Autor: Michał (---.Zabrze.Net.pl)
Data: 2005-11-15 14:22
Wielce szanowny ks. Moderatorze! Mam nadzieję, że Ksiądz ujednolici zasady polemiki dla wszystkich, inaczej będę zmuszony zacytować słowa mojego 7-mio letniego syna, gdy wprowadziliśmy pewne restrykcje w korzystaniu przez niego z zabawki "od lat 12-tu", którą otrzymał: "Czuję się poniżony!"
Każdy z nas ma prawo do własnego zdania w przedmiocie sporu. Nie wydaje mi się słusznym, ani stanowiącym odpowiedź na pytanie Barbary, wszczynanie dyskusji nt. hellenizacji Izraelitów, osadnictwa greckiego w Palestynie, ani kolonii greckich Dekapolu. Gdybyśmy poszli tym tokiem myślenia, to musielibyśmy działalność misyjną znacznie cofnąć w czasie, choć mozaizm nie odznaczał się nadzwyczajnym prozelityzmem, a Jahwe nie był Bogiem, który do niego zachęcał Hebrajczyków. Wtedy należałoby uznać działalność misyjną hasmodejczyków w Dekapolu, na wzór tej, jakiej doświadczyli mieszkańcy Pomorza w późnym Średniowieczu. Nic również nie wskazuje na to (ani źródła historyczne, ani ST), by Hebrajczycy pod wodzą Jozuego zasiedlali kompletnie wyludnione tereny, lub by je całkowicie wyludnili. Podobnie wątpię, by Izraelici powracający do Palestyny z niewoli babilońskiej nie zastali w niej żywego ducha. Pobieżne spojrzenie na historię i mapę tych terenów wskazuje, że w czasach Jezusa, a i obecnie, Palestyna stanowiła tygiel, w którym zlewało się multum narodów (co widać wyraźnie w Ewangeliach), z których Izraelici z dziada pradziada raczej nie stanowili większości, łącznie z ówczesnymi władcami (można by przyjąć, że Jan Chrzciciel prowadził działalność misyjną u Heroda). Również dzisiaj, bycie Izraelczykiem, bynajmniej nie oznacza bycia autochtonem, potrafiącym wyprowadzić swój rodowód od epoki królów. Obawiam się, że nie mamy (ja się nie poczuwam) takiego potencjału intelektualnego, jaki wykazali w okresie międzywojennym w sławnej polemice o relacjach pomiędzy judaizmem a hellenizmem prof. Tadeusz Zieliński i rabin Mateusz Mieses (relację z niej można odnaleźć pod adresem: http://www.bezuprzedzen.pl/cywilizacja/spor01.shtml). Skoro tamtych dyskutantów polemika zawiodła na manowce, to ja tym bardziej w nią nie wchodzę.
Dlatego pozostanę przy tekście Ewangelii. Sam Jezus określa istotę swojej misji "ewangelizacyjnej" dosyć jednoznacznie J 17, 6 - 9. Reszta Jego działalności wydaje się być jedynie do niej tłem. Sprawę pobytu na terenach nasyconych poganami, czyli na peryferiach, a nie w centrum judaizmu wyjaśnia dostatecznie Mk 9, 30 - 32; Łk 4, 21 - 30; Łk 11, 29 - 32. Natomiast charakter kontaktów z poganami wydaje się dobrze oddawać Łk 7, 1 - 9 (Oczywiście przykładów jest więcej, wszystkie dzieją się na terenie i wśród ludu Izraela nasyconego poganami, nie wyizolowanymi przecież ze społeczeństwa żydowskiego. O tym, jak daleko sięgały religijne wpływy diaspory żydowskiej świadczy fakt, że dworzanin etiopski w wyżej cytowanym fragmencie, czytał Izajasza, którego nie otrzymał chyba w bezpośrednim darze prosto z nieba? Wszystko jedno, czy była to zwykła ciekawość, czy dzielenie się żywą wiarą, faktem jest, że żyjąc w innych społeczeństwach, trudno się od nich całkowicie izolować.)
Resztę cytatów pozostawiam bez komentarza: Mt 10, 5 - 7; 9, 35 - 36; 11, 20 - 24; 15, 24 - 28; 23, 37 - 39; J 7, 1 - 9; 11, 54 - 57. Myślę, że dobrze oddają istotę rzeczy i niepowodzenia, jakiego doznała misja Jezusa we własnym narodzie (wśród przeważającej części jego przywódców). Jednak uważam, że należy odróżnić misję, od jej niepowodzenia, niż fałszywie formułować jej cele, by uzasadnić jej "sukces eksportowy", niezależnie od tego, jakim to dla nas pozostaje wyzwaniem.
Oczywiście pozostają argumenty personalne, ale te łatwo zakwestionować na zasadzie ad absurdum. Bo to, że świnie, mimo, że jako zwierzęta - nieczyste(?), były hodowane tak w starożytnym jak i współczesnym Izraelu (przez kogo i dla kogo - tylko pogan?) dowodzi, co najwyżej hellenizacji faryzeizmu, w złym tego słowa znaczeniu (zwierzęta zanieczyszczają ziemię, po której stąpają, stąpając po żerdkach i je zanieczyszczając, już żerdek ziemi dotykających nie zanieczyszczają? Toż to żywcem przypomina podróże wodne (na bukłaku z wodą), odbywane w szabat, przez uczonych w Piśmie Izraelitów. Helleńscy sofiści, by się ucieszyli.
Na koniec, skoro wolno, to choć w Izraelu nie byłem, pozwolę sobie również na argument osobisty (przepraszam, że nie bezpośrednio). W okresie międzywojennym, mój dziadek m. in. miał sklep "kolonialny" (mydło i powidło). Zwykle wieczorem, odwiedzali go pojedynczo zaprzyjaźnieni Żydzi i pod pozorem zakupów (nafta, zapałki, cukier itp.), ukradkiem kupowali potężne pęto kiełbasy wieprzowej, którą na miejscu szybko spożywali, prosząc o dochowanie tajemnicy, jedni przed drugimi. Nie piszę tego, by czegokolwiek dowieść, ot po prostu taki obrazek obyczajowy. Byli to na ogół religijni Żydzi i niestety wojna dotknęła ich w pierwszej kolejności.
Biedna Barbaro, nijak się ta polemika nie ma do Twojego pytania, przepraszam.
|
|