logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.devs.futuro.pl)
Data:   2016-12-30 12:17

Często szukając czegoś w internecie trafiałem na różne wątki na tym forum. Nie ukrywam, że chyba najczęściej dotyczyły małżeństwa i samobójstwa (samobójstwa ostatnio). Nie wiem po co tutaj piszę. Wiem co każdy z Was napisze, ale nie mam z kim porozmawiać szczerze a we mnie toczy się walka pomiędzy mną a szatanem i boję się, że ją przegram. W moim życiu było różnie, od wiary po upadki.

Jestem żonaty od ponad 10 lat i mamy dwójkę cudownych dzieci. W naszym małżeństwie prawie od początku działo się źle, często się kłóciliśmy i zawsze były to przysłowiowe pierdoły. Mieszkaliśmy w mieszkaniu, które było własnością rodziców żony. Bez teściów ale jakby z teściami - rozumiecie.

Nie opiszę tutaj całego małżeństwa, ale napiszę, że każde z nas potrafiło drugiemu dogryżć. Żona zawsze uważała, że problemem jestem ja, to że wychowałem się w patologicznej rodzinie (ojcie alkoholik). Na początku powiedziałem jej o sobie wszsytko, żeby niczego nie ukrywać, również to, że mam za sobą nieudaną próbę samobójczą (Bóg cudownie mnie uratował). Nigdy nie opowiedziałem jej ze szczegółami o swoim dzieciństwie bo to za bardzo bolało. Po nieudanej próbie samobójczej (przed studiami) długo miotał mną szatan, wydawało mi się, że jestem w sytuacji patowej. Walka trwała ok 2 miesiące. Ale coś mi mówiło, że jak to zrobię jeszcze raz, to już nikt mnie nie uratuje. Płakałem i wiedziałem, że jak to zrobię to dla mnie będzie koniec, że Bóg mi nie przebaczy. Jakimś cudem się pozbierałem, poznałem żonę, pobraliśmy się, mieliśmy pracę...

We wrześniu tego roku coś się masakrycznie popsuło. Teściowie wtrącają się w małżeństwo, teść/teściowie namiawiał żonę do rozwodu. Uważają, że to wszystko moja wina. Zobaczyłem jej maila do prawniczki - chce rozwodu, chce mi zabrać dzieci itp. Coś we mnie pękło. Uklradłem jej telefon, włamałem się na skrzynkę pocztową i przeczytałem wszystkie maila dotyczące mnie. Okazało się, że prawie przez całe małżeństwo na mnie nawalała, pisała ze swojego konta mailowego na inne założone swoje konta mailowe, do koleżanek, robiła zdjęcia, fabrykowała dowody. Np. zdjęcie śmieci, albo niepozmywanych naczyń i pisała, że taki chlew robię. Trwało to nawet wtedy kiedy między nami było dobrze. Moja mama jest zła bo mną manipuluje, najlepiej jakby dzieci miały tylko jednych dziadków - moich teściów.

Po tym jak ukradłem telefon, postanowiła założyć mi niebieską kartę o znęcanie się psychiczne - taka karta przetargowa w sądzie. Na szczęście na pierwszym spotkaniu kiedy składała wyjaśnienia, mops i dzielnicowy nie dali wiary temu co mówi (mi przynajmniej tak powiedzieli). Powiedzieli, że jest to konflikt około rozwodowy, że jest zachowana równowaga sił i umarzają procedurę niebieskiej karty. Ale z racji tego, że mamy problem w komunikacji i dzieciom dzieje się krzywda to zgodnie z procedurami skierują wniosek do sądu rodzinnego o odebranie nam praw rodzicielskich (podobno standardowa procedura która zapewne skończy się przydzieleniem kuratora).

W miedzy czasie, żona co chwilę z kimś smsowała, jak się pytałem czy kogoś ma to się śmiała pod nosem. Kiedyś wyjeżdzałem na weekend z dziećmi do rodziny i zostawiłem w domu ukryty dyktafon. Jak wróciłem i odsłuchałem co się nagrało byłem w szoku. Na nagraniu słychać jak mówi do kogoś że jest czym zakażona a potem rozmowa z mężczyzną przez telefon. Droczenie się z nim, że go nie chce bo on jej powiedział na początku że jej nie chce, że nie powinni się już chyba więcej spotykać, padają słowa z ust mojej żony "łóżko mam rozebrane" (forma droczenia się i zachęty). Mówi do tego mężczyzny że nie miała nigdy kobiecego wytrysku itp, że jest dla niego poczekalnią itp.

Ostatnio jak wyjeżdzałem założyłem jeszcze raz dyktafony które od razu znalazła i założyła mi sprawę na policji o przestepstwo.
Ja po prostu chciałem wiedzieć kto to jest.
Przez poczynania z niebieską kartą straciłem pracę i od grudnia nie pracuję. W tym czasie zajmowałem się dwuletnią córką - to żonie przeszkadzało, bo teściowa nie mogła przyjeżdzać i się nią zajmować.

Żona kiedyś parę razy namawiała mnie na terapię małżęńską a ja nie chciałem. Wierzyłem że sami sobie damy radę, a ona miała takie podejście, chodź na terapię niech Ci ktoś powie jaki jesteś zły.

W październiku otrzymała od mojego adwokata (zwróciłem się do niego o pomoc) pismo, w którym została wewzana aby nie utrudniała mi wykonywania władzy rodzicielskiej (jak jadę z dziećmi do mojej rodziny bo ona nie chce jechać to jej zabieram dzieci, jak dzieci jadę do jej rodziców na działkę na np. na kilka dni i dostaję tylko smsa bez konsultacji ze mną to jest ok, traktuje dzieci jak swoją własnośći). W pismie poprosiłem o ewentaulną mediację pozasądową.

Mediacja się odbyła, ale żona na pierwszym spotkaniu chciała żebym się wyprowadził. Na drugim spotkaniu zawiesilismy mediację i mieliśmy iść na terapię małżeńską. Żona się zgodziła (generalnie widziała, że źle wypadła przed mediatorką i chyba tylko dlatego). Ale to wszystko to jedna wielka ściema. Poszliśmy na tą terapię (było jedno spotkanie) ale tylko po to aby w sądzie mogła powiedzieć, że się starała.

Błagam ją, proszę, aby dała nam ostatnią szanse, że nie rozumie jak to jest wychowywać się w rozbitej rodzinie ale ona tego nie rozumie.
Jej się wydaje, że jak dzieci będą mogły się widywać ze mną to wszystko bedzie normalnie. Już nawet nie piszę że to nasza wina tylko przepraszam za wszystko, błagam i przysięgam że teraz będzie tylko lepiej. Ale ona nie chce słuchać. Pewnie wstyd przed rodziną przyznać, że chce spróbować.

Odbyłem generalną spowiedź, rozmawiałem długo z księdzem. Ksiądz zaoferował nam pomoc, że z nami porozmawia. Opowiedział o przebaczeniu i jego sensie. Powiedział, że jeśli żona się zgodzi to on nawet może do nas przyjść do domu. Zacząłem z synem odmawiać nowennę pompejańską. Dziecko wierzy, że jak ją odmówi całą, to będziemy mogli być razem.

A żona pisze mi "na nic twoje modły i żale".

Nie potrafię bez nich żyć. Są całym moim światem. Nie dam rady. Na myśl, że ktoś inny może z nimi mieszkać (inny mężczyzna) i je wychowywać serce mi pęka. Jak ich będą odwiedzał to będę szczęśliwy ale jak będę musiał wyjśc z mieszkania to będę przyżywał dramat. Nie da się tego opisać.
Nie wiem czy będę ich odwiedzał to to będzie peikło cierpienia bez końca.
I to jest błędne koło. Bo życie bez znich to wielkie cierpienie, życie obok wielkie cierpienie.

Jestem na skraju wyczerpania, nic mi się nie chce.
Modlę się o ratuenk dla naszego małżęństwa a czasami o szybką śmierć, bo ten ciężar jest ponad moje siły.
Wczoraj była piękna msza za ratuenk dla naszego małżeństwa - byłem na niej z synem...

Nie daje rady, jestem wrakiem człowieka... Nie dam rady.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2016-12-30 14:37

Nikogo do niczego się nie zmusi. Straszne ten wasz brak zaufania prowadzący do podsłuchiwania czy przekraczania granic intymności. Czy myślisz, że dowody zmienią nastawienie człowieka do człowieka? Skoro nie chce z Tobą być to odejdź. Czasem z oddalenia może coś obydwoje ujrzycie. Sam musisz rozeznać, czy dla dzieci lepsze jest wasza nienawiść, która w nie uderza jako świadków? Czy lepsza kiedy jedno zajmie się dziećmi a drugie spotka w wyznaczone dnie. Wiem jedno,że osoby, które rozstały się, to zawsze tego żałują przy życiowych remanentach. To jest strata i trzeba ciężki czas przetrwać ale mieć argumenty. Diabeł wszystko zrobi, by was podzielić i tego trzeba być świadomym skoro już do takich sytuacji dochodzi. Może idźcie na tą terapię, nawet jeśli uważasz, że nie jest to potrzebne, to zrozum, że jest to modne, a sam fakt, że coś zrobicie razem, to was jakoś połączy choćby obecność.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Margaret (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-30 19:05

Doszło do tej rozmowy z księdzem?
Po pierwsze bardzo dobrze ze poszedles do spowiedzi i zblizyles się do Boga. Według mnie zawsze należy walczyć o małżeństwo. Jeśli uważasz że zrobiłeś wszystko i mimo staran nie można nic zrobić to odpuść. Nie rozumiem czemu Twoja żona od dawna zbierała dowody przeciwko Tobie. Ja na Twoim miejscu nie potrafiła bym jej zaufać. Pokaż jej jak to jest bez Ciebie. Jeśli Cię kocha to doceni Cię i wróci a jak nie kocha to i tak nic nie zrobisz. Myślę że przerwa wam się przyda. Możecie tez pogadać na spokojnie i sami. Powiedz jej że ją kochasz i że zrobisz wszystko żeby było dobrze między wami

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.devs.futuro.pl)
Data:   2016-12-30 20:35

@Margaret: Nie doszło do rozmowy. Żona nie chce. Smiała się z tego/ze mnie.

Dlaczego zbierała dowody? Do tej pory nie wiem, mam tylko przypuszczenia. ALe jak się poznaliśmy to nawet przepisywała smsy na kartkę. Jak odejdę lub dojdzie do rozwodu to będzie koniec. Ona nie wróci, za bardzo jest nakręcona przez rodziców i koleżanki.

Staram się, przyrzekam. W sumie jak próbuję rozmawiać to się wyziera. A normalnie nie rozmawiamy już od września.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Margaret (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-30 21:58

Byłam w związku jakiś czas temu, wiem że to nie ma porównania. Jednak bardzo kochałam tego chłopaka. Długo nie mogłam się pozbierać kiedy mnie zostawił. Zalamalam się. Też się bałam zobaczyć go z inną. Szczęśliwego z inną. Chociaż gdy mnie zostawił model łam się że jeśli jest mi pisany to żeby kiedyś wrócił, a jeśli nie to niech znajdzie kogoś z kim będzie szczęśliwy. To bardzo boli jak się traci kogoś bliskiego.
Gdy widuje go szczesliwego z inną jest mi bardzo przykro. Rycze i zawsze wspominam nasze wspólne chwile. On zawsze udaje że mnie nie zna. Zaskakujące jest to że ludzie są sobie bliscy a w jednej chwili tracisz to nieodwracalnie.
Myślę że krzykiem nic nie załatwisz i przemocą. Możesz zgodzić się na warunki żony. Bo dobra relacja przyda Ci się gdy faktycznie dojdzie do rozstania. Nie mówię że tak będzie. Pomodle się za was:). Zawsze jak nie daj Boże dojdzie do najgorszego. Bądź miły i współpracuj z żoną. Zle relacje oddala Cię od dzieci i żony. A za jakiś czas będziesz mógł rozkochać żonę na nowo :p a przynajmniej możesz spróbować :p
Bądź taki jaki byłeś jak się poznaliscie. Może zmieniłeś się i przestałeś o nią zabiegać ... Nie przynosiles kwiatów i nie doceniales jej. Może właśnie chodzi o to że nie doceniales to że jest wspaniała matka i żona.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.146.171.243.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-12-30 22:19

Poddałem się

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Margaret (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-30 23:05

To że się poddales nie znaczy że masz się załamać i umierać. Przecież masz wspaniałe dzieci dla których musisz żyć. One na pewno Cię bardzo kochają i było by im przykro gdyby Ciebie im zabrakło.
W życiu nie najważniejsze jest nieudane małżeństwo. Teraz powinieneś zawierzyć Bogu i nie oddalać się od niego tylko pozwolic mu uzdrowić Twoje zbolale serce.
Żyj dla dzieci :) z czasem wszystko się poukłada.
Teraz tego nie rozumiesz ale z czasem przyznasz racje Bogu. On zawsze czuwa nad nami i chce dla nas jak najlepiej. Widocznie tak ma być.
Musisz się pogodzić. Pamiętaj że nie jesteś sam:)
Masz mnie i dużo ludzi którzy zawsze Cię wesprą i poprawia humor.
Będzie dobrze :)

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Estera (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-30 23:20

Terapii nie chcesz, rozwodu nie chcesz, żeby było tak jak jest też nie chcesz... Mam złą wiadomość: samo się nic nie zmieni, a z narzekania też nic dobrego nie wyjdzie. Bierz się do roboty: pracuj nad sobą i komunikacją - albo sam, albo z pomocą terapeuty.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.devs.futuro.pl)
Data:   2016-12-31 00:04

@Estera: nie zrozumiałaś, mediacje odbyły się z mojej prośby. Pierwsza terapia małżeńska odbyła się z mojej inicjatywy.

Żona nie chce dalszej terapii, poszła na pierwsze spotkanie, żeby w sądzie tylko powiedzieć że próbowała. Na terapii była już nastawiona że to nic nie da.

@Margaret: nie potrafię się pogodzić.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Margaret (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-31 00:18

Nie pogodzisz się, ale z czasem będzie łatwiej ;)
Nie jesteś zmęczony tymi klotniami?
Jeśli ona Cię nie chcę to i tak nic nie zmienisz.
Możesz próbować coś robić. Separacji próbowaliście?
Czasami to pomaga i pary do siebie wracają.
Nie znam zbytnio się na takich sprawach.
Wiem jedno. Jeśli ona Cię nie szanuje i ma gdzieś Twoje zdanie i nie potrafi rozmawiać. To nie jest Twoja wina. Musisz dać jej odejść.
Wiem że byłeś z nią wiele lat. Przywiazales się do niej.
Jest Ci bardzo ciężko. Ale ona nie jest już ta dziewczyna która pokochales kiedyś. Ludzie się zmieniają i zmieniają zdanie. Niestety.
Trzeba przejść ta "żałobę" a z czasem nauczyć się z tym żyć.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Estera (---.146.25.196.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2016-12-31 01:05

To Ty masz iść na terapię, nie żona.

Dopisek: w pierwszym poście piszesz co innego niż w ostatnim.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Maciej (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-31 10:41

@Esterka. Gdy małżeństwo się rozpada to na terapię chodzą oboje. Wtedy jest szansa na uratowanie związku.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Maggy (78.11.237.---)
Data:   2016-12-31 10:53

Sebastian, w pierwszym poście napisałeś, że żona chciała iść na terapię małżeńską ale Ty się nie zgodziłeś bo stwierdziłeś, że poradzicie sobie sami. Ale to szczegół i nie chcę go rozwijać. Abstrahując od szczegółów można stwierdzić z całą pewnością nie odkrywając Ameryki, że między Tobą a żoną dobrze nie jest, że żona żywi do Ciebie niechętne uczucia. Ty jednak jakby "na siłę" chcesz ją zatrzymać myśląc, że ten mur który lata rósł między Wami jednym czy dwoma słowami przesuniesz i będzie super. Nie, nie będzie. To są lata wzajemnych oskarżeń, lata niedomówień, lata kłótni, lata niezaspakajanych ważnych potrzeb które w waszych sercach były i są, lata nieprzyjaznych uczuć wobec siebie wzajemnych. Tak się nie da, Sebastian, i weź to na klatę jak człowiek dojrzały. Żona Twoja nie chce być z Tobą i tego, jak widać, póki co nie zmienisz. Jej nie zmienisz słowem i błaganiem. Jedyne nad czym możesz pracować i co możesz zacząć robić to...zmieniać siebie w tej sytuacji, Sebastian. Nie żonę ale siebie samego. Swojego postrzegania sytuacji, swojego miejsca w tej sytuacji które nie będzie Cię pchało do myśli destrukcyjnych,miejsca w którym będziesz chciał budować, w którym będzie Ci się chciało działać MĄDRZE na korzyść siebie i swojej rodziny, a z tego co widzę jesteś póki co w miejscu w którym schodzisz w dół, a tam jedna, wielka ciemność. Tam nie powinieneś być za długo bo to niezbyt zdrowe jest. A sytuacja wygląda tak. Żona stoi murem i ani jej się śni tego zmieniać, Ty lamentujesz i mówisz "Jeśli nie będzie tak jak chcę, jeśli nie będziesz ze mną żyła to już wolę śmierć i koniec". Tak jakby żona była nie człowiekiem tylko powietrzem bez którego nie masz prawa żyć bo się udusisz. Nie, żona jest człowiekiem wolnym ( w sensie może wybierać) i czasem bywa, że trzeba w imię miłości właśnie komuś "pozwolić" odejść i gorliwie się modlić żeby kiedyś wrócił. Mówisz, że nie możesz się zgodzić na to co się dzieje ale to jest zrozumiałe. Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, a na to potrzeba czasu, to proces po prostu i na trzy cztery nie da się tego zrobić. Do tej zgody na tą rzeczywistość która się wokół Ciebie dzieje trzeba dojrzeć tylko że Ty sobie musisz w tym też pomóc a "czytam", że tego brak. Bez Twojego działania (szukanie pomocy terapeuty- terapia indywidualna)), bez rozmyślania nad tym co się stało i co dalej z tym zrobić w świetle Boga (modlitwa) nie ruszysz do przodu prędko tylko będziesz grzązł w tych destrukcyjnych lamentacjach które do niczego dobrego nie prowadzą. Ta terapia pozwoli Ci samego siebie zebrać do kupy, pomoże ci to jakoś wszystko w jedno poukładać, uciszy Cię i pokaże Ci Twoje niedomagania którymi trzeba by było się zająć żeby lepiej żyć. Reasumując. Nie czekaj na zmianę w żonie bo tu akurat ona decyduje ale zajmij się sobą, Sebastian, przede wszystkim bo akurat tu na tym polu możesz decydować tylko Ty i możesz z Bogiem i z terapeutą zdziałać wiele dobrego w sobie, a dzięki temu zacząć nowe życie,lepsze...może z żoną kiedyś?

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: irena (79.139.56.---)
Data:   2016-12-31 11:20

To jakaś okropna wojna między Wami za którą płacisz wysoką cenę i wyniszcza się Twoje zdrowie. Pomyśl o separacji, bo tu musi nastąpić jakaś przerwa, oddalenie i wyciszenie. Piszesz, że teść namawia żonę do rozwodu. Czy to katolicka rodzina? Dowiedz się gdzie najbliżej Ciebie spotyka się wspólnota Sychar, w grupie znajdziesz wsparcie i dalsze ukierunkowanie. Pomyśl o swoich cudownych dzieciach, proś Pana o siłę, bo Twoja siła stanie się ich siłą w życiu...
Matka Boża już raz Cię ocaliła, nie zmarnuj tego człowieku.
Niech Pan Bóg wyciszy Twoje serce. Pomodlę się za Ciebie

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-12-31 13:39

Tak to katolicka rodzina. Teściowa codziennie biega do kościoła i ciągle się modli. Dlatego nie potrafię tego zrozumieć. Szkoda gadać... Dziękuje za każde słowo. Wiem że ciężko to zrozumieć ale nie jest mi lepiej, to co piszecie do mnie nie dociera.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Estera (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2016-12-31 14:03

Maćku: autor jest dorosłym dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej, nie radzącym sobie z rzeczywistością. To nie małżeńskiej terapii potrzebuje.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2016-12-31 16:22

Proszę o zamknięcie tematu, skasowanie czy cokolwiek.
Decyzja została podjęta.
Dziękuje za odpowiedzi.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: irena (79.139.56.---)
Data:   2017-01-02 10:49

Tylko małe słówko do Ciebie. Należę do grupy modlitwy Sychar. Co miesiąc modlimy się za wyznaczonych członków wspólnoty będących w kryzysie małżeńskim. Przed chwilą otworzyłam komputer. W tym miesiącu przypadł mi - SEBASTIAN...
Z Bogiem - zawsze i wszędzie

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-01-03 17:19

Sebastian, spokojnie, nie lękaj się, Panu Bogu ZALEŻY na Tobie i na Was.
Każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania, jak piszą na stronie głównej Sycharu.
Ale nie z dnia na dzień. Można to porównać do człowieka, który przez lata podjadał i nabrał dodatkowe kilkadziesiąt kilogramów ciała. Pracował na to latami, na ogół nie pozbędzie się tego w jeden dzień. Ale są ludzie, którzy dochodzą, z powodzeniem, do właściwej wagi :)
Sprawy zaszły daleko, skoro twój adwokat wysyła pisma do Twojej żony. Chyba trzeba się przygotować na to, co robić w przypadku złożenia przez żonę pozwu o rozwód. I jak w tej sytuacji mimo to uratować małżeństwo.
Dobrze że byłeś u spowiedzi, że odmawiasz różaniec, że się modlisz. Na razie załóż zasuwę na swoje usta. Niech wychodzi z nich tylko miłe słowo. Niżej wklejam Ci biblijne umocnienie w tej sprawie. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła napisać ciąg dalszy. Na razie pozdrawiam.

* * *
"25 słowom twoim spraw wagę i ciężarki, a ustom drzwi i zasuwę!" Mądrość Syracha 28,25

"19 Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu" List św. Jakuba 1,19

"11 Bądź skory do słuchania,
a odpowiadaj po namyśle!."
Mądrość Syracha 5,11

" 2 Wszyscy bowiem często upadamy. Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało. 3 Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. 4 Oto nawet okrętom, choć tak są potężne i tak silnymi wichrami miotane, niepozorny ster nadaje taki kierunek, jak odpowiada woli sternika. 5 Tak samo język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. 6 Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia 7 Wszystkie bowiem gatunki zwierząt i ptaków, gadów i stworzeń morskich można ujarzmić i rzeczywiście ujarzmiła je natura ludzka. 8 Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. 9 Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże 10 Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!" List św. Jakuba 3, 2-10

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-05 18:09

Na razie wytrzymałem. Ale już nie mam siły. Jutro sprawa w sądzie rodzinnym o ograniczenie praw rodzicielskich. Uderza we mnie fałszywymi oskarżeniami, próbuje mi zabrać to co kocham nad życie - dzieci. Chciałbym zaufać Bogu i wierzyć że jutro na sali rozpraw będzie razem ze mną. Czuję się osaczony jak zwierzyna. Cała ta sytuacja pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego kłamstwo i oszczerstwo jest tak poważnym grzechem. Zabija nie tylko ciało ale i ducha. Jestem bezradny, nie mogę się nad niczym skupić, nie chce mi się żyć. Dziecko płacze i mówi "tato przecież ty nam niczego złego nie robisz. dlaczego mama tak się zachowuje" a ja płączę razem z nim bo nie wiem co mu powiedzieć.

Proszę wszystkich życzliwych o modlitwę za mnie i za sprawiedliwość na jutrzejszej sali.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-05 20:55

Sebastian, czy dzieci były badane w RODK? Jeżeli tak i tam mówiły to co do Ciebie to zachowaj optymizm, jeżeli nie to wnioskuj o takie badanie. Nigdy nie zrozumiem dlaczego dzieci są kartą przetargową w konflikcie rodziców. A sądowi życzę mądrości Króla Salomona. Obiecuję modlitwę.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-06 13:43

Nie były badane. Dziękuje za modlitwę. Byłem wczoraj wieczorem w klasztorze porozmawiać z ojcem, wysłuchaj mnie i podniósł na duchu. Na rozprawę przyszła z bratem, siedzieli gadali i się śmiali.

Gdy wszedłem na salę rozpraw zamknąłem oczy i pomyślałem - "Jezu bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij bo ja nic złego nie robię"j. I zajął się. Trafiłem na mądrego sędziego. Oczywiście skarcił mnie za kilka rzeczy ale żonę też podsumował. Powiedział jej, że na siłę nie zmusi jej do tego żeby ratowała małżeństwo ale jeśli będzie chciała rozwód to i tak będzie moją żoną, bo to tylko umowa cywilno prawna. Że nawet jak zwiąże się z kimś innym to ja zawsze będę pierwszym w jej sercu i zawsze będę ojcem dzieci. Ze zamiast walczyć z sobą powinniśmy walczyć o dzieci i ratować małżeństwo żeby nie przegrać życia i szczęścia dzieci. Płakałem bo podpisuję się pod tym rękami i nogami.

Zaproponował kilka rozwiązań, nie podobało mu się że żona nie chciała kontynuować terapii. Zaproponował żebym chodził dalej do psychologa i starał siebie zmienić, terapię małżeńską i abyśmy poświęcali sobie 15 minut dziennie dla siebie - nawet siedzenie w zwykłej ciszy. Że wszystko da się odbudować tylko musimy pracować. A jeśli żona nie będzie chciała tego czasu poświęcić to żebym ja na nią czekał do skutku.

Powiedział także, że hierarchia wartości jest zawsze taka: mąż, dzieci, rodzice, rodzeństwo i znajomi. Powiedział jej, żeby zastanowiła się czy zawsze i w ogóle byłem w jej sercu na pierwszym miejscu, bo jeśli tak to ma prawo ode mnie wszystkiego wymagać a jeśli nie to nie ma prawa. Spuściła głowę, a sąd nie chciał poznać odpowiedzi.

Powiedział, żebyśmy nie zmieniali siebie nawzajem tylko siebie samych i że jeśli dla każdego z nas małżonek będzie na pierwszym miejscu to da się wszystko odbudować.
Sprawa była zaplanowana na 30 minut, trwała 60. Żona kłamała i mnie oczerniała ale w pewnym momencie chyba zwątpiła.

Sąd orzekł, że brak podstaw do odebrania nam praw rodzicielskich i za naszą zgodą przydzielił kuratora aby pomógł naszej rodzinie. Postanowienie może zaskarżyć w ciągu 21 dni.
Wysłałem jej smsa (bo nie rozmawia ze mną) z prośbą o spokojną rozmowę i żebyśmy poszli na terapię. Nie odpisała. Zobaczymy co będzie dalej.

Uszło ze mnie na chwilę cierpienie i ból, bo sprawiedliwość dzisiaj zwyciężyła.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-06 19:49

Oby jak najwięcej takich sędziów, Bogu niech będą dzięki.

Skoncentruj się na byciu dobrym, mądrym, kochającym ojcem. Unikaj konfrontacji z żoną, nie punktuj jej negatywów, a na jej agresję odpowiadaj w sercu modlitwą, choćby krótkim aktem strzelistym.

"Dziecko płacze i mówi "tato przecież ty nam niczego złego nie robisz. dlaczego mama tak się zachowuje" a ja płączę razem z nim bo nie wiem co mu powiedzieć."
Sebastian, nawet przy najbardziej krwawiącym sercu NIE WOLNO Ci wkręcać w konfliktową sytuację między rodzicami waszych małych dzieci. Dzieci nie są od pocieszania kiedy wy bierzecie się za głowy. Prawem dzieci jest radosne dzieciństwo z obojgiem kochających rodziców, nawet jeżeli ci nie mieszkają razem.
Ufaj Panu Bogu zawsze, nie tylko wtedy, gdy otrzymasz tak jak dziś świadectwo Bożego działania.

"Pan światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć?
Gdy na mnie nastają złośliwi, by zjeść moje ciało,
wtenczas oni, wrogowie moi i nieprzyjaciele, chwieją się i padają.
Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce bać się nie będzie;
choćby wybuchła przeciw mnie wojna, nawet wtedy będę pełen ufności.
O jedno proszę Pana, tego poszukuję:
bym w domu Pańskim przebywał po wszystkie dni mego życia,
abym zażywał łaskawości Pana, stale się radował Jego świątynią.
Albowiem On przechowa mnie w swym namiocie w dniu nieszczęścia,
ukryje mnie w głębi swego przybytku, wydźwignie mnie na skałę.
Już teraz głowa moja się podnosi nad nieprzyjaciół, co wokół mnie stoją.
Złożę w Jego przybytku ofiary radości, zaśpiewam i zagram Panu.
Usłysz, Panie, głos mój - wołam: zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie!
O Tobie mówi moje serce: "Szukaj Jego oblicza!"
Szukam, o Panie, Twojego oblicza;
swego oblicza nie zakrywaj przede mną, nie odpędzaj z gniewem swojego sługi!
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj i nie opuszczaj mnie,
Boże, moje Zbawienie!
Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie.
Panie, naucz mnie Twojej drogi, prowadź mnie ścieżką prostą,
ze względu na mych wrogów!
Nie wydawaj mnie na łaskę moich nieprzyjaciół,
bo przeciw mnie powstali kłamliwi świadkowie i ci, którzy dyszą gwałtem.
Wierzę, iż będę oglądał dobra Pańskie w ziemi żyjących.
UFAJ PANU, BĄDŹ MĘŻNY,
NIECH SIĘ TWE SERCE UMOCNI I, UFAJ PANU !
Ps 27, 1-14

Wspieraj się w potrzebie dobrymi radami zakonnika i nie upadaj na duchu, gdyby przyszły następne trudy bo pewnie w sytuacji małżeńskiej takie nastąpią. I żadnych myśli "nie chce mi się żyć". Twoje dzieci mają jednego tatę, którego kochają. W momentach załamania myśl o bólu jaki byś im zadał, a przecież nie chcesz tego dla nich.

Buduj swoje działania na Piśmie Świętym, czerp siłę ze Słowa Bożego. Proponuję Ci na teraz przeczytać rozdział po rozdziale przepis na życie:
http://www.nonpossumus.pl/ps/Syr/

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Sebastian (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-07 17:19

Nie jestem najlepszym ojcem bo nie wiem czy taki istnieje. Ale każdego dnia staram się nim być, uczyć się cierpliwości i zrozumienia szczególnie potrzeb dzieci.

Nie da się unikać konfrontacji z żoną, bo najprostsze pytania czy próba rozmowy dotyczących spraw dzieci bardzo często powoduje "atak" z jej strony.

Jako przykład opiszę sytuacje z ok dwóch tygodni temu:

Co wieczór, córka (2,5 roku) prosi żonę aby wzięła ją na rączki. Żona odmawia i każe jej spać. Sytuacja powtarza się co wieczór (poza pojedynczymi przypadkami kiedy ją brała, żeby dziecko nie przychodziło do mnie). Córka płacze i mówi chcę do taty. Na co słyszy "To idź!" Dziecko wstaje z łóżeczka, otwiera drzwi, przychodzi do mnie i mówi "Tatuś utulisz?" Biorę ją na rączki, przytuli się, powie że mnie kocha. Ja z nią chwilę pochodzę i dziecko zasypia. Tym razem po całym dniu z dziećmi, po atrakcjach jakie im zapewniłem byłem zmęczony. Do tego mam problemy z kręgosłupem i powiedziałem jej idź do mamy i poproś ją bo tatę bolą plecy. Córka na to że mama nie chce i krzyczy. Pomimo bólu wziąłem dziecko na ręce i ją utuliłem. A gdy chciałem odłożyć ją do łóżeczka, żona nie pozwoliła - chciała mi ją wyrwać. Widziałem, że to kolejna prowokacja więc z dzieckiem wróciłem do drugiego pokoju. Po chwili pełna agresji żona wpadła do pokoju i zaczęła się wydzierać, że nie życzy sobie abym tulił dziecko. Prosiłem ją grzecznie aby się uspokoiła bo dziecko śpi. Złapała mnie za lewą rękę, wykręciła do za plecy i zaczęła popychać podstawiając nogi abym się przewrócił. Pytałem się co ty robisz, przecież dziecko śpi i mogę się przewrócić. Wypchnęła mnie z pokoju udało mi się z córką (trzymając jedną ręką) uciec. Nie chce dalej tego opisywać, ale w jej oczach widziałem coś przerażającego. Jakby to nie była ona tylko diabeł. Wtedy pierwszy raz się jej bałem. Uspokoiła się jak złapałem za telefon i powiedziałem że dla bezpieczeństwa swojego i dziecka zaczynam ją nagrywać. Bałem się, że za chwilę wezwie policję i znowu będzie próbowała wmówić że je szarpałem. Ciężko w to uwierzyć ale to co wyprawia to jakiś horror, starając się o wszystko mnie obwinić. Gdyby nie Bóg to już dawno bym to przegrał, bo jestem sam i nie mam jak się bronić, a jej całą rodzina jest przeciwko mnie.
Zresztą wykrzyczała ostatnio (nawet chyba przy dzieciach) że mam zniknąć z jej i ich życia.

Wiesz, syn ma prawie 10 lat, jest bardzo mądrym chłopcem. Nie wciągam go w konflikt, on po prostu obserwuje i widzi co się dzieje.

Wiem, że gdybym się zabił, to dzieci bardzo by cierpiały. Zdaję sobie z tego sprawę. Mi po prostu często brakuje już sił aby walczyć z tym koszmarem. Tak po ludzku po prostu ich nie mam. Nie wiem czy to zrozumiesz, bo ciężko to opisać.

 Re: Rozwód i smierć.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-02-07 22:58

Rozumiem jak możesz się czuć osaczony i samotny w walce o dobro dzieci. Okropne słowo - walka - ale tak to wygląda. Współczuję Ci ale najbardziej żal dzieci. Współpracuj z kuratorem, współpracuj ze szkołą syna bo taka sytuacja między rodzicami widziana oczami dziecka to poczucie ogromnego zagrożenia i braku stabilności.
Za radą Estery, może warto byś podjął terapię psychologiczną dla siebie by się wzmocnić.
Zaangażowany w wasz konflikt jest kapłan z parafii. Jak pisałeś żona nie zgodziła się na rozmowę z księdzem. Może kapłan zgodziłby się na spotkanie z teściową skoro ta często praktykuje i udałoby się zyskać przynajmniej tyle by teściowe nie jątrzyli.
Nie kryj sytuacji w czterech ścianach. Nie chodzi o to byś rozgłaszał ale współpracował instytucjonalnie i wśród osób życzliwych, żeby żona nie miała poczucia bezkarności, może zawstydziła się swoimi poczynaniami. Wykazuje niestabilność emocjonalną ale największą karę za tę niestabilność ponoszą niewinne dzieci.
Sebastian, może nie wszystko w żonie umarło.
Przeczytaj sam, przemódl, odkryj przesłanie. Wydrukuj i połóż na widocznym miejscu dla żony:

"Potem dwie nierządnice przyszły do króla i stanęły przed nim. Jedna z kobiet powiedziała: "Litości, panie mój! Ja i ta kobieta mieszkamy w jednym domu. Ja porodziłam, kiedy ona była w domu. A trzeciego dnia po moim porodzie ta kobieta również porodziła. Byłyśmy razem. Nikogo innego z nami w domu nie było, tylko my obydwie. Syn tej kobiety zmarł w nocy, bo położyła się na nim. Wtedy pośród nocy wstała i zabrała mojego syna od mego boku, kiedy twoja służebnica spała, i przyłożyła go do swoich piersi, położywszy przy mnie swego syna zmarłego. Kiedy rano wstałam, aby nakarmić mojego syna, patrzę, a oto on martwy! Gdy mu się przyjrzałam przy świetle, rozpoznałam, że to nie był mój syn, którego urodziłam". Na to odparła druga kobieta: "Wcale nie, bo mój syn żyje, a twój syn zmarł". Tamta zaś mówi: "Właśnie że nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje". I tak wykrzykiwały wobec króla. Wówczas król powiedział: "Ta mówi: To mój syn żyje, a twój syn zmarł; tamta zaś mówi: Nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje". Następnie król rzekł: "Przynieście mi miecz!" Niebawem przyniesiono miecz królowi. A wtedy król rozkazał: "Rozetnijcie to żywe dziecko na dwoje i dajcie połowę jednej i połowę drugiej!" Wówczas kobietę, której syn był żywy, zdjęła litość nad swoim synem i zawołała: "Litości, panie mój! Niech dadzą jej dziecko żywe, abyście tylko go nie zabijali!" Tamta zaś mówiła: "Niech nie będzie ani moje, ani twoje! Rozetnijcie!" Na to król zabrał głos i powiedział: "Dajcie tamtej to żywe dziecko i nie zabijajcie go! Ona jest jego matką". Kiedy o tym wyroku sądowym króla dowiedział się cały Izrael, czcił króla, bo przekonał się, że jest obdarzony mądrością Bożą do sprawowania sądów."
1 Krl 3, 16-28

A jak żona wyciąga agresywne ręce i rozpuszcza buzię niech prowadzi Cię myśl:

"Bądź mężny i mocny, nie lękaj się, nie bój się ich, gdyż Pan, Bóg twój, idzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci". Pwt 31,6

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: