Autor: zielona (---.dk.customer.tdc.net)
Data: 2014-09-25 21:38
Zastanawiam się od ponad tygodnia, kiedy - trochę inaczej niż dotychczas – wsłuchałam się w czytaną Ewangelię o tym, jak Jezus wskrzesił chłopca (Łk 7,11-17). Przecież to Bóg jest Panem życia i śmierci – czy jednak pomylił się, zabierając go wcześniej z tego świata? Wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy jest takie, że po pierwsze jego matka cierpiała, więc ten cud miał ukoić jej ból, a po drugie była już wdową, a w tamtych czasach wdowa bez syna nie mogła liczyć na żadną opiekę socjalną, mogła tylko żebrać, więc było to też uratowanie jej „bytu”. Ale to przecież zaspokojenie egoizmu, że chcemy tych, których kochamy, mieć jeszcze dla siebie, a przecież "tam" jest już im lepiej. Czy dobrze było dla tego chłopca znów wracać do świata, w którym jest zło, cierpienie, skoro był już po drugiej stronie? Pan Jezus wtedy jeszcze nas nie zbawił i chłopiec był w Szeolu, więc może nie żal było wracać – ale znowu, słyszałam interpretację, że Bóg jest poza czasem, więc zmarli nie oczekiwali tam tysięcy lat w naszym rozumieniu przemijania dni. A może tu chodziło tylko o ujawnienie Boskiej mocy Jezusa, jakieś świadectwo? Chłopiec, Łazarz, inni – sama nie umiem zrozumieć tych historii, proszę o pomoc :)
|
|