logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: luu (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-12-13 22:31

Witam, nie żeby zniechęcać Was dziewczyny do modlitwy o dobrego męża ale.. nie jest to tak u każdego ze kończy się szczęśliwie. Tez bardzo długo się modliłam tą specjalną modlitwą, spotykałam się wtedy z pewnym chłopakiem który wiedzialam od pierwszej chwili -nie był dla mnie- a mimo to chyba z braku laku i jego determinacji nie ucięłam tego i trwało to blisko rok z efektem rozstania co przyniosło mi wielką ulgę.

I nadal się modliłam bo w tej modlitwie było tez żeby związek który Bogu się nie podoba rozpadł się czy jakoś tak;) co właśnie wtedy się wydarzyło. Wiec uznałam ze to było w Bożych zamiarach. Potem był okres w którym nie chciałam z nikim się spotykać ale ciągle się modliłam. I teraz widze że przywarcie do takiej modlitwy paradoksalnie człowieka trochę zaślepia bo ciągle się czeka i czeka na tą wymodloną osobę i dopatruje sie w każdej znajomości (tzn. w każdym zainteresowaniu jakim obdarza nas konkretny mężczyzna) Bożego znaku, planu.

I tak po ok 1,5 oku poznałam naprawde dobrego, fajnego chłopaka który teraz jest moim mężem, mamy dwoje dzieci. Miałam wrażenie że Bóg nas do siebie sprowadził i wszystko było mu zawierzone w naszym związku od początku, czystość, modlitwa itd wiec naturalnie długo żywiłam przekonanie że zostałam wysłuchana. A już w kilka miesięcy po slubie uznalam że źle postąpiłam, za duzo sobie wyobraziłam, za bardzo próbowałam tą naszą znajmość podstawić pod Boży plan. Mąż mnie kocha (tak mówi) ale nie rozumiemy się, wiem ze to moze błacho i głupio brzmi ale mamy zupełnie inne poczucie humoru, inne podejscie do spraw waznych i błachostek a przed slubem widziałam to zupełnie inaczej, tak własnie po Bozemu ze spotkałam dobrego człowieka, wierzącego, uczciwego. Na zasadzie żeby zaakceptować człowieka którego Bóg mi "podał";) Do tego mąż przystojny i mądry, mamy naprawde urocze dzieci i niesamowite są.. i to jest coś za co jestem bardzo wdzięczna Bogu. Za dzieci. Ale mąż jest jakby innego pokroju co wyszło dopiero po kilku miesiącach małżeństwa. Żyjemy zgodnie, nie w głowie mi jakies romanse, nie szukam innych znajomości czy wrażeń bo nie o to mi chodzi - po prostu odczuwam wlk żal i tęsknote i poczucie bezsilnosci bo cóz teraz mogę zrobic - czasu nie cofnę. Modlimy się wszyscy wspólnie, wraz z dziecmi i kiedy prosimy o wiare, nadzieje i miłosć w naszej rodzinie zawsze głosniej to wypowiadam bo pragnę tego ale to nie przychodzi. Mąż na moje oko pasowałby do innej kobiety, innej potrzebuje, ja nie spełniam jego oczekiwań chociaż nigdy mi tego nie powiedział (czasem miedzy wierszami wywnioskowałam) i twierdzi ze jest bardzo szczęśliwy, ze jestem jego wymarzoną żoną, że bardzo mu się podobam. Ale widzę wyraźnie ze chciałby innego typu kobiete - taką laskę na szpilkach, paznokcie pomalowane, pracującą i realizującą się zawodowo, mającą na sobie full biżuterii i zawsze piękną fryzurę, spokojną i opanowaną, dokladną i rzetelną itp, itd. Tymczasem jestem zbyt naturalna, maluje sie delikatnie, nie przepadam za bizuterią chyba ze okolicznosciowo, jestem bardziej sportowym typem, spontaniczna, wesoła, głośna;), uwielbiam tańczyc i spiewać, pracuje zawodowo w domu odkąd urodziłam dzieci, do pracy wróce jak młodsze dziecko podrośnie na tyle by isc do przedszkola. Mąż dla mojego temperamentu i charakteru okazał się wielokrotnie słaby, znudzony, byle pomysł sprawia mu problem i niechętnie robi rzeczy spontaniczne które zawsze były dla mnie "życiodajne" - nadające barwę zwykłemu dniu; byle pierdoła wyprowadza go z równowagi, jest nerwowy i kompletnie nie czuje się w jego obecnosci spokojna, radosna, nie tesknie za nim. Czuje się zmęczona tym ze nie ma miedzy nami takiego naturalnego porozumienia, przywiązania, oddania. tzn one wstępują w gestach ale nie są autentyczne, bardziej ze względu na dzieci przynajmniej z mojej strony. Wiem ze to brzmi strasznie, ale od dawna czuje że Pan Bóg chyba nie wiele miał wspólnego z tym naszym małżeństwem. Mamy staż 5 letni. Tak wiec wnioskuje ze Bóg mnie nie wysłuchał, albo wysłuchał częściowo (dzieci:) bo po prostu nie zasłużyłam na szczęście w małżeństwie (tak bywa, nie każdy jest godny, zrozumiałam to niedawno) no i oswoiłam sie z tą myślą ze jednych wysłuchuje juz po miesiacu (moja przyjaciółka poznała swietnego faceta i są bardzo szczęśliwi i to nie pozory to widać na odległość i powiem Wam jest to cudowne (a trwa to u nich juz ponad 7 lat i zazdroszczę pozytywnie :) a innych nie.

