7. Niedziela Wielkanocna (Wniebowstąpienie), rok B
Głoście Ewangelię
„I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
Zachowywać przykazania, a szczególnie ciągle mieć przed oczyma przykazanie miłości – na tym polega trwanie w Bogu. Pomimo upadku ciągle wstawać – na tym polega wierność. I wiara w niezmienną i przebaczającą miłość Boga.
Ale ta osobista miłość i wierność to trochę za mało. To wystarcza tylko na początek. Na czas nawrócenia i porządkowania swojego życia. Bo od tego zaczynamy. Od sprzątania swojego podwórka, od prostowania własnych ścieżek, od szukania własnej drogi do Boga. Trzeba nauczyć się dobrych słów, dobrych odruchów, trzeba nauczyć się dobrej modlitwy i dobrej spowiedzi, trzeba zatęsknić za spotkaniem Eucharystycznym. Tego wszystkiego uczyli się także Apostołowie, kiedy Jezus chodził po ziemi, obok nich. Tego uczyli się wszyscy, którzy Jezusa słuchali.
Dziś jednak Jezus wraca do Ojca. Od dziś nie będzie przemawiał bezpośrednio ani do rzeszy uczniów, ani do małej grupy Apostołów. Od dziś będzie bardziej dla wszystkich, ale już trochę inaczej. Z jednej strony - będzie mówił prosto do serca każdego. Z drugiej strony – będzie mówił przez tych, których wcześniej przygotował. A my mamy się nauczyć korzystać z jednego i drugiego. Słuchać samemu na modlitwie, ale konfrontować z tym, co mówi Kościół przez swoich kapłanów. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię” – powiedział Jezus – aby nikt nie miał wątpliwości, że to jest Jego wola, a nie wymysł Apostołów i ich następców.
Ale wezwanie „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię” nie jest tylko dla Apostołów i kapłanów. Ono jest dla każdego z nas, choć dla każdego z nas na jego miarę. Osobista miłość i wierność to trochę za mało. Trochę za mało – posprzątać własne podwórko. Jezus chce, abyśmy innym opowiadali to, czego sami doświadczamy.
„Głoście Ewangelię”. Zalecenie to wydaje się na pierwszy rzut oka jasne i proste. W życiu jednak nic nie jest całkiem proste i ciągle na nowo trzeba podejmować decyzje.
Kiedy głosić Ewangelię? Nie bez przerwy. Można przedobrzyć, można się zbytnio narzucać, można wręcz molestować innych wiarą, upominaniem, nauczaniem. W takich sytuacjach Bóg nie będzie kochany. Będzie odrzucony wraz z nami, wraz z nami ośmieszony. Bojąc się jednak takiej postawy, nie możemy przyjąć innej, równie złej. Nie możemy zawsze milczeć. Nie możemy się bać. Także my jesteśmy świadkami Boga. Znalezienie równowagi, złotego środka, jest zawsze najtrudniejszym zadaniem. Poszukiwanie środka będzie trwać całe życie, bo każda sytuacja jest inna.
Pytanie „kiedy głosić Ewangelię” ma jeszcze inny aspekt. „Kiedy” – nie ze względu na innych, ale ze względu na siebie. Czy od samego początku, czy dopiero wtedy, kiedy będziemy w tym (w teorii) naprawdę dobrzy. Czy od samego początku, czy dopiero wtedy, kiedy my sami będziemy naprawdę dobrzy. Z jednej strony – nie można dać tego, czego samemu się nie ma. Najpierw więc sami szukamy i sami się mamy uświęcać. Z drugiej jednak strony: czy kiedykolwiek będziemy na tyle mądrzy i na tyle święci, żeby być pewnym, że nadszedł czas? Nie będziemy, dlatego znów musimy szukać złotego środka. Mówimy tylko to, co wiemy, i mamy odwagę przyznać się, gdy nie wiemy. Staramy się żyć tak, by być świadkiem Boga, ale umiemy się przyznać do upadków, choć świadczą przeciw Bogu. Tak naprawdę, świadczą tylko przeciw nam.
Komu głosić Ewangelię? Ludzie muszą mieć możliwość poznania Ewangelii, z drugiej jednak strony dorośli ludzie mają prawo nie chcieć jej poznać. Dla dziecka, za które jesteśmy odpowiedzialni, mamy obowiązek być pierwszym katechetą i pierwszym kierownikiem duchowym. Nie ma dla nas usprawiedliwienia, że brak czasu, że sam nie wiem, że nie umiem żyć po Bożemu. Trzeba znaleźć czas, trzeba się dowiedzieć, trzeba żyć lepiej. Dorosły natomiast ma prawo wyznawać inną wiarę lub być ateistą. I trzeba to uszanować nawet wtedy, gdy nadal jest to nasze dziecko. Są jednak sytuacje, kiedy mamy obowiązek powiedzieć stanowczo o Bożych przykazaniach także temu, kto nie chce słuchać. Np. nie zabijaj. Są też sytuacje, kiedy nie należy mówić o Bogu, choćby ktoś nas do tego prowokował. Jeśli słowa takie będą przyczyną kpin i niewybrednych żartów. Nie zawsze jest łatwo od razu odróżnić. Nie zawsze wiadomo, jak wybrać. Znów sami szukamy środka.
Jak głosić Ewangelię? W zasadzie życiem i przykładem możemy głosić ją zawsze. Słowem - kiedy potrzeba lub kiedy jest okazja. W praktyce ta granica nie musi być taka wyraźna. Szczególnie trudno jest ustalić granicę, gdy chodzi o osobiste zwierzenia - świadectwo Bożego działania w nas. Osobiste zwierzenia mogą czasem pomóc w nawróceniu. Zbyt osobiste zwierzenia mogą być jednak dla słuchającego zupełnie niezrozumiałe albo wręcz śmieszne, nienormalne, głupie. O zbyt osobistych przeżyciach lepiej mówić tylko najbliższym lub tylko w wyjątkowych sytuacjach. Na pewno warto mówić o nich w religijnych wspólnotach.
Nie o to chodzi, by bezmyślnie w każdej sytuacji mówić o Bogu. Trzeba ciągle na nowo podejmować decyzje, czy to już teraz. To jest nasz codzienny trud.
„Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły" (Mk 16,20).
*
Garść myśli:
*
Uczestnicząc dzisiaj w święcie triumfalnego powrotu Chrystusa do Ojca, powrotu do domu, cieszymy się tym bardziej razem z Chrystusem, że przy tej okazji Chrystus odkrył nam jasno i wyraziście prawdę naszego przeznaczenia. Ten Ojciec, do którego wraca, jest naszym Ojcem i dom ten jest naszym domem w najpełniejszym i najprawdziwszym znaczeniu. (bp Jan Pietraszko)
*
To nie jest czas, w którym mamy się wstydzić Ewangelii. To jest czas głoszenia na dachach. (Jan Paweł II)
*
Czytanie Pisma Świętego to zasięganie rady u Chrystusa. (św. Franciszek z Asyżu)
*
My, chrześcijanie, jesteśmy być może jedyną biblią, którą świat jeszcze czyta. (Helmut Thielicke)
Bogumiła Szewczyk
bog-szew@wp.pl
***
Bóg pyta:
Czy Mnie obrażają - wyrocznia Pana - czy raczej siebie samych, na własną hańbę?
Jr 7,19