Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data: 2009-08-01 22:00
To czy moje odpowiedzi będą zamieszczane, zależy od Moderatora (i ode mnie oczywiście). Głaskania po główce nikomu nigdzie nie obiecywałem, od tego są inni, podobnie jak umywania nóg (Pan Jezus nie zawsze i nie wszystkim umywał, ale ja nikomu nie bronię). Od obietnic bez pokrycia są politycy, dla których jesteście i zawsze pozostaniecie mięsem wyborczym. Nie traktujcie Pana Boga jak polityków. Pan Bóg nie jest rzeczywistością zewnętrzną (da Wam dobry samochód, mieszkanie, dobrą pracę, wykształcenie i drugą Irlandię). Bóg stanowi rzeczywistość wewnętrzną, On Was stworzył i WIE, czego potrzebujecie, wie też, co Was unieszczęśliwia i tego Wam na ogół nie daje (są wyjątki, ale te z przyczyn pedagogicznych pomijam). Widzę, że więcej wyrozumiałości macie w stosunku do polityków, którzy składają Wam czcze obietnice i nigdy ich nie wypełniają, niż do Pana Boga, który nigdy Wam niczego takiego nie obiecywał. Oczywiście można udzielać recept prostych: problem alkoholizmu rozwiąże kuracja odwykowa, problem depresji leczenie psychiatryczne itd., tyle, że ja je zostawiam innym, gdyż uważam, że dotyczą one góra 10 % przypadków, które są dosyć czytelne, a w pozostałych - źródło leży gdzie indziej i tabletka niczego nie rozwiąże. Kolejnym błędem jest oczekiwanie osiągnięcia tak wysokiego poziomu duchowego, że uodporni mnie on na problemy, które mnie dotykają. Fałszem samym w sobie jest dążenie i oczekiwanie do osiągnięcia takiego poziomu, gdzie nic mnie już nie ruszy, albo, gdzie Bóg za mnie wszystko rozwiąże, a ja będę sobie bimbał palcem w bucie. Samo takie oczekiwanie, świadczy o tym, że kierunek jest fałszywy z założenia. Bardzo to przykre, ale ubocznym i bolesnym skutkiem oszustwa zwanego obaleniem komuny i wprowadzenia tzw. demokracji jest zatomizowanie społeczeństwa i zanik wspólnotowości. Tak łatwiej panować nad tłumem i jest oczywiste, że wspólnota, jaką stanowi Kościół bardzo tu nie pasuje. W efekcie, dla Was źródłem wiedzy o życiu są media i Internet, czyli rzeczywistość podana, co nie oznacza, że prawdziwa, a nie drugi człowiek ze wspólnoty, czy proces własnych przemyśleń i oglądu rzeczywistości taką jak jest. Rzeczywistość wirtualna różni się zasadniczo od realnej i to zawsze musi być źródłem rozczarowań. Moje doświadczenie jest takie, że zdecydowanie lepszy jest kontakt z żywym człowiekiem, nawet jeśli wyjdę z niego poraniony, to jednak bogatszy. Jeśli o moje wypowiedzi chodzi, wystarczy kliknąć myszką, nie trzeba ich czytać i problem samoistnie zniknie. Trochę gorzej z realiami, ale przemysł farmaceutyczny jest rozwinięty, a Polacy jego największymi w Europie konsumentami. Rzeczywiście z większości Waszych pytań wynika, że niewiele wiecie o życiu, a zwłaszcza z Bogiem, co oczywiście nie oznacza, że ja już wiem. Ale nie oznacza to też, że w związku z powyższym należy przez całe życie odrabiać elementarz. Zresztą, co kto woli. Na szczęście na ogół w religii, również chrześcijaństwie, wbrew różnym wypowiedziom i oczekiwaniu w stosunku do forum, panuje pełna wolność. Można zostać przy elementarzu, ale proszę wtedy nie pytać, czemu nic się nie dzieje. Bożek ma to do siebie, że jest głuchy. Ja usiłuję odpowiedzieć na Wasze pytanie, dlaczego tak jest. Szkoda, że nie ma tu już Tisa, on nie pytał, dlaczego w jego życiu pojawiają się nierozwiązywalne problemy, tylko mozolnie stawiał im czoła do samego końca. Jest dla mnie wzorem w tym względzie. Także Ślązaka. Szkoda również, że zniknął stąd Jurek z Australii. Wiem, że Jego odpowiedzi, podobnie jak moje, denerwowały niektórych, ale znakomicie pokazywały jak mozolne i jak trudne jest szukanie w swoim życiu odpowiedzi na nieproste pytania. Kwestia mojej tu obecności nie ma dla mnie większego znaczenia. Jeśli mnie tu nie będzie, to BYĆ MOŻE Wasze życie stanie się prostsze, tak jak i odpowiedzi na zadawane pytania. Czy zmieni to jednak istotę rzeczy? Wątpię. To, w jaki sposób ja zmagam się z pytaniami, które stawia przede mną życie, to moja sprawa. Na szczęście dla mnie, nie są nią Wasze problemy, choć czasem chciałbym je mieć. Wiem jedno, życie Wam niczego nie odpuści, nie liczcie na to, to bajka. I jest to w Waszym dobrze pojętym interesie. Nie ma już wiary mojego dzieciństwa, „wyssanej z mlekiem matki”. To Was nie dotyczy. Teraz każdy z Was musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie o własną wiarę i sam ją kształtować. Możecie to robić w oparciu o zabobony, lub oprzeć się o skałę. To ostatnie nie jest takie proste, jak się czasem wydaje. (Skałą niekoniecznie musi być to co na nią wygląda.) Ja miałem to szczęście, że choć brutalnie została zaatakowana wiara mojego dzieciństwa, mogłem ją weryfikować także w oparciu o kontakty z wieloma ludźmi, z bardzo różnych środowisk, a choć wymagało to nieco wysiłku, to było możliwe dotarcie do Prawdy i do ludzi, którzy tę prawdę przekazywali. Dla Was to już nie jest takie oczywiste. Tamtych ludzi już nie ma, zamiast nich macie nas. Ale niezależnie od tego, czy tu będę, czy nie, niech Was nigdy nie zadowala płytkość życia powierzchniowego. To, że taka jest oferta, nie oznacza, że jest to oferta prawdziwa. Propozycja efektywna mówi: wypłyń na głębię. Darujcie, ale nie będę takim, jakimi sobie mnie życzycie. Za stary już jestem, by przestać być sobą. Nie widzę w tym zresztą, z mojego punktu widzenia, żadnych korzyści dla Was, a tym bardziej dla siebie. Zresztą świat o wiele bardziej od Was chce, bym się zamknął, a Wy nie macie tej siły przebicia, co on. Tak więc właściwy adres dla Was, w moim przypadku brzmi: Moderator.
|
|