Autor: Alicja (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2009-05-25 11:50
Muszę się z Wami podzielić czymś niesamowitym, co nie do końca jest dla mnie jasne i wytłumaczalne. Pisałam już tu o moich problemach po tym jak zgrzeszyłam wobec 5-tego przykazania. Może niedokładnie opisałam jaki był mój stan duchowy. Z ciałem wszystko ok za to dusza opanowana przez moce piekielne, czyli opętanie. Nigdy nie byłam fanatyczką religijną. Choć modlić się modliłam i raczej jak to określają mnie znajomi i rodzina, taki "dobry duszek" ze mnie. Może właśnie z tego powodu tak mocno moja dusza łkała po tym co się stało. Czułam jak w moim ciele toczy się walka dobra ze złem. Tak to mogę najprościej określić co niezupełnie oddaje moje męki. Bezsenność, natrętne myśli, niezadowolenie z codzienności życia. Wszędzie czerń i szarość a przecież maj to mój ulubiony miesiąc. Tego roku był dla mnie niezauważalny. Na spowiedzi dostałam w pokucie odmówienie koronki do Miłosierdzia Bożego. Zawsze śmieszyło mnie bezsensowne klepanie różańca. Teraz było inaczej. W tej modlitwie widziałam moją nadzieję. W pracy powiesiłam nad monitorem obrazek z Jezusem Miłosiernym. Ciągle na mnie zerka pokazując, iż mogę Mu zaufać. We czwartek pojechałam na mszę uzdrowieniową. Wcześniej byłam na mszy z księdzem egzorcystą, bo uznałam że chyba jakiś diabeł mnie opętał. Niestety po tej mszy nie doznałam żadnej ulgi.
Wracając do czwartkowych wydarzeń; byłam na początku nieco rozczarowana gdyż księża odprawiający mszę byli młodzi i tacy radośni. Odmienni od tego egzorcysty. Byli to księża paulini. Zaczęło się już na kazaniu. Było jakby skierowane do mnie. O jednej chwili jaka może zaważyć na życiu człowieka, a dokładnie o zdradzie jako ciąg dalszych udręk i cierpień. Słuchałam i słuchałam przyznając rację. Po tej mszy wystąpili księża i osoby świeckie przekazując niektórym zebranym wiadomość o ich uwolnieniu od cierpienia. Na początku nie wiedziałam na czym to polega dopiero. Potem zrozumiałam, iż nie są to odpowiedzi na pisemne modlitwy skierowane przez wiernych, a wizje dotyczące zebranych osób. Jeden z księży powiedział, iż jest kobieta chora na raka piersi i Bóg jej tę chorobę cofnie, następny wymienił matkę modlącą się za syna chorego na białaczkę i czekającego na przeszczep i dodał że dawca jest już znaleziony i lada dzień odbędzie się pomyślnie przeprowadzony przeszczep. I tak dalej i dalej. Aż w końcu usłyszałam. Jest na sali kobieta, która niesamowicie cierpi po zdradzie męża. Prosi Boga o pomoc. Bóg CI to cierpienie odbiera. Oniemiałam. Pomyślałam, że może w tym kościele nie tylko ja się borykam z tego rodzaju żalem. Przecież nie jestem specjalnie zasłużona w modlitwach. Są osoby mocno rozmodlone, wiec zapewne nie do mnie to było skierowane. Może i tak jest, ale od tego dnia doznałam takiego spokoju ducha. Czegoś niesamowitego. Jestem bardzo wdzięczna Bogu za to co usłyszałam. W niedzielę miałam okazję być na mszy w Licheniu i przyznam iż teraz dopiero potrafię się skupić na mszy i czerpać radość z modlitwy. Dziękuję za wsparcie na tym forum. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
|
|