Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2009-01-21 01:31
"Coraz bardziej siebie nienawidze, we wszystkim widze jako przyczyne swoje choroby"
Alicjo, miliony kobiet cierpi przez mężczyzn, którzy odchodzą. I są to także czy w większości kobiety zdrowe, piękne, bogate, mądre. Jeśli przez jakiś czas byliście razem, to znaczy, że twoja choroba mu nie przeszkadzała i że nie ona będzie przyczyną ewentualnego rozstania. Czas narzeczeństwa to czas poznawania siebie nawzajem. Nikt nie ma zagwarantowane, że połączy się na zawsze z pierwszą pokochaną osobą. Ludzie mają wady, wszyscy ludzie, ty też. Niektórzy ludzie do siebie nie pasują. Miłość, która prowadzi do ołtarza, jest szczególną miłością, nie taką zwykłą miłością bliźniego. Nie ma czasem racjonalnego uzasadnienia, dlaczego ktoś z kimś jest, choć obok są lepsi, ani dlaczego ludzie odchodzą od siebie do kogoś, kto wydaje nam się gorszy. W tej miłości nie ma wyboru "lepszy-gorszy", po prostu kocha się, albo nie.
Jesteście daleko od siebie, pewnie rzadko się widzicie, to trochę utrudnia sprawę. Może sę zdarzyć, że tam pozna inną dziewczynę, którą pokocha. Może się też zdarzyć, że wróci do seminarium. Nie da się przesądzić sprawy. Ale nigdy nie myśl, że to przez ciebie, przez chorobę, przez wróżby babci, czy chwilowe bycie w seminarium. Po prostu tak bywa w życiu. Na pewno pytasz dlaczego to spotyka ciebie, ale spytaj też: a dlaczego ciebie ma to nie spotkać? Dlaczego ty masz nie płakać z miłości, skoro miliony dziewcząt płacze? Uwierz, że tak wygląda normalne życie. A na razie nic się jeszcze nie dzieje. Daj mu czas. Może się trochę zagubił w tym uczuciu.
I to wszystko. Musisz się uspokoić, bo inaczej największą przeszkodą w tej miłości będą twoje kompleksy i Marcin tego właśnie może nie będzie umiał przyjąć. Twojego lęku odrzucenia. Jesteś taka jak inne. Może masz zdeformwane palce, ale inna ma za długi nos, brzydką skórę, krzywe zęby, niskie czoło, i źle widzi. Żadna z nas nie jest doskonała. Najważniejsze, żeby siebie akceptować, wtedy masz w sobie to coś, za co cię ludzie pokochają.
A seminarium to trochę tak jak narzeczeństwo. Po roku czy dwóch, jeśli się okaże, że to nie dla mnie, można odejść. I wszystko jest w porządku. Rzadko kiedy jest to zdrada powołania, najczęściej okazało się, że powołania nie było. Tu na forum udzielają się też osoby, które kiedyś były w klasztorze, a teraz mają rodziny. Dopiero po ślubach wieczystych, albo po święceniach - tak samo jak po ślubie z inną kobietą czy z tobą - wszystko ma być już na zawsze.
Nie miej żalu do tego księdza. Pewnie miał dobrą wolę, ale coś mu się pomyliło. Bo to co mówi nie trzyma się kupy.
Bóg nie chciał Marcina w seminarium przez babcię? Nie odpowiadamy za grzechy członków rodziny. Owszem, grzechy rodziny mogą na nas wpływać i utrudniać nasze życie. Ale Bóg nas za nie nie karze. Czy Bóg daje i odbiera powołanie? Bo co, wcześniej Bóg nie wiedział o babci? Zawołał, ale jak św. Piotr przypomniał o wróżbach, to odrzucił? Powołanie albo jest, albo go nie ma. Może być pomyłką, czyli źle rozeznane. Można też za wcześnie uciec Bogu, ale On będzie "męczył" aż się wróci. Jeśli jednak ktoś jest pewien, że tego powołania nie ma, to co? nie może się ożenić? Ma być do końca życia sam dlatego, że babcia wróży? Nie ma prawa do własnego życia? A gdyby nawet było właśnie tak, że Bóg odebrał powołanie z winy babci ;) no to chłopak nie ma tego powołania, więc jest wolny i może się ożenić. Więc to całe gadanie nie ma sensu. Przestań o tym myśleć.
Problem jedynie w tym, czy Marcin chce cię kochać, czy kocha, czy zdecyduje się na małżenstwo - czyli jak w każdym innym związku. Nikt ci nie może obiecać, że będziecie razem. To Marcin musi sam zdecydować i być tego pewnym. Jeśli ci na nim zależy, to nie odrzucaj jego przyjaźni. Może on potrzebuje więcej czasu? Mężczyźni nie są tacy skorzy do żeniaczki, boją się ślubu, często odwlekają tę chwilę. Zaczekaj jeszcze. Może uda wam się częściej być razem? Może coś się zmieni? Ale jeśli nie, jeśli przyjdzie się rozstać, nie załamuj się, tylko powiedz sobie: trudno, tak bywa. Będę czekać na innego.
Życzę szczęścia :))))
|
|