logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Ewa (---.warszawa.vectranet.pl)
Data:   2017-03-05 02:34

Od wczesnej młodości - a jestem już stara - jestem ateistką. Nie ukrywam się z tym przed rodziną i znajomymi, w większości wierzącymi. Nie szukam nawrócenia, ale przyznaję, że trochę mnie dziwi, że nikt nie próbuje mnie nawrócić. Bardzo jestem ciekawa, czy to by się udało. Dużo czytam - zaczynając od Biblii - i jakoś nic mnie nie przekonuje do religii, myślę, że jedynie osobisty wpływ mógłby tu coś zdziałać. Chętnie spotkałabym się z kimś, kto zechciałby ze mną porozmawiać (mieszkam w Warszawie), ale nie mam zamiaru szukać kogoś takiego.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Amka (---.satfilm.com.pl)
Data:   2017-03-05 08:18

Moja osobista opinia jest taka: Pan Jezus nikogo nie zmusza, by Go kochano. Tak też uważam, że i my nie powinniśmy nikogo zmuszać, by kochał Boga.

Może być tak, jak to też bywało u mnie, że Pan Bóg poprzez swą Miłość, dzieła w moim życia i innych ludzi (ich słowa, lecz nie poprzez próbę nawracania mnie, ich obecność) przyczynił się do tego, iż nie raz nawracałam się.

Myślę, że Bóg nas ciągle wzywa do siebie. To w jaki sposób to czyni to już my musimy sami dojrzeć i odpowiedzieć na wezwanie lub nie.

To tylko moja opinia. Ale poczekaj, co inni powiedzą. Wszak nie wiem wszystkiego :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Tadek (---.dynamic-zab-08.vectranet.pl)
Data:   2017-03-05 08:19

Jak się sama nie nawrocisz to nikt tego nie zrobi.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-03-05 08:26

"Kocha pan najbliższych? Co się stanie z tą miłością po śmierci?
Również jestem w stanie przyjąć, że ludzkie życie to tylko najwyższa forma białka. Ale co zrobić z miłością?
Czy godzi się pan na to, że nasza miłość to była tylko zbitka neuronów?
Że nasze kochanie, nasze przyjaźnie, przywiązanie, tożsamość razem z nami zostają zamknięte w trumnie i już?"
Śp. ks. Jan Kaczkowski

Ewa, szukasz osobistego wpływu, bardzo polecam Ci świadectwo ks. Jana. Szukasz, to krok do otwarcia się na Łaskę Bożą.

"Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić." J 15,5

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Tarakin (---.dynamic-ra-10.vectranet.pl)
Data:   2017-03-05 08:57

No to jesteś ateistką, czy chcesz żeby Cie ktoś nawrócił? Chociaz znam takich co chocby sam Pan Jezus do nich przyszedł to by Mu nie uwierzyli :D

pozdrawiam :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Maggy (78.11.237.---)
Data:   2017-03-05 09:53

Fajne to co napisałaś z jednej strony ;) Cieszę się, że tak piszesz, wiesz? Bo łaska Boga zaczęła w Tobie działać :) Tęsknota za czymś większym od Ciebie, za Kimś się odzywa. Bóg się w Tobie rodzi ;) Choć mam świadomość, że kompletnie nie wiesz jeszcze o czym tu piszę. Wejdź na stronę www.wegrzyniak.com. Posłuchaj, poczytaj. Nie zaszkodzi a może.. pomoże? ;)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Martyna (---.leon.com.pl)
Data:   2017-03-05 11:36

Mnie bardziej od rozmów nawracały postawy ludzi wierzących. Były to osoby pełne pokoju, nieoceniające, chętne do pomocy, wrażliwe, słowem: dobre. I to przekonuje mnie znacznie bardziej niż dyskusje na argumenty.

Być może oni wolą świadczyć życiem niż przekonywać kogoś na poziomie intelektualnym?

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data:   2017-03-05 11:48

Ale dlaczego ktoś miałby podejmować tę konkurencję sportową?