Pisze i pisze bo troche chce sie wygdać. Ale też by doradzic Wam zmienić nastawienie przy tej modlitwie tzn zarliwie trzeba sie modlic i czasem bardzo długo ale zostawcie sobie taką właśnie przestrzeń pod nazwą "mogę zostać nie wysłuchana" co pozwoli potem uniknąć rozgoryczenia względem Najwyższego. Moją wiarą swego czasu bardzo zatrzęsło jak zdałam sobie sprawę z tego w jakim stanie jest moje małżeństwo. Porównywałam swoje życie do innych którzy nawet nie prosili o szczęśliwe małżeństwo a mają je od tak (wiem ze nie jest tak do końca bo na szczescie trzeba zapracowac ale chodzi mi raczej że wspaniale sie dopasowali, uzupelniają się, czerpią jeden od drugiego i jest to naturalne). Ale właściwie to szczęście zależy od nas samych, jestem pewna ze to w duzej mierze wina mnie samej (mam wady, mam swoje oczekiwania moze zbyt wysokie ale jednoczesnie są to db oczekiwania, chyba takie które powinna miec kobieta). Silnie odczuwam że przy kims wesołym, zabawnym a jednocześnie cierpliwym nawet z problemami których nigdy nie brakuje czułabym się szczęśliwą osobą. Chciałabym tęsknic za meżem, lubic jego spojrzenie i usmiech oraz by "te sprawy" były dla mnie prawdziwą radoscią gdzie tymczasem jest to dla mnie przykrym obowiązkiem. Nie potrafie zmienic uczuc ale tez nie chce sie nimi sugerować do końca bo uczucia potrafią zwodzić. Tak wiec zyje z meżem chociaż szczęściem tego nazwać w żaden sposób nie można.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: u (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-12-17 19:39

Weź się do pracy nad Twoim małżeństwem. Skoro stało się faktem, to chyba nie było wbrew woli Bożej. Z tego, co piszesz to wcale nie wygląda źle. Modlitwa właśnie cały czas musi nam towarzyszyć, żebyśmy mogli nadążyć miłując. :) Modlitwa to nie zaklęcie. Modlitwa to codzienne spotkanie z Bogiem, walka o wytrwanie w miłości.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Hanna (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-12-17 20:36

Czytam bardzo uważnie i nie mogę się oprzeć wrażeniu,
że w Twojej wypowiedzi mieszają się dwie różne sprawy.
Nazywasz "niewysłuchaniem" albo "wysłuchaniem nie do końca" to, co tak naprawdę w dużej mierze zależało od Ciebie. To trochę tak, takie powstaje wrażenie, jakbyś się zastawiała Panem Bogiem. W najlepszych pewnie intencjach. Skoro za dużo sobie wyobraziłaś, jak piszesz, to nie jest to "wina" Pana Boga. Tak, masz rację, trzeba ludzi przestrzegać przed zaślepieniem, naciąganiem dowolnej znajomości pod Boży plan itp. Przypuszczam, że niedostatecznie się poznaliście. No, ale stało się i teraz żyjemy do przodu, nie wstecz. Nie chodzi więc o margines pt. "możecie zostać niewysłuchani", o błędne wnioski, a o konieczność bycia aktywnym, poznającym, rozważnym, zaangażowanym. Zapewne popełniłaś jakieś błędy, zgoda, ale nic to, idziemy dalej.

A teraz, z tego, co piszesz, wynika, że masz rodzinę, której wielu mogłoby Ci pozazdrościć. I to Twoje najważniejsze miejsce, najważniejsze zadanie, pole do miłości, modlitwy, zaangażowania. Dbaj, walcz, kochaj,

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-12-17 20:55

Naczytałaś się, moja droga, literatury romansowej, która jeszcze 150 lat temu była zakazana jako nieobyczajna (o, pardon, mamy XXI wiek, wiec naoglądałaś filmów, bo teraz ludzie już nie czytają). Nie dlatego, że zawierała "sceny", ale dlatego, że rozpalała dziewczęce głowy w czasach, w których męża wybierali rodzice, a zaczytywanie sie w romansidłach unieszczesliwialo pozniej żony mężów skądinąd dobrych, uczciwych, mądrych, przystojnych i pobożnych, ktorych jedyna wina bylo to, ze nie byli tacy jak z książki. Czytałaś "Panią Bovary"? To, co prezentujesz, to bovaryzm w najczystszej postaci. Jeśli nie czytałaś, przeczytaj, żeby otrzeźwieć.

Wady męża, które opisujesz, nie trzymają się kupy z Twoim wyobrazeniem na temat idealnej dla niego kobiety. To po prostu psychologicznie nieprawdopodobne - tacy mezczyzni boja sie silnych kobiet, a silne kobiety nimi gardzą. Więc albo Ci w oko i serce wpadł odłamek rozbitego diabelskiego lustra, albo Twoje przekonanie o jego marzeniach jest nieprawidłowe. Proponuję mniej dumać, a wiecej rozmawiać.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: u (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-12-17 21:22

A Bóg wysłuchuje każdej modlitwy. Na każdą odpowiada łaską, choć pewno nie zawsze tak, jak to sobie wyobrażamy.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Katalina (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-12-17 21:42

Nie potrafisz zaakceptować swojego męża, nie dowierzasz mu, jak mówi, że jesteś jego wymarzoną, nie dotarliście się jeszcze, a winy szukasz w modlitwie?
Poważnie?
Nie ma naturalnego porozumienia, to trzeba nad nim pracować. Chciałabyś męża o takim samym temperamencie i zainteresowaniach jak Ty? Trzeba było wyjść za mąż za lustro (że tak się posłużę przykładem ks. Krzysztofa Grzywocza).

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: B. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-12-18 02:30

Przysięgałaś "do śmierci", "ślubuję miłość" - przed Bogiem i ludźmi przysięgałaś, przed całym niebem. Więc kierunek jest tylko jeden i innego nie ma - docierać się i kochać męża aż do śmierci. Rzeczywiście chyba naczytałaś się. Czy inni są szczęśliwsi jak piszesz? To skąd tyle tysięcy rozwodów? (a co za tym idzie nieposzanowania Praw Boskich). Znam relacje o małżeństwach, gdzie mąż chlał, po wódce był agresywny, żona i dzieci musiały na ten czas uciekać z domu. Oczywiście że jest to oburzająca sytuacja, ale żona trwała. Mąż utrzymywał tam żonę i gromadkę dzieci. Twój mąż nie chleje, jak można sądzić z tego co piszesz. Są tacy, co mają kochanki, inni tracą w kasynach albo na wyścigach konnych cały zarobek, ba, cały majątek, jeszcze inni próżnują na utrzymaniu żony, inni są wulgarni. Luu, chyba nie doceniasz męża. A jemu należy się szacunek. Lekceważony w końcu zamknie się w sobie, albo zacznie się odgryzać. Twoje rozważania co do właściwego czy niewłaściwego wyboru męża są już nie na miejscu kochana. Męża już MASZ, do jego lub twojej śmierci, czas tej decyzji jest zakończony i nie ma co gdybać.
"Przykry obowiązek współżycia" - może katolicka poradnia rodzinna, rozmowy z mężem? Może wizyty u Jacka Pulikowskiego? On gdzieś napisał, że np. mąż z dobrej woli tak żonę ściskał, że mało jej żeber nie połamał, podczas gdy ona pragnęła jakiejś delikatności i to jego ściskanie było wręcz przykre. Pewnie jest to do uświadomienia, dogadania, skorygowania, dotarcia się małżonków. Ale marzeniom opartym na Harlekinach czy podobnych kłamstwach żaden mąż nie sprosta. Do Pana Boga nie masz co mieć pretensji - Bóg oczu Ci nie wiązał. Okres narzeczeństwa służy wzajemnemu przyglądaniu, poznawaniu się. Nie jest winą Pana Boga, że Ty swoje oczy zamknęłaś. Możesz dziękować Bogu, że mimo tych Twoich zamkniętych oczu i zamkniętego daru rozumu ten którego "w ciemno" wybrałaś na męża okazał się tak dobrym i przyzwoitym, tak kochającym człowiekiem. Widzisz szczęście innych - rozejrzyj się lepiej - jest też mnóstwo samotnych kobiet i mężczyzn, niektórzy wypłakują oczy na tym forum. Wielu tak jak Ty marzyło o założeniu rodziny, bezskutecznie. Może zostałabyś samotną, rozgoryczoną kobietą, pełną żalu do Pana Boga z kolei o brak męża? Dziękuj Bogu za zdrowe dzieci, za wyznającego miłość męża pełnego dobrych chęci. Może jest za dobry? I dlatego Go lekceważysz? A przynajmniej nie doceniasz?
Król Salomon miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych. (1 Krl 11,3) Wiele z tych żon króla Salomona mogło zapewne liczyć na pieszczoty męża tylko raz w życiu?... To dopiero był los żony. W haremie też pewnie było różnie, a na straży stał eunuch, uciec pewnie nie mogły, zresztą gdzie?. Nie doceniamy daru monogamii :)
Piszesz, że do pracy wrócisz jak młodsze dziecko podrośnie na tyle by iść do przedszkola. Macie dwoje dzieci. Może się trochę nudzisz? Może Twoja życiowa energia ma za małe obciążenie obowiązkami i zajęciami? Może macie za mało dzieci? Teraz niektóre przedszkola bywają genderowskie, gdzie chłopców ubiera się w sukienki albo uczy się dzieci masturbacji, są też przedszkola steinerowskie, związane z okultyzmem. Są przedszkola "tęczowe" (tęczę przywłaszczyli sobie homoseksualiści, w Piśmie Świętym tęcza jest znakiem przymierza Boga z ludźmi po potopie). W wielu przedszkolach czeka na dzieci niebezpieczeństwo. Może lepiej i bezpieczniej byłoby dzieciom z mamą? O ile mąż i tata utrzyma rodzinę.
Zajrzyj na stronę http://www.spotkaniamalzenskie.pl/ podobno bardzo pomocne są tzw. weekendy małżeńskie. Może także znajdziesz cos dla siebie w serwisie Liga Małżeństwo Małżeństwu http://www.lmm.pl/
Mąż stał się nerwowy. Wklejam Ci niżej fragmenty z wątku "Mąż chce odejść"
Serdecznie pozdrawiam i powodzenia.

* * * *

Autor: Malgorzata (82.177.199.---)
Data: 2009-05-30 21:39

Coraz bardziej jestem przekonana, ze Twój mąż tak naprawdę nie chce odejść. Tak długo by nie zwlekał. Jeszcze raz powtórzę: doceń go, pochwal za jakieś choć maleńkie dobro. Na pewno tego potrzebuje. Mała iskierka może rozpalić w was żar miłości :). Z całego serca wam tego życzę :)

Autor: andrzej (---.adsl.inetia.pl)
Data: 2009-05-31 22:05

Małgorzata może mieć rację, zadaj sobie pytanie kiedy ostatnio powiedziałaś mężowi np.: "Jaki ty jesteś odpowiedzialny", albo: "Co ja bym bez ciebie zrobiła", bądź: "Jakim wspaniałym człowiekiem jesteś".
Mężczyźni dość często czują się niedocenieni w małżeństwach może i w tym przypadku tak jest. Jeśli w swoim domu ma ciągle "ciosane kołki na głowie" i ciągle jest coś nie tak, nic dziwnego, że chce się ewakuować z domu. Strasząc nie zatrzymasz go.
Andrzej

Autor: Malgorzata (82.177.199.---)
Data: 2009-05-31 23:34

Dodam, ze jest tysiące mężczyzn, którzy są niedoceniani w małżeństwie, wtedy albo staja się agresywni, albo "idą pod pantofel". Żadne z tych wyjść nie jest dobre, ani dla zony ani dla dzieci. Posłuchajmy czasem mężczyzn, co maja do powiedzenia, a wielu z nich naprawdę mądrze myśli, zwłaszcza ze tak wyposażył ich Bóg. A my kobiety przestańmy udawać męczennice, zwalać wszystko na mężczyzn. Nie wiem ola jak jest w twoim małżeństwie, ale obstaję nadal na tym, byś wyłowiła plusy u męża i głośno go za to pochwaliła. To pierwszy krok ku pojednaniu, którego wam życzę.


* * * * *

"20 Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa! 21 Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!" Ef 5,18-21

"16 Zawsze się radujcie, 17 nieustannie się módlcie! 18 W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. 19 Ducha nie gaście," 1 Tes 5,16-19

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2013-12-18 10:24

"Mąż na moje oko pasowałby do innej kobiety, innej potrzebuje, ja nie spełniam jego oczekiwań chociaż nigdy mi tego nie powiedział (czasem miedzy wierszami wywnioskowałam) i twierdzi ze jest bardzo szczęśliwy, ze jestem jego wymarzoną żoną, że bardzo mu się podobam. Ale widzę wyraźnie ze chciałby innego typu kobiete - taką laskę na szpilkach, paznokcie pomalowane, pracującą i realizującą się zawodowo, mającą na sobie full biżuterii i zawsze piękną fryzurę, spokojną i opanowaną, dokladną i rzetelną itp, itd."

Myślisz że Ci tak kłamie w żywe oczy? Niejedna żona wiele by oddała za takie słowa wypowiadane przez męża. A Ty tak trochę marudzisz. Wydaje mi się, że przelewasz na niego wszystkie swoje kompleksy. Mnie też zdarza się zazdrościć dziewczynom pięknie pomalowanych paznokci, ale gdy przychodzą konkrety to najzwyczajniej nie chce mi się tak pilnie o to dbać, najgorsze to jest chyba zmywanie tego lakieru... . Czas polubić siebie taką jaką jesteś, bez szpilek, pazurków, bez super ułożonej fryzury. Zrób coś dobrego dla siebie w ciągu dnia, posłuchaj muzyki, zrób maseczkę czy co tam lubisz.
Trudno o super dopasowane małżeństwa.

pozdrawiam

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Elka (---.serv-net.pl)
Data:   2013-12-18 10:33

Polecam artykuł na wiara.pl "Od 23 lat" - historia Elżbiety i Piotra Krzewińskich.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: n. (---.oepd.com.pl)
Data:   2013-12-18 11:08

Modlę się długo, bo całe życie. Intencje są różne - ale nigdy nie było tak, żeby Bóg mnie nie wysłuchał. Jakaś lepsza jestem? Nie, On tak samo traktuje wszystkich. Wszystkim odpowiada, wszystkich modlitw wysłuchuje. Wielu natomiast albo nie słucha Jego odpowiedzi, albo oczekuje, że On odpowie, ale tak jak oni chcą, bo inaczej to Panie Boże jesteś be i się na Ciebie obrażę... nie uważasz, że taka postawa jest niepoważna?

Podpisuję się rękami i nogami pod tym co napisała Iza - naczytałaś się harlequinów, naoglądałaś romantycznych filmów i myślisz, że to, co tam pokazują, to prawda, kiedy to fantastyka jest. Nie chodzisz chyba po swojej miejscowości szukając elfów tudzież wampirów, więc czemu szukasz takiego związku, jakie są w tych książkach/filmach? Poczytaj książki, pooglądaj filmy (chociażby konferencje wspomnianego wcześniej Jacka Pulikowskiego) które mówią o prawdziwych, a nie zmyślonych związkach. Masz wspaniałego męża, wspaniałe dzieci - to doskonały punkt startowy do tego, żebyś czuła się szczęśliwa w swoim małżeństwie. Trzeba tylko włożyć w to trochę pracy i wysiłku.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Ewa (194.181.28.---)
Data:   2013-12-18 11:38

Witaj,
Modliłam się latami, myślałam, że Bóg mi wybrał męża. Ale też wiedziałam wiele o jego rodzinie, o wyznawanych wartościach, o jego przeszłości, itd. Używałam rozumu, starałam się rozeznać, choć emocje też były bardzo silne.
Powinno być idealnie, nie jest. Jestem sama na terapii psychologicznej, bo mój mąż - jak twierdzi - nie ma problemu, a małżeństwo się sypie. Składam swoje życie kawałek po kawałku, ale idę w kierunku rozwodu.
Pozdrawiam, Ewa

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Xxx (---.10.11.univie.teleweb.at)
Data:   2013-12-18 16:29

Gdy się siedzi w domu z dziećmi czasami jednak oczekiwania wobec męża rosną. Ponieważ w takiej sytuacji powoli wkrada się samotność i monotonia, mąż teoretycznie powinien jakoś tę pustkę zapełnić. Tymczasem on po powrocie z pracy chciałby trochę spokoju, nudy i monotonii. Sytuacja zmieni się dopiero gdy wrócisz do pracy, albo znajdziesz sobie pasję łączącą Cię z innymi ludźmi. Wytrzymaj jakoś i nie myśl za dużo do tego czasu. Rozumiem Cię doskonale i pozdrawiam.

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: Marzena (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-12-18 21:39

Piszesz, że "...Porównywałam swoje życie do innych..."
Pamiętam, jak 10 lat temu brałam ślub i jedna ze znajomych, mężatka, składała nam życzenia, byśmy byli szczęśliwi. Na co od razu dodałam: "...tak jak wy". Ona odpowiedziała: "Nie, bo każdy ma swoje własne szczęście". Wtedy mnie to zabolało, ale w końcu to zrozumiałam. Nie oglądam się na "szczęście" innych. Co dzień ciężko pracuję na swoje. Jak mawiała moja babcia, nie ma domku bez ułomku. Wszędzie "coś nie gra", tylko niektórzy tego nie pokazują. Popatrz trzeźwo na to, co masz i zastanów się, czy Bóg Cię naprawdę nie wysłuchał? Nie ma ideału. Ludzie tracą mężów, chorują im dzieci, nie mają za co żyć - to są problemy, a nie to, że mąż nie lubi spędzać czasu aktywnie. Rozumiem Cię, u nas jest odwrotnie - ja bym w domku siedziała, a on by chciał tak aktywnie ;) Jak dzieci Wam podrosną, wszystko się ułoży. Życzę wszystkiego dobrego :)

 Re: Przed ślubem widziałam to zupełnie inaczej.
Autor: ja (193.242.212.---)
Data:   2013-12-18 21:46

Moim zdaniem modlitwa chyba sensu nie ma. Bo gdy coś się zacznie walić to zawsze jest tak: Boże jak mogłeś mi to zrobić.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: