Wielki Post to mogą się pojawić), to wyobraź sobie, ze słyszysz te słowa konkretnie do Ciebie, nie do całego świata, tylko ze Bóg właśnie teraz to do Ciebie powiedział. By moc się dzielić, musisz mieć odniesienie osobiste do danego słowa - stad prośba byś się postawił w tej scenie jak wyżej. Pytaniem podstawowym jest: jak się czuję w tej sytuacji? - nie musisz odpowiadać niewiadoma czego, może być po prostu: "ok, dobrze, chciałbym kiedyś usłyszeć takie słowa" albo "źle, nie umiem sobie w ogóle tego wyobrazić". Zacznij od małych kroków - to Ty musisz poczuć się trochę pewniej i bezpieczniej zanim zaczniesz mówić więcej. Możesz tez na dzieleniu spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakie uczucie się w Tobie zrodziło, np: "jak usłyszałem to Słowo to się przestraszyłem, ten opis apokalipsy jest przerażający", albo "poczułem smutek i tęsknotę, bo nigdy nie doświadczyłem radości na słowa, ze moje grzechy są mi odpuszczone" albo: "całkiem dobrze rozumiem (poczucie wspólnoty) zmęczenie uczniów tym ciągłym chodzeniem za Jezusem, bo w tym tyg. siedziałem w pracy w sobotę i nie mogłem wypocząć". Możesz tez bardziej od strony intelektualnej podejść do tematu i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wierzysz w to Słowo, które jest na danym spotkaniu poruszane. Jeżeli są to słowa Jezusa "dziś ze mną będziesz w raju", to czy wierzysz ze to się dokona rzeczywiście jeszcze "dziś" - jeśli tak, to dlaczego, jeśli nie, to dlaczego nie wierzysz; albo czy w ogóle wierzysz w obietnice, ze będziecie w raju - jak Ty ja rozumiesz? W końcu możesz zastanowić się czy chodzi o raj, z którego pierwsi rodzice zostali wygnani, czy o niebo - słowem co Ty rozumiesz tak naprawdę pod spełnieniem tego Chrystusowego zapewnienia... może się tez tak zdarzyć, ze w ogóle czegoś nie będziesz rozumiał - to tez jest przestrzeń na powiedzenie "nie rozumiem, starałem się zastanowić nad tym i nad tym, ale nic nie wymyśliłem, nie rozumiem tego Słowa". Natomiast tez prawda jest, by dzielić się Słowem trzeba się nim modlić lub uczciwie czytać. Nie wiem jaka macie formę swojej wspólnoty, ale może po prostu nie masz dobrej metody bycia z tym Słowem - o tym tez warto pogadać z odpowiedzialną osobą.
- Liturgia - temat rzeka, ale tutaj znów trzeba uczestniczyć by moc się dzielić (czyli Msza św., wszystkie sprawowane sakramenty + nabożeństwa). Ja Ci może podpowiem tylko jeden sposób związany z Msza św. Znajdź trochę czasu i wygoogluj tekst modlitw eucharystycznych z mszału. Niestety w Polsce w piątki-świątki-i-niedziele nadużywa się II Modlitwy Eucharystycznej, wiec może od niej zacznij. Przeczytaj ja kilka razy i zastanów się, czy jest coś, co Cię w niej porusza, a potem na Mszy staraj się zwrócić szczególna uwagę na te słowa - zastanów się, jak je odbierasz, czytając na sucho, a jak będąc w kościele (tylko musisz je rzeczywiście usłyszeć ;) ). Mnie np. na wskroś dotyka prośba "pokornie BŁAGAMY, aby Duch Święty zjednoczył nas WSZYSTKICH przyjmujących Ciało i Krew..." bo mam kilka osób bardzo kościelnych, które tak jak ja są na niedzielnej Eucharystii a jednocześnie bardzo nie po chrześcijańsku się zachowują i działają na szkodę innych świadomie i dobrowolnie - po ludzku nie mam ochoty mieć z nimi za dużo wspólnego, ale liturgia, w której uczestniczę, zmusza mnie nieustannie do weryfikacji własnych postaw ;) albo... jak byłam mała (okolice przedszkolaka) i z nudów wsłuchiwałem się w to co ksiądz mówi na mszy, większości nie rozumiałam, ale z obrzędów Komunii wyłapałam jedno zdanie, które moim młodym umysłem już ogarniałem: "nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła" - to był czas kiedy ja zaczynałam katechezę, wiec już mi katecheci wbijali do głowy pojęcie grzechu, mówili co to wiara i co to niebo i to co mnie będąc dzieckiem poruszyło (i porusza nadal) ze Kościół każdego dnia błaga Boga, by bardziej patrzył na nasza wiarę jako całego Kościoła niż nasze pojedyncze grzechy. Myślę, ze pamięć tego zdania wiele lat później uchroniła mnie przed skrupulantyzmem. To, do czego Cię zachęcam, to postaraj się znaleźć jedno zdanie czy zwrot z liturgii, na który będziesz zwracać uwagę. Myślę, ze po pewnym czasie znajdziesz pomysł na dzielenie się w tej przestrzeni
- Tydzień, czyli Twoja codzienność - tu żeby "mieć materiał do dzielenia" to trzeba się wykazać nie lada uważnością. Bo zakładam, ze nie chodzi o relacje z Twojego tygodnia, a jakieś odniesienie religijne, a najlepiej do Boga w czasie tygodnia ;) to trudna sztuka. Jeżeli mam Ci coś podpowiadać to poczytaj o ignacjańskim rachunku sumienia. To taka metoda, czy narzędzie, która w praktykującym wyrabia właśnie uważność, myślę ,ze może Ci to bardzo pomoc. Ten rachunek sumienia ma 5 punktów, myślę, ze na początek nie musisz ich wszystkich przerabiać, zatrzymaj się tylko na pierwszym. Ale przez tydzień, każdego dnia znajdź kilka minut na ćwiczenie tego jednego punktu. Myślę, ze to będzie już wystarczająca baza, by móc coś konkretnego powiedzieć na dzieleniu.
Pozdrawiam Cię ciepło i życzę powodzenia i radości z bycia we wspólnocie.
|
|