logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Myśl o zakonie mnie prześladuje
Autor: Izabela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2017-08-07 22:00

Witam,
nie mam pewności czy ktoś z czytających odpowie na mój post, sama nie wiem czego oczekuję pisząc go tutaj, chyba chce po prostu trochę się ,,wygadać,, , nawet przez internet.
Mam 22 lata, studiuję dosyć ciężki kierunek studiów, teraz robię sobie rok dziekanki ze względu na zdrowie psychiczne, nabawiłam się nerwicy, kiedyś przechodziłam też epizod depresyjny, cały czas biorę leki, z przerwami gdy wydaję mi się, że jestem w stanie już bez nich funkcjonować, za każdym razem okazuje sie, że tak nie jest, ale do sedna.
Od kiedy tylko pamiętam chciałam mieć chłopaka, tą drugą osobę , z którą będę mogła spędzać czas, wygadać się, razem iść przez życie. Moim marzeniem była rodzina, trójka dzieci, a przynajmniej tak mi się wydawało, kiedyś nawet uzależniałam swoje szczęście od tego czy go mam, ale szybko z tego wyrosłam i zaczęłam uczyć się szczęścia na własną rękę.
Moje relacje z Panem Bogiem, hmm, ciężko jest określić, staram się ufać, ale mam w sobie tyle lęków i ograniczeń, że póki co nie jestem w stanie.
Na początku tego roku poznałam chłopaka, myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi, wydawało mi się, że nareszcie to jest to, jednak sytuacja zaczęła bardzo szybko się psuć. Jemu zależało na mnie coraz bardziej, a mi na nim coraz mniej. Zaczęłam zadręczać się z tego powodu, że będę musiała zakończyć tą znajomość, chciałam ,, pokochać na siłę", ale czułam na sobie zbyt dużą presję z jego strony, nie potrafiłam poczuć tego , co on czuł do mnie. Po tej sytuacji przez dwa miesiące bardzo słabo spałam, słabo jadłam, nie mogłam dojść do siebie, byłam zła na Pana Boga, że kolejny raz mam wrażenie, jakby ktoś mną sterował, a ja nie mogłam dostać tego, czego pragnęłam. Dodam, że nigdy wcześniej pomimo pragnienia, nie miałam żadnej bliskiej męskiej duszy.
W trzeciej liceum pojawila sie silna myśl: a może Twoim powołaniem jest zakon? jednak byłam przerażona, bardzo wtedy tego nie chciałam, broniłam się przed tym. W momencie gdy zaczęłam studia, jakby samo przeszło.
Myśl powróciła około miesiąca temu. Pragnienie rodziny całkowicie odeszło, jednak jest mi tego żal, żal, że nie pragnę, że być może rodzina nie jest dla mnie. Świadomie teraz unikam wchodzenia w relacje damsko męskie, jakby gdzieś w środku coś krzyczało, że to nie to, że w tym się nie odnajdę, że to nie dla mnie, zresztą nie potrafię się w nikim zakochać, nie chcę, sama już nie wiem.
Coraz bardziej myśl o zakonie mnie prześladuje, że może tam moje szczęście, że może to właśnie tam odnajdę siebie. Jednocześnie myśl ta momentami mnie paraliżuje, że sobie tam nie poradzę, że z nerwicą nie dam sobie rady w zakonie, że zwyczajnie nie chcę, chociaż tego, sama już nie wiem. Mam w sobie gdzieś takie przekonanie, że jeśli Bóg dałby mi możliwosć pokochania kogoś, wtedy mogłabym dokonać świadomego wyboru, czego tak na prawdę pragnę, póki co nie czuję się stu procentowo wolna w tym wyborze. Mam pytanie odnośnie powołania, czy jeśli Bóg daje powołanie do zakonu, nie daje możliwości pokochania osoby płci przeciwnej, jakby chciał mieć nas tylko dla siebie? Czy wtedy rzeczywiście czujemy , że związek to coś co kompletnie nie jest dla nas?

 Re: Myśl o zakonie mnie prześladuje
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2017-08-08 01:06

Mysle, że najpierw trzeba się uporać ze zdrowiem. Bez wględu na przyszłe wybory. Obecna Twoja sytuacja nie sprzyja rozeznawaniu drogi zyciowej ani tym bardziej podejmowaniu ważnych decyzji . Jestem zdania, że kłopoty ze zdrowiem psychicznym zaburzają Ci teraz obraz.
Dodam, że jeżeli ze wzgl. na stan psychiki nie jesteś w stanie studiować, to i formacji zakonnej itp. nie mogłabyś obecnie podjąć.
Z ludzką i boską pomocą trzeba podjąć leczenie. Dla walsnego dobra. Dopiero pewna stabilność psychiczna pozwoli mądrze wybierać...

Nie rozumiem zdania:
"Mam w sobie gdzieś takie przekonanie, że jeśli Bóg dałby mi możliwosć pokochania kogoś, wtedy mogłabym dokonać świadomego wyboru, czego tak na prawdę pragnę, póki co nie czuję się stu procentowo wolna w tym wyborze". Możliwość, w sensie: zdolność pokochania człowieka mamy zawsze, o ile nasza psychika nie jest jakoś uszkodzona. Nie zawsze jest na horyzoncie ten jedyny, ku któremu ciągnie nas serce. Nie rozumiem założenia, że trzeba mieć pod ręką tę fascynującą osobę (więc i możliwość jej pokochania), aby decydować, czy się chce być z nią, czy iść do zakonu. Myślę, że to jest błędne założenie - o ile w ogóle udało mi się zbliżyć do jego sensu.

 Re: Myśl o zakonie mnie prześladuje
Autor: kolega (---.futuroexito.pl)
Data:   2017-08-09 10:45

Witaj.

Jeśli mogę doradzić - bardzo słusznie napisała Ci Hanna odnośnie do zdrowia twego. Przede wszystkim zadbaj o siebie i wylecz się.

Druga rzecz to relacja z tamtym chłopakiem - jeśli cię męczy a jeszcze jej nie zostawiłaś - zostaw. Nie warto być z kimś kogo się nie "kocha" (piszę w cudzysłowie bo czasem chodzi tylko o zauroczenie, prawdziwa zaś miłość zgodna z powołaniem to proces itd).

Trzecia sprawa - słusznie piszesz, że do powołania należy podchodzić z wolnością, mieć wolność i samemu chcieć wybrać to co podpowiada serce, w wolności. Należy jednak także dodać, że nie jest łatwo rozeznać co jest tak naprawdę dobre dla nas (czego chce nasze serce) a czego chce nasze ciało, wola, rozum. Często jest tutaj rozdźwięk.
Wydaje mi się że to jest właśnie twój dylemat (ale mogę się oczywiście mylić, ty będziesz wiedziała). Na końcu chodzi o to, by twoje serce miało pokój i było szczęśliwe. Problem w tym, że czasem zdarza się, że uciekamy od tego, co chce nasze serce (co Bóg przeznaczył dla nas), nie akceptujemy tej drogi, mamy plan na inną. Ja tak miałam, chciałem koniecznie mieć żonę. Dopiero po wieeelu latach zrozumiałem że tak naprawdę chodziło mi raczej o przyjemność aniżeli autentyczne małżeństwo, odpowiedzialność, rodzinę itd. Ale wtedy byłem święcie przekonany że ja "chcę", pragnę małżeństwa. Dopiero Bóg różnymi faktami trochę mnie z tej mojej idolatrii uwolnił. Pamiętam jak myśl o kapłaństwie i celibacie napełniała mnie niepokojem, niechęcią i lękiem, że utracę coś innego co planowałem i chciałem mieć. Ja bylem wtedy bardzo niedojrzały i ślepy, nie chciałem nawet słyszeć o kapłaństwie. Ponadto myślę, że kultura i zewsząd epatujący seks także odegrały swoją rolę. Obecnie nie jestem jeszcze kapłanem, rozeznaję, choć wydaje mi się, że do tego woła mnie właśnie Bóg.


