Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2018-04-11 15:55
Zawsze warto podejść, zapytać, jak można pomóc. Gdzieś słyszałam, że etymologicznie miłosierdzie wzięło się do "wziąć sobie do serca nędzę". Wtedy, o wiele prościej rozeznać, jak można pomóc danemu człowiekowi, kiedy się weźmie do serca jego cierpienie i trudną sytuację.
Czasem zwykłe zainteresowanie, rozmowa jest o wiele więcej warta niż pieniądze czy chleb (choć oczywiście głodnego powinniśmy nakarmić - Mt 25,35). Można wskazać miejsce noclegowni, punktu caritas itp., zapytać czy ma gdzie spać.
Dla mnie autorytetem tutaj jest s. Małgorzata Chmielewska, bardzo polecam jej posłuchać, ma doświadczenie w pomaganiu bezdomnym, wie jak dobrze to robić.
A służby to wtedy, gdy jest potrzeba - ktoś jest tak pijany, że to stan bliski zagrożeniu życia (spotkałam się z taką sytuacją, musiałam wzywać pogotowie), albo sam nie może dojść na miejsce noclegu, koniecznie wezwać służby, kiedy jest mróz (straż/policja ma obowiązek reagować) lub coś innego się dzieje lub jest jakieś zagrożenie, np. wychłodzenia, choć teraz już coraz cieplej, więc ryzyko zamarznięcia jest bardzo małe. Jednak ogólna zasada: Być odważnym i nieść innym miłość Chrystusa. Lepiej czasem zrobić troszkę więcej, niż czegoś zaniedbać. Nie trzeba się bać dzwonić, gdy jest potrzeba. A najważniejsze to po prostu mysleć: "co zrobiłby Jezus", prosić Ducha Świętego o światło. Bóg w takich sytuacjach zawsze daje radę.
Pamiętam, że kiedyś spotkałam na ławce w parku człowieka, który siedział z głową pochyloną, więc podeszłam spytać, czy w porządku. Odpowiadał jak pijany, więc stwierdziłam, że no cóż, wytrzeźwieje, chyba będzie ok. Sugerowałam na początku pomoc, wezwanie służb, pytałam czy sobie poradzi itd. to na początku miał odpowiedzi raczej twierdzące, aczkolwiek niepewność też jakaś była. Stwierdziłam, że chyba nic tu nie poradzę, nie chce to nie, i pojechałam dalej rowerem. Ale coś mi w sumieniu mówiło, że: muszę być pewna. Coś jest nie tak po prostu. Wróciłam więc kawałek i ponawiałam z nim rozmowę. Wyszło na to, że brał dopalacze i czuł się coraz gorzej. Potem to już sprawa prosta, wezwałam straż i oni się nim zajęli. Tak więc, warto w takich sytuacjach działać zawsze ze spokojem sumienia, i nie omijać wątpliwości, które może wzbudzać Duch Święty.
Najważniejsze to oddać się Jemu, by naprawdę On działał. Nie zostawi nas z pewnością.
"Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma." Jk 1,5
"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" Mt 25, 40
Błogosławieństwa Bożego i światła Ducha Świętego.
|
|