Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2016-05-30 04:25
Mam wrażenie, że inaczej rozumiemy miłość WYMAGAJĄCĄ, skoro dalej pytasz: "czy ja mam prawo w takim razie wymagać czegoś od Boga".
To co zacytowałaś to chyba nie są wprost słowa JP II, tylko słowa dr Półtawskiej ("Papież pragnął uratować świętość rodziny. Uczył, że miłość ma być altruistyczna, całkiem bezinteresowna, sprawiedliwa i wymagająca, żeby móc ją nazwać piękną. Więc nie nazywaj miłością byle czego"). Dr Półtawska wytłumaczyła jak ona rozumie miłość wymagającą. "Macie wymagać od siebie. Jeśli miłość nie jest wymagająca, nie jest miłością".
Z tego wynikałoby, że słowo "wymagająca" dotyczy nie osoby kochanej, ale osoby, która kocha. Czyli że miłość nie może być jedynie uczuciem, poddaniem się pięknej chwili, błądzeniem w chmurach, motylkami, ale to nasza postawa wobec drugiego człowieka. Jeśli ja kocham, to ja mam być mocna, dzielna, mam dawać to co najlepsze. Ja mam wymagać od siebie, żeby umieć kochać. Np. jak "grzeszę z miłości", to znaczy że nie kocham. Bo ja z miłości mam prowadzić drugiego człowieka ku temu co najlepsze i najpiękniejsze, a nie ku temu, co najprzyjemniejsze. Ku prawdziwego Dobru, czyli ku Bogu. Muszę tego od siebie wymagać. Miłość wymaga podjęcie trudu dla drugiego człowieka.
W miłości do Boga jest bardzo podobnie. Muszę OD SIEBIE wymagać, a nie od Boga. Miłość do Boga też nie polega na błądzeniu w chmurach, na uczuciach. To jest konkretne życie, mnóstwo wymagań, wyrzeczeń, trudu. Po naszych czynach poznajemy, czy kochamy Boga. Znów: Miłość wymaga podjęcia wielkiego trudu dla Boga.
Z Twojej wypowiedzi natomiast wynika, że gdy kochasz - to uważasz, że masz prawo wymagać od tego kochanego człowieka czegoś dla siebie. (Podobnie od Boga). Dlatego Ci się to kłóci z miłością bezinteresowną.
Miłość altruistyczna, bezinteresowna polega właśnie na tym, że dajesz ZA DARMO. Nie żądając nic w zamian. Ale to nie znaczy, że nie wolno Ci nigdy poprosić o coś czy przyjąć daru. Chodzi o to, żeby tych dwóch rzeczy nie łączyć. Żeby nie kochać mniej, gdy nie dostajesz. Żeby nie kochać tylko tych, od których dostajesz. Nie kochać tylko wtedy, gdy dostajesz coś w zamian. To co otrzymujemy od innych i od Boga trzeba traktować jako dar. To jest ich dar, którego nie musiałaś otrzymać. Zawsze mamy prawo prosić Boga, przecież On sam tego chciał. Ale Boga mamy kochać tak samo czy tę naszą prośbę wypełni, czy nie.
Dr Półtawska tego nie mówi, ale słowo "miłość wymagająca" można jeszcze rozumieć inaczej. Na pewno w swoim życiu spotkaliśmy kiedyś osobę (najczęściej matkę), która tak niby kochała swoje dziecko, że niczego od niego nie wymagała. Bezstresowe wychowanie, bez żadnych obowiązków. Głupia miłość. W zasadzie to nie jest miłość prawdziwa, tylko jej imitacja. Z takiego dziecka matka zrobi życiowego kalekę. Miłość musi być rozsądna. Dawanie nie może krzywdzić. Miłość musi być wymagająca (od dziecka).
Podobnie w miłości męsko-damskiej. No przecież chłopak mnie tak strasznie kocha, że ja nie mogę mu odmówić miłości, prawda? Muszę mu dać całą siebie, aż do końca. Bo będzie biedak niepocieszony. Głupia miłość. Żadna miłość. Miłość musi być wymagająca (od osoby z którą jestem).
Albo alkoholik czy hazardzista potrzebuje pomocy, pieniędzy. Trzeba go poratować, ciągle wybaczać, za niego zrobić, utajnić jego słabość przed innymi. Głupia miłość. Nieprawdziwa miłość. Pozwalamy człowiekowi się stoczyć, a może się to skończyć tragedią. Miłość musi być wymagająca (od człowieka opętanego nałogiem).
To WYMAGANIE jest pozornie skierowane na innych, a nie na siebie. Mam wymagać od innych, a nie dawać bezmyślnie wszystko, czego inni zapragną.
Ale tak naprawdę, to cały czas jest wymaganie od siebie. Bo jak to w praktyce wygląda? Przecież niejeden raz wolelibyśmy sami coś zrobić za dziecko, niż szarpać się z nim, gdy nie chce czegoś zrobić. Albo zrobić za dziecko gdy nam to sprawia wielką frajdę. Albo gdy praca z nim zabiera za dużo czasu. My sami siebie musimy pilnować, by się nie poddać tym uczuciom. To czasem boli. A na pewno męczy.
Albo z tym pójściem do łóżka. Nie oszukujmy się. Jak się kochamy, to nie tylko on chce, ale przecież ja też mam na to ochotę, prawda? Tak fajnie byłoby powiedzieć, że to przecież tylko jego wina. Ale to my same musimy się pilnować, żeby się w tym łóżku nie znaleźć. To też boli. A na pewno