logo
Czwartek, 16 maja 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Pułapka koncepcji katolickiego malzenstwa
Autor: Przemek ()
Data:   2002-05-08 08:15

Nie popieram "wolnych zwiazkow", jezeli sa wyrazem plycizny uczuciowej, niezdolnosci do wziecia odpowiedzialnosci, zyciowego egoizmu. Z drugiej strony rozumiem lek, jaki mozna miec przed zawarciem malzenstwa wg formuly katolickiej. Tresc przysiegi malz. jest oparta na czyms w rodzaju odpowiedzialnosci zbiorowej. Przeciez mozna wypelniac wszystkie zobowiazania (wiernosc, milosc, itd) a malzenstwa nie utrzymac, gdyz rozpadnie sie z winy wspolmalzonka.
Niezwykle przykre konsekwencje (samotnosc, narzucony celibat) spadaja na te osobe, ktora usilowala malzenstwo utrzymac (osoba bedaca przyczyna rozpadu zwiazku nie przejmuje sie stanowiskiem Kosciola). Ta zasada zbiorowej odpowiedzialnosci budzi odruch sprzeciwu - moim zdaniem, odpowiedzialnosc ma zawsze wymiar indywidualny, odpowiadac mozna tylko za to, na co sie ma wplyw (to elementarna zasada sprawiedliwosci). Nic dziwnego, ze ludzie boja sie tej "pulapki", ktora jest wbudowana w koncepcje katolickiego malzenstwa.

 Re: Pułapka koncepcji katolickiego malzenstwa
Autor: Dariusz K. SI. ()
Data:   2002-05-09 14:17

Dlatego trzeba przypominac, ze sakrament malzenstwa jest dla ludzi rzeczywiscie wierzacych. Jesli obydwie albo jedna ze stron traktuje ten sakrament jako formalnosc albo ladna tradycje, i nie przywiazuje wielkiego znaczenia do slow przysiegi malzenskiej, to moze lepiej poprzestac na cywilnym kontrakcie albo szukac innego kandydata na malzonka. No bo po co robic sobie z sakramentu tzw. jaja? Pozdrawiam.

 Re: Pułapka koncepcji katolickiego malzenstwa
Autor: Karol ()
Data:   2002-05-10 11:22

Wina nigdy nie jest tylko po jednej stronie.

 Re: Pułapka koncepcji katolickiego malzenstwa
Autor: Przemek ()
Data:   2002-05-10 19:39

Dziekuje za uwagi - moj tekst byl komentarzem do innej wypowiedzi i nie liczylem na jego publikacje (dopiero teraz zauwazylem, ze zostal on zamieszczony). Gwoli wyjasnienia dodam, ze osoba bioraca slub z milosci jest zaslepiona i nie zauwaza wad partnera (dopiero po latach zewszad slyszy od przyjaciol "my to wiedzielismy, ale nie mowilismy ci, bo i tak bys nie wysluchal, taki byles zakochany"). Moze byc tez tak, ze obie strony maja chec dochowac przysiegi, jednak po paru latach jedna ze stron odkrywa, ze nie jest do tego zdolna. A magiczna formula "wina nigdy nie jest po jednej stronie" niczego nie wyjasnia. Moze byc i tak, ze "wina" zony polega na tym, ze przypalila obiad, a wina meza, ze skorzystal z tego pretekstu, by odejsc na zawsze. Teraz ta biedna kobieta bedzie za swoj przypalony obiad pokutowac do smierci, bedac pozbawiona milosci, skazana na samotnosc... Nie za wysoka to kara, Karolu?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: