Autor: Angela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-07-11 10:12
Masturbacja była tu już poruszana niejednokrotnie... Ale piszę od innej strony... Pomijam już to, że ten "grzech" (tak, w cudzysłowiu....) jest obecny u mnie wręcz od dzieciństwa i że niejednokrotnie miałam wręcz z tego powodu myśli samobójcze, bo zapoznając się z nauką Kościoła i chcąc żyć według tego, co jest przedstawiane, można mieć takie myśli, można mieć nerwicę itp. - dlatego teraz jest trochę druga skrajność, że się tym nie przejmuję aż tak, jak kiedyś...
Otóż, ta inna strona... - jak się jest samemu, to jest to niby grzechem, tak nie można itd...., a od chwili, kiedy ma się kogoś i jest się w małżeństwie już to nie jest grzechem - nie masturbacja, ale osiąganie przyjemności... Naprawdę chciałabym z kimś być, móc współżyć, móc też komuś sprawiać przyjemność, ale jestem na razie sama i tak się zaspokajam - są to przecież normalne, ludzkie potrzeby... Pomijam osoby konsekrowane, bo one świadomie z tego rezygnują. Ale ja chciałabym z kimś być, a na razie nie jestem, i potrzeby te zaspokajam sama, choć bardzo chciałabym z kimś... I jak to jest...- teraz takich potrzeb mam nie mieć, są one grzechem, a jak kogoś poznam i wyjdę za mąż (już pomijam też okres przedślubny) to te potrzeby nagle mają być i mogą być legalnie realizowane....Wiem, że trudno to może zrozumieć osobom samotnym, które takich potrzeb nie mają, albo osobom konsekrowanym..
Oczywiście pod znakiem zapytania też pozostaje kwestia przyjmowania Komunii....
|
|