Autor: helena (---.tvk.torun.pl)
Data: 2014-10-05 18:13
Droga Kamilo,
cieszę się, że piszesz; ostatnio przypomniałaś mi się i zastanawiałam się, jak sobie radzisz. Przykro mi, że się tak męczysz, ale to naturalne; to jeszcze bardzo świeża sprawa i przez jakiś czas tak właśnie będzie. Na to nic się nie poradzi; możesz tylko modlić się, żeby Pan Bóg posklejał Twoje złamane serce, zająć sobie czymś czas, robić coś fajnego, wychodzić do ludzi, itd. Ale ogólnie trzeba czasu.
Natomiast co do tego, co powinnaś zrobić. NIC. W odniesieniu do niego - nic. Przejrzyj jeszcze raz swój poprzedni wątek; zwróć uwagę, jak wiele osób radziło Ci, żebyś się przed nim nie poniżała, nie latała za nim i nie starała się za dwoje. Jeśli on jest maminsynkiem, to jedyny sposób, żeby się zmienił, to pokazać mu, że robienie tego, co chce mama będzie go kosztowało całkowitą utratę relacji z dziewczyną. Nic nie osiągniesz z jednej strony mówiąc mu, że jest za bardzo uzależniony od rodziny i powinien być bardziej samodzielny, a z drugiej pokazując mu, że i tak z nim będziesz, żeby nie wiadomo jak Cię traktował. To sprzeczne sygnały. A kiedy facet dostaje sprzeczne sygnały, przeważnie nie słucha deklaracji, czego sobie nie życzysz, tylko patrzy na zachowanie, bo to ono mu pokazuje na co się godzisz, a na co nie. Moja rada: wszystkie pamiątki w pudło i wynieść na strych/schować do szafy, absolutnie mu nic nie wysyłać, nie kontaktować się, wyrzucić ze znajomych na facebooku, skasować numer telefonu (dla bezpieczeństwa możesz sobie zapisać w innym miejscu:), a jak będą Cię nachodzić myśli takie jak te, powtarzaj sobie w myślach, dlaczego faceci, którzy o Ciebie nie walczą nie mają u Ciebie żadnych szans. Postaraj się nie myśleć, czy bylibyście razem, gdybyś zrobiła jeszcze 1238 krok ze swojej strony. Nie bylibyście, bo on nie robi żadnego kroku, a do tanga trzeba dwojga. Mam nadzieję, że nie odbierzesz moich słów jako zbyt ostrych - sama przechodziłam przez coś podobnego i wiem, że rozum swoje, a serce naiwne, ale nie chciałabym, żebyś straciła tyle czasu, co ja. Sytuacja jest naprawdę jasna: skup się na swoim życiu, już bez niego, szukaj miłości u Pana Boga i u ludzi, którym na Tobie zależy. Byłoby świetnie, gdybyś mogła porozmawiać z jakimś dobrym chrześcijańskim psychologiem; zrozumienie powodów, dla których przyciągnął Cię ktoś taki pomogłoby Ci szybciej zapomnieć. Będę o Tobie pamiętała w modlitwie; trzymaj się, czas naprawdę leczy rany i nie zawsze będzie Ci tak smutno. Wypełniaj sobie dni pracą/nauką, dobrymi spotkaniami i skup się na tym, co jest.
|
|