Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2017-03-05 16:35
Witaj Ewo!
Twój post skłonił mnie do myślenia, nad tym, jacy my chrześcijanie jesteśmy straszni. Mam na myśli przede wszystkim siebie.
Słyszeliśmy Ewangelię, a ona tak odbiega od naszego codziennego życia. Sami Jej nie stosujemy, a potem innych Jej pozbawiamy. Ewangelia naprawdę jest ponadczasowa i słowa: "Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli" (Łk 11,52) można i dziś niestety zastosować do nas, często obłudnych chrześcijan.
Generalnie, popularnym zjawiskiem jest dzisiaj w Polsce "letni katolicyzm", niestety. To jest najgorsza rzecz na świecie. "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! " (Ap 3,15)
Przepraszam Cię za wszystko, czego doświadczyłaś złego od ludzi, którzy tylko deklarują się jako wyznawcy Jezusa. Też się do tego przyczyniłam, bo w końcu każdy grzech oddziałuje na innych, i ja często jestem letnia i nie głoszę Ewangelii moim życiem.
To piękne, że szukasz Prawdy.
Jeśli szukasz, na pewno znajdziesz.
Nie widzisz sensu w istnieniu Czegoś wyższego. Rozumiem.
My chrześcijanie często nie znamy Boga, mamy jakąś Jego karykaturę i dlatego, może Ty Go odbierasz błędnie? Bo my patrzymy na Boga często przez nasze chore oczy duszy. Jesteśmy normalnie jak faryzeusze, których zachowania tak mocno piętnował Jezus.
Tam gdzie Jezus mówił "nawróćcie się" w Ewangelii tłumaczy się po grecku dosłownie "zmieńcie myślenie". No właśnie! A my tkwimy latami w naszych chorych postrzeganiach siebie, świata i Boga.
A Boga nie da się zamknąć w jakiejś ramce.
Bóg jest Kimś, kto nieskończenie przewyższa nasz rozum, nasze w ogóle pojęcie.
Łatwiej mówić, jaki On nie jest, niż jaki jest.
Kto z ludzi może zrozumieć, że On jest wieczny? Że jest nieskończony?
Szybciej się policzy wszystkie ziarnka piasku na ziemi, niż zrozumie Boga.
Tutaj potrzeba tez pewnej pokory.
Bo jednak trzeba uznać, że może istnieć coś, co nie mieści mi się w głowie.
Z Boga zrobiliśmy „bozię”. Boga sprowadziliśmy do jakiegoś pojęcia światopoglądowego. A Bóg nie jest prostym wytłumaczeniem, tego że czasem wieje ze wschodu, a czasem z zachodu. Nauka i wiara nie muszą stać w sprzeczności. Nie ma ewidentnych dowodów, że Bóg nie istnieje. Żeby stwierdzić, że istnieje potrzeba jednak wiary. Bo nasz umysł, no niestety ale jest bardzo ograniczony, co nawet Einstein mówił, który określał się ponoć raczej jako agnostyk.
Chrześcijaństwo w ogóle jest przede wszystkim wielką historią miłosną.
Słowo miłość jest jednak dzisiaj nadużywane i źle pojmowane często (zamieniane w jakiś rodzaj przyjemnych uczuć, stanów psychicznych itd.). A miłość w Biblii, jaką Bóg okazuje człowiekowi jest w ogóle nie z tego świata. Na polskim nawet tego uczą w szkole średniej. Bóg już od początku był dobry dla Adama i Ewy. Kochał ich, dał im wszystko, dał im Siebie. Nawet ten głupi grzech pierworodny, nie zmienił Jego Miłości. „Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. „ (Rdz 3,21) Wygnanie z raju nie było jakąś zemstą. W Edenie było życie, była radość, było szczęście. Grzech to wszystko psuje, więc wygnanie to tylko obraz, tego że od Boga oddala nas nasz grzech. Nasza decyzja, a Bóg „z bólem serca”, przyjmuje nasz wybór.
Jednak już Adamowi i Ewie zapowiedział Mesjasza.
„[Bóg rzekł do węża:] Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.” (Rdz 3,15)
Cały Stary Testament opowiada o tym, jak Bóg przygotowywał ludzkość na przyjście Mesjasza.
