logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Waldi (---.centertel.pl)
Data:   2017-03-02 06:36

Moim krzyżem jest sieroctwo i osamotnienie. Nie odnalazłem sie w kilku "wspólnotach" w kościele bo zawsze otaczały mnie ludzie, którzy w codzienności nie musza liczyć tylko na Boga ale moga na rodzine przede wszystkim na rodziców. Synowie i Córki dla których rodzice działają do ostatniego tchu. Czy ktoś zna jakieś rekolekcje dla sierot. Nawet Jezus mial mamę do końca.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-03-02 16:11

Waldi, nie mam takiego doświadczenia, jak Ty, i nie mogę udawać, że wiem, jak to jest. Niemniej prędzej czy później odejdą i moi niemłodzi rodzice, i coraz bardziej zdaję sobie z tego sprawę, że trzeba to przepracować.
Moje pierwsze skojarzenia, Waldi, są takie:
1. Pan Jezus obiecał - i możemy być pewni, że dotrzymuje:
"Nie zostawię Was sierotami" - poczytaj, Ewangelia wg św. Jana 14, 18 i tekst dalszy,
2. Pan Jezus "podzielił się" z nami swoją Matką - Jan 19, 26-27,
3. Pan Jezus nauczył nas modlić się "Ojcze nasz..."....

A co do rekolekcji, to np. w zapowiedzi tych: (klik) pojawia się pytanie: czy czujesz się sierotą?
rekolekcje "jak przeżyć żałobę": (klik)

A może tutaj (klik), we wspólnocie związanej z Bożym ojcostwem znajdziesz coś dla siebie?
Inne miejsca do zajrzenia, z różnych części kraju, warto szukać podobnych w miejscach dla Ciebie osiągalnych (I nie należy się sugerować, że chodzi pewnie tylko o świeżą żałobę. Mechanizmy, rany do uleczenia bywają podobne):
pomoc: (klik)
żal po stracie: (klik)
wsparcie psychologiczne - podobne znajdziesz w innych częściach Polski: (klik)
grupa wsparcia: (klik)

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Ziuta (---.dsl.bell.ca)
Data:   2017-03-02 16:15

Nie wiem skad masz takie doswiadczenie, ze w kazdej wspolnocie sa dzieci wspanialych rodzicow. Moje doswiadczenia sa zupelnie inne. Wszedzie spotykam ludzi poranionych przez matke lub ojca lub oboje, ktorzy cale zycie borykaja sie z konsekwencjami tych zranien. Poczytaj archiwum forum - pelno tam tego - problemy z rodzicami stanowia jeden z najczesciej poruszanych watkow. I tak jak ty przezywasz fakt braku rodzicow, tak oni przezywaja fakt krzywdy od rodzicow. Brak rodzicow jest tez krzywda i mysle, ze mozesz miec z tymi ludzmi wiele wspolnego, jezeli tylko zechcesz spojrzec na nich inaczej. Fakt, ze sie posiada rodzicow, nie zapewnia automatycznie ich milosci, opieki i szczescia. Czesto rodzice sa przyczyna rozpaczy, poczucia krzywdy i nieszczescia. Proponuje spojrzec inaczej na otaczajacy swiat. Podobnie jak posiadanie meza czy zony tez nie zapewnia automatycznie szczescia, a wielu ludzi (tez na tym forum) boryka sie z problemami w malzenstwie.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Magda (91.244.209.---)
Data:   2017-03-02 17:24

Rozumiem co czujesz. Mój tato wyjechał 15 lat temu do innego miasta, ostatnio kontakt się rozluźnił, nie widziałam go już 2 miesiące. Moja mama popełniła samobójstwo. Wychowywali mnie babcia i dziadek, którzy też już zmarli. Nie mam żadnych dobrych znajomych w moim mieście, jestem osamotniona. Jak zachoruję to nie ma mi kto szklanki wody podać. Rok temu miałam wiele miesięcy zapalenie stawu skokowego i nie mogłam chodzić - koszmar. Przez ten czas nikt nawet do mnie nie zajrzał, choć wszyscy wiedzieli o mojej chorobie.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-03-02 19:36

Rozumiem Cię, też nie mam rodziców. Czuję jednak ich duchową obecność w swoim życiu. Tracąc ziemska Mamę, bardziej pokochałam Matkę Bożą. Bóg jest najlepszym Ojcem, tylko Jemu zaufaj. Nie stroń od ludzi, wychodź do nich, być może znajdziesz Miłość życia i nie będziesz taki samotny.
Niestety nie znam żadnych rekolekcji dla sierot. Może jednak poszukasz rekolekcji dla samotnych.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: jj (193.242.212.---)
Data:   2017-03-02 21:20

Nie jesteś sierotą. Masz Ojca w niebie i mamę w niebie. Rozumiem, ze konsekwencje ran zadanych przez bliskich mogą Ci doskwierać, ale pamiętaj, żeby się nad sobą nie użalać. Największą tragedia dla człowieka nie jest być odrzuconym przez ludzi, ale być odrzuconym przez Boga, a może się tak stać, jeśli człowiek ciągle, z uporem muła mówi Mu NIE i realizuje własny plan zbawienia, a nie plan zbawienia Boga. Staraj się być wiernym Bogu, wypełniać Jego przykazania i służyć Mu, a On odda Tobie.
Mamy Wielki Post, warto więc faktyczne na jakieś rekolekcje się wybrać albo chociaż zagłębić się w lekturze słowa Bożego i innych książkach. I oczywiście najważniejsze jest nawrócenie. Przeczytaj też: http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=521


Pamiętaj też, żeby dziękować Bogu. Unikaj jak ognia narzekania i bezczynności. Walcz z gnuśnością. Długotrwały stan narzekania i niezadowolenia, brak działania, brak uczynków miłosierdzia nawet tych najdrobniejszych wobec innych naprawdę zaszkodzi Ci bardzo i może doprowadzić do zatwardziałości serca. Człowiek sam ze sobą w takim stanie źle się czuje, źle się czują też z nim inni.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Pani T. (---.146.2.139.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-03-03 18:14

Szukasz rekolekcji dla sierot? Po co? Bo ci przykro, że ktoś ma rodziców, a ty ich nie masz? Bo zazdrościsz pełnym rodzinom? Bo egoistycznie myślisz tylko o sobie?

Opowiem ci o podobnej sytuacji. Byłam wiele lat temu we wspólnocie, do której uczęszczały osoby ze znaczną niepełnosprawnością fizyczną. Pozostali (ok. 85%) były to osoby zdrowe, głównie młode. Dwie osoby nawet wyczynowo uprawiały sport. Osoby niepełnosprawne - wbrew pozorom - bardzo szybko odnalazły się pośród osób zdrowych i sprawnych. Zawarły przyjaźnie i zdobyły serca wszystkich swoją otwartością, życzliwością, umiejętnością słuchania. Bez nich ta wspólnota była jakby niepełna, niekompletna.

Mówię ci to, aby pokazać, że jeśli nie umiesz odnaleźć się we wspólnocie, na 95% problem jest w tobie, a nie we wspólnocie. Nawet jeśli ktoś wpadnie na pomysł założenia wspólnoty dla sierot (sic!), to istnieje dużo prawdopodobieństwo, że i tam nie odnajdziesz swego miejsca. Bo zachowujesz się jak mały dzieciak skoncentrowany tylko na sobie i swoich potrzebach. Nie dostrzegasz krzyży innych ludzi, być może innych od twojego, ale równie prawdziwych i ciężkich. Może łączy się z tym oczekiwaniem, że inni będą nad tobą skakać, użalać się, litować itd.? Nie wiem.

Sieroctwo i osamotnienie to nie to samo. Sierotą jest się zwykle bez własnej winy, ale samotnym już nie. Osamotnienie jest konsekwencją odpychania od siebie ludzi, nieumiejętności tworzenia trwałych więzi międzyludzkich oraz egoizmu. Musisz coś z tym zrobić, zrobić coś z własnym życiem i spojrzeniem na drugiego człowieka, a nie szukać idealnej wspólnoty.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Waldi (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-03-03 18:26

Dzięki za wszystkie rady. Poszukam wspólnoty dla samotnych i obiorę sobie Boga Ojca za tate, Matkę Boska za mame, Jezusa za brata a Ducha Świętego za dobrego wujka doradce i opiekuna. Inaczej niewiele korzystam z religii i poslugi Kościoła.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-03-03 23:45

Nie ma wspólnoty dla samotnych. Możesz sobie poszukać co najwyżej takiej grupy wsparcia przy poradni psychologicznej.
Wspólnotę tworzą różni ludzie, z różną sytuacją życiową. Każdy jest wyjątkowy i każdy ma własną, wyjątkową historię życia. A są razem po to, żeby wspólnie dążyć do Boga, dając i biorąc od siebie nawzajem, dzieląc się swoim życiem.
Ty, z tego co piszesz, chcesz tylko i wyłącznie brać - nie da się tak.

