Autor: Magda (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2014-12-02 17:15
Witam.
Mam chłopaka, który w Boga wierzy, ale jak mówi trudno mu uwierzyć w życie wieczne. Nie spowiada się, do kościoła chodzi ale raczej na zasadzie spotkania z kolega pod murkiem. Na moje mówienie o Bogu reaguje rozdrażnieniem. Do tej pory, przez 2 lata związku ja odchodziłam i wracałam do Pana. Szukałam odpowiedzi co jest dobre, czym jest miłość między mężczyzną a kobietą, jaka jest wola Boża. Starałam się przybliżać chłopaka do Boga, ale obawiam że nie dałam o Nim dobrego świadectwa. Ani we mnie odwagi, ani radości ani pasji życia. Raczej smutek i wygaszenie, bo nie wiem co robić. Kocham mojego chłopaka, pragnę jego szczęścia, a dla mnie szczęściem byłoby jego zbawienie, jednak nie chcę zamykać mu drogi, zmuszać do wiary.
Modlę się, staram się być coraz bardziej blisko Boga i mam wrażenie że między nami jest wtedy coraz gorzej. Nawet tak powiedział, że dopóki nie wyciągałam tego tematu było wszystko dobrze. Mówi, że nie przeszkadza mu moja wiara.
Doświadczyłam wiele razy żywego Boga, należałam do wspólnoty, wiem jaki pokój płynie z obcowania z Nim, jaka radość której nie daje ten świat. Tak bym chciała by i on tego doświadczył. Nie mogę Go przecież winić że nie chce chodzić ze mną do kościoła, czy do spowiedzi. Może gdyby nie łaska, którą dał mi Bóg też miałabym takie podejście jak on.
Czy tak się da? W pojedynkę a jednak razem iść ku świętości? Czy to naprawdę musi być wybór między Bogiem a chłopakiem? Modlę się, ale brakuje mi już sił, nie wiem co jest rozsądne. Chcę kochac Boga i być Mu posłuszna ale też szanować wolę mojego chłopaka
|
|