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Marcin (---.opera-mini.net)
Data:   2017-03-05 13:40

Wiara to dar na który człowiek musi być otwarty. Nikt do Ciebie nie przyjdzie z nieba i Cię nie będzie nawracał. Nawet na logikę rzecz biorąc to musi być Stwórca, Pierwsza przyczyna powstania wszystkiego. Nic samo z siebie nie powstaje. Każde dzieło ma jakiegoś twórcę, także świat go ma. Pomyśl o tym. Pozdrawiam :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Ola (---.rev.ndi.net.pl)
Data:   2017-03-05 13:50

Od kilku już lat mam kłopoty z kręgosłupem. Też nie ukrywam tego przed rodziną i znajomymi... Chętnie spotkam się z kimś, kto zechce ze mną na ten temat porozmawiać, ale w przeciwieństwie do Ciebie poszukałam specjalistów w tej dziedzinie i chodzę do lekarza, który zajmuje się mną doskonale. W Twoim przypadku nic na siłę, to jak szukanie męża siedząc w domu i czekając, aż sam zapuka do Twoich drzwi odpowiedni kandydat. Na siłę nikogo nie da się nawrócić i chyba nawet nikt nie chce tego robić w taki sposób. Albo, albo..... sama zdecyduj co chcesz i czego potrzebujesz. A jak będziesz chciała podjąć kroki w swoim nawróceniu to na pewno powiemy Ci co i jak zrobić, gdzie się udać i od czego zacząć.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: alicja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-03-05 14:20

Witaj,
Twoje słowa "nie szukam nawrócenia" Ewa wiara zawsze wiąże się z łaską. Jak sama jasno to wyrażasz nie chcesz tego. Zapewniam Cię, że nawet gdyby ktoś bardzo chciał pokazać czym jest wiara w Boga nic to nie da. Bóg Cię kocha i nie zmusza do tego, żebyś Ty Go kochała. Wybrałaś drogę bez Boga to Twój niekwestionowany wybór. Zastanawiam się co sprawiło, że jednak poszukujesz, może to dotyk Miłosiernego Boga. Pismo Święto to Słowo Boże. Samo przeczytanie to za mało. On do Ciebie przez te Słowa mówi. Tylko czy wsłuchujesz się, co konkretnie ma Ci do powiedzenia? Wierzę Ewa małymi kroczkami odkryjesz wielkość Boga, Jego Miłość Miłosierną. Mieszkam daleko od Warszawy więc nie mogę się z Tobą spotkać. Obiecuję modlitwę w Twojej intencji, bo uwierz mi nie umiem żyć bez Boga, dlatego trudno mi wyobrazić sobie Twoje życie bez Boga. Przepraszam jeśli Cię jakimś słowem uraziłam.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: m. (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-03-05 16:35

Witaj Ewo!
Twój post skłonił mnie do myślenia, nad tym, jacy my chrześcijanie jesteśmy straszni. Mam na myśli przede wszystkim siebie.
Słyszeliśmy Ewangelię, a ona tak odbiega od naszego codziennego życia. Sami Jej nie stosujemy, a potem innych Jej pozbawiamy. Ewangelia naprawdę jest ponadczasowa i słowa: "Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli" (Łk 11,52) można i dziś niestety zastosować do nas, często obłudnych chrześcijan.
Generalnie, popularnym zjawiskiem jest dzisiaj w Polsce "letni katolicyzm", niestety. To jest najgorsza rzecz na świecie. "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! " (Ap 3,15)

Przepraszam Cię za wszystko, czego doświadczyłaś złego od ludzi, którzy tylko deklarują się jako wyznawcy Jezusa. Też się do tego przyczyniłam, bo w końcu każdy grzech oddziałuje na innych, i ja często jestem letnia i nie głoszę Ewangelii moim życiem.

To piękne, że szukasz Prawdy.
Jeśli szukasz, na pewno znajdziesz.
Nie widzisz sensu w istnieniu Czegoś wyższego. Rozumiem.

