Autor: Verba Docent (---.eranet.pl)
Data: 2007-12-11 11:31
Jeden z moich prywatnych korespondentów postawił, w trakcie dyskusji nad moją tutejszą wypowiedzią, bardzo ciekawe pytanie, które nie dość, że wpisuje się w nurt pytania, nad którym się pochylamy, to jeszcze jest w pewnym sensie jest refleksją nad fundamentami naszej wiary.
Mój PT Korespodnent był łaskaw napisać:
"Jak Pan może pisać, że biografie nie są tak istotne w sytuacji, gdy Kościół propaguje (w przypadku Jana Pawła II na skalę wręcz masową) kult świętych. A w kulcie świętych to właśnie biografia jest czynnikiem decydującym o tym, czy dany człowiek wyniesiony zostaje na ołtarze jako wzór do naśladowania"
Moja odpowiedź brzmi następującą:
Po pierwsze, to napisałem że "w tym przypadku", więc wypowiadałem się raczej ściśle do sytuacji biblijnej a nie do doktryny i praktyki eklezjalnej.
Po drugie, nie wydaje mi się, żeby biografia była czynnikiem decydującym o wyniesieniu kogoś na ołtarze. Biografie świętych czasami są bardzo nieświęte lub wręcz nieznaczące (w tym sensie, że w ich życiu często nie pojawiło się nic, co można ujać w karby biograficzne, opisać - jaką bowiem biografię ma święty, który spędził na medytacji pustynnej całe swoje życie?). W przypadku większości świętych szczegóły ich biografi znane są tylko wąskiej grupie badaczy, często są sprzeczne, niejasne i niezrozumiałe a to nie przeszkadza temu aby kult ich był żywy.
Po trzecie, kult świętych jest jednym z wielu (ale nie jedynym) środków zalecanych przez Kościół. Kult świętych nie służy sam sobie ale czemuś znacznie wyższemu. Historycznie rzecz ujmując można stwierdzić, że kult świętych raz był bardziej stawiany na piedestał, raz mniej. Raz czczono jednych świętych, raz innych, raz za jedno, raz za drugie. Nie wspominając o tym, że budził on często kontrowersje ale to inna historia.
Po czwarte, rozumienie kultu świętych na poziomie "Kościoła ludowego" (także w Polsce po ponad tysiącu lat chrześcijaństwa) daleki jest od Magisterium Kościoła, Tradycji i przybiera więc formy, które są sprzeczne nie tylko z nauką Kościoła ale także ze zdrowym rozsądkiem (zainteresowanym polecam lekturę prac o. Jacka Woronieckiego OP, wielkiego polskiego naukowca i kandydata na ołtarze). Dlatego, aby uniknąć błędów należy zwrócić się do Słowa Objawionego w Piśmie Świętym. I zadając sobie pytanie o świętego Józefa przejrzeć i przemyśleć wszystkie te fragmenty Pisma, w których pojawia się jego osoba. Zobaczyć w jakim kontekscie pojawia się jego postać, jakie funkcje wypełnia, kiedy jest potrzebny. I wtedy wiemy dlaczego dalej już o nim nic nie przeczytamy. Uważna lektura Pisma Święteg może naprawdę przynieść zaskakujące rezultaty. A że będą jakieś wątpliwości - to nie ma czym się zrażać. Odkąd chrześcijaństwo chrześcijaństwem to były wątpliwości i gdy je wyjaśniano pojawiały się inne.
Na sam koniec. Jest coś takiego jak ludzka ciekawość. Jest zawsze pytanie: jak to było? A jak jest pytanie, pojawia się odpowiedź. Raz lepsza, raz gorsza. Skoro nie można wyjaśnić losu św. Józefa na podstawie Ewangelii, to pisze się ewangelie apokryficzne. Jest popyt, jest podaż. Raz lepsza jakościowo, raz gorsza. Często czerpiąca z tego samego źródła, z którego czerpali święci ewangeliści ale często konfabulująca i "wciskająca ewidenty kit". Bo podaż dopasowywuje się do popytu, sprzedajemy, to co chcą ludzie kupić. Chcą aby Józef był ciepły, miluśki i fajny, to tzw. ewangelie dzieciństwa takim go przedstawiaja. Być może był ciepły, miluśki i fajny. Ale nie musiał. Był przecież z królewskiego rodu. Był solidnym rzemieślnikiem, fachowcem z tzw. "etosem", zdyscyplinowanym (bez szemrania wyprawił się na drugi koniec państwa ze swoją brzemienną żoną aby dopełnić formalności spisowych). Mógł być małomównym sztywniakiem, hardo noszącym głowę zadartą w górę. Kogo interesuje może sobie poczytać ewangelie dziecinstwa i znajdzie tam odpowiedź na pytanie: co dalej z Józefem. Ale nie będzie to ani odpowiedź z dziedziy wiary ani z dziedziny wiedzy. To będzie odpowiedź płynna, postmodernistyczna, w której będą elementy wiary, wiedzy, mitu, baśni i czegoś jeszcze.
Kto nie chce czytać, może sobie wejść na stronę opoka.pl i tam w archiwum znajdzie nagranie audycji radiowej ks. Marka Starowieyskiego (najwybitniejszego polskiego speca od apokryfów), w której autor opowiada o ewangeliach dzieciństwa, o tym jak opisują one Józefa, Maryję, Jezuska. Zdumienie go ogarnie, gdy zorientuje się, że spora część naszych wierzeń i obrzędów bożonarodzeniowych ma źródła apokryficzne. Ale to już inna historia.
|
|