Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-09-02 13:31
Ksiądz nie może udzielić rozgrzeszenia, jeśli Ty przyjdziesz i nie wyjawisz mu grzechów. Nie ma podstawy do rozgrzeszenia. Po to jest spowiedź uszna, żeby kapłan mógł ocenić, czy może udzielić rozgrzeszenia. Nie możesz też sama sobie powiedzieć "nie muszę się spowiadać" i bez spowiedzi przyjmować komunii. Nikt nie jest sędzią we własnej sprawie. Znów: po to jest konfesjonał. Bo my wszyscy chętnie byśmy się z tego obowiązku zwolnili. Każdy ma jakiś "ważny" powód, żeby grzeszyć i każdy ma jakieś "ważne" usprawiedliwienie, żeby się czuć mniej gorszym.
Nie wiem na czym polegają Twoje grzechy (nie pisz o tym na forum - ja nie pytam, tylko przedstawiam swój sposób myślenia). Bo jeśli Twoje grzechy są ściśle związane z chorobą, to jednak zawsze na początku spowiedzi powinnaś o tej chorobie powiedzieć. Jedno zdanie, które wcześniej wymyśl i napisz na kartce "Mam TAKĄ chorobę, i jej skutkiem są TAKIE czynności/grzechy".
Bo z kolei jeśli jest to trwanie (obiektywnie) w grzechu ciężkim i nie możesz powiedzieć "postanawiam poprawę" (bo nie zależy to od Twojej woli, ale od napadu choroby? czasu? lekarstw?) to kapłan, nie wiedząc o Twoich zaburzeniach, może uznać, że chcesz trwać w grzechu i rozgrzeszenia nie da. Ksiądz musi znać okoliczności grzechu ciężkiego. Choroba też jest taką okolicznością, która może sprawić, że obiektywny grzech ciężki będzie dla Ciebie grzechem lekkim. Ale spowiednik musi wiedzieć dlaczego tak uważasz. Do konfesjonału przecież przychodzą także ludzie, którzy chcą wymusić rozgrzeszenie "na okoliczność imprezy rodzinnej". Skąd ksiądz ma wiedzieć, że nie jesteś jedną z nich? Kapłan nie jest Duchem Świętym, choć Duch w nim działa. Nie wie tego, czego mu nie powiesz.
Jeśli natomiast Twoje grzechy nie mają związku z chorobą, to nie musisz mówić. Ale wtedy jest pytanie: to co w takim razie przeszkadza Ci iść do spowiedzi? Wyznajesz grzechy (co każdemu sprawia przykrość), ksiądz powie jakieś "kazanie" (co innym też niejednokrotnie sprawia przykrość) i udziela rozgrzeszenia. Każdy z nas odczuwa dyskomfort przy rozmowie o swoich grzechach, wielokrotnie przy niektórych grzechach wolelibyśmy, żeby ksiądz nie powiedział ani słowa. To jest normalne odczucie, niezależne od choroby, zależne raczej od rodzaju grzechów. Nie można jednak uciekać od spowiedzi, dlatego, że nam nie odpowiadają nauki kapłana. Jedynym sposobem jest niegrzeszenie. ;))
Zakładając, że jest to pierwsza sytuacja, no to informacja o chorobie może być ważna lub konieczna.
Nic Cię nie uchroni przed poważną rozmową na ten temat w konfesjonale. Wiem, rozumiem, że może to być dla Ciebie trudne. Ale jest to możliwe. Psychiatra też był człowiekiem obcym, a potrafiłaś mu o sobie powiedzieć. W konfesjonale też musisz się przełamać.
Oczywiście masz prawo zminimalizować ten lęk, jeśli tylko się da. Nie chodzi o to przecież, żeby wybierać największe cierpienie, to nie ma sensu.
Na pewno najlepszym wyjściem jest poszukanie kapłana psychiatrę czy psychologa. Nawet jeśli zupełnie nie będą znali Twojej choroby, to tacy kapłani są otwarci na takie problemy, uwierzą że to nie jest ucieczka od odpowiedzialności tylko choroba, chętniej wysłuchają o tej chorobie, łatwiej im będzie też zadać pytania, które nie ranią, a pomogą w ocenie. Stały spowiednik jest tu nieoceniony, jeśli nie konieczny, żebyś nie odeszła przez chorobę od Boga. Tak jak szukałaś lekarza psychiatrę, tak samo zadaj sobie trud poszukania w okolicy lekarza-spowiednika (niekoniecznie w parafii swojej czy sąsiedniej, - może to być miejsce z dobrym dojazdem, albo w pobliżu pracy). Stały spowiednik obniża złe doświadczenia i niezrozumienie w konfesjonale naprawdę do minimum.
Co mogę polecić na szybko?
Pierwszy raz w życiu daję taką radę :)))) Zanim znajdziesz stałego spowiednika chodź do spowiedzi tylko w pierwsze piątki i największe święta, kiedy jest ogromna kolejka i to nie na początku ani na końcu tylko w środku. Ksiądz wtedy nie ma za bardzo czasu na niekonieczne nauki i rady, najczęściej kończy się tylko rozgrzeszeniem, może jednym pytaniem. W Twoim przypadku będzie mniejszy lęk przed rozmową.
Druga rada: nauka podczas spowiedzi nie jest integralną częścią spowiedzi. Dlatego gdy jej nie ma w ogóle, nic to spowiedzi nie ujmuje (oprócz uczuć niedosytu, o którym często penitenci mówią). Działa to też w drugą stronę. Nauki nie musisz przyjmować dosłownie, jeśli czujesz, że ksiądz trochę nie na temat. Ksiądz ma prawo nie rozumieć choroby. A Ty musisz o swojej chorobie pamiętać i rad spowiednika słuchać, pamiętając że mogą nie pasować do Ciebie. Masz obowiązek wypełnić pokutę, a nie rady. (W najgorszej sytuacji - penitent ma obowiązek wypełnić WARUNKI jeśli nie otrzymał rozgrzeszenia). Słuchaj rad z życzliwością wobec nierozumiejącego spowiednika.
Ale nie rezygnuj ze spowiedzi i komunii, bo te Boże dary nas też leczą. Zadzwoń do pobliskiego zakonu (Franciszkanie, Dominikanie, Jezuici) z pytaniem czy jest u nich psycholog/psychiatra i kiedy spowiada. Przez telefon jest łatwiej.
Trzecia rada: wejdź na stronę http://www.pogotowieduchowe.pl/
Wejdź na swoje województwo, przejrzyj czym się zajmują kapłani posługujący przy telefonie. Może któryś z nich będzie Ci odpowiadał. Nawet jeśli nie, to zadzwoń (gdy jest zielony) i zapytaj czy nie zna kapłana-psychologa, który by był gotów pomóc.
W tym samym celu możesz wejść na stronę zrobioną przez naszego moderatora
http://www.spowiedz.katolik.pl/konfesjonal-w-polsce,48,c.html
Zadzwoń do pobliskiego zakonu/kościoła albo żeby się umówić na spowiedź, albo żeby spytać o księdza-psychologa.
Próbuj. Spowiednik stały to naprawdę jest ratunek w trudnych duchowo sytuacjach. Jednorazowo dasz radę się otworzyć, bo masz doświadczenia rozmowy z psychiatrą. A potem już jest łatwiej, bo nie tłumaczysz w kółko tego samego. Ucieczka przed spowiedzią jest najgorszym rozwiązaniem.
|
|