My chrześcijanie często nie znamy Boga, mamy jakąś Jego karykaturę i dlatego, może Ty Go odbierasz błędnie? Bo my patrzymy na Boga często przez nasze chore oczy duszy. Jesteśmy normalnie jak faryzeusze, których zachowania tak mocno piętnował Jezus.
Tam gdzie Jezus mówił "nawróćcie się" w Ewangelii tłumaczy się po grecku dosłownie "zmieńcie myślenie". No właśnie! A my tkwimy latami w naszych chorych postrzeganiach siebie, świata i Boga.
A Boga nie da się zamknąć w jakiejś ramce.
Bóg jest Kimś, kto nieskończenie przewyższa nasz rozum, nasze w ogóle pojęcie.
Łatwiej mówić, jaki On nie jest, niż jaki jest.
Kto z ludzi może zrozumieć, że On jest wieczny? Że jest nieskończony?
Szybciej się policzy wszystkie ziarnka piasku na ziemi, niż zrozumie Boga.
Tutaj potrzeba tez pewnej pokory.
Bo jednak trzeba uznać, że może istnieć coś, co nie mieści mi się w głowie.
Z Boga zrobiliśmy „bozię”. Boga sprowadziliśmy do jakiegoś pojęcia światopoglądowego. A Bóg nie jest prostym wytłumaczeniem, tego że czasem wieje ze wschodu, a czasem z zachodu. Nauka i wiara nie muszą stać w sprzeczności. Nie ma ewidentnych dowodów, że Bóg nie istnieje. Żeby stwierdzić, że istnieje potrzeba jednak wiary. Bo nasz umysł, no niestety ale jest bardzo ograniczony, co nawet Einstein mówił, który określał się ponoć raczej jako agnostyk.


Chrześcijaństwo w ogóle jest przede wszystkim wielką historią miłosną.

Słowo miłość jest jednak dzisiaj nadużywane i źle pojmowane często (zamieniane w jakiś rodzaj przyjemnych uczuć, stanów psychicznych itd.). A miłość w Biblii, jaką Bóg okazuje człowiekowi jest w ogóle nie z tego świata. Na polskim nawet tego uczą w szkole średniej. Bóg już od początku był dobry dla Adama i Ewy. Kochał ich, dał im wszystko, dał im Siebie. Nawet ten głupi grzech pierworodny, nie zmienił Jego Miłości. „Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. „ (Rdz 3,21) Wygnanie z raju nie było jakąś zemstą. W Edenie było życie, była radość, było szczęście. Grzech to wszystko psuje, więc wygnanie to tylko obraz, tego że od Boga oddala nas nasz grzech. Nasza decyzja, a Bóg „z bólem serca”, przyjmuje nasz wybór.
Jednak już Adamowi i Ewie zapowiedział Mesjasza.
„[Bóg rzekł do węża:] Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.” (Rdz 3,15)
Cały Stary Testament opowiada o tym, jak Bóg przygotowywał ludzkość na przyjście Mesjasza.
Nowy Testament otwierają cztery najpiękniejsze księgi świata – Ewangelia św. Mateusza, Ewangelia wg św. Marka, Ewangelia wg św. Łukasza i Ewangelia wg św. Jana. Jezus mówił tak niezwykłe rzeczy. Uzdrawiał chorych, rozmnażał chleb, błogosławił, nauczał, odpuszczał grzechy, powoływał ludzi, którzy wcale nie byli święci. Piotr Go zdradził, Judasz sprzedał, Mateusz był celnikiem, Zacheusz oszustem, Samarytanka żyła w konkubinacie. A On nie patrzył na nich przez pryzmat ich grzechów. On szukał w nich niewinności, którą każdy w sobie nosi, choćby robił najgorsze rzeczy. On mówił, o tym, że Bóg jak zobaczy grzech, nie chce być sędzią, dla człowieka, ale chce go zbawić, chce dać mu życie wieczne. Jego nauka była trudna, sama jak czytam Ewangelię, wiele słów mi nie pasuje, bo trudne, bo przykre, bo każą wyjść z konformizmu. Lecz Ewangelia jest piękna. W Koranie Bóg nie umiera za człowieka. Żadne hinduskie bóstwo, też nie dało się przybić do krzyża, by ratować człowieka. Nauka Jezusa jest najtrudniejsza, ale i najpiękniejsza. Nawet Mahatma Gandhi odwoływał się często do kazania na górze z Ewangelii Mateusza i mówił, że tam znajduje się najpiękniejsza nauka etyki.
Tylko w chrześcijaństwie Bóg umiera za człowieka. Na krzyżu, który był znakiem hańby.
Na śmierci na krzyżu się nie kończy, bo wtedy wiara nie ma sensu. Jezus nie umiera i koniec, ale zmartwychwstaje! Potem ukazuje się Marii Magdalenie, Apostołom, wstępuje do nieba, rozsyła ich na cały świat, potem daje Ducha Świętego, który prowadzi Kościół.

Może niektórzy w to nie wierzą, bo skąd pewność? Może to tylko halucynacje pobożnych żydówek. A może wszystko zmyślił sobie św. Paweł?
O Jezusie jednak mówią też źródła poza Ewangeliami i pisarze niechrześcijańscy (Józef Flawiusz, Tacyt, Pilniusz). Z resztą, pierwsi chrześcijanie ponosili naprawdę wielkie tortury i prześladowania za swoją wiarę. Piotr został ukrzyżowany, Paweł ścięty mieczem, Szczepan kamieniowany. O męczeństwie wielu chrześcijan mówią źródła historyczne. Przecież np. Piotr, który był z Nim od początku, dlaczego wolał umrzeć niż żyć bez wiary w Niego? Czy miał jakiś interes, by żyć dla Chrystusa? Czy gdy Paweł ewangelizował pogan, robił to dla jakiegoś zysku, albo z powodu choroby psychicznej? Taka miłość, która jest gotowa oddac życie, przez ten świat może być uznana za szaleństwo. A jednak, gdy męczennicy umierali w mękach, byli szczęśliwsi niż ich oprawcy i mówili, że idą do życia. Dla nich śmierć nie była problemem. Bo wiedzieli, że należą do Chrystusa, a On jest Życiem.

Ja w Niego wierzę, bo to, co On mówił i czynił, przerasta wszelkie pojęcie.


To normalne, że możesz mieć wątpliwości, są one ważne w rozwoju wiary. Jeśli jednak szukasz Prawdy – to mogą pomóc Ci Ją znaleźć.
"Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.” (J 14,6)
Z Warszawy nie jestem, ale zachęcam byś może jednak zaryzykowała i spróbowała np. wejść do kościoła? Po prostu wejśc, pomyśleć. Możesz poprosić o rozmowę jakiegoś księdza. Wiem, że to może być trudne, ale czasem jedna rozmowa - wykręca życie o 180 stopni, a życie krótkie jest, więc warto je przeżyć, a nie przewegetować :)
Możesz też na youtubie kogoś posłuchać, np. o. Szustaka, który jeździ po całym świecie i mówi ludziom o Jezusie.

Pozdrawiam serdecznie!

Szalom! :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: jj (193.242.212.---)
Data:   2017-03-05 17:15

Cześć, chętnie z Tobą porozmawiam. Uważam, że Twoje szukanie jest już łaską Pana Boga.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2017-03-05 18:20

Ale dlaczego ktoś ma Cię nawracać, skoro - jak sama piszesz - nie szukasz nawrócenia? Nawrócenie to nie jest proces, który przychodzi z zewnątrz - zaczyna sie od środka. Jak ma Cię ktokolwiek nawracać, jeśli - jako ateistka - nie wierzysz w istnienie Boga? A bez przekonania, że istnieje Bóg nie ma sensu w ogóle rozmawiać o dalszych sprawach.
Na to, że Bóg istnieje dowódów nie ma (tak, wiem, święty Tomasz z Akwinu podał ich pięć, ale mnie żaden nie przekonuje) więc przekonać do tego nikogo się nie da.
To jest właśnie coś w co trzeba uwierzyć, co trzeba przeżyć osobiście. I żadne rozmowy, żaden przykład tu nie pomoże. Bez osobistego doświadczenia istnienia Boga się nie uda.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: B. (---.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-03-05 19:20

Ewa, trochę Cię dziwi, że nikt nie próbuje Cię nawrócić :)
Znam byłą ateistkę, kiedyś bardzo zaangażowaną w ateizm, teraz bardzo zaangażowaną w wiarę w Boga Jedynego. Jak więc widać, ateizm nie jest stanem nieodwracalnym :)
Czy jesteś ochrzczona? Jeżeli nie, proponowałabym abyś poszła do kancelarii Twojego kościoła parafialnego i poprosiła księdza proboszcza o wskazanie najbliższego kursu katechumenatu (przygotowania do chrztu).
Jeżeli jesteś ochrzczona, to może kurs do bierzmowania?
Chodzi o poznanie jakiegoś "ABC" katolicyzmu. Nie wiem, jak wyglądało Twoje dzieciństwo? Czy jako dziecko chodziłaś z rodzicami do kościoła? Czy masz do czego wracać, czy wchodziłabyś do Kościoła po raz pierwszy?
Nawet jeżeli byłyby to początki, to zachęcam. Na początku raczej z tyłu, żeby nauczyć się zwyczajów liturgicznych.
Ewa, odbieram, że zapragnęłaś, to bardzo dobry początek. Na razie nic Cię nie przekonuje, zatem tu chyba powinnaś znaleźć "wpływ osobisty" o którym piszesz.
W wielkim skrócie (za moment wychodzę), wystarczy porównać barbarzyńskie obyczaje ludów pogańskich (np. ofiary z ludzi składane powszechnie bożkom na całym świecie, nawet na oddzielonych kontynentach) i porównać humanizację obyczajów i praw ludzkości pod wpływem religii najpierw mojżeszowej, potem pod wpływem chrześcijaństwa. Nawet tam, gdzie chrześcijaństwo jest marginesem, prawo państwowe radykalnie zmieniło się na lepsze pod jego wpływem (np. oficjalny zakaz palenia wdów na pogrzebie męża w Indiach). To tylko przykład. Ofiara i nauka Chrystusa - dlaczego, po co ta ofiara? Nauka - podtrzymanie mojżeszowego prawa miłości Boga i bliźniego, ale pójście jeszcze dalej - mamy kochać nawet nieprzyjaciół i modlić się za nich (poprzednio nieprzyjaciół nienawidziło się). Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: E. (---.centertel.pl)
Data:   2017-03-05 20:00

Witaj Ewo,
Do Warszawy mam daleko, więc chyba nie jestem osobą, na którą czekasz. Ale kilka słów chciałabym Ci napisać.
Co do tego, że nikt nie próbuje Cię nawrócić... Myślę, że Twoi wierzący znajomi i rodzina próbują. Ale są zapewne przekonani, że ich osobisty przykład będzie miał lepszą siłę oddziaływania niż słowa. Skoro wiedzą, że nie brakuje Ci wiedzy, to pewnie nie mają pomysłu, co by Ci jeszcze mogli powiedzieć, czego sama nie wiesz. Pewnie się za Ciebie modlą, ale nie chcą być nachalni. Ja też mam wrażenie, że masz wszystko, co jest Ci potrzebne do nawrócenia. Wystarczy chcieć.

Ale trochę Cię rozumiem. Też tak w życiu miałam, że nawarstwiały mi się problemy, lęki, kompleksy, wspomnienia zranień z przeszłości, wątpliwości w wierze, w rozeznaniu życiowego powołania i bardzo wtedy pragnęłam, żeby jakiś człowiek zauważył moje zagubienie. A tu takiego człowieka nie było. Na oko dało się zauważyć, że psychicznie i duchowo nie jest ze mną najlepiej, ale jakoś nikt nie widział powodu, żeby ze mną o tym porozmawiać, zapytać o co chodzi, spróbować pomóc. I wtedy sobie myślałam, że jeśli sama wezmę się w garść, poproszę o pomoc i porozwiązuję własne problemy, to stracę szansę na doświadczenie bycia przez kogoś (z jego własnej inicjatywy) zauważoną, "uratowaną". A taką potrzebę właśnie miałam... Ostatecznie musiałam poradzić sobie sama (tzn. z Boża pomocą). Niby jest lepiej, ale ten brak ludzkiej troski jednak zabolał.

Tobie bym dzisiaj chciała tylko powiedzieć, że to nie jest tak, że nikt nie próbuje Cię nawrócić. Sam Bóg próbuje. Skoro stworzył Cię jako osobę inteligentną, która dużo czyta, której odpowiednie książki wpadły w ręce, której mimo pewnego buntu przychodzi do głowy myśl o nawróceniu... to znaczy, że On układa okoliczności Twojego życia tak, żeby ułatwić Ci spotkanie z Nim. I On już wyszedł naprzeciw Ciebie. Może żaden człowiek nie wpadł na to, żeby podjąć z Tobą rozmowę o nawróceniu. Ale Bóg Cię do tej rozmowy zaprasza. Po prostu z Nim samym porozmawiaj. Mów Mu wszystko, co chcesz powiedzieć. Nawet o wątpliwościach, żalach, nawet o braku wiary. Po jakimś czasie odczujesz, że to co mówisz nie trafia w próżnię. Że to rozmowa a nie monolog. On odpowiada - czasem uczuciami, czasem pozornymi "zbiegami okoliczności", czasem w jeszcze inny sposób. Zwyczajnie spróbuj.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: 1268 (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-03-06 17:18

Skąd wiesz, że ktoś tego nie próbował? :)
To, że ktoś nie był nachalny nie znaczy że nie próbował. A że Ty tego nie chcesz to i nie dostrzegasz.

Natomiast tego zdania: "Chętnie spotkałabym się z kimś, kto zechciałby ze mną porozmawiać (mieszkam w Warszawie), ale nie mam zamiaru szukać kogoś takiego." kompletnie nie rozumiem, to się totalnie nie trzyma kupy. Albo byś się z kimś chętnie spotkała albo nie masz zamiaru kogoś takiego szukać czyli chętnie byś się z kimś takim NIE spotkała :) A że podałaś miejsce zamieszkania, znaczy, że jednak masz ochotę szukać. Więc szukaj :) Może zacznij od księży w swojej parafii :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Maggy (78.11.237.---)
Data:   2017-03-06 22:13

O matko, tylko nie u księży szukaj pogaduch ;))) No way ;)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: tess (---.wroclaw.dialog.net.pl)
Data:   2017-03-07 11:01

Cześć Ewa,
jak sądzę to Ty potrzebujesz ewangelizacji a nie nawrócenia :) ono pojawia się gdy człowiek ma już relację z Panem Bogiem. Zachęcam Cię do wybrania się na kurs ALFA. To cykl spotkań dla osób zarówno wierzących jak i tych, którzy uważają się za ateistów. Może tam spotkasz kogoś kto swoim świadectwem pokaże Ci, że Bóg nie tylko jest ale i można z Nim wejść w bliską, serdeczną relację. Zapewne spotkasz taką osobę, dla której przyjaźń z Panem Jezusem jest najpiękniejszą przygodą życia. Tego z serca Ci życzę.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: 1268 (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-03-07 20:22

dlaczego Maggy? są jeszcze normalni księża w naszym kraju :)

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-03-07 23:24

"Dużo czytam - zaczynając od Biblii".

Czy czytasz także Katechizm Kościoła Katolickiego (klik)? Jeśli nie, to polecam, choć nie jest to łatwa lektura.


"Nie szukam nawrócenia".

Czy potrafisz powiedzieć, czego szukasz? Bo ciekawość, czy ktoś potrafi Cię przekonać do wiary, nie wydaje się być najgłębszym motywem Twoich działań.


"trochę mnie dziwi, że nikt nie próbuje mnie nawrócić"

Zapewne masz na myśli, że nikt nie prowadził z Tobą rozmów o wierze. Przyczyn tego może być wiele, o jednej napiszę późnej. Ale brak rozmów jeszcze znaczy, że wszyscy podchodzą do Twojego ateizmu z obojętnością. Przypuszczam, że przynajmniej niektórzy Twoi znajomi lub członkowie rodziny modlą się o Twoje nawrócenie. I również Kościół, jako wspólnota, modli się za ludzi niewierzących, więc Ciebie te modlitwy obejmują. Przytoczę Ci dla przykładu fragment Wielkopiątkowej liturgii:

"Módlmy się, za wszystkich, którzy nie uznają Boga, aby w szczerości serca postępowali za tym, co słuszne, i tak mogli odnaleźć samego Boga.

Modlitwa w ciszy. Po niej kapłan śpiewa:

Wszechmogący, wieczny Boże, Ty stworzyłeś wszystkich ludzi, aby zawsze Ciebie szukali, a znajdując Cię, doznali pokoju; + spraw łaskawie, aby wszyscy mimo przeszkód i niebezpieczeństw, dostrzegali znaki Twojej dobroci oraz świadectwo dobrych czynów tych ludzi, którzy w Ciebie wierzą * i z radością wyznali wiarę w Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Ojca wszystkich ludzi. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen".


"Chętnie spotkałabym się z kimś, kto zechciałby ze mną porozmawiać (mieszkam w Warszawie), ale nie mam zamiaru szukać kogoś takiego".

Chętnie porozmawiasz, ale uważasz, że wysiłek związany ze znalezieniem odpowiedniej osoby już do Ciebie nie należy. Dlaczego? Czy zdajesz sobie sprawę, że taka postawa trąci roszczeniowością? Jeśli w realu w podobny sposób "zapraszasz" ludzi do rozmów o wierze, to przestań się dziwić, że nie znajdujesz chętnych.
A jeśli liczysz, że po przeczytaniu Twojego wpisu, ktoś chętny do nawracania sam się do Ciebie zgłosi, to Cię uprzedzę (jako stała bywalczyni), że tutejsze forum takiego rodzaju pośrednictwa nie prowadzi.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Tionne (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2017-03-08 16:30

Ewangelia wg św. Jana 20, 24-29
24 Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. 25 Inni więc uczniowie mówili do niego: "Widzieliśmy Pana!" Ale on rzekł do nich: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę". 26 A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: "Pokój wam!" 27 Następnie rzekł do Tomasza: "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!" 28 Tomasz Mu odpowiedział: "Pan mój i Bóg mój!" 29 Powiedział mu Jezus: "Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".

Pamiętaj, że wiara to wiara. Nie wiedza. Wierzyc mimo wszystko, czy jest dobrze czy źle.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: Poszukiwaczka (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2017-03-17 23:55

Jesteś strasznie bierna. Też jestem ateistką, ale aktywnie poszukuję non stop. Nowych książek, rozmówców, punktów widzenia. Chodzę do kościoła, czytam Biblię. Pisałam nawet i tutaj kiedyś temat, otrzymałam dużo cennych wskazówek. Chłonę informacje skąd tylko się da, to jest w moim interesie, by odnaleźć prawdę, a nie kogokolwiek innego.

 Re: Nikt nie próbuje mnie nawrócić.
Autor: 121 (---.dynamic-ra-03.vectranet.pl)
Data:   2017-03-29 10:39

W Biblii jest napisane Rz 10,17 'wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa'.
Potrzebujesz usłyszeć Dobrą Nowinę.
Najlepiej od osób przygotowanych do tego - może to być ksiądz z parafii, np. opiekujący się Oazą /myślę że rodzina pomoże nawiązać kontakt jeśli wyrazisz takie zainteresowanie/. Możesz skontaktować się lub iść na spotkanie z katolicką wspólnotą ewangelizacyjną ze Szkoły Nowej Ewangelizacji działającej w Warszawie.
SNE prowadzą kursy „Nowe Życie z Bogiem” przeznaczone dla osób, które odeszły od Boga lub pragną wzmocnienia wiary.
Znalazłam w internecie, że w Warszawie działają np.
Wspólnota Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea http://www.warszawa.galilea.pl/ ,
Warszawa-Ochota działa SNE bł. J.Popiełuszki http://snewarszawa.pl/
Otwock http://sneotwock.pl/

Ale do Ciebie należy decyzja.
Iz 55,6: 'Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!'

Pozdrawiam

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: