logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Nika (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2007-10-05 21:29

Od pewnego czasu nurtuje mnie takie pytanie: Jak pradzić sobie z brakiem mojej miłości do ludzi, których powinnam kochać?
Nie chodzi mi w tym wypadku generalnie o miłośći do bliźniego, lecz do konkretnych osób z bliskiego otoczenia, a więc do osób zasługujących na to uczucie.
Można powiedzieć więcej, do osób, którym się taka miłość jakby "z urzędu" należy.
Wiadomo, że trudno wpływać na doznawane uczucia i są one jako takie moralnie obojętne. Odpowiadamy jedynie za postępowanie, czyli za to, jak te uczucia wpływają na to, co robimy.
Jak w takim razie ocenić siebie?
Czy można rozgrzeszyć się z braku miłośći spełniając jedynie swoje obowiązki wobec nich?
Czy to wystarczy Bogu, dla którego przykazanie miłości wydaje się być najważniejszym ze wszystkich?
Z czym stanę kiedyś przed Bogiem, jeśli teraz nie mam wpływu na to, co czuję?
Czy będę odpowiadać za brak czegoś, do czego Bóg mnie nie uzdolnił?

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: mantoniusz (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-05 23:03

Witam.
Polecam "Dzienniczek siostry Faustyny" - jest to jak mniemam istota Milosci Boga do czlowieka. A my jestesmy tak ubodzy w naszej wierze, ze byc moze nie chcemy aby Jezus byl nasza ostoja.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2007-10-06 03:12

Drohga Niki,
Rozdawajac wczoraj chleb Z Edkiem, znow mnie prosily, aby odebrac no i mielismy go prawie pelen ‘van’, pojechalismy na East St. Kilde, (dzielnica o znanej renomie) tam w hotelu dla ‘backpackers’ - z plecakami, mlodziez jak zwykle uradowana brala co podeszlo.
Wysiadlem, aby spytac dziewczyn na rogu ulic, gdzie jest zakwaterownie Misja Najswietszego Serca P. Jezusa, prowokacyjnie spytalem co one tam robia;
· dobrze wiesz co robimy, pracujemy – odpowiedzialy;
· ja tez pracuje, tylko ze ja pracuje dla P. Jezusa, czy chcecie chleba? i ogarnalem ja ramionem;
· lepiej jej nie dotykaj jej, bo bedziesz musial zaplacic.

Rano jadac na Msze sw. wdzieczny Edkowi, ze mi wczoraj tak chetnie pomogl, a padalo i znow bylo duzo chleba i dzien wczesniej od ciezaru wozka tylne kolo u roweru mi sie zosemkowalo, zastanawialem sie jak mu podziekowac, myslalem, ze znow zrobil cos bezinteresownie dla biednych i Boga.
Przed kosciolem Niep. Serca Maryi w Hampton East po Mszy sw. podeszla do mnie kobieta, pytajac sie jak isc do Hampton, bo ktos jej powiedzial, ze ma najpierw isc do kosciola;
· Fr Sagay, tu jest ktos co pyta o kosciol i o proboscza zazartowalem;
· Nie, ja chce isc tylko na zakupy;
· Bierz chleb za darmo, po co kupowac;
· Czlowiek nie zyje samym chlebem, Jurek, wtracil Fr Sagay.

W bibliotece zaproponowalem chleb administratorce Janet, chetnie wziela znow swoim zwyczjem powiedzialem, ‘Southland of the Holy Spirit, God provides’– Pld. kraj Ducha Swietego, Bog daje (nam wszystko za darmo);
· Tak? czy ty w to wierzysz?
· Tak, dlatogo do kosciola chodze kilka razy dziennie;
· Wiem, ale czy ty w to wierzysz?
· Nie robilbym tego co robie, gdybym nie wierzyl;
· Wiem, ale czy ty w to naprawde wierzysz?

A Kosciol sw. w swej niezglebionej madrosci daje nam dzis:
· aklamacja przed Ewangelia sw.: Mt 11, ‘25 "W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom." Kontynulujac pochwale prostoty zycia.
· Ponadto Ewangelie tez znow na czasie., przynajmniej dla mnie i chyba dla Edka:
Lk 10, 17 Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: "Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają". 18 Wtedy rzekł do nich: "Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. 19 Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. 20 Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie". 21 W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. 22 Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić". 23 Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: "Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. 24 Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli".
Jurek

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: J (---.hsd1.nj.comcast.net)
Data:   2007-10-06 04:30

KKK:
1767 Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli. Uczucia nazywane są dobrowolnymi "albo dlatego, że nakazuje je wola, albo dlatego, że ich nie zabrania" . Doskonałość dobra moralnego lub ludzkiego wymaga, by rozum kierował uczuciami.

Myślę, że nie można poprzestać na stwierdzeniu “nie umiem kochać”. Ważne jest, ile wysiłku wkładam, żeby to zmienić. Jak często zwracam się z tym do Boga. Czy proszę o przemianę serca. Czy naprawdę mi na tym zależy. Jak dbam o czystość moich myśli – czy nie ‘pielęgnuję’ w sobie tych, które przeszkadzają w kochaniu.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-06 10:50

Trzeba prosic Boga o pomoc i uzdrowienie, bo On jest Miloscia.
W milosci wazna jest decyzja, wybor.
I rzuc okiem jeszcze na 1Kor 13.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-06 10:56

Zreszta wydaje mi sie, ze nikomu latwo milosc nie przychodzi - zawsze w pewnym momencie trzeba walczyc o milosc.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-10-06 14:55

Na tytułowe. Jeśli o mnie chodzi, to z moimi grzechami, nic innego własnego nie posiadam. Jeśli ktoś coś jeszcze znalazł, to niech da znać.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-07 01:14

Na tytułowe: z woreczkiem talentów, które dał mi Bóg, abym je dla Niego pomnożyła. Moje grzechy już dawno temu wziął na siebie Chrystus.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Jurek (---.perm.iinet.net.au)
Data:   2007-10-07 05:59

W rezonansie an Mszy sw. neokatechumenalnej powiedzialem, Boze, przymnóż mi wiary!
Po Mszy poprosilem kleryka Sebastiana, aby zechcial przed pierwsza ranna Msza sw. przeniesc chleb przed kosciol, ktory zostawilem w holu, jadac w nocy na “zakupy’, aby wychodzac mogli zabrac. Odpowiedzial, ze tego mu nie wolno. Nie wiedailem czy mu sie nie chce, czy Fr Sagay mu nie pozwala
Gdy przyjechalem rano z nowymi ‘zakupami’, pierwsza Msza sw. juz sie zaczela. Poszedlem na plebanie, nikt nie otworzyl, sprawdzilem w kosciele, ale go nie bylo, jesszcze raz poszedlem, myslalem, ze sie kapie, bez skutku. Na przedzie, ale z boku zauwazylem Paul’a, dosc czesto sie odwracal, pomyslalem, ze moze zlapie jego wzrok i na migi spytam do czy ma klucz, za nim siedziala Christine, tez sie rozgladala. Pozniej nawet mialem poprosic faceta, zbierajacego na tace, aby zapytal Paul’a. Tak trwalo dosc dlugo, w koncu pomyslalem, jestem na Mszy sw, a zajmuje sie wciaz czyms inny, zaczalem sie modlic, aby Bog jakosc mi w tym wszystkim pomogl, w koncu powiedzialem ‘Mary take over’ – Maryjo, zajmij sie tym. Zaskoczylo mnie ogromnie, ze (po zaniesieniu darow) Mary wracajac z usmiechem daje mi klucz. A nie chcialem sam podchodzic do Paul’a, aby m. in. Sagay nie mial do mnie pretensji, ze sie wciaz zajmuje innymi wlasnymi sprawami.
Poozniej powiedziala mi, ze chyba dlatego Fr Sagay specjalnie na nia skinal, ja wezwal, aby przyniosla dary, bo kto inny moglby mnie nie znac, nie zrozumiec o co chodzi.
Wychodzac powiedzialem do Fr Sagay (ktory w homilii duzo mowil o proszeniu o wiare o sluzeniu innym), warto sie modlic, modlilem sie o ten klucz i w koncu chyba moze nawet uwierzylem, a tu Father odczytal moj dylemat i moja prosbe. Nawet przepraszal, ze zapomnial zostawic w szkrzynce, o co wcale nie prosilem, choc dzis zagladnalem. Lzej jest, gdy ludzie odczytuja innych intencje. Wczoraj pytal sie czemu tyle chleba odbieram, powiedzialem, ze teraz prosza mnie trzy razy w tygodniu, bo nie maja chetnych i chyba wyrzuciliby do smieci. Widze takze, ze chyba jest teraz nawet zadowolony z tego, bo ludzie chetnie biora, chleb i zakupy i chyba o tym miedzy soba mowia.
Po wzieciu zakopow James kazal dziecia podziekowac mi, syn, autystyczny powiedzial, dzieki Father.
· nie jestem Fr, ale brother – odpowiedzialem;
· niedlugo bedziesz - James na to;
· co prawda moj brat jest;
· no widzisz, moj syn wie co mowi.
Lk 17, ‘10 Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać"».

Jurek

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Nika (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2007-10-07 11:14

Tytułowe pytanie od Moderatora (ukłony:)) zmieniło jednak nieco charakter mojego postu i jego zrozumienie. Prawdę mówiąc, chodziło mi bardziej o sprawę rozliczenia się przed Bogiem z braku miłości. Miłości nie poddającej się woli człowieka, ale wpływającej na życie wiarą i przykazaniami.
Pozdrowienia :)

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-07 16:21

Niko, nie można powiedzieć, że Bóg "nie uzdolnił Cię" (jak piszesz) do miłości. Przyczyny pewnej oziębłości uczuciowej mogą tkwić w naturze i wychowaniu. Bóg natomiast jak najbardziej może uzdolnić Cię do miłości, przez Swój dar kochania, który będzie w stanie pokryć braki natury czy wychowania. Na stronie głównej Katolika.pl możemy przeczytać artykuł o Bożych darach, między innymi o darze kochania: "Miłość charyzmatyczna – łączy wszystkie charyzmaty i jest jak drożdże w cieście, bez których ono nie wyrośnie. Choć nie jest charyzmatem sensu stricto, jednak niektóre osoby wyróżnia szczególny dar przekazywania miłości, jaką Jezus ukochał każdego z nas. Inspiruje ona do wychodzenia naprzeciw drugiemu człowiekowi, by poczuł się chciany, kochany i potrzebny – w rodzinie, w pracy, we wspólnocie. Jest to także dar skupiania się na tym, co dobre w innych, i współpraca z tym dobrem. Dar szczególnie ważny w kierownictwie duchowym, w posłudze wobec osób chorych i odrzuconych przez społeczeństwo".

http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=1582

Oczywiście, są osoby z natury bardziej ciepłe czy wylewne. Jeśli w naturze jest tu pewien brak, Bóg MOŻE uzupełnić go Swoim uzdrawiającym darem. I nie ma tu różnicy, czy chodzi o stosunek do bliskich, czy tak zwane uczynki miłosierdzia wobec obcych. Chyba nierzadko można spotkać się z "miłosierdziem" (obiektywnie jak najbardziej słusznym) świadczonym z tak twardym sercem, że nawet będąc w potrzebie wolałoby się nie potrzebować i nie doświadczać takiej "pomocy".

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Weronika 1 (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-09 11:04

Bog nie wymaga od nas rzeczy niemozliwych. On Ciebie kocha i chce Ci pomoc zrozumiec milosc. Zwroc sie do Niego jak do najlepszego przyjaciela, zwierz Mu sie i zaufaj, ze Cie poprowadzi. On jest gotow za Ciebie milowac. Gdybysmy znali Jego Milosc, nie odstapilibysmy na krok od Niego. Kiedy uwierzysz i zblizysz sie, przekonasz sie, ze poprowadzi Cie droga milosci. Dla Boga nie ma nic niemozliwego. Zycze Ci bys odczula Jego Milosc.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: happy (---.aster.pl)
Data:   2007-10-10 18:06

Ja też mam problem z miłością do bliskich osób. Wiadomo, że osobami, którym ta miłość należy się "z urzędu" są przede wszystkim rodzice. Dla mnie osobiście sprawa jest trudna. Wydaje mi się, że już ją przemyślałam i przemodliłam. Jednak w trudnych sytuacjach w życiu okazuje się, że są w moim sercu urazy z przeszłości, które przeszkadzają mi kochać te bliskie osoby.
Odkryłam, że właśnie najlepszą, a może nawet jedyną drogą do załatwienia problemu jest modlitwa. Tu potrzebna jest ufna modlitwa, otwarcie się na działanie Ducha Świętego, powierzenie Jemu teraźniejszości i przyszłości. Co do przeszłości, która tak przeszkadza, to wszystko, co było trzeba oddać całkowicie i bez reszty Bożemu Miłosierdziu. Pomóc może to wszystko, co zwykle w sprawach duchowych pomaga: rekolekcje, dobry spowiednik, kierownik duchowy.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-10 20:49

Do Happy: Nigdzie nie jest powiedziane, że rodzicom ze strony dzieci należy się jakaś miłość " z urzędu". Czwarte przykazanie nakazuje cześć i szacunek. A św.Benedykt w swojej Regule przenosi tę zależność w szerszy wymiar relacji między starszymi i młodszymi (mnichami): "Niech zatem młodsi starszych szanują, a starsi niechaj kochają młodszych" Reg LXIII, 10. Dziecko nie może rodziców "kochać", bo nie zdążyło się jeszcze kochania nauczyć. Rodzice, jako osoby dojrzałe, powinny już posiadać umiejętność kochania i dlatego oni są w stanie dziecko otoczyć miłością. Ale nie odwrotnie. Ze strony dziecka wystarczy szacunek: dla rodziców, dziadków, ludzi starszych.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: Nika (---.kalisz.mm.pl)
Data:   2007-10-10 23:30

Happy, ja nawet wolałabym chować jakieś urazy z przeszłości. Problem w tym, że nikt wobec mnie nie zawinił, nie mogę więc liczyć na to, że po prawdziwym przebaczeniu coś mogłoby się automatycznie zmienić. Mnie w tym wypadku pozostaje jedynie żal, poczucie winy i całkowita bezsilność, bo nie mogę zmienić serca.
Dziękuję, Jotko, Twoja uwaga wydaje mi się wyjątkowo trafna. Chyba rzeczywiście nie prosilam Boga o zdolność do kochania.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: happy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-11 10:32

Marta-Maria, to wszystko prawda, co napisałaś. Jednak gdyby wystarczyła tylko cześć i szacunek, to Jezus na darmo by się trudził, by głosić Ewangelię. Wierzę jednak, że to, co mówił o miłości ma sens.
Zatem właśnie stąd biorą się rozterki, że ktoś czuje, iż brak miłości przeszkadza. Czym kierowała się Matka Teresa z Kalkuty, opiekując się ludźmi umierającymi na ulicy? To jest jaskrawy przykład, ale pokazuje, że nie zawsze wystarcza szacunek. Gdy nie czuje się nic więcej, to trudno jest na codzień żyć. Moi rodzice są już w podeszłym wieku i moim obowiązkiem jest opieka nad nimi. Tym bardziej, że nie mają nikogo innego, bo jestem jedynaczką.
Nika, urazy zawsze są, tylko można je poznać, uświadomić je sobie lub nie. Najpierw trzeba poznać problem, by go rozwiązać. Nie chodzi o moje przebaczenie innym. Raczej, by mnie uzdrowił Pan Jezus Miłosierny. Oczywiście, że trzeba prosić o miłość. Dlatego pisałam, żeby powierzać się Duchowi Świętemu. On daje nam swoje Dary, Natchnienia, co robić...

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: marta-maria (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-11 14:08

Tak, Happy, o tym samym pisałam w swoim drugim poście. Miłość jest najważniejsza. Jest nam od Boga dana i zadana. Do miłości najczęściej trzeba dorosnąć. Dziecko może jeszcze nie wiedzieć, jak rodziców należy kochać. Jeśli ma rodziców zaborczych (a nie są to rzadkie przypadki) w swojej dobroduszności może dać się wciągnąć w zależność emocjonalną (bo przecież mamusię/tatusia trzeba "kochać"), z której do końca życia się nie wyplącze. Jezus nawoływał do okazywania miłości słabszym - dziecko jest zawsze słabsze - i to ono przede wszystkim ma doświadczać miłości, aby samo w ten sposób uczyło się kochać. Miłość - żeby była skuteczna - musi podlegać pewnemu uporządkowaniu. Stąd moje ostrzeżenie przed wymuszaniem "miłości" dzieci do rodziców.

 Re: Z czym stanę kiedyś przed Bogiem?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-10-11 14:43

Nika, czlowiek na milosc odpowiada miloscia. Moze czegos nie pamietasz z przeszlosci. Jezus moze zmienic Twoje serce, jesli Mu pozwolisz.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: