Autor: Przemek ()
Data: 2002-05-10 19:39
Dziekuje za uwagi - moj tekst byl komentarzem do innej wypowiedzi i nie liczylem na jego publikacje (dopiero teraz zauwazylem, ze zostal on zamieszczony). Gwoli wyjasnienia dodam, ze osoba bioraca slub z milosci jest zaslepiona i nie zauwaza wad partnera (dopiero po latach zewszad slyszy od przyjaciol "my to wiedzielismy, ale nie mowilismy ci, bo i tak bys nie wysluchal, taki byles zakochany"). Moze byc tez tak, ze obie strony maja chec dochowac przysiegi, jednak po paru latach jedna ze stron odkrywa, ze nie jest do tego zdolna. A magiczna formula "wina nigdy nie jest po jednej stronie" niczego nie wyjasnia. Moze byc i tak, ze "wina" zony polega na tym, ze przypalila obiad, a wina meza, ze skorzystal z tego pretekstu, by odejsc na zawsze. Teraz ta biedna kobieta bedzie za swoj przypalony obiad pokutowac do smierci, bedac pozbawiona milosci, skazana na samotnosc... Nie za wysoka to kara, Karolu?
|
|