Nowy Testament otwierają cztery najpiękniejsze księgi świata – Ewangelia św. Mateusza, Ewangelia wg św. Marka, Ewangelia wg św. Łukasza i Ewangelia wg św. Jana. Jezus mówił tak niezwykłe rzeczy. Uzdrawiał chorych, rozmnażał chleb, błogosławił, nauczał, odpuszczał grzechy, powoływał ludzi, którzy wcale nie byli święci. Piotr Go zdradził, Judasz sprzedał, Mateusz był celnikiem, Zacheusz oszustem, Samarytanka żyła w konkubinacie. A On nie patrzył na nich przez pryzmat ich grzechów. On szukał w nich niewinności, którą każdy w sobie nosi, choćby robił najgorsze rzeczy. On mówił, o tym, że Bóg jak zobaczy grzech, nie chce być sędzią, dla człowieka, ale chce go zbawić, chce dać mu życie wieczne. Jego nauka była trudna, sama jak czytam Ewangelię, wiele słów mi nie pasuje, bo trudne, bo przykre, bo każą wyjść z konformizmu. Lecz Ewangelia jest piękna. W Koranie Bóg nie umiera za człowieka. Żadne hinduskie bóstwo, też nie dało się przybić do krzyża, by ratować człowieka. Nauka Jezusa jest najtrudniejsza, ale i najpiękniejsza. Nawet Mahatma Gandhi odwoływał się często do kazania na górze z Ewangelii Mateusza i mówił, że tam znajduje się najpiękniejsza nauka etyki.
Tylko w chrześcijaństwie Bóg umiera za człowieka. Na krzyżu, który był znakiem hańby.
Na śmierci na krzyżu się nie kończy, bo wtedy wiara nie ma sensu. Jezus nie umiera i koniec, ale zmartwychwstaje! Potem ukazuje się Marii Magdalenie, Apostołom, wstępuje do nieba, rozsyła ich na cały świat, potem daje Ducha Świętego, który prowadzi Kościół.
Może niektórzy w to nie wierzą, bo skąd pewność? Może to tylko halucynacje pobożnych żydówek. A może wszystko zmyślił sobie św. Paweł?
O Jezusie jednak mówią też źródła poza Ewangeliami i pisarze niechrześcijańscy (Józef Flawiusz, Tacyt, Pilniusz). Z resztą, pierwsi chrześcijanie ponosili naprawdę wielkie tortury i prześladowania za swoją wiarę. Piotr został ukrzyżowany, Paweł ścięty mieczem, Szczepan kamieniowany. O męczeństwie wielu chrześcijan mówią źródła historyczne. Przecież np. Piotr, który był z Nim od początku, dlaczego wolał umrzeć niż żyć bez wiary w Niego? Czy miał jakiś interes, by żyć dla Chrystusa? Czy gdy Paweł ewangelizował pogan, robił to dla jakiegoś zysku, albo z powodu choroby psychicznej? Taka miłość, która jest gotowa oddac życie, przez ten świat może być uznana za szaleństwo. A jednak, gdy męczennicy umierali w mękach, byli szczęśliwsi niż ich oprawcy i mówili, że idą do życia. Dla nich śmierć nie była problemem. Bo wiedzieli, że należą do Chrystusa, a On jest Życiem.
Ja w Niego wierzę, bo to, co On mówił i czynił, przerasta wszelkie pojęcie.
To normalne, że możesz mieć wątpliwości, są one ważne w rozwoju wiary. Jeśli jednak szukasz Prawdy – to mogą pomóc Ci Ją znaleźć.
"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.” (J 14,6)
Z Warszawy nie jestem, ale zachęcam byś może jednak zaryzykowała i spróbowała np. wejść do kościoła? Po prostu wejśc, pomyśleć. Możesz poprosić o rozmowę jakiegoś księdza. Wiem, że to może być trudne, ale czasem jedna rozmowa - wykręca życie o 180 stopni, a życie krótkie jest, więc warto je przeżyć, a nie przewegetować :)
Możesz też na youtubie kogoś posłuchać, np. o. Szustaka, który jeździ po całym świecie i mówi ludziom o Jezusie.
Pozdrawiam serdecznie!
Szalom! :)
|
|