Nie mówię, że ty masz tak samo, być może w ogóle się mylę. Chodzi mi tylko o to, byś zachowała spokój. I byś czekała. Jeśli myśl o zakonie cię prześladuje a z drugiej strony odczuwasz niepokój na nią i na dodatek wolałabyś raczej małżeństwo - spokojnie, Bóg to kochający ojciec, przecież nie chce twego nieszczęścia. On cię przygotuje do powołania, obali mury jakie w tobie masz (czy względem małżeństwa czy zakonu, bo różnie u ludzi bywa, niektórzy nie chcą małżeństwa ale potem Bóg im pomaga w nie wchodzić). Tu chodzi o twoje szczęście, fajnie by było gdybyś prosiła Boga o wolność intencji twojej. Czasem tak się przywiązujemy do naszych intencji i zamiarów a zarazem prosimy Boga, by nam ukazał swoją wolę - a On nie ukazuje. Dlaczego? Bo wie, że na tym etapie, na którym jesteśmy, zwyczajnie byśmy się zbuntowali na Jego wolę. Dlatego tak ważna jest wolność od naszych marzeń i planów, można je mieć jak najbardziej, ale by nie być ich niewolnikiem, bo może Bóg ma inny plan, i co wtedy? Odwagi, rozeznawanie to bolesny etap niepewności, lęku, ale Bóg pomaga go przejść. Ty szukaj, módl się, nie bądź bierna, ale też patrz na twoje serce, czy ma pokój, czy jest zmieszane, nieszczęśliwe - rozum i ciało podpowiadają nam czasem coś zupełnie innego niż serce. I mów o tym wszystkim Bogu, a On będzie działał.

 Re: Myśl o zakonie mnie prześladuje
Autor: $?? (---.dab.02.net)
Data:   2017-08-09 14:29

Nerwicę trzeba leczyć. Bez tego nie ma co myslec o małżeństwie i zakonie (ani jedno ani drugie nie jest lekiem). Tak na margiesie - piękna kobieca przypadłość, znana mi z autopsji - zwalić na faceta swoją nerwicę i niech się męczy, a co - chciał, to ma! I - już widzę te radośc wspolsiostr... Kobiety to sadystki

 Re: Myśl o zakonie mnie prześladuje
Autor: E. (---.centertel.pl)
Data:   2017-08-10 14:57

Witaj.
Polecam stronę księdza Pierzchalskiego: http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php
Tam jest trochę wiadomości z duchowości, ale też z psychologii. Przyda się, bo jakieś piękne powołanie życiowe na pewno masz, ale to prawda, że rozeznawać można dopiero wtedy, gdy się człowiek doprowadzi do ładu i rozwiąże problemy z emocjami. Zadbanie o ludzki rozwój i kondycję psychiczną też jest ważne. Zastanawiam się też, czy Ty przypadkiem nie przeżywasz kryzysu z powodu źle wybranego kierunku studiów. Może w głębi serca wolałabyś jakiś inny, sprawiający Ci większą radość, skoro ten doprowadził Cię do nerwicy. Czasem trzeba mieć odwagę coś zmienić, a nie brnąć w coś, co jest ponad nasze siły.
I jeszcze taka jedna mała uwaga na marginesie - sednem powołania zakonnego (i w ogóle do każdej formy życia konsekrowanego) nie jest to, że "rezygnujesz" z małżeństwa i rodziny, zdobywając się z bólem na heroiczne poświęcenie, bo "Bóg tak chce"... Nie. Tu chodzi o to, że w taki sposób kochasz Boga i czujesz się przez Niego kochana, że On sam Ci wystarcza i z radością i pokojem w sercu chcesz Mu służyć. Nie przymuszasz się do tego w żaden sposób. Jeśli skupiasz się nie na głębi swojej relacji z Bogiem, tylko czy być z chłopakiem czy nie, to nie ma tu mowy o powołaniu zakonnym. Jeśli problem chłopaka jest na pierwszym planie, a myśl o zakonie cię "prześladuje" a nie cieszy, to na razie Twoje powołanie wygląda na inne niż zakonne. Co nie znaczy, że mniej piękne. Każde jest wartościowe. Bóg Cię kocha.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: