Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-12-07 09:19
Jeśli chodzi o treść "pouczenia", to ksiądz oczywiście miał rację. W pierwsze piątki chodzi się do spowiedzi "pierwszopiątkowej", comiesięcznej, kiedy tych grzechów się nie nazbierało jeszcze dużo. Gdybyś wcześniej trafiła na forum pomocy, to niedawno był bardzo podobny wątek, kiedy kapłan nie wyspowiadał kogoś po kilku latach, bo nie miał czasu. Dłuższe sprawy załatwia się wtedy, kiedy inni nie czekają w kolejce. Pamiętaj o tym w przyszłości, że lepiej w ogóle w pierwsze piątki nie chodzić do spowiedzi. O ile jednak "treść pouczenia" była w porządku, to oczywiście "melodia" nie. Choć myślę, że czujesz to dużo gorzej niż było naprawdę. To nam się wydaje, że wszyscy na nas patrzą i mają powód. Prawdopodobnie (jeśli faktycznie ksiądz głośno mówił) słyszały to trzy najbliższe osoby i one Ciebie widziały. Jeśli słuchać było dalej, to i tak ludzie Ciebie nie widzieli i potem "na kościele" nie wiedzieli, że o Ciebie chodzi. To Ty czułaś się bardzo głupio, a wtedy zawsze nam się wydaje, że "wszyscy wiedzą". A jeśli ludzie z kolejki rzeczywiście "źle patrzyli na Ciebie" to bądź pewna, że tylko ze złością, że tak długo muszą czekać na swoją spowiedź. Zapewne każdy z nich spieszył się do szkoły/pracy, a miał nadzieję do spowiedzi iść. Pewnie parę osób wyszło z kolejki i poszło do swoich obowiązków bez spowiedzi. To z kolei będzie dla nich przykrość i też muszą z tym żyć. Może pójdą wieczór do spowiedzi, a może nie pójdą, bo mają inne obowiązki. Tak już jest, że inni nam sprawiają przykrość, a my komuś - niekoniecznie świadomie. Rozumiesz? Swoją przykrość przyjmij jako zadośćuczynienie za grzechy i już nie wracaj do tego. Bo bądźmy szczerzy: Bóg czekał na Ciebie siedem lat, gdybyś Ty zaczekała aż nie będzie takiej kolejki, to nic by Ci się nie stało, prawda? (Jeśli tutaj powiesz: ale ja musiałam potem iść do pracy, to teraz lepiej zrozumiesz ludzi w kolejce :))
"Naprawdę szłam do spowiedzi pełna wiary, że od tego dnia zmieni się moje życie". I tak właśnie jest. Zmieniłaś już swoje życie, zaczęłaś wszystko od początku, bo przed Bogiem tak właśnie jest - początek nowego życia. Oczywiście stare grzechy będą długo jeszcze gdzieś za Tobą chodzić, same grzechy, albo konsekwencje, ale jeśli tylko będziesz chciała, to się uda.
Pytasz co masz uczynić. Żyć dobrze. Uczucia miną. Spowiedź była dobra, w sensie sakramentu. Nieprzeczytane grzechy nie mają znaczenia dla tej spowiedzi. Jeśli były tam grzechy ciężkie, to powiedz je przy najbliższej spowiedzi (ale zaznacz wyraźnie, że nie wypowiedziałaś ich poprzednio, bo uciekły z pamięci). Już jest wszystko dobrze. Ksiądz mógł podnieść głos, bo sam był czymś zdenerwowany, może chciał wcześniej wyjść z konfesjonału, żeby rozdawać komunię, spotkać proboszcza, może był umówiony w konfesjonale z kimś, dla kogo jest kierownikiem duchowym i nie zdążył go wyspowiadać (w I piątek? chyba nie). Może potrzebował się wysikać. A może był zbyt zaspany, żeby pięknie przyjąć wracającą zbłąkaną owieczkę i sam na siebie się wściekał, a to zawsze wychodzi na wierzch. Znajdź jakiekolwiek usprawiedliwienie. Bądź miłosierna, przecież właśnie dzisiaj Jezus okazał Ci tak wielkie miłosierdzie: przebaczył wszystkie grzechy. Pamiętaj, że powtarzasz: "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Może ksiądz trochę Ci zazdrościł, że się właśnie nawróciłaś, a on też powinien się nawrócić, a ciągle odkłada to na później.
Pomódl się za niego, bo teraz - aż do pierwszego grzechu - jesteś święta, czysta, i Twoja modlitwa dużo może. Może Bóg postawił jego na Twojej drodze, abyś jemu pomogła. Pomódl się za niego i już tę sprawę zostaw. Teraz zaczęłaś nowe życie i to jest najważniejsze. Uczucia naprawdę mijają.
|
|