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Waldi (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-03-04 09:56

W tych wspólnotach ktore znam, ludzie majacy oparcie w rodzinie ksztaltuja wspólnotę tak by czuli oni sie dobrze.
Ci co zostali poranieni, czy to przez śmierć czy przez dysfunkcje rodzinne, maja trudność otworzyć sie na Uzdrowienie czy to poprzez zgodę na własne życie czy możliwość poprawy. I ciągle powtarzaja skargi na swój los.
Napisze jaśniej. Ci co mogą liczyć na rodzine, nie tworzą grupy wsparcia we wspólnocie. Nie tworza wspólnoty z sierotami, sądza rozwódki czy panny z dzieckiem.
Kiedy modliłem sie do Boga o światło to zrozumiałem, ze spotkałem ludzi będących we Wspólnocie ze strachu i dla poczucia bezpieczeństwa ale nie dlatego, ze samotni czy zagubieni.
Klopot jest w tym, ze tacy ewangielizują ale potem nie dbają

 Re: Nie odnajduję się w Kościele, bo jestem sierotą.
Autor: Martyna (---.leon.com.pl)
Data:   2017-03-04 20:21

Cześć Waldi! Poniekąd Cię rozumiem. Niby nie jestem sierotą, ale właściwie rodzice pozostawili mnie na pastwę losu i wrócili dopiero po latach, gdy byłam już osobą dorosłą. Wychowywałam się z dziadkami, w rodzinie alkoholowej, nieustannie słysząc, że jestem zerem, idiotką i będąc straszoną, że i tak mnie wywalą (ciągle podkreślali, że trzymają mnie tam z łaski). Nigdy nie okazywano mi miłości, dla mnie to jakieś puste hasło.

Rozumiem zarówno Ciebie, bo domyślam się, jak się czujesz, jak i ludzi z forum, którzy dość ostro próbują Cię postawić na nogi. Wydaje mi się jednak, że przy takich trudnościach jak moje czy Twoje, konieczna jest najpierw pomoc dobrego terapeuty/psychologa. Po prostu pozwolić sobie na skorzystanie z pomocy.

Ja jestem po terapii indywidualnej oraz grupowej, należę do wspólnoty 12 kroków, a mimo tego wciąż zmagam się z poczuciem odrzucenia przez ludzi i Boga, nieumiejętnością okazywania miłości, bardzo częstymi stanami depresyjnymi oraz niejednokrotnie czymś na kształt ateizmu, choć raczej to jest właśnie to głębokie przekonanie, że nie może istnieć Ktoś, Kto jest Miłością (bo przecież na nią nie zasługuję, nie wiem, czym jest, a w dodatku tyle przeżyłam, że to mało prawdopodobne, żeby istniał Ktoś miłosierny i dobry w obliczu takiego cierpienia na tym świecie) = piszę tutaj o swoich trudnych momentach, a nie o trwałych przekonaniach i poglądach.

Wybacz, że tyle o sobie, ale my poranieni chyba już tak mamy :-) Zgadzam się z Tobą, że ludzie, którzy nie przeżyli długotrwałego piekła w najważniejszych latach rozwoju, po prostu nie będą w stanie tego w pełni zrozumieć. I owszem, jesteśmy niedojrzali, bo kto miał nas tej dojrzałości nauczyć? Ja uczę się tego powoli, mozolnie, dopiero teraz, przed trzydziestką. I nadal jest ciężko.

Podsumowując:
1. Dobry psycholog/terapeuta. Generalnie ludzkie wsparcie, którego możesz faktycznie nie zaznać we wspólnotach (nie w takiej formie, jakiej prawdopodobnie potrzebujesz).
2. Świadomość, że ten ból będzie nam towarzyszył do końca. Owszem, wiele można przepracować, ale jednak to taki krzyż do końca życia... przy czym potem da się go jakoś dźwigać - przed terapią miałam myśli samobójcze i kilka prób, bo było to niestety nie do zniesienia.
3. Nie neguj swojego cierpienia, powtarzając sobie "inni mają gorzej, nie mam raka, trzeba się wziąć w garść" (nie ma sensu zaprzeczać czemuś, co czujesz całym sobą), ale też nie demonizuj go. Uznaj szczerze "faktycznie, dostałem w kość od życia, ale chcę z tym coś zrobić".

Pozdrawiam Cię ciepło :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: