logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Gabrysia (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-01 13:54

1. "Istnieje niedola, którą widziałem pod słońcem, a która bardzo ciąży człowiekowi: Użyczył Bóg komuś bogactwa i skarbów i sławy - tak, że nie zbraknie mu niczego, czego tylko zapragnie - a tego używać Bóg mu nie pozwala, lecz obcy człowiek tego używa: to marność i przykre cierpienie" (Koh 6, 1-2).
2. "Lepszy jest smutek niż śmiech, bo przy smutnym obliczu serce jest dobre. Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu wesela" (Koh 7, 3-4).

Jak rozumieć te cytaty? Czy Bóg chce, żebyśmy się smucili? Jak to jest? Np. dostaję znaki, że mam powołanie do zakonu, ale widzę ile jest rzeczy, z których muszę zrezygnować, wyrzec się i będzie to dla mnie prawdziwym smutkiem, i wiem że więcej radości sprawiałoby mi życie rodzinne. Mam stałego spowiednika, ponoć mam powołanie do życia zakonnego. Ale jeżeli nie ma to dawać mi takiej wielkiej radości, jaką mam tu na ziemi poza zakonem, to czy powinnam wybrać zakon? Skoro, muszę się wyrzec rzeczy, które mi dają satysfakcje? Obawiam się, że taka rutyna życia zakonnego może spowodować u mnie depresje.

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Bogna/p.o. moderatora (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-01-01 15:21

Z komentarza do Starego Testamentu - Biblia Poznańska:

Koh 6,2. Przede wszystkim chodzi o to, że jedynie Bóg dysponuje dobrami. Dopuszcza lub zabrania korzystania z nich. Przeszkodę w korzystaniu z posiadanych dóbr może stanowić przedwczesna śmierć (por. Łk 12,20), choroba lub niedołęstwo.

Koh 7,3. Smutek i troski pobudzają do głębszej refleksji nad samym sobą i nad osobistym stosunkiem do świata zewnętrznego.
4. Por. rozdz. 7,2. - W oczach Autora dzień śmierci jest bardziej godny upamiętnienia aniżeli dzień narodzin, ale bynajmniej nie w aspekcie poglądu o rozpoczęciu nowego życia w wieczności, ale dlatego, że śmierć kładzie kres niedoli doczesnej.

Wkleiłam komentarz z Biblii Poznańskiej do obu podanych przez Ciebie fragmentów Księgi Koheleta, ale nie podejmuję się wyciągnięcia z nich wniosków dla Ciebie. Te, jak i podjąć decyzję, musisz sama.

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-01-01 15:27

Czy przypadkiem nie czytasz Biblii jak jakiejś encyklopedii?
To, co tu napisałaś o swoim powołaniu, powiedz swojemu spowiednikowi. Bóg człowieka do niczego nie zmusza.

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Kasia (---.tktelekom.pl)
Data:   2012-01-01 17:03

Witaj Gabrysiu, :)
W Piśmie Świętym, niekoniecznie w Księdze Koheleta jest odpowiedź na Twoje pytanie: Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je" (Mt 16, 24-25).
Pójście za Jezusem oznacza rezygnację z jakiegoś dobra dla dobra większego. Bóg powinien być na pierwszym miejscu w życiu człowieka, wtedy dopiero wszystko będzie na swoim miejscu. Niewłaściwe przywiązanie do najbliższych może człowiekowi przysłonić Boga.
Jeśli Pan powołuje Cię do zakonu, to na pewno da Ci siły i potrzebne łaski, byś potrafiła zostawić wszystko. Teraz się tym nie martw, oddaj to Bogu. Pamiętaj, że Pan Bóg nie chce, abyś wpadła w jakąś depresję i na pewno nie pośle Cię tam, gdyby miało tak być. Szatan może podsuwać różne takie myśli, które będą wywoływały takie zamieszanie i strach przed oddaniem się Bogu, dlatego wszystko powierzaj Panu, każdą swoją myśl i pamiętaj, że Bóg daje pokój, a zły zamieszanie. Jak chcesz, poczytaj sobie o wyrzeczeniu się wszystkiego tutaj: http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=00&id=00-03&ident=2501
Serdecznie Cię pozdrawiam i obiecuję modlitwę. :)

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Margola (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2012-01-01 20:49

Gabrysiu, powołanie to PRAGNIENIE człowieka, aby pójść określoną drogą. Znaki zewnętrzne pomagają nam rozeznać wolę Bożą, ale muszą być one zawsze, powiązane z tym co dzieje się wewnątrz serca człowieka. Zadaj sobie więc pytanie czego Ty pragniesz?
Owszem mogą pojawiać się jakieś wątpliwości, lęki czy obawy np. czy sobie poradzę, albo takie, że muszę z czegoś zrezygnować, albo jakiś lęk przed zaangażowaniem. Wtedy trzeba się modlić, prosić Boga o rozwianie tych wątpliwości, umocnienie i odwagę do pełnienia woli Bożej. Ale moim zdaniem decydujące jest pragnienie pójścia daną drogą.
Wiesz, kiedyś szukałam swojej drogi w Kościele, chciałam się zaangażować w życie jakiejś wspólnoty i zaczęłam przychodzić na spotkania do pewnej wspólnoty w mojej parafii. Rozeznałam, że ta wspólnota jest jakimś tam moim powołaniem, parę rzeczy w jej charyzmacie zgadzało się z, że tak powiem "moją duchowością" i pojawiło się dość mocne pragnienie, żeby zaangażować się w nią tak na serio, ponadto wspólnota podobała mi się, dobrze się w niej czułam. Jednak z czasem zaczęły pojawiać się wątpliwości bo animator mnie drażnił i wiele innych spraw budziło mój coraz większy lęk i wątpliwości. W końcu pojawiło się tyle wątpliwości, że miałam już dosyć i z ciężkim sercem zdecydowałam, że muszę sobie dać chwilę odpoczynku od tej wspólnoty i albo wrócę albo nie. Modliłam się wtedy o rozeznanie. Pan Bóg nie pozwolił na siebie czekać zbyt długo. Zaczęłam się wręcz "potykać" o znaki nawołujące mnie do powrotu. Jeden z nich był tak mocny, że moja największa obawa/wątpliwość runęła bezpowrotnie, a pragnienie zwyciężyło i wróciłam. Potem pojawił w sercu pokój i pewność, że to jest moja mała droga. Polecam książkę o. Józefa Augustyna: "Jak szukać i znajdować wolę Bożą".

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Michał (---.range86-150.btcentralplus.com)
Data:   2012-01-01 20:50

ad 2
Jest to rada Ojców pustyni dla zakonnic kontemplacyjnych. Chodzi o myśl św. Antoniego Pustelnika, Sisoesa i pewnego szewca w Aleksandrii. (Wszyscy będą zbawieni, tylko ja znajdę się w piekle - to pomaga zachować pokorę) Izaak Syryjczyk ujął to w ten sposób: Ten, który zna swoje grzechy, jest większy od tego, który swoją modlitwą wskrzesza zmarłego... Ten, który przez godzinę boleje nad sobą, jest większy od tego, który uczy cały świat. Ten, który zna swoją słabość, jest większy od tego, który widzi aniołów... Ten, który samotny i skruszony naśladuje Chrystusa, jest większy niż ten, który cieszy się poważaniem tłumów w kościołach.
Wyjaśniam: powołanie lekarki, nauczycielki, astronomki i kapłana wygłaszającego porywające kazania, nie umywają się do Twojego powołania do zakonu kontemplacyjnego. Co więcej to powołanie jest darmową inicjatywą Boga. Ty nie musisz w zasadzie nic robić, by zaspokoić swój duchowy głód, inaczej niż w powołaniu świeckim (Ps 81,11 - Otwórz szeroko usta, abym je napełnił). Do tego zasadza się istota fragmentu o sercu mędrców w domu żałoby, a nie o weselu jakie zapewnia Ci świat. Z zakonnego punktu widzenia, lepiej dać się za życia pogrzebać w grobie, wśród ponuraków schizofreników i depresantów zza klauzury.
ad 1
Użyczył Bóg Gabrysi bogactwa i skarbów i sławy - tak, że nie zbraknie jej niczego, czego tylko zapragnie - i co z tego, jeśli nacieszy się tym chwilę, albo wcale? Osiągnie sławę i powodzenie - i przeminie to wszystko, zanim się obejrzy? Co to za radość, która polega na nieustannym bieganiu za czymś, co nie ocaleje, co za chwile przeminie, a te nędzne resztki i tak ucieszą kogo innego? Spędzić, życie w pogoni za złudą i satysfakcją i na końcu odkryć jak wielka pomyłka? Jeśli o mnie chodzi, to wole przestać za tym ganiać, zanim zacznę. Ile to mi czasu oszczędza. Ale wy młodzi macie go zdecydowanie więcej. Tu taki jeden na forum, od 39 lat gania za jakąś złudą miłości. On nawet jeszcze nie wie co to miłość, ale gania zawzięcie i obiecał, że nie przestanie. Powiedziałbym: wszystko to marność, nad marnościami, ale jak to pogodzić z ideałami korporacyjnymi? Wszak bez korporacji świat by przestał istnieć. No to byłby koniec świata... Weźmy takiego Radka Sikorskiego - przeca on ma bezpośrednią linię do nieba (sam anioł mu podpowiedział: kanclerz Merkel będzie chciała od Polski pieniędzy, lepiej dać jej po dobroci wcześniej. A premier Tusek, to ma ze 3 gorące telefony, prosto do samego Pana Boga. A tu jakieś proste pastuchy, bez wykształcenia, co to najwyżej jabłka z ogrodu potrafią ukraść, se uzurpują bez przerwy, że im się Matka Boża objawia. Dobre sobie. Zupełnie jak te z Ewangelii. Pasły owce gdzieś na halach, kombinując co by tu i gdzie zwędzić. Czytać i pisać toto nie potrafi, ledwie grajcara od denara odróżnia, a tu jakieś Anioły specjalnie do nich (!) przyszły, żeby im oznajmić, że Bóg się w stajni narodził, ha, ha, ha. Przecież wiadomo, że premier ma 3 gorące telefony (jeden do Putina, drugi do Merkel, a trzeci do Pana Boga). No dobra, dosyć tego bajania. Tu premier w pocie czoła świat nam naprawia, król Herod świątynię odbudowuje, a tu brudne pastuchy objawienie miały. Takie brednie, to się małym dzieciom opowiada. Jak nie chcesz skończyć w więzieniu, jak one, to nie słuchaj. Dobra, rób tę karierę, bo już mi się znudziło ślęczenie nad Pismem Świętym w Nowy Rok. I czemu akurat nad ST?

 Re: Koh 6,1-2;7,3-4 - Jak rozumieć te fragmenty?
Autor: Iwcia (---.sattom.pl)
Data:   2012-01-01 23:51

Też odkryłam powołanie zakonne i tak jak ty, muszę się pozbyć wielu rzeczy, które sprawiają mi przyjemność tj. mieszkanie, praca, przyjaciele, książki, internet, filmy religijne, które oglądam z wielką pasją, itd. Ale Chrystus w swoim Słowie mówi: Nie bój się oddać Mi wszystkiego, co posiadasz (por. Mt 19,21). Z początku, kiedy już wiedziałam, jakie jest moje powołanie, bardzo się bałam, początkowo nie wyobrażałam sobie, jak to można oddać wszystko, co się ma i co się do tej pory wypracowało? Jak można zrezygnować z pracy, mieszkania? itd. Chrystus kolejny raz mówi: Jeśli oracz idzie przed pługiem, a wstecz się odwraca, nie jest Mnie godzien (por. Łk 9,62). Nasuwa się kolejna myśl: mam wspólnotę, w której służę i w ogóle w Kościele. Kto będzie służył, kiedy mnie już nie będzie? Chrystus po raz kolejny mówi: Ptaki powietrzne i zwierzęta mają co jeść i pić, bo Pan troszczy się o nie (por. Łk 12,24). Kolejne zapewnienie Chrystusa i zaraz kolejna myśl: pewnie moi bliscy nie będą pochwalać decyzji i będą mi odradzać pójście do zakonu. I znowu pojawia się kolejna odpowiedź Chrystusa: "Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska" (Rz 5,20). Teraz już nie mam wątpliwości, gdzie chce mnie Chrystus posłać. Wcześniej też miałam dylemat, co wybrać. Byłam na tzw. rozdrożu, ale Chrystus musiał w pewien sposób "popchnąć" mnie, abym już nie stała na rozwidleniu dróg, lecz podążała tą drogą, którą już wcześniej wybrał dla mnie Bóg. Życie zakonne jest piękne, ale to piękno trzeba odkryć, odnaleźć, a jak się to odkryje, nie myśli się o rutynie, lecz o pięknej służbie i oddaniu Bogu.
Pytaj Jezusa na modlitwie, jakie jest twoje powołanie. Chrystus może ci powiedzieć poprzez kapłana, tak jak było w moim wypadku, może ci powiedzieć w inny sposób. Nie zawsze jest tak, że Pan Bóg odpowiada od razu, nieraz trzeba czekać na odpowiedź, ale warto czekać. Chrystus na pewno odpowie, jeśli będziesz z wiarą stawać przed Nim w modlitwie. Też czekałam i powiem, że warto było czekać te kilka miesięcy. :) Zostań z Chrystusem i Maryją.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: