logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Skomplikowane zakochanie.
Autor: alicja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-01-13 19:53

Zakochanie.
Nie wiem сzy temat ktory podaje jest w ramach tego forum ale wypadkowo tu trafilam i byc moze znajde przynajmniej jakas pomoc. Postaram sie opowiedziec swoja sytuacje w maksymalnym skrocie.
Jestem zwykla dziewczyna pochodzaca z dosyc wierzacej rodziny. W moim zyciu stalo sie tak ze bedac jeszcze mala dziewczynka ciezko przechorowalam Ta choroba pozniej spowodowala czesciowa utrate sluchu oraz deformacje palcow rak i nog, co wyrobilo mi sporo kompleksow. Mimo to uczestnicze w zyciu Kosciola przez granie na organach na Mszy Swietej. Okolo 2 lat temu poznalam chlopaka ktory - wierze ze byl szczery - mowil mi ze naprawde mnie kocha. Po raz pierwszy potrafilam sie otworzyc na cos takiego, zakochalam sie w nim bardzo i wierzylam ze Pan nam poblogoslawi jako przyszlej parze malzenskiej. Sytuacja jest skomplikowana tym, ze jest bylym klerykiem ktory odszedl z seminarium. Jest tez tak ze uczestnicze w pewnej grupie charyzmatycznej. Przewodniczy nam w tym osoba duchowa. Wiec ta osoba uwaza ze nie moge byc z Marcinem gdyz najwiarygodniej utracil powolanie przez to ze jego babcia zajmuje sie mieko mowiac wrozbiarstwem i ze nasza para jest skazana na - nie pamietam dokladnie - zycie w grzechu utraty powolania (cos takiego). Wyglada bardzo smiesznie ale sytuacja jest powazna :( Oprocz tego na dzien dzisiejszy rozdzielaja nas z Marcinem tysiace kilometrow - musi pracowac we Wloszech. Ostatnio napisal mi ze nie wie сzy jest to milosc i ze nie moze tak na odleglosc i ze chce tylko przyjazni. Jestem przerazona tym co sie dzieje od wielu dni nie moge sie pozbierac. Pogorszyly mi sie kompleksy. Coraz bardziej siebie nienawidze we wszystkim widze jako przyczyne swoje choroby :( Oprocz tego mam zamiar wyjsc ze wspolnoty gdyz czuje ze nie maja ze mnie zadnej korzysci nie mam jakichs szczegolnych charyzmatow nie mam сzym tam sluzyc. Wydaje mi sie ze nie ma dla mnie tam miejsca :( Jestem zalamana wszystkim. Czuje sie duchowo samotna. Mialam kiedys silne doswiadczenie obecnosci Jezusa, ale juz dawno go nie ma. Wiem ze moze to pycha we mnie przemawia. Ale nie mam sil do walki duchowej zadnych sil... Mialo byc krotko a wyszlo tak jak wyszlo. Jesli mial by ktos jakies mysli z tego powodu bede wdzieczna.

 Re: Skomplikowane zakochanie.
Autor: Magda (---.chello.pl)
Data:   2009-01-20 16:33

Alicjo kochana,
Przede wszystkim nie daj sobie wmówić, że jesteś skazana na jakikolwiek grzech. Jeżeli ktoś powiedział coś takiego, to na pewno słowo to nie pochodzi od Pana Boga. W grupach charyzmatycznych należy być szczególnie wyczulonym na to, czy nie bierzemy jakiejś nie wiadomo jakiej myśli, która komuś pobożnemu przyszła do głowy, za objawienie. Takie rzeczy się rozeznaje, a rzeczy sprzeczne z nauką Kościoła odrzuca. A twierdzenie, że ktoś jest skazany na jakiś grzech, jest sprzeczne z nauką Kościoła o wolnej woli. Jeżeli źle się czujesz w grupie modlitewnej, bo nie masz charyzmatu, to coś jest nie tak. Może spróbuj porozmawiać z kimś spoza grupy, do kogo masz zaufanie, na temat tego, jak się w tej grupie czujesz i czy na pewno dalsze uczestnictwo w niej jest dla Ciebie dobre. W Kościele jest dużo miejsc, gdzie możesz służyć i mieć z tego radość, poznając jednocześnie fajnych ludzi.
Co do Marcina - wątpliwości, czy to naprawdę miłość, dopadają wielu ludzi pozostających w związkach. To nie znaczy, że wcześniej Marcin był wobec Ciebie nieszczery. Nie znaczy to również, że między Wami wszystko skończone! Postaraj się nie wpadać w popłoch, tylko pozwolić mu zwiększyć dystans między Wami. Dasz mu wtedy szansę na to, żeby w wolności do Ciebie wrócić. Gwarancji nie masz nigdy.
Alicjo, staraj się bywać między ludźmi. Porozmawiaj o swoich smutkach z kimś bliskim - pewnie masz kogoś takiego obok siebie. Odwiedź kogoś z rodziny, kogo dawno nie widziałaś. Nie daj się.
Alu, pomodlę się teraz za Ciebie. Trzymaj się.

 Re: Skomplikowane zakochanie.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-01-20 20:09

Przy całym szacunku, który żywię do osób duchownych, uważam, że nie są to osoby nieomylne. Ze szczególną ostrożnością podchodzę również do stosunkowo młodych grup charyzmatycznych, których owoce działalności nie są jeszcze wyraźnie widoczne. Podkreślam to, bo nie wiem, w oparciu o jakie przesłanki został wydany wyrok na waszą wspólną przyszłość, podparty na dodatek całym łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Wierzę w istnienie nadzwyczjnych charyzmatów, ale nie mam też złudzeń odnośnie ludzkich błędów. Zasada ograniczonego zaufania jest przydatna nie tylko w ruchu drogowym.
A kryzysy w życiu są okazją do wzrostu. Może spróbuj tak do swojego podejść. Dobrze gdybyś miała jakieś wsparcie. Tylko niekoniecznie szukaj go w swojej wspólnocie.

 Re: Skomplikowane zakochanie.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-01-21 01:31

"Coraz bardziej siebie nienawidze, we wszystkim widze jako przyczyne swoje choroby"

Alicjo, miliony kobiet cierpi przez mężczyzn, którzy odchodzą. I są to także czy w większości kobiety zdrowe, piękne, bogate, mądre. Jeśli przez jakiś czas byliście razem, to znaczy, że twoja choroba mu nie przeszkadzała i że nie ona będzie przyczyną ewentualnego rozstania. Czas narzeczeństwa to czas poznawania siebie nawzajem. Nikt nie ma zagwarantowane, że połączy się na zawsze z pierwszą pokochaną osobą. Ludzie mają wady, wszyscy ludzie, ty też. Niektórzy ludzie do siebie nie pasują. Miłość, która prowadzi do ołtarza, jest szczególną miłością, nie taką zwykłą miłością bliźniego. Nie ma czasem racjonalnego uzasadnienia, dlaczego ktoś z kimś jest, choć obok są lepsi, ani dlaczego ludzie odchodzą od siebie do kogoś, kto wydaje nam się gorszy. W tej miłości nie ma wyboru "lepszy-gorszy", po prostu kocha się, albo nie.

Jesteście daleko od siebie, pewnie rzadko się widzicie, to trochę utrudnia sprawę. Może sę zdarzyć, że tam pozna inną dziewczynę, którą pokocha. Może się też zdarzyć, że wróci do seminarium. Nie da się przesądzić sprawy. Ale nigdy nie myśl, że to przez ciebie, przez chorobę, przez wróżby babci, czy chwilowe bycie w seminarium. Po prostu tak bywa w życiu. Na pewno pytasz dlaczego to spotyka ciebie, ale spytaj też: a dlaczego ciebie ma to nie spotkać? Dlaczego ty masz nie płakać z miłości, skoro miliony dziewcząt płacze? Uwierz, że tak wygląda normalne życie. A na razie nic się jeszcze nie dzieje. Daj mu czas. Może się trochę zagubił w tym uczuciu.

I to wszystko. Musisz się uspokoić, bo inaczej największą przeszkodą w tej miłości będą twoje kompleksy i Marcin tego właśnie może nie będzie umiał przyjąć. Twojego lęku odrzucenia. Jesteś taka jak inne. Może masz zdeformwane palce, ale inna ma za długi nos, brzydką skórę, krzywe zęby, niskie czoło, i źle widzi. Żadna z nas nie jest doskonała. Najważniejsze, żeby siebie akceptować, wtedy masz w sobie to coś, za co cię ludzie pokochają.
A seminarium to trochę tak jak narzeczeństwo. Po roku czy dwóch, jeśli się okaże, że to nie dla mnie, można odejść. I wszystko jest w porządku. Rzadko kiedy jest to zdrada powołania, najczęściej okazało się, że powołania nie było. Tu na forum udzielają się też osoby, które kiedyś były w klasztorze, a teraz mają rodziny. Dopiero po ślubach wieczystych, albo po święceniach - tak samo jak po ślubie z inną kobietą czy z tobą - wszystko ma być już na zawsze.

Nie miej żalu do tego księdza. Pewnie miał dobrą wolę, ale coś mu się pomyliło. Bo to co mówi nie trzyma się kupy.
Bóg nie chciał Marcina w seminarium przez babcię? Nie odpowiadamy za grzechy członków rodziny. Owszem, grzechy rodziny mogą na nas wpływać i utrudniać nasze życie. Ale Bóg nas za nie nie karze. Czy Bóg daje i odbiera powołanie? Bo co, wcześniej Bóg nie wiedział o babci? Zawołał, ale jak św. Piotr przypomniał o wróżbach, to odrzucił? Powołanie albo jest, albo go nie ma. Może być pomyłką, czyli źle rozeznane. Można też za wcześnie uciec Bogu, ale On będzie "męczył" aż się wróci. Jeśli jednak ktoś jest pewien, że tego powołania nie ma, to co? nie może się ożenić? Ma być do końca życia sam dlatego, że babcia wróży? Nie ma prawa do własnego życia? A gdyby nawet było właśnie tak, że Bóg odebrał powołanie z winy babci ;) no to chłopak nie ma tego powołania, więc jest wolny i może się ożenić. Więc to całe gadanie nie ma sensu. Przestań o tym myśleć.
Problem jedynie w tym, czy Marcin chce cię kochać, czy kocha, czy zdecyduje się na małżenstwo - czyli jak w każdym innym związku. Nikt ci nie może obiecać, że będziecie razem. To Marcin musi sam zdecydować i być tego pewnym. Jeśli ci na nim zależy, to nie odrzucaj jego przyjaźni. Może on potrzebuje więcej czasu? Mężczyźni nie są tacy skorzy do żeniaczki, boją się ślubu, często odwlekają tę chwilę. Zaczekaj jeszcze. Może uda wam się częściej być razem? Może coś się zmieni? Ale jeśli nie, jeśli przyjdzie się rozstać, nie załamuj się, tylko powiedz sobie: trudno, tak bywa. Będę czekać na innego.
Życzę szczęścia :))))

 Re: Skomplikowane zakochanie.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-01-21 04:43

Rzeczywiście kwesti jest kilka. Jedna to Twoje kompleksy. Wmówiłaś sobie (szatan to zrobił), że jakaś choroba z dzieciństwa czyni Cię niepełnowartościową. (Ja miałem zapalenie stawów, przez trzy miesiące nie chodziłem, wyszedłem z tego bez śladu, tylko z wadą serca, która mi nie przeszkadza, bo nie mam zamiaru siedzieć tu bez końca (Boże co za nudy!)). Podobnie całe to ględzenie o Twojej roli we wspólnocie. Podchodzisz do tego w sposób katastrofalny. To nie wspólnota określa Twój dar, tylko Twój dar określa Twoją rolę we wspólnocie. Mnie nauczyli tego baptyści, którzy przynajmniej kiedyś byli na bakier z charyzmatami. Wspólnot jest wiele, charyzmatycznych też i wg mnie ta w której jesteś, jest niedojrzała. Jeśli nie jesteś w stanie im w tym pomóc, to lepiej znajdź sobie inną, bo to nie służy Twojemu rozwojowi, a Cię ogranicza. Inna rzecz, że sama się bez sensu ograniczasz, a zaczynać tak w młodości, to nie jest zdrowe. Co z Ciebie będzie za żona? I przedostatnie, dla Ciebie najważniejsze. My nie wiemy, czy masz być z tym chłopakiem. Zakochałaś się pierwszy raz w życiu, on pewnie też, ale to jeszcze nie miłość. Na świecie pełno jest chłopaków, więc nie rób afery, tam gdzie jej nie ma, tylko spróbuj dojrzeć przez tę sytuację. Natomiast ostatnia kwestia dotyczy rozmowy z Bogiem i to moja polemika z J, z którą się w tym (no, nie tylko w tym) wątku wyjątkowo zgadzam, a nie polemika z Tobą. Jak widać nie wszystkie rozmowy są w pełni udane, powiem więcej, czasem może się zdarzyć, że wcale nie są rozmowami. Może bezpiecznie by było przyjąć inną definicję rozmowy? To tak jak z tym zakonem - dla katolików rzecz bezdyskusyjna, dla protestantów szczere zdziwienie. Nomenklatura określa moją świadomość, jak mawiał pewien rektor Politechniki Śląskiej. Może przez zamieszanie z nomenklaturą niektórym się wydaje, że się modlą. Jak obliczyłem, mnie się statystycznie zdarza modlić 1 sekundę na 250 milionów w których usiłuję.

 Re: Skomplikowane zakochanie.
Autor: Marzena (---.ddsp.pl)
Data:   2009-01-21 08:48

"Dlaczego ty masz nie płakać z miłości, skoro miliony dziewcząt płacze? Uwierz, że tak wygląda normalne życie." Dzięki Bogumiło za te słowa. Mi się kiedyś wydawało, że jestem wybrana i mnie to nie spotka. A jednak .. :D

Postaraj się wyciągnąć wnioski z tego związku, na pewno był źródłem wielu pozytywnych doświadczeń, które możesz wykorzystać w ewentualnym kolejnym związku i w ogóle w relacjach.
Piszesz, że Marcin jest daleko. Łatwiej kocha się na odległość, dystans idealizuje tę drugą połówkę i dlatego jest Ci ciężej, bo Ci się wydaje, że tracisz najdrogocenniejszą perłę.
Jeżeli nie będziecie razem, to czas złagodzi wspomnienia, choć nie zapomnisz. Chyba tak jest, że pierwsza miłość to miłość najsilniejsza, ze względu na uczucia, niekoniecznie ze względu na dojrzałą postawę.

A Jezus? On jest nieprzewidywalny, co nie? Daje silne doświadczenie obecności, a potem się chowa. Chyba św. Tereska z Lisieux powiedziała: "Mój Jezus śpi w łódce, na wzburzonym morzu, ale Jego serce czuwa". Pamiętaj o tym zawsze.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: