Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-10-20 23:56
A czy uczestnikom tudzież organizatorom przyszło do głowy, żeby iść na mszę świętą w sobotę wieczór? Taka msza święta liczy się jako niedzielna. Jeśli na to też nie znaleźli czasu, to jest to grzech zaniechania. Boga (Tego, o którym piszemy z dużej litery) rzeczywiście chwalimy na różne sposoby, ale w niedzielę chwalimy Go uczestnictwem we mszy świętej, a obowiązek ten jest spełniony także przez wieczorną mszę sobotnią, co jest darem Kościoła dla wiernych, którzy na przykład "nie mogli w niedzielę, bo byli na wycieczce". Podziwiać Jego majestat przez dzieło stworzenia można w inny dzień, albo można to podziwianie skrócić o godzinę. Taka wymówka jest dla małych dzieci.
Jakiego rodzaju jest to grzech, to już zależy od rodzaju odpowiedzialności jaką się ma w grupie. Czy uczestnicy wcześniej (w sobotę) wiedzieli, że nie będą na mszy świętej, czy dowiedzieli się o tym w niedzielę na szczycie góry? Czy w sobotę wieczór organizatorzy także zaplanowali podziwianie Boga w dziele stworzenia, na przykład ogniska albo piwa? Czy żaden z uczestników nie słyszał o tej sobotniej możliwości? Ważne też ile lat mieli uczestnicy wycieczki, bo że organizatorzy byli dorośli, to nie wątpię. I czy żaden uczestnik w sobotę nie zainteresował się i nie zadał pytania o niedzielną mszę świętą?
To są pytania do przemyślenia, żeby ocenić SWOJE WŁASNE sumienie, swoją własną odpowiedzialność za nieobecność na mszy niedzielnej, bo każdy sam uklęknie w konfesjonale i będzie musiał powiedzieć, czy w ogóle był tą mszą świętą zainteresowany, czy raczej było mu to wszystko jedno, albo nawet na rękę, że organizatorzy tak rozporządzili czasem.
Żeby było jasne: nie jestem księdzem. Ale księża tutaj rzadko odpisują.
|
|