Autor: Owieczka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2006-11-06 16:59
Droga Kawo,
dobrze Cię rozumiem, bo między wierszami Twojej wypowiedzi widzę swoje własne rozterki i wątpliwości. Kilka lat temu przeszłam przez nie. Powiem, co mi pomogło odnaleźć swoją drogę przez tą trudną sytuację. Choć moi rodzice nadal są daleko od Boga, ja nauczyłam się z tym żyć. Nadal jest nieraz ciężko, ale potrafię przez to przejść. Mam nadzieję, że choć trochę pomogę :)
1. Dziecko nie jest własnością rodziców - o tym usłyszałam już od dwóch mądrych kapłanów. Kochać i szanować rodziców to nie znaczy być daleko od Boga, bo oni by tak woleli!
2. Mądrzy kapłani... właśnie... Ja zaczęłam od długiej rozmowy z mądrym księdzem. Poszukaj w swoim otoczeniu mądrego księdza, któremu będziesz w stanie zaufać i o całej sytuacji dokładniej opowiedzieć. Wiem, to boli - ale może też bardzo pomóc. Dla mnie osobiście bardzo ważne było, bym usłyszała od osoby, do której w kwestiach wiary i moralności mogę mieć pełne zaufanie, że nie robię niczego złego. A także jak powinnam w mojej, konkretnej sytuacji rozumieć IV przykazanie.
Piszesz o duszpasterstwie dzieci, młodzieży - może w którymś z nich jest taki kapłan? Nie wiem gdzie mieszkasz - może gdzieś w pobliżu jest duszpasterstwo akademickie? Doświadczenie uczy, że wielu spośród duszpasterzy akademickich dobrze się do takiej rozmowy nadaje :) A poza tym ma pewne doświadczenie w problemach młodych ludzi.
3. Jeśli nie masz stałego spowiednika, to dobrze byłoby takiego znaleźć. Możliwość porozmawiania z kimś jest ważna, ale stałego spowiednika nie zastąpi. Spowiednik, który zna Twoją sytuację i wynikające z niej problemy, będzie w stanie dużo bardziej Ci pomóc od takiego, któremu przedstawisz ją w 2-3 zdaniach.
4. Wspólnota. W moim przypadku dodatkowo bardzo ważne okazało się bycie we wspólnocie, spotykanie rówieśników, którzy myślą i wierzą podobnie do mnie. To jest w pewnym sensie antidotum na brak wiary rodziców. Łatwiej wtedy uwierzyć, że to nieprawda, że "to nie jest normalne, żeby osoba w Twoim wieku ciągle biegała do kościoła" (to akurat jeden z argumentów mojej mamy)
Na szczęście, moi rodzice chyba się przyzwyczaili - od dłuższego czasu niczego takiego nie usłyszałam, ale nieraz się zastanawiam, czy i kiedy znowu się zacznie... czym mogę ich sprowokować...
5. Modlitwa, modlitwa, i jeszcze raz modlitwa w intencji rodziców - wiem, to bardzo trudna modlitwa, gdy się wciąż "marudzi" Panu Bogu i efektów nie widać. Ale warto, jestem o tym przekonana. A jak już zniechęcenie zaczyna brać górę, warto przypomnieć sobie św. Monikę :)
Życzę wytrwałości.
|
|