Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2013-12-10 14:26
Po kolei.
Jeśli ten grzech wypowiedziałeś, a ksiądz udzielił rozgrzeszenie, to na pewno miał do tego prawo. Więc nie ma problemu "czy ów ojciec duchowny (było to seminarium przy archikatedrze) miał dyspensę by takie grzechy rozgrzeszać". Każdy kapłan wie jakie grzechy może "rozgrzeszać". Powiedziałby, że nie może.
Nie chodzi o żaden rytuał zdejmowania ekskomuniki tylko o prawo do jej zdejmowania. Dzieje się to podczas spowiedzi. Więc jeśli nie działo się wtedy nic szczególnego i nie było fajerwerków, to nie znaczy, że grzech nie został odpuszczony.
Problem więc faktycznie w tym, czy o tym powiedziałeś. Z jednej strony nie chce mi się wierzyć, że o takim grzechu mógłbyś zapomnieć. Z drugiej strony - faktycznie, jeśli grzechów ciężkich miałeś cały worek, a jeszcze nie dotarło do końca co to jest aborcja, to mogło się to przydarzyć. Problem oczywiście nie leży w zwykłym rozgrzeszeniu, bo nie zataiłeś nic świadomie, nie oszukiwałeś w konfesjonale. Nawrócenie było szczere i widać z Twojego listu, że tu nie zabrakło tego co najważniejsze.
Rozumiem, że ewentualną nieważność małżeństwa upatrujesz nie w samym grzechu (bo ten grzech nie jest przeszkodą do ślubu), ale w tym, że człowiek ekskomunikowany nie ma prawa do innych sakramentów bez zdjęcia ekskomuniki.
I niestety miałbyś rację, gdyby to było świadome.
Mateusz, to jest tak bardzo poważna sprawa, że najlepiej iść do konfesjonału - ale do księdza, który ma możliwość zdjęcia ekskomuniki, czyli będzie znał warunki - i zapytania o ten jeden grzech i okoliczności. Mam ochotę oczywiście powiedzieć, że niemożliwe, żeby po prawdziwym nawróceniu ciągnęło się za Tobą coś tak poważnego nierozwiązanego (trwałbyś cały czas w grzechu? nie można chyba nieświadomie tak bardzo namieszać). Ale to jest za poważne, żeby tu opierać się na czyimś "wydaje mi się". Choć oczywiście nasze "wydaje mi się" może nadać kierunek Twoim staraniom.
Samo małżeństwo katolickie jest zawarte nieważnie (czyli jest uznane za niezawarte) dopiero po orzeczeniu sądu kościelnego, nic się złego nie dzieje, że jesteście razem. Małżeństwo można UWAŻNIĆ, gdyby była potrzeba, a nie występowalibyście o orzeczenie nieważności. Wielkim problemem mogłoby być to, czy żona wie o aborcji i czy wiedząc, wyszłaby za Ciebie. Prawników w kurii trzeba by wtedy spytać, czy jest obowiązek oficjalnego uważniania małżeństwa, czy niekoniecznie, jeśli tego nie kwestionujecie.
Natomiast ja bym jednak zaczęła od zupełnie czegoś innego, ale to musi być rozmowa ze specjalistą (m.in. zakony franciszkanów, dominikanów oraz spowiednik w katedrze czy rekolekcjonista zdejmują ekskomunikę, to powinni wiedzieć).
Podstawowe pytanie brzmi: czy naprawdę byłeś objęty ekskomuniką. Po pierwsze - na ile decyzja dziewczyny zależała od Ciebie (czy było to naprawdę namawianie, zmuszanie, faktyczna pomoc, bo piszesz oględnie "no to cóż, ok, dobrze pojadę z Tobą"). Czy gdybyś się sprzeciwił dziecko by żyło, czy rodzice i tak by ją zmusili. To pierwsza ścieżka myślenia. Nie chcę umniejszać winy mężczyzny i zwalać wszystkiego na kobietę, ale chodzi o prawdę.
Druga - ważniejsza - dotyczy Twojej świadomości w tamtym okresie. Wprawdzie ekskomuniki za aborcję nikt nie musi ogłaszać, ona jest przez samo zaistnienie grzechu. Ale to nie jest takie jednoznaczne. Kodeks Prawa Kanonicznego podaje sytuacje, w których kara nie może być nałożona lub jest lżejsza.
Kan. 1323 - "Nie podlega żadnej karze, kto w chwili przekraczania ustawy lub nakazu (...)" : trudno mówić o niepoczytalności, przymusie lub zupełnej niewiedzy, że to grzech. Byłeś dorosły i w naszych warunkach każdy wie, że to grzech, bo nie było to przed 30 laty i wcześniej, kiedy jeszcze się sprawy nie nagłaśniało.
Ale bardziej myślę o następnym kanonie:
"Kan. 1324 -
§ 1. Sprawca przekroczenia nie jest wolny od kary, lecz kara przewidziana ustawą lub nakazem powinna być złagodzona lub zastąpiona pokutą, jeśli przestępstwo zostało popełnione (...)
§ 3. W okolicznościach, o których mowa w § 1, przestępca nie jest związany karą wiążącą mocą samego prawa."
O jakie sytuacje chodzi? Oczywiście odpada niepoczytalność, małoletność, przymus. Ale jest taki punkt:
"9° przez tego, kto bez winy nie wiedział, że do ustawy lub nakazu została dołączona kara;"
Z Twojego listu wynika, że o ekskomunice za aborcję dowiedziałeś się dopiero niedawno (i to Cię ścięło z nóg). Niektórzy prawnicy ten punkt interpretują tak, że jeśli o tym nie wiedziałeś (naprawdę, a nie przez denną głupotę i lekceważenie), to ekskomunika nie jest nałożona. Byłeś bardzo młody, ale nie wiem w jakim środowisku "chowany". Czy miałeś możliwość wiedzieć o ekskomunice za aborsję, tylko lekceważyłeś takie informacje, czy w Twoim środowisku mało prawdopodobne było o tym wiedzieć.
I od tego zaczęłabym rozmowę w konfesjonale, albo z prawnikiem w kurii. Czy była ekskomunika. Twoje słowa mogą o tym świadczyć, że nie: "ale wówczas nie miałem świadomości jak wielki skok w świat zła i bólu dokonujemy". Mógł być "tylko" grzech ciężki.
Uwaga: ja nie mówię, że w Twojej sytuacji nie było ekskomuniki. O tym nikt ani na forum, ani w zwykłej rozmowie Ci nie powie. To są zbyt poważne sprawy. Podaję tylko kierunek rozmowy. Bo gdyby specjalista ocenił, że ekskomuniki w tej sytuacji nie było, to wszystko pozostałe samo się rozwiązuje. Jeśli jednak oceni, że była, to wtedy trzeba rozmawiać o ważności czy nieważności pozostałych przyjętych w tym okresie sakramentów. Tutaj trzeba cały czas podkreślać przyjęcie ich w dobrej wierze. Wszystko co potem było robiłeś w dobrej wierze. Nie wydaje mi się, żeby można było popełnić prawdziwe zło moralne w takiej sytuacji. Ale jeszcze raz mówię: chcę Cię trochę uspokoić, ale nie traktuj tego jako pewnej odpowiedzi, tylko jako wskazówkę do rozmowy.
Zapisz sobie te wszystkie niejasności i nie bój się po kolei o wszystko zapytać. Przygotuj się do tej rozmowy. Tylko wtedy uspokoisz sumienie, albo dowiesz się jak to wyprostować.
|
|