logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Monika (---.multi.internet.cyfrowypolsat.pl)
Data:   2017-06-14 17:58

Pytanie dotyczy relacji dorosłych ludzi z rodzicami.

Moja relacja jest bardzo trudna - bardziej z teściami niż z rodzicami. Uczę się mądrego stawiania granic, nie pozwolenia na wykorzystywanie nas. I uczę się tego z przekonaniem, że w ten sposób dbam o swoje małżeństwo i o moje dziecko.
Ludzie zajmujący się sprawami rodziny, np. pracujący w poradniach rodzinnych twierdzą, że relacje z rodzicami takie jak ta moja często skutkują rozwodem. I mówią, że to skutek tego, że ludzie nie przecięli pępowiny, czyli nie żyją zgodnie z Bożym planem dla małżeństwa i rodziny, który to plan jest przekazywany w nauczaniu Kościoła. No to ja tę pępowinę próbuję przeciąć, uczę się nie ulegania, uczę się mądrej i wymagającej miłości. I wtedy okazuje się, że... grzeszę. Bo trafiam na taki oto rachunek sumienia dla narzeczonych. Cytuję fragmenty:

"CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ.

Pan Bóg, w swojej miłości postanowił, że "opuści człowiek ojca i matkę, i złączy się z żoną swoją". Chce On, żebyśmy wzajemnie dla siebie byli ludźmi najdroższymi, żebyśmy kochali się więcej niż kochamy własnych rodziców i byli dla siebie na pierwszym miejscu. Ale przecież dla naszych rodziców to my jesteśmy największą doczesną wartością. Nie wolno nam okazać, że ich miłość nas krępuje lub nam ciąży. Nie wolno dopuścić, żeby się poczuli zbędni, bo oni swoje życie nam poświęcili. Czy potrafiliśmy więc godzić naszą miłość z obowiązkami względem naszych rodziców? Czy nie odmawialiśmy im naszej pomocy w trosce o dom rodzinny? Czy staraliśmy się wyręczać rodziców? Czy nie odmawialiśmy im prawa współdecydowania o naszych sprawach?Czy nie narzekamy na nich? Czy nam nie przeszkadzają? Czy nie dawaliśmy im odczuć, że marzymy o tym, aby się wreszcie wyrwać z rodzinnego domu i całkowicie od nich uniezależnić? Czy słuchamy rad i wskazań rodziców? "

Dbając o moją rodzinę (Męża i Dziecko) łamię te zasady, które podane są w rachunku sumienia.
- ich zachowanie nas krępuje lub nam ciąży (kiedy nie pozwalają nam zostać z Mężem we dwójkę),
- czują się zbędni (ciągle to słyszę...),
- odmawiam im swojej pomocy(bo ich zdaniem powinnam rzucić swoją pracę, bo zapragnęli kwiatki posadzić w ogródku i nie ma kto tego zrobić),
- odmawiam im pomocy w trosce o dom rodzinny (bo "nie wolno" mi nigdzie wyjść, bo zawsze znajdzie się coś do posprzątania),
- odmawialiśmy im prawa współdecydowania o naszych sprawach (tu nawet nie wiem jak skomentować),
- przeszkadzają nam (mówiąc wprost - wchodzą do pokoju bez pukania w chwilach naszej intymności),
- dawaliśmy im odczuć, że marzymy o tym, aby się wreszcie wyrwać z rodzinnego domu i całkowicie od nich uniezależnić (ależ my to zrobiliśmy, czego oni nie przyjęli nawet do wiadomości),
- nie słuchamy rad i wskazań rodziców (nie daję dziecku ciastek chwilę przed obiadem)

Wierzę, że Bóg wie, co jest dobre dla mnie i mojej rodziny. Jedni mówią, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny, i czuję, że mają rację. Inni z kolei, w tym samym kościele, wszelkie objawy przecięcia pępowiny ukazują jako grzech przeciwko 4 przykazaniu.

Jak to pogodzić?

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: ruslana (---.susi.pl)
Data:   2017-06-24 08:24

To co mówią ci w poradni rodzinnej to niestety prawda. Jeśli nie ograniczycie swoich kontaktów z rodzicami, nie postawicie granic, to jest duże ryzyko rozwodu w takiej sytuacji. W tym przypadku nie ma mowy o jakimkolwiek grzechu przeciwko 4 przykazaniu. Nie można dać sobie wchodzić na głowę. Twoim obowiązkiem w pierwszej kolejności jest zajęcie się swoją rodziną. Rodzice jeśli nie są schorowani nie mogą wymagać od ciebie opieki i pomocy 24h/dobę. Pomyśl, czy rodzice są w porządku wobec ciebie? Jeśli będziesz im ulegać, to zrobisz im tylko krzywdę, nie tylko sobie i swojej rodzinie. Bo wtedy będą myśleli, że wszystko jest w porządku i dalej mogą wami manipulować. Przemyśl to wszystko bo szkoda życia.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Monika (157.25.166.---)
Data:   2017-06-24 09:49

Znam co najmniej jedno małżeństwo, które faktycznie rozpadło się z winy rodziców. Żona tak bardzo starała się robić wszystko to, co zalecane w powyższym rachunku sumienia, że Mąż nie miał w tym związku już żadnego miejsca dla siebie.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2017-06-24 10:08

Pierwszą i zasadniczą instancją rozstrzygania czy coś jest grzechem, czy nie jest WŁASNE sumienie.
WŁASNE, a nie czyjeś. Napisany przez kogoś rachunek sumienia nie jest oficjalną nauką Kościoła i może być pomocny, a może być szkodliwy. Nawet jeśli jego autor miał jak najlepsze intencje. Z tej prostej przyczyny, że dana reguła postępowania może być w jednej sytuacji bardzo pomocna i właściwa, a w innej - wręcz przeciwnie. Kiedy mamy dobre relacje z rodzicami można i warto słuchać ich rad, pytać się o zdanie, dopuszczać ich do wspólnych decyzji. Kiedy relacje są złe, kiedy rodzice nie rozumieją, że dzieci mają już swoją rodzinę i mimo wszystko próbują przeforsować swoje poglądy, ta sama rada o słuchaniu ich rad może się okazać szkodliwa. Wszystko zależy od danej sytuacji.
Rachunek sumienia jest tylko wskazówką na co warto zwrócić uwagę, a nie jedyną słuszną wykładnią. Zwłaszcza w takich nie do końca jasnych i oczywistych kwestiach (bo są sprawy, w których nie ma specjalnie pola do dyskusji).

Jak to pogodzić? Bardzo prosto - przestać czytać rachunki sumienia jeśli powodują zamęt, a zagłębić się we własne sumienie. Ewentualne wątpliwości rozstrzygać ze spowiednikiem uprzednio wprowadziwszy go w szczegóły sytuacji.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-06-24 17:20

Pomijając wszystko inne - bo cenne uwagi już się pojawiły - Moniko, to nie jest przecież rachunek sumienia dla Ciebie, dla żony i matki (wspominasz o młażeństwie). Adresat był inny. Sama napisałas: narzeczeni. Abstrahuję tu od sensowności lub bezsensu zawartych w nim treści. Chodzi mi o to, że nie należy bezkrytycznie brać pod uwagę propozycji formacyjnych dla osób w zasadniczo innej sytuacji życiowej niż nasza.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Monika (157.25.166.---)
Data:   2017-06-25 08:42

Rachunek sumienia jest dla narzeczonych, więc faktycznie nie dla mnie. Ale problem zaczął się dużo przed małżeństwem, a nawet dużo przed narzeczeństwem. Już wtedy postanowiliśmy, że musimy walczyć o autonomię, i już wtedy nie mogłam pojąć dwóch sprzecznych komunikatów, który otrzymywałam w Kościele.

Jeden można streścić tak:
"Podłożem wielu problemów w małżeństwie są nie tyle konflikty z teściami, co postawa małżonków. Najczęściej to w nich samych nie został zrealizowany ważny i podstawowy etap opuszczenia – emocjonalnego, psychicznego, czy w kategoriach wyborów i priorytetów."

Drugi jest świetnie ukazany w rachunku sumienia cytowanym powyżej, ale nie tylko, to jeden z wielu przykładów. Słyszałam np. na kazaniu, że jeśli dorosły człowiek twierdzi, że rodzice w jakikolwiek sposób mu przeszkadzają, to znaczy, że grzeszy, bo chrześcijanin powinien innych cierpliwie znosić.

Obawa, że robimy to wbrew Bożej wizji małżeństwa i rodziny bardzo mnie niszczyła i niszczy. I nie chodzi o to, że ja w sercu tak czuję, że to wbrew Bogu. Spotykam się za to z takim zdaniem co jakiś czas w Kościele. Mogłabym tu zacytować wiele, ale nie chcę przedłużać. Ten rachunek sumienia to tylko jeden z przykładów. Nie chcę się pastwić nad tym jednym tekstem, w ogóle nie chodzi mi o krytykę czegokolwiek.

Rodzina mojego Męża jest przekonana o tym, że grzeszymy kiedy np. chcemy jechać się z kimś spotkać zamiast spędzać cały urlop z nimi, a oni zawsze chcieliby naszej pomocy, i zawsze czują się lekceważeni (i tu mogłabym wymieniać inne zasady z rachunku sumienia, które łamiemy).

Dodam coś jeszcze dla całości obrazu. Do ok. 20 roku życia mieszkałam z Babcią - Mamą mojej Mamy. Babcia niszczyła relację moich rodziców, szantażowała emocjonalnie wszystkich domowników. Moja mama bardzo się starała postępować po chrześcijańsku - a rozumiała to chrześcijańskie postępowanie w takim duchu, jaki jest w tym rachunku sumienia. Próbowałam ją przekonać, że nie ma racji. Ale z samego Kościoła docierały do mnie sprzeczne komunikaty - takie, jak pisałam powyżej,

Potrzebuję wiedzieć, czy broniąc autonomii mojego małżeństwa, i w ogóle broniąc się przed krzywdą i wykorzystywaniem, postępuję zgodnie w wolą Boga czy wbrew niej. Czuję, że w zgodzie. Ale kiedy z ambony albo w rachunku sumienia słyszę lub czytam słowa, które wszelkie przejawy autonomii nazywają grzechem czuję, że tracę grunt pod nogami.

Dziękuję, że piszecie.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-06-25 14:32

Uzupełnię cytat, który podałaś: "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19,5-6)

Z tego tekstu wynika, że:
1. Najważniejszą osobą w życiu jest małżonek
2. żaden człowiek - rodzic, ksiądz czy twórca rachunku sumienia NIE MA PRAWA występować przeciwko jedności małżeństwa.

Dzieci są dla rodziców darem i zadaniem. Nie są ich własnością a tym bardziej nie są, jak piszesz, największą doczesną wartością. Zadaniem rodzica jest wychowanie dziecka dla świata, nie dla siebie, a potem puszczenie go wolno, tak, aby już dorosłe dziecko żyło własnym życiem i realizowało swoje plany.

Z innej strony: grzech to zaprzeczenie miłości. Zastanów się, czy godząc się na szantaż rodziców, kochasz, i kogo przede wszystkim kochasz: siebie, męża i dziecko czy ich. Hierarchię wartości znasz, a stawiania granic, jak sama piszesz, uczysz się. To bardzo dobre podstawy.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-06-25 17:36

"On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? 5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela»" (Mt 19,4-6).

Moniko, wczytaj się tekst tej Ewangelii, tu znajdziesz odpowiedź na swoje dylematy. "Co więc Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela". To zdanie tyczy się nie tylko rozwodu. Przez stwarzanie sytuacji konfliktowych teściowie mogą przyłożyć rękę do sporów miedzy Wami małżonkami.

"Nie wolno dopuścić, żeby się poczuli zbędni, bo oni swoje życie nam POŚWIĘCILI" - błąd myślenia. Rodzice przyjmują powołane do życia dziecko z miłości, pragnienia, z radości wychowywania, przekazywania wartości i wielu innych motywów wynikających z miłości, a poświęcenie nie ma pozytywnego wydźwięku.

http://mateusz.pl/rodzina/ja-dnswr.htm
W tej wypowiedzi znajdziesz pewne analogie do swojej sytuacji, do wpływu wychowania na dorosłe życie ale przede wszystkim jedno znaczące zdanie "Rodzice winni nieustannie pamiętać, że „ich dzieci” nie należą do nich. Należą do Boga. Są im dane „na jakiś czas”, aby im towarzyszyli w drodze do dorosłości i dojrzałości".
Nie zrozumiałam z pierwszej wypowiedzi czy mieszkacie razem z teściami "wchodzą do pokoju bez pukania w chwilach naszej intymności)," czy osobno co wynika z dalszej wypowiedzi?
Czy mąż jest po Twojej stronie w sytuacjach spornych dotyczących jego rodziców? To bardzo ważne pytanie, bo we wszystkich działaniach powinniście być spójni.
Sytuacja nie jest tak dramatyczna jak ją odbierasz. Buduj poczucie swojej wartości jako dorosła kobieta, żona, matka. Ustal z mężem wspólny plan postępowania w sytuacjach spornych.
Jak można najprościej rozwiązać sprawę? Zacznijcie od rozmowy, ale od rozmowy opartej na dialogu, podjętej z dobrymi intencjami, nie w fazie toczącego się mniejszego czy większego konfliktu. Nie masz wpływu jak podczas takiej rozmowy zachowają się teściowie, ale masz pełen wpływ jak taką rozmowę możecie prowadzić wy, małżonkowie. Spróbujcie na ile się da nie traktować teściów jak wrogów. Przy spojrzeniu na nich weźcie pod uwagę, że to jak traktują Was może być jakoś ugruntowane przez ich przeszłość. I spokojnie wypunktować tematy, na które absolutnie na ma Waszej zgody, zwłaszcza w temacie uszanowania intymności i spędzania czasu.

- Jeżeli prowadzicie wspólne gospodarstwo to jasne, że powinnaś mieć w tym udział w sprawach istotnych, ale już do sadzenia kwiatków można ustalić dogodny dla obu was termin. Jeśli te symboliczne kwiatki czy cokolwiek innego nie są Twoją pasją, nie masz przymusu robienia czegoś wbrew sobie, ale możesz pomóc z życzliwości, jeżeli teściowej jest zbyt ciężko.
- Jeżeli teściowie są osobami sprawnymi, nie wymagają całościowego wsparcia, to nie dawaj sobie narzucać sposobu spędzania czasu.
- Może nie wszystkie rady teściów są bez sensu i coś mądrego może z nich wyniknąć.
- Jeżeli babcia od czasu do czasu z miłości do wnuczki poczęstuje ją ciastkiem a dziecko nie jest niejadkiem, to czy warto robić z tego dym? Zastanów się czy sytuacja warta konfliktu, twoich nerwów? Tak, to Ty jesteś matką, Ty ustalasz zasady wychowania dziecka, ale czy kochający dziadkowie nie mogą kochać na swój, nie dyrygowany przez Ciebie sposób, jeżeli nie jest to szkodliwe dla dziecka.

Moniko chciałabym żebyś odebrała to co napisałam jako życzliwą radę.
Twoje poczucie grzechu to jedno, ale to możesz tylko rozeznać w konfesjonale ze swoim spowiednikiem. Jeżeli trwa to długo i masz poczucie krzywdy doznawanej od teściowej a jednocześnie niepokój sumienia związany z Twoim postępowaniem wobec teściów, to może porozmawiaj z kapłanem poza sakramentalnie.
Ale czy nie jest trochę tak, że Ty młoda mama, żona masz ogromną i uzasadnioną potrzebę autonomii, ale warunki ku temu niekoniecznie sprzyjają ze względu na jakieś wspólne przestrzenie życiowe z teściami? Konflikt stary jak świat:)
Czy rozpatrując sumienie nie trzeba by przyjrzeć się bliżej miłości bliźniego?
Poczytaj o jurydycznym podejściu do grzechu. Przemyśl, czy chcąc uniknąć grzechu według przyjmowanych przez Ciebie rachunków sumienia nie popadasz w inne przez niechętne usposobienie do teściowej, co nie oznacza, że masz być uległa.

Na tytułowe "czuję, ze wolą Bożą jest przecięcie pępowiny" Tak, z pewnością. Pępowinę odcina się przy porodzie a współuzależnienie powinno zanikać w okresie wchodzenia w dorosłość, metrykalną, ale przede wszystkim kiedy stajemy się samowystarczalni bytowo, kiedy podejmuje dorosłe decyzje o planach życiowych. Co nie oznacza, że nie warto słuchać rad, jeżeli są konstruktywne.

Rodzina wielopokoleniowa, z ciepłymi relacjami, to wielkie dobro. Bądź w sprawach istotnych konsekwentna, ale miła, nie dawaj sobie wejść na głowę, ale wyważ też sytuacje, kiedy Twoja pomoc jest niezbędna.

Dla Ciebie i męża:
"W sprawach zasadniczych - jedność
w drugorzędnych - wolność
a nad wszystkim - miłosierdzie" Jan XXIII

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Monika (157.25.166.---)
Data:   2017-07-09 18:38

Dziękuję za Wasze odpowiedzi.

Odpowiadając na pytanie: wyprowadziliśmy się od rodziców, czego oni nigdy nie zaakceptowali. I uważają, że to złe i grzeszne. Bo tradycyjna, chrześcijańska rodzina jest rodziną wielopokoleniową.

I właśnie postanowiłam poszukać na ten temat, żeby przekonać się, czy faktycznie Kościół tak uczy, czy mają rację. I znalazłam coś takiego, dokument Konferencji Episkopatu Polski:

"116. Tym bardziej niepokoi i smuci fakt, że również
w domach rodzinnych często nie ma miejsca dla starych rodziców czy krewnych. Nie mówimy tutaj o sytuacjach wyjątkowej konieczności, lecz o egoizmie młodych. Jest to bardzo zgubne zarówno dla rodziców, jak też dla dzieci i całego społeczeństwa. Po pierwsze, „sprawiedliwość i miłość wymagają, by w pewnym momencie życia młody człowiek zaczął oddawać [rodzicom] otrzymane dobra (…). Musi przyjść czas, kiedy dzieci zaczną odczytywać warunki życia i potrzeby rodziców. Nie tylko odczytywać, ale poprawnie reagować na nie. Pogodne i życzliwe, bezpieczne dzieciństwo winno być zwrócone w postaci pogodnej, otoczonej życzliwością starości ojca i matki”. Rodzice i dzieci mają nałożony przez Boga obowiązek „pielęgnowania i podtrzymywania świętych więzów miłości” .
117. Po wtóre, relacje międzypokoleniowe w rodzinie uczą dojrzałych i szczerych relacji w życiu społecznym. „Przyzwyczajenie do życia z innymi oraz do dzielenia z nimi domu, rzeczy i uczuć umacnia w małej wspólnocie, do której się przynależy, zarówno więzi, jak i umiejętność niezależności”. Ważne jest zatem, „aby nasz dom związać z domem naszych rodziców oraz z domem naszych dzieci
i wnucząt” ."

Czy z tego nie wynika, że wyprowadzając się od rodziców sprzeciwiliśmy się Bogu?

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: ruslana (---.susi.pl)
Data:   2017-07-10 10:50

Nam na kursie przedmałżeńskim ksiądz mówił, że małżeństwo powinno mieszkać osobno, nie z rodzicami. Osobiście wolałabym mieszkać osobno ze swoim mężem niż z naszymi rodzicami. To nie jest żaden obowiązek mieszkać z rodzicami po ślubie. Znam wiele małżeństw, które mieszkały z rodzicami lub mieszkają i wcale nie żyją ze sobą w zgodzie z tego powodu. Czasami dla dobra małżeństwa lepiej jest się wyprowadzić z domu rodzinnego.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: kkub (---.play-internet.pl)
Data:   2017-07-10 21:31

Myślę, Ty po prostu to wszystko co cytujesz, słyszysz itd. traktujesz zbyt dosłownie, w oderwaniu od Twojej sytuacji. W dwóch wątkach ludzie Cie przekonują jak to może wyglądać i jak powinno, a Ty nadal nie jesteś przekonana. Moim zdaniem albo masz coś za uszami, o czym nie wiemy, albo tak Cie pokręciła Twoja rodzina pochodzenia, że zwariowałaś i nie wiesz co jest dobre, co służy rodzinie, która założyłaś, a co jej szkodzi. Jesli to drugie to chyba jasne jest, że nie będą Cię literalnie obowiązywać cytowane fragmenty, bo rodzina, z której pochodzisz, jest krzywdząca. To co podajesz w swojej odpowiedzi jest adekwatne dla zdrowej rodziny, a nie takiej, która wywołuje szantażem podobne wątpliwości jak Twoje.

 Re: Czuję, że wolą Bożą jest przecięcie pępowiny.
Autor: Monika (157.25.166.---)
Data:   2017-08-01 14:25

Chyba jestem niereformowalna. Mój spokój znów zburzony.

Usłyszałam w konferencji, że czwarte przykazanie nakłada na dorosłe dzieci obowiązek, by mieć czas dla rodziców. Jeśli rodzice mówią nam, że nie mamy dla nich czasu, to znak, że nie wypełniamy czwartego przykazania.

Ja wiem, co mówi moje sumienie w kwestii tego, co w mojej sytuacji jest dobre, a co złe. Moje sumienie mówi, że ja muszę tego czasu dla rodziców (swoich i męża) mieć mniej, żeby zadbać o siebie i swoją rodzinę (męża i dziecko). Rozmowa z Wami mnie w tym przekonaniu utwierdziła.

Tymczasem z ambony usłyszałam co innego. I ksiądz nie mówił, że to jego zdanie, ale że takie jest nauczanie Kościoła.

Nie pojmuję tych sprzeczności.

Coraz bardziej się przekonuję, że coś ze mną nie tak.

Jak Wy sobie radzicie w takich sytuacjach? Myślicie po prostu, że ksiądz się pomylił? Czy że nie mógł mieć na myśli sytuacji takiej jak moja?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: