Autor: Tomasz (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2021-12-20 23:16
Chciałbym zauważyć pewną sprawę: W relacjach biznesowych często nie chodzi o prawdę, ale o ugranie jak najwięcej dla siebie. Są firmy, które będą gotowe złapać się każdego nieopatrznie wypowiedzianego słowa, żeby wyciągnąć jak najwięcej dla siebie. Przyznanie się wobec takiej firmy do jakiegoś błędu może pociągnąć za sobą niewspółmiernie dużą reakcję. Można do tego podchodzić jak np. do partii szachów - jeśli zauważyliśmy, że popełniliśmy jakiś błędny ruch dający przeciwnikowi przewagę, a on sam nie zauważył naszego błędu to nie mówimy mu o tym w imię prawdy, ale liczymy, że uda nam się jakoś wykaraskać z tego błędnego posunięcia.
I piszę to jako osoba, która ma problemy ze skłamaniem nawet w imię interesu własnego lub mojego pracodawcy. Z tym że ja mam taki komfort, że mogę sobie pozwolić na mówienie prawdy. Jestem cenionym specjalistą i mnie raczej z pracy nie wyrzucą, jeśli poprzez mówienie prawdy firma poniesie jakieś szkody. Ale z tego, co widzę mówienie kłamstw w imię własnego interesu jest normalnością w biznesie i na pewno druga strona liczy się z tym, że nie mówimy im pełnej prawdy. Podam przykład: Kiedyś realizowaliśmy duży kontrakt dla pewnego klienta. Ja projektowałem i uruchamiałem pewną część z tego kontraktu. Szef mnie zapytał, skąd się wziął jakiś problem. Odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą (już nie pamiętam, co to dokładnie było, ale powiedziałem mu prawdę) i wtedy on ochrzanił pewnych moich kolegów, że w czymś zawalili. Potem ci koledzy pytali mnie, czemu mówiłem to szefowi, że mogłem wymyślić jakąś losową przyczynę. Dalej w tym samym kontrakcie, na etapie rozruchu u klienta o coś mnie pytał dyrektor tamtego zakładu. Znowu odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Potem mój szef zrobił mi wykład, że nie należy wszystkiego mówić. Dalej - podczas prac związanych z rozruchem przyjechała jakaś zagraniczna delegacja z globalnej firmy będącej właścicielem polskiego zakładu, w którym prowadziliśmy prace. I jeden z członków delegacji zapytał mnie, jak idą prace. Znowu odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Potem przyleciał do mnie dyrektor tego zakładu i zaczął mi tłumaczyć, żeby nie mówić tamtym całej prawdy, bo to są finansiści, nie mają pojęcia o technice i on potem musi się przed nimi tłumaczyć. Dlaczego to piszę: Bo pokazuje to, że dla większości ludzi mówienie kłamstw w kwestiach zawodowych jest czymś normalnym. Było to normalne po kolei: dla moich kolegów, dla mojego szefa i dla dyrektora tamtego zakładu.
Nie każdy może mieć komfort mówienia prawdy. Na pewnych stanowiskach prawdomówność skończy się zwolnieniem z pracy. Zatrudnią kogoś innego, kto nie będzie miał obiekcji przed kłamstwem. Dlatego, chociaż sam nie potrafię kłamać, to nie potrafię krytykować osób, które z przymusu nie mówią prawdy w biznesie. Dla mnie to jest coś jak gra w szachy - nie chodzi tu o prawdę obiektywną, ale o to, żeby nie przegrać.
|
|