Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data: 2016-05-20 17:49
Zawsze robi mi się smutno, gdy ktoś albo marzy o tym że ślub będzie najpiękniejszym dniem jego życia, albo wspomina, ze to był najpiękniejszy dzień życia.
Smutno, bo to smutno żyć ze świadomością, że to, co najpiękniejsze już się przeżyło.
Ale mam wrażenie, że to taki trochę znak czasów - skupianie się na tym, co nieistotne i gubienie tego, co istotne. Stawianie na głowie kolejności i potem - siłą rzeczy - przestawienie priorytetów.
Bo jak czekać na ślub jako na początek wspólnego życia, skoro się już to życie wspólne zaczęło?
Jak cieszyć się na to, że od ślubu będzie się już jednym, jak się to "bycie jednym" w pewnych aspektach zaczęło praktykować?
Być może wtedy faktycznie zostają już tylko marzenia o białej sukni, hucznym weselu i najpiękniejszym dniu w życiu. Bo może człowiek, robiąc na opak, gdzieś w głębi duszy czuje, że pewne piękno utracił.
Nie wiem, co Ci Aniu poradzić.
Nie wiem, bo - pomijając inne względy - nie rozumiem dlaczego czekać aż dwa lata, skoro chcecie być razem na zawsze i w pełni.
To znaczy rozumiem - trzeba uzbierać na huczną imprezę.
Ale gdyby przez te dwa lata coś się stało, do końca życia plułabym sobie w brodę, że zbierałam pieniądze na imprezę zamiast wykorzystywać czas, którego wcale nie wiadomo ile jeszcze mamy.
|
|