logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.kielce.vectranet.pl)
Data:   2009-03-20 19:53

Dlaczego ślub cywilny uważany jest jako konkubinat? Czy gdybym nie wzięła ślubu cywilnego, nie zamieszkała z moim mężem to dostałabym rozgrzeszenie? Bo na to wygląda. Czyli Kościół nie uznaje praw Naszej Ojczyzny (np. ślubu cywilnego) choć z drugiej strony każe ją szanować? A może zabezpieczanie się przed ciążą byłoby mniejszym grzechem?

Dzisiaj byłam u spowiedzi i nie dostałam rozgrzeszenia, dlatego że mam tylko ślub cywilny. Ślub cywilny wzięłam dlatego że zaszłam w ciążę z chłopakiem z którym jestem od 5 lat, współżyłam z nim nie dla zabawy tylko dlatego że go kocham (nie zabezpieczaliśmy się). A ile jest dziewczyn czy chłopaków którzy robią to z przypadkowo napotkaną osobą, idą do spowiedzi i dostają rozgrzeszenie. zastanawiam się czy jakbym nie wzięła ślubu cywilnego to dostała bym rozgrzeszenie (ksiądz powiedział że biorąc tylko ślub cywilny żyjemy w konkubinacie, bo mieszkamy w jednym domu i dlatego nie może mi dać rozgrzeszenia). Zastanawiam się czy mam prawo chodzić do kościoła? Czy gdybym współżyła i zabezpieczała się to dostałabym rozgrzeszenie?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-24 20:41

Na przed, przedostatnie: Nie wiem, a jak ilość cokolwiek zmieni?
Na przedostatnie: tak.
Na ostatnie: nie.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-03-24 22:38

Magda,
Współżyjąc bez ślubu sakramentalnego (kościelnego) żyjesz w grzechu cudzołóstwa i ani ten, ani żaden inny ksiądz nie ma prawa dać Ci rozgrzeszenia. Jest 5 warunków spowiedzi:
1) dobry rachunek sumienia,
2) żal za popełnione grzechy,
3) postanowienie poprawy,
4) szczere wyznanie grzechów,
5) zadośćuczynienie.
Pan Bóg bez żalu nie odpuszcza nigdy żadnego grzechu. Nie żałując za przekraczanie VI Przykazania nie możesz otrzymać rozgrzeszenia. Przykazania ustanowił Pan Bóg, a więc kapłan nie ma możliwości "uchylenia" ich.
Zastanów się, jak doprowadzić Waszą sytuację do zgodnej z Prawem Bożym. Jeżeli nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa sakramentalnego, to jak najszybciej to zróbcie - wtedy będziesz mogła otrzymać rozgrzeszenie i będziesz mogła jednoczyć się z Panem Jezusem w Komunii Świętej (w sakramencie Eucharystii).
Przesyłam pozdrowienia :)
Ps. Treść Twojego posta świadczy o podstawowych brakach katechizmowych. Chcesz iść do spowiedzi, a więc pragniesz żyć tak, żeby się to Bogu podobało. Musisz więc najpierw poznać chociaż w sposób podstawowy to, co się Bogu podoba, a co nie. Radziłabym Ci zacząć od kupienia w kiosku przy kościele albo w księgarni katolickiej "książeczki do nabożeństwa" - przypomnisz sobie 10 Przykazań Bożych, 5 Przykazań kościelnych i w ogóle tzw. "mały katechizm". Najważniejsze już masz - pragnienie powrotu do Chrystusa, teraz tylko trochę więcej czasu dla Chrystusa, a wszystko będzie dobrze :)

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-25 13:40

Cudzołóstwo jest relacją seksualną między mężczyzną i niewiastą, z których przynajmniej jedna strona jest zamężna lub żonata. Wedle Starego Testamentu relacje niedozwolone były uważane za cudzołożne, kiedy miało miejsce pogwałcenie prawa z żoną innego mężczyzny.Nowy Testament precyzuje pojęcie cudzołóstwa, czyniąc winnym zarówno mężczyznę jak i niewiastę, co jest naturalną konsekwencją odrzucenia wielożeństwa (1 Kor 7, 4; Mt 5, 31-32); nie podtrzymuje kary przewidzianej prawem Mojżesza (J 8, 3-11), ale podkreśla ciężkość samego grzechu i grozi karą wieczną (Mt 5, 27-30; 1 Kor 6, 9). Chrystus uznaje bowiem za cudzołóstwo nie tylko obcowanie cielesne z żoną bliźniego, ale również z osobą rozwiedzioną (por. Mt 5, 32;19, 9; Mk 10, 11n; Łk 16, 18). Co więcej, zakaz cudzołóstwa przenosi także na płaszczyznę wewnętrznego pożądania (Mt 5, 29). Z wypowiedzi Jezusa wynika, że źródła „złych myśli [...] cudzołóstwa, nierządu” należy upatrywać „w sercu” (Mt 16, 18; por. Mk 1, 21 n). Zdrada małżeńska, czyli cudzołóstwo, jest poważnym wykroczeniem przeciwko wierności, a więc i miłości małżeńskiej. Poważnie zagraża trwałości małżeństwa i wspólnocie rodzinnej. Musi być kwalifikowana jako grzech śmiertelny.

w tej definicji nie widzę miejsca dla siebie. Czy ktoś znalazł inną?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-25 13:44

Dziękuję za odpowiedzi.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: marie7 (---.chelm.mm.pl)
Data:   2009-03-25 16:25

pieknie powiedzieane (to do wypowiedzi Magdy), lecz cudzolostwo to takze wpozycie poza malzenstwem (wiec przed slubem rowniez) o M, Magdalenie nie pisze wszak, ze cudzolozyla z zonatymi?:) imho nie chodzi o definicje cudzolostwa ale o wyczucie sytuaji - grzechy nieczystosci (zwiazane nie maja jakiegos katalogu (chyba)) a i o pedofilii czy zoofilii w Bibli nie koniecznie cos znajdziesz, a wiesz, ze sa zlem (grzechem = brakiem w milosci)
mozesz otrzymac rozrzeszenie, jesli bedziecie zyli w czystosci do slubu. A propos - to dlaczego nie chcecie slubowac Bogu w Kosciele - skoro sie kochacie i byc ze soba chcecie? wtedy sprawy by nie bylo :) pozdrawiam cieplo :)

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: wiśnia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-25 16:53

O Marii Magdalenie, w Biblii nie jest napisane, że cudzołożyła.

Na tytułowe: czyli wszystko w porządku. Taka jest konsekwencja.
Zobacz tu: http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=1762

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: B. (---.acn.waw.pl)
Data:   2009-03-25 17:00

Magda, z jakiego wydania Pisma Świętego korzystałaś? Napisałaś m.in.
"Z wypowiedzi Jezusa wynika, że źródła złych myśli [...] cudzołóstwa, nierządu należy upatrywać w sercu (Mt 16,18; por. Mk 1,21 n)."
W Biblii Tysiąclecia pod podanymi przez Ciebie siglami biblijnymi są fragmenty nie pasujące do tego, co piszesz:

"Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą" Mt 16,18.

"Przyszli do Kafarnaum. Zaraz w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie" Mk 1,21nn

Teraz w sprawie meritum Twojego problemu. Napisałaś, że "Chrystus uznaje (...) za cudzołóstwo (...) obcowanie cielesne z żoną bliźniego, (...) [oraz] z osobą rozwiedzioną".
Czyli wśród kawalerów i panien miałoby być, według Ciebie, "róbta co chceta"? Dzieci pozamałżeńskie zrodzone z takich przypadkowych i nieuregulowanych, niczym nieograniczonych współżyć damsko-męskich miałyby być zgodne z wolą Bożą? Magda, to oczywisty absurd, potrzebujesz poszukać w Piśmie Świętym głębiej niż dotąd. Niżej spróbuję Ci choć trochę pomóc. Zauważ, że w przyrzeczeniu, jakie składane jest przed kierownikiem USC, nie ma ŻADNEGO odniesienia do Boga. Tymczasem Pismo Święte tak mówi:
"żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, BYLEBY W PANU" 1 Kor 7,39.
Pan Jezus powiedział: "I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. CO WIĘC BÓG ZŁĄCZYŁ, niech człowiek nie rozdziela" Mt 19, 5-6
Drugi Ewangelista również przytacza te słowa Pana Jezusa: "Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. CO WIĘC BÓG ZŁĄCZYŁ, tego człowiek niech nie rozdziela!" Mk 10, 6-9

Podczas "ślubu" cywilnego to nie Bóg łączy. Tam nie ma ani jednego słowa prośby do Niego o owo "złączenie". Tak więc małżeństwo zostaje zawarte, jeżeli BÓG JE ZŁĄCZY - nie zachodzi to w przypadku "ślubu" cywilnego.
Biorąc "ślub" cywilny, nie składasz także przyrzeczenia zachowania nierozerwalności małżeństwa "aż do śmierci". Ludzie biorą nawet po kilka rozwodów i od nowa składają przyrzeczenie przez kierownikiem USC.
Napisałaś także: "Wedle Starego Testamentu relacje niedozwolone były uważane za cudzołożne, kiedy miało miejsce pogwałcenie prawa z ŻONĄ innego mężczyzny".
Tu także moja rada - poszukaj głębiej. Dziewictwo i czystość przedmałżeńska miały i mają ogromne znaczenie zarówno w czasach starotestamentalnych jak i teraz. Daję Ci na początek kilka przykładowych biblijnych cytatów:
"Jeśli ktoś uwiódł dziewicę jeszcze nie zaręczoną i obcował z nią, uiści rodzinie opłatę składaną przy zaślubinach i weźmie ją za żonę" Wj 22,15.
"Kapłan /.../ Za żonę weźmie tylko dziewicę. Nie weźmie za żonę ani wdowy, ani rozwódki, ani pohańbionej, ani nierządnicy: żadnej z takich nie weźmie, ale weźmie dziewicę spośród swych krewnych" Kpł 21, 10-14.
Dziewczynie, która utraciła przed ślubem dziewictwo, groziła kara śmierci przez ukamienowanie. Współżycie przed ślubem Stary Testament nazywał "bezeceństwem" i "uprawianiem rozpusty":
"Jeśli ktoś poślubi żonę, zbliży się do niej, a potem ją znienawidzi, zarzucając jej złe czyny, i zniesławi ją mówiąc: Poślubiłem tę kobietę, a zbliżywszy się do niej, nie znalazłem u niej oznak dziewictwa, wtedy ojciec i matka młodej kobiety zaniosą dowody jej dziewictwa do bramy, do starszych miasta. Ojciec młodej kobiety odezwie się do starszych: Dałem swą córkę temu człowiekowi za żonę, a on ją znienawidził. Oto zarzuca jej złe czyny, mówiąc: Nie znalazłem u córki twej oznak dziewictwa. A oto są dowody dziewictwa mej córki i rozłoży tkaninę przed starszymi miasta. Wtedy starsi miasta wezmą tego męża i ukarzą go. Skażą go na sto syklów srebra i dadzą je ojcu młodej kobiety, gdyż okrył niesławą dziewicę izraelską; pozostanie jego żoną i nie będzie jej mógł całe życie porzucić. Lecz jeśli oskarżenie to okaże się prawdziwym, bo nie znalazły się dowody dziewictwa młodej kobiety, wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze, bo dopuściła się bezeceństwa w Izraelu, uprawiając rozpustę w domu ojca. Usuniesz zło spośród siebie" Pwt 22, 13-21.
"Nie wpatruj się w dziewicę, abyś przypadkiem nie wpadł w sidła kar z jej powodu" Syr 9,5.
Uwiedzenie dziewicy było jej "zbezczeszczeniem":
"Córka dla ojca to skryte czuwanie nocne, a troska o nią oddala sen: /.../ gdy jest dziewicą, by nie była zbezczeszczona, stając się w domu ojcowskim brzemienną" Syr 42, 9-10.

Magdo, jeżeli nie ma przeszkód formalnych, jak najszybciej zawrzyj związek małżeński "w Panu". Gdy "Bóg złączy", wówczas będzie Wam błogosławił, wówczas będziesz mogła uzyskać odpuszczenie grzechów podczas spowiedzi i będziesz mogła zjednoczyć się z Panem Jezusem w Komunii Świętej.
Czego Ci z serca życzę.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-03-25 18:47

Doprecyzowując wypowiedź Wiśni:
Maria Magdalena, czyli Maria z Magdali nigdy nie była "Cudzołożnicą" z J 8, 1-11, jak niekiedy mylnie się to podaje. Podobnie też nie była "Jawnogrzesznicą" z Łk 7, 26-50. Była natomiast jedną z niewiast, uwolnionych przez Jezusa z opętania przez złe duchy (na Magdalenę działało ich aż siedmiu). (por. Mk 16,9; Łk 8,2)

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-25 20:07

Na temat Marii Magdaleny wolę się z wiadomych względów nie wypowiadać, com powiedział, już powiedziałem dawno.
Trochę wyjaśnień odnośnie naprostowania tego co zostało doku-mętnie pomieszane. Związek cywilny dwojga osób płci przeciwnej (na razie) rodzi skutki cywilno-prawne analogiczne do tych jakie stwarza ślub kościelny. Konkubinat to związek dwóch osób obcych bez żadnych skutków cywilno-prawnych. Katolicyzm nie jest religią obowiązkową. Katolicy, którzy bez wyraźnej przeszkody zawierają związek cywilny, nie zawierając ślubu kościelnego, deklarują publicznie i wobec przedstawicieli państwa, że chcą założyć w świetle prawa rodzinę, a wobec wspólnoty Kościoła żyć w grzechu ciężkim. Taka deklaracja automatycznie zakłada ekskomunikę - trwałe i świadome trwanie w grzechu ciężkim, bez wyraźnej przyczyny i bez woli jakiejkolwiek poprawy (trochę lepsza jest sytuacja osób, które taki związek zawarły, teraz uznały swój grzech chciałby to naprawić, ale mają istotne przeszkody, by to uczynić i muszą jakoś "po Bożemu" odpowiedzieć na sytuację w jakiej z własnej woli się znalazły). Oczywiście nie wyłącza to nikogo ze wspólnoty Kościoła (katolicy nie dzielą się na bezgrzesznych i grzeszników), jednak powoduje, że osoby takie świadomie i z premedytacją, publicznie i ostentacyjnie zadają ciężką ranę Ciału Chrystusa. Przedstawiciele Kościoła mając świadomość takiej manifestacji, mają obowiązek na nią zareagować, chroniąc przed jej skutkami tak pozostałych członków Kościoła, jak i samych zainteresowanych. To było napisane oględnie. Jeszcze jakieś wyjaśnienia?
P.S.
Związek cywilny dwóch katolików nie stanowi sakramentu małżeństwa, jest więc trwałym cudzołóstwem. Każda ze stron, może zażądać w każdej chwili rozwodu i zawrzeć ważny związek sakramentalny z innymi osobami. Osoby popełniające grzech cudzołóstwa sporadycznie, a nie permanentnie, czyli takie, które nie sformalizowały w żaden sposób swojego związku, są dla Kościoła jednorazowymi, a nie permanentnymi grzesznikami. Choć wygląda to na hipokryzję, to jednak i jedni i drudzy popełniają tak samo ciężki grzech śmiertelny. Tyle, że jedni czyną to od czasu, do czasu, więc można założyć w dobrej wierze ich wolę poprawy, natomiast drudzy takiej woli nie przejawiają, czyli zamykają sobie świadomie i dobrowolnie wstęp do nieba. (Podejmowane przez nas działania cywilno-prawne, choć nie wiążące katolicko, mają jednak znaczenie i wywołują określone skutki kościelne). To można jednak łatwo zmienić, jeśli nie ma istotnych przeszkód, zawierając sakrament małżeństwa, a wtedy role się odwracają. Te głupie wymogi prawno - dyscyplinarne, w rzeczywistości ziemskiej, ciągle jednak służą przede wszystkim zabezpieczeniu praw kobiety i jej potomstwa, choć znam przypadki odwrotne.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-03-25 20:23

"A ile jest dziewczyn czy chłopaków którzy robią to z przypadkowo napotkaną osobą, idą do spowiedzi i dostają rozgrzeszenie."
Magda, zajmowanie się cudzymi grzechami nie pomaga w uznaniu własnych. Naprawdę. Tą drogą daleko nie zajdziesz.

"Czyli Kościół nie uznaje praw Naszej Ojczyzny (np. ślubu cywilnego) choć z drugiej strony każe ją szanować?"
Prawo do aborcji z tzw. przyczyn społecznych przez wiele lat było prawem w naszej Ojczyźnie. Czy według ciebie Kościół też powinien je uznać?

"Zastanawiam się czy mam prawo chodzić do kościoła?"
Masz prawo chodzić. Tylko zastanów się jeszcze czego od Kościoła oczekujesz. Chcesz żeby wskazywał ci najpewniejszą drogę do zbawienia, czy chcesz tam tylko zaprowadzić własne rządy.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogumiła (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 10:12

Michał, ale z tą ekskomuniką to chyba nie masz racji?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 12:24

"A ile jest dziewczyn czy chłopaków którzy robią to z przypadkowo napotkaną osobą, idą do spowiedzi i dostają rozgrzeszenie."
Magda, zajmowanie się cudzymi grzechami nie pomaga w uznaniu własnych. Naprawdę. Tą drogą daleko nie zajdziesz.
A Ty się zajmujesz moim.
To było tylko zapytanie, dlaczego wkłada się mnie z nimi do jednego worka.

"Czyli Kościół nie uznaje praw Naszej Ojczyzny (np. ślubu cywilnego) choć z drugiej strony każe ją szanować?"
Prawo do aborcji z tzw. przyczyn społecznych przez wiele lat było prawem w naszej Ojczyźnie. Czy według ciebie Kościół też powinien je uznać?
Miałam na myśli te pozytywne prawa. A ślub cywilny chyba do nich należy?
Ja aborcji nie uznaję.
Myślisz, że Bóg uważa ślub cywilny za coś niepoważnego?

Tylko zastanów się jeszcze czego od Kościoła oczekujesz. Chcesz żeby wskazywał ci najpewniejszą drogę do zbawienia, czy chcesz tam tylko zaprowadzić własne rządy.

Nigdy czegoś takiego nie powiedziałam.

Dlaczego starasz się zrobić ze mnie kogoś kim nie jestem.

Chciałabym wiedzieć kim Ty jesteś. Czym się zajmujesz.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 12:27

Dla mnie gdybym wzięła teraz rozwód to byłby grzech. A dla Was?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 12:44

"A propos - to dlaczego nie chcecie slubowac Bogu w Kosciele - skoro sie kochacie i byc ze soba chcecie?"

Chcemy, tylko nie na takiego wariata. Ślub kościelny wymaga troszkę więcej przygotowań niż cywilny. Z reguły zaprasza się rodzinę i jest jakieś wesele. A ja będąc w ciąży nie miałam ochoty na jakieś bale. Zastanawialiśmy się też na ślubie kościelnym bez wesela, ale później pojawił się pomysł ślubu cywilnego i za jakiś czas ślub kościelny i tak zostało.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-03-26 14:18

Myślę, Bogumiło, że jednak Michał ma rację z tą ekskomuniką i wystarczająco to uzasadnił. Co nie oznacza, że droga powrotu do Kościoła jest zamknięta przed takimi osobami. Jeśli zaczną żyć zgodnego z nauczaniem Chrystusa, zawsze przyjmie ich On z otwartymi ramionami.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-26 14:25

Że zaciągana jest automatycznie? Też miałem wątpliwości pisząc to. Tak po prawdzie nie wiem, trzeba by spytać kanonisty. Z drugiej strony, to by było niejako naturalne i logiczne, oczywiście nie w sensie wykluczenia ze społeczności Kościoła, ale w sensie braku jakiejkolwiek możliwości przyjmowania Eucharystii (pomijając idiotyczność sytuacji, w której ktoś mogąc zawrzeć związek sakramentalny, nie robi tego i zawiera zamiast - związek cywilny, uważając, że to bardziej "po katolicku"). Powiem szczerze, że na tym się nie znam, a cała moja wiedza w temacie to z tego forum. (Gdybyś Bogumiło pytała co sądzę o "ekologach spod znaku Rospudy (komara przecedzą, to prawda), albo o jakieś tematy z historii Kościoła, no to co innego, ale tu to się poddaję), ja po prostu poprostowałem te głupoty prawno - logiczne, natomiast odnośnie zaciąganych kar kościelnych się nie wypowiadam, bo wiedzy żadnej nie mam, ciekaw jestem co na to specjaliści, bo temat niestety powszechny wśród młódzi.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogumiła (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 16:24

Kiedy właśnie, Bogna, Michał mnie nie przekonał. W tak ważnej sprawie, jaką jest ekskomunika, nie wystarczą czyjeś przekonania. Uwaga! Nie jestem specjalistką od prawa kanonicznego, nie wiem na 100%. Ale nigdy tego nie słyszałam, więc piszę ten post jako wielki znak zapytania, żeby ludziom nie namieszać w głowie. Ekskomunika to coś zupełnie innego od nieotrzymania rozgrzeszenia, nie można tych rzeczy mieszać. Rozgrzeszenia nie otrzymuje się nie za konkretny grzech, ale za niespełnienie warunków sakramentu pokuty: brak żalu i postanowienia poprawy. Czyli trwanie w grzechu. Nie dotyczy tylko konkubinatu, ale każdego grzechu ciężkiego, za który się nie żałuje i nie chce z niego wyjść, nie podejmuje poprawy. Ekskomunika dotyczy natomiast konkretnego wielkiego grzechu. Można za niego uzyskać rozgrzeszenie, jeśli się żałuje i chce powrócić, choć mogą być stawiane przeszkody typu: nie każdy ksiądz może rozgrzeszenia udzielić (czasem jest to zarezerwowane Stolicy Apostolskiej), żądanie spowiedzi generalnej, itd.

Prawo kanoniczne wymienia sytuacje, w których podlega się ekskomunice mocą samego prawa:
Kan. 1364 - § 1. Odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa
Kan. 1367 - Kto postacie konsekrowane porzuca albo w celu świętokradczym zabiera lub przechowuje, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej Stolicy Apostolskiej
Kan. 1370 - § 1. Kto stosuje przymus fizyczny wobec Biskupa Rzymskiego, podlega ekskomunice, wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej Stolicy Apostolskiej
Kan. 1378 - § 1. Kapłan, który działa wbrew przepisowi kan. 977, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej Stolicy Apostolskiej.
Kan. 1382 - Biskup, który bez papieskiego mandatu konsekruje kogoś na biskupa, a także ten, kto od niego konsekrację przyjmuje, podlegają ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zastrzeżonej Stolicy Apostolskiej.
Kan. 1388 - § 1. Spowiednik, który narusza bezpośrednio tajemnicę sakramentalną, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zastrzeżonej Stolicy Apostolskiej. Gdy zaś narusza ją tylko pośrednio, powinien być ukarany stosownie do ciężkości przestępstwa. § 2. Tłumacz i inni, o których w kan. 983, § 2, którzy naruszają tajemnicę, powinni być ukarani sprawiedliwą karą, nie wyłączając ekskomuniki.
Kan. 1398 - Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa.

Trwania w konkubinacie nie ma w tym wykazie. Oczywiście jest jeszcze dodatkowy kanon, który mówi:
Kan. 1399 - Poza wypadkami przewidzianymi w tej lub w innych ustawach, zewnętrzne naruszenie prawa Bożego lub kanonicznego, tylko wtedy może być ukarane sprawiedliwa karą, gdy domaga się tego szczególna ciężkość przekroczenia i przynagla konieczność zapobieżenia zgorszeniom lub ich naprawienia.
I tylko dlatego nie będę twierdzić na 100%, tylko na 99%. Będę jeszcze sama szukać odpowiedzi, ale może zajrzy tu wcześniej specjalista w tej dziedzinie, zresztą każdy ksiądz taką odpowiedź zna, ze względu na spowiedź i możliwość czy niemożliwość udzielenia rozgrzeszenia. Bo oprócz rozgrzeszenia, kapłan musi zwolnić z ekskomuniki.
Ekskomunika jest karą poprawczą, chodzi o to, by człowiek zrozumiał wielkość tego grzechu. Ekskomunikowany nie może przystępować do sakramentów (z wyjątkiem spowiedzi, gdy naprawdę żałuje), nie może być świadkiem bierzmowania, chrzestnym, nie może sprawować czynnych funkcji w kościele (śpiewać przy ołtarzu, czytać, grać, katechizować). Gdy ktoś umiera w trakcie trwania ekskomuniki nie ma prawa do pogrzebu katolickiego.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: GP (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 17:01

Masz szczęście, że wyszło na jaw podczas Twojej spowiedzi to, że żyjesz w ciągłym narażeniu się na grzech ciężki. (Gdyby to nie wyszło, miałabyś następny grzech ciężki jakim jest spowiedź świętokradzka.) Jeśli chcesz przystępować do sakramentów musisz zawrzeć małżeństwo "kościelne". Przecież z tego co piszesz, nie macie żadnych formalnych przeszkód ku temu.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-03-26 17:03

"Dla mnie gdybym wzięła teraz rozwód to byłby grzech. A dla Was?"
Magda, uważasz tak dlatego, że traktujesz nauczanie Chrystusa i Jego Kościoła wybiórczo. Gdybyś przykładała inną (nie swoją na dzień dzisiejszy), miarę do tego uważałabyś, podobnie jak my, zupełnie inaczej. Biorąc cywilny rozwód z mężem (nie zachęcam Cię do porzucenia Twojego "męża", tylko proponuję coś innego w zamian), mogłabyś zawrzeć z nim w kościele tzw. ślub konkordatowy, który niesie za sobą także skutki cywilno-prawne.
Kiedyś np. (przed wojną) zawierano tylko małżeństwa w kościele. Tak było z moimi dziadkami (w 1917r). Pewnie dlatego już po II Wojnie Światowej musieli aż 3 lata czekać na "swój" medal za długoletnie pożycie małżeńskie (50 lat), gdyż komunistyczne Państwo nie uznawało tak ad hoc ślubów kościelnych. Dobrze, że go w końcu otrzymali w 53 rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa, na kilka miesięcy przed śmiercią babci - mam przynajmniej po tym wydarzeniu pamiątkę. :)))

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-03-26 17:57

"A Ty się zajmujesz moim.
To było tylko zapytanie, dlaczego wkłada się mnie z nimi do jednego worka."
Magda, ja nie porównuję moich grzechów z twoimi ani niczyimi w celu usprawiedliwienia swoich. A moje sumienie staram się kształtować w oparciu o naukę Kościoła, a nie własne widzimisię.

"Myślisz, że Bóg uważa ślub cywilny za coś niepoważnego?"
Nie będę się wypowiadać za Pana Boga :) Dla mnie niepoważne są twoje próby zrównania sakramentu małżeństwa ze ślubem cywilnym. I tkwienie w tym uporze, pomimo wszystkich wyjaśnień, które otrzymałaś w tym i (o ile się nie mylę) nie tylko w tym wątku.

"Chcesz żeby wskazywał ci najpewniejszą drogę do zbawienia, czy chcesz tam tylko zaprowadzić własne rządy.
Nigdy czegoś takiego nie powiedziałam.
Dlaczego starasz się zrobić ze mnie kogoś kim nie jestem."

Magda, ja też nie powiedziałam, że ty powiedziałaś :) To pytanie ma tobie pomóc. Mnie twoja odpowiedź do niczego nie jest potrzebna. To twoje życie. Chcesz żyć według własnych zasad - proszę bardzo. Nie musisz czerpać niczego z mądrości Kościoła.

"Chciałabym wiedzieć kim Ty jesteś. Czym się zajmujesz."
Nie wykluczam, że sakrament małżeństwa zawarłam zanim ty przyszłaś na ten świat. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym bez Boga to wszystko udźwignąć. A w urzędzie też ślubowałam, bo nie dało się wtedy tego obejść.
I im dłużej żyję, tym bardziej widzę bezsens zabierania się za cokolwiek, bez zaproszenia do tego Boga.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-26 18:03

Na zadane pytanie: Dla nas nie. Wyjaśnić, czy nie trzeba?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: J (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2009-03-26 18:15

Magda, jeszcze dodam, że nigdy się nie "zabezpieczałam" przed własnymi dziećmi, bo bezbronna istota nie może być moim wrogiem. Trudy macierzyństwa - czasem na granicy wytrzymałości fizycznej i psychicznej - nie są mi obce.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Marek MRB (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2009-03-26 19:02

Żeby była jasność - grzechem nie jest to że macie ślub cywilny (nie ma on znaczenia z punktu widzenia wiary) lecz to że współżyjecie nie mając ślubu zawartego wobec Boga.
I tyle.
Jeśli postanowicie nie współżyć do (jako piszesz - zaplanowanego) ślubu kościelnego, zapewne otrzymasz rozgrzeszenie.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: amita (86.96.226.---)
Data:   2009-03-26 19:49

Magdo, jak się chce żyć zgodnie z wolą Bożą to ten ślub kościelny wcale tak dużo ci czasu nie zabierze - góra trzy miesiące. Pytanie tylko co jest dla Ciebie naprawdę ważne - Bóg czy huczne wesele. I nie myśl, że ludzie tutaj cie 'osądzają', czy potępiają za twoja przeszłość i błędy, ale zgodnie z nakazem Biblijnym stwierdzają dlaczego nie dostałaś rozgrzeszenia - bo żyjesz w grzechu a zgodnie z Biblia bliźniego trzeba upomnieć - "Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu" Kpł 19,17.
Czego oczekiwałaś? Ze się zaczną nad tobą litować i powiedzą ci, że ten ksiądz nie miał racji, kiedy po prostu ja miał?
Aha, i nie odwracaj kota ogonem pytaniami typu "Dla mnie gdybym wzięła teraz rozwód to byłby grzech. A dla Was?" Przecież nie masz ślubu.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: magda (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2009-03-26 20:12

Na zadane przez Michała pytanie: "Dla nas nie. Wyjaśnić, czy nie trzeba?"
Odpowiadam: właśnie, że trzeba.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Bogna (---.chello.pl)
Data:   2009-03-26 22:06

Słowa Michała, Bogumiło, potraktowałam jako swego rodzaju metaforę, albo skrót myślowy, jak kto woli. Nie chciałam tego rozwijać, żeby bardziej nie mieszać, bo przesłanie zawarte w Michałowym poscie uznałam za ważniejsze. Też nie jestem kanonistą, wiec nie upieram się przy tej ekskomunice, ale przesłanie Michałowej wypowiedzi popieram jak najbardziej.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2009-03-26 23:01

Magdo, po co chcesz rozgrzeszenie? - Załóżmy, (oczywiście to tylko próba pójścia twoim tokiem rozumowania, który jest błędny), że ksiądz udzieli ci rozgrzeszenia, ale wrócisz do domu i co dalej? - Nie ma warunku poprawy. A czy słyszałaś coś o grzechu zgorszenia? Nie sądzę, że nawet gdybyście żyli w czystości, aby ksiądz dał wam rozgrzeszenie, bo mieszkacie razem i macie ślub cywilny. Na pewno udzieli go w przypadku zagrożenia śmiercią, wtedy okoliczności przestają być ważne, ale nie w obecnej sytuacji. Piszę w liczbie mnogiej, bo oboje jesteście odpowiedzialni za ten stan, w jakim żyjecie. Ty wciągasz w grzech ojca swojego dziecka i odwrotnie. Kiedy podejmiecie starania o przyjęcie sakramentu małżeństwa, wtedy prawdopodobnie będziecie mieli tylko jedną spowiedź; tuż przed samym ślubem.
Dobrze by było dla was pojść na solidniejsze przygotowania przedmałżeńskie, aby wiedzieć więcej z nauki Chrystusa, a także o rodzinie i wychowywaniu dzieci po katolicku. Gdy nie widzisz/cie grzechu w tym waszym cudzołożnym związku, to jest chyba coś nie tak z podstawową wiedzą religijną. I dowiecie się także czegoś więcej o tym "zabezpieczaniu się" kobiet przed niechcianą ciążą, które naprawdę często jest aborcją. Wszystko można przy dobrej woli zmienić i nie warto odkładać tego dłużej. Mam nadzieję, że nasze wypowiedzi skierują ku prawdziwemu pojednaniu z Bogiem, czego serdecznie życzę.

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-27 13:35

Tak się zastanawiałem i jednak sobie tę, tak przez Ciebie upragnioną, odpowiedź odpuszczę Magdo. Tak po prawdzie to odpowiedzi już dostałaś, także w mojej, musiałbym to teraz pozbierać i uzupełnić, a według mnie Ty po prostu chcesz ciągnąć tę dyskusję za wszelką cenę.
P.S.
Tak po prawdzie, to zanim jeszcze padły następne odpowiedzi po mojej pierwszej, przygotowałem kolejną, której jednak nie wysłałem na forum, czego teraz trochę żałuję, bo to wszystko o czym tam pisałem, teraz powyskakiwało. Ty masz taki problem, że nie potrafisz formułować poprawnych pytań i dopiero po kilku Twoich wypowiedziach dochodzi się do tego na czym rzeczywiście polega Twój właściwy problem. Chciałem więc za Ciebie sformułować pytania skierowane też do spowiedników, którzy według mnie powinni, a nie chcą się odezwać w tym temacie. Rzecz jest jednak delikatna, dlatego sobie odpuściłem i niech tak zostanie. Ale temat jest proszę księży spowiedników szerszy i wywołuje w umysłach wiernych niemałe zamieszanie. Dla przykładu przytoczę głośną sprawę aborcji dokonanej bodajże na dziewięciolatce, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu, gdzie część hierarchii, ujmując rzecz w skrócie, ekskomunikowała wszystkich zamieszanych, a druga część wzięła ich w obronę. Są oczywiście pewne jasne reguły, których Magda nie przestrzega i przestrzegać nie chce, bo nie uważa tego za istotne, a domaga się prawa nie tyle do ich łamania, co do nobilitacji tegoż procederu. Jednak są też okoliczności łagodzące, które, co tu ukrywać zmieniają w sposób zasadniczy moralne postrzeganie całej sprawy (oczywiście Ciebie to Magdo nie dotyczy, ponieważ dobrowolnie nie chcesz skorzystać z wszelkich możliwych okoliczności łagodzących, tylko domagasz się ich stosowania wobec Ciebie w warunkach recydywy). To głuche milczenie spowiedników w niniejszym temacie nie bardzo mi się podoba.
A` propos okoliczności łagodzących, odnoszę wrażenie, jak gdyby Magda była katoliczką wychowaną na Gazecie Wyborczej. Oni pierwsi zainicjowali i byli gorącymi orędownikami pewnych procesów społecznych, w które włączyły się później także i inne tabloidy, oraz władze państwowe, szczególnie te lewacko-centrowe, czego efektem jest systematyczne rozbijanie i niszczenie tak rodziny, jak i całej tkanki społecznej. Niestety powszechne odczucia społeczeństwa w tej materii rozmijają się zasadniczo tak z działaniami państwa, jak i propagandą medialną. Tak, dla rozluźnienia, gdybym prześledził, tematy, pasjonujące redaktorów GW na przestrzeni ostatnich 20 lat, to musiałbym dojść do wniosku, że statystyczny redaktor Wyborczej jest żydowskim gejem lub lesbijką, lewacką aktywistką feministyczną, po przynajmniej 5-ciu skrobankach, domagającym(cą) się prawa do nieskrępowanej aborcji. Jest także zwolennikiem natychmiastowego uśmiercania wszystkich nieproduktywnych osób chorych i starych, najlepiej bez ich wiedzy i jak rozumiem, jego marzeniem jest natychmiastowe poddanie eutanazji, bez żadnych konsekwencji karnych, wszystkich niesprawnych, niesamodzielnych i ułomnych członków swojej rodziny. Jako gej domaga się natychmiastowego zalegalizowania związków homoseksualnych, prawa do adopcji dzieci, niczym nieskrępowanej propagandy homoseksualnej wszędzie i szerzenia "kultury gejowskiej" od przedszkola. Domaga się też zlikwidowania raz na zawsze tzw. uniwersalnych norm moralnych, które według niego nie istnieją i są przeszkodą w rozwoju społecznym. Jako Żyd natomiast jest przekonany, że Polacy, wywoływali kolejne powstania, z warszawskim na czele jedynie po to by wymordować ocalałe resztki Żydów poniewierające się po Warszawie, gdyż byli niezadowoleni z tego, że Niemcy nie sfinalizowali tzw. kwestii żydowskiej, jest też oczywiście ukraińskim Niemcem, który obarcza Polaków odpowiedzialnością za wywołanie II wojny światowej, czystki etniczne, wypędzenia i działalność SS Galizien, także w Warszawie. Co więcej redaktor Wyborczej jest przekonany, że Polak jest istotą nienaprawialną i niereformowalną w swej ciemnej, nieoświeconej i niewykształconej masie podporządkowany skrajnie reakcyjnemu klerowi i jako taki winien podlegać przymusowej reedukacji, poprzez ograniczenie dzietności, ucisk ekonomiczny i emigrację. Natomiast Polska jako taka nadaje się jedynie na europejski skansen w którym za wszelką cenę należy chronić i ratować ocalałe resztki europejskich komarów, żab i ptaszki, które nie wiedzieć czemu nie chcą gniazdować w oświeconej Europie (podejrzewam, że ideał budownictwa społecznego redaktora Wyborczej to kurna chata, kryta strzechą, z gniazdem bocianim na kominie). I powiem Ci szczerze Magdo, że w Twoich wypowiedziach, niezależnie od tego przez kogo ukształtowanych, mnie pobrzmiewają właśnie echa takiej gazecianej indoktrynacji. Wolałbym, byś jako katolicka panienka z dzieckiem, bardziej przykładała się w szkole do katechezy, a mniej do studiowania arcydzieł współczesnej kultury popularnej, może wtedy Twoja rodzina miała szanse oparcia się na zasadach wynikających z Dekalogu, a nie z redakcyjnych fantazji, nie podlegających zresztą jakiejkolwiek weryfikacji, gdyż próba ich podważenia może się skończyć procesem o zniesławienie (inaczej mówiąc - zatkaniem gęby adwersarzowi), co drzewiej regulowała ustawa o kontroli i ochronie publikacji prasowych, zdecydowanie mniej dotkliwa finansowo (a to jeszcze jeden nieodparty wniosek - Adaś Michnik, jako święta krowa i guru polskiej transformacji musi być Żydem - hinduistą, jaki pan, taki kram).

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-27 13:43

Tak jeszcze Magdo, skoro sama się o to prosisz, to powiedz mi czemu tak Ci na tym zależy, skoro ostentacyjnie pokazujesz wszystkim, że w nosie masz katolików i katolicyzm? Co takiego jest w Kościele, że ci tak zależy, skoro od sakramentu i mocy z niego płynącej ważniejsze są uprawnienia cywilne i impreza?

 Re: Żyję w konkubinacie i nie dostałam rozgrzeszenia.
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2009-03-28 18:28

Jak to ładnie ujął Jean Lafrance, na Krzyżu Jezus zaślubił Kościół, dlatego Ojcowie Kościoła chrześcijańskie małżeństwo postrzegali jako sakrament tych zaślubin (Ef 5, 25-32). "A zatem rodzaj ludzki - mężczyzna i kobieta - jest figurą tajemnicy trynitarnej, która stanie się naszym wiecznym dziedzictwem. W wieczności wezwani jesteśmy do tego, byśmy byli zaślubieni przez ogień trynitarnej miłości. Związek małżeński dwojga ludzi jest prawdziwą drabiną Jakubową, gdyż zstępuje on z trynitarnych relacji na zjednoczenie mężczyzny i kobiety i wstępuje we wnętrze Trójcy Świętej. Oto dlaczego św. Paweł, mówiąc o małżeństwie, powiedział: "Tajemnica to wielka!" Ef 5,32. Mniej więcej o tym mówimy i mniej więcej tego się pozbawiacie. Oczywiście możecie na to wzruszyć ramionami i odwrócić się tyłem do tego znaku widzialnego niewidzialnej rzeczywistości. Tego czego nie widać - nie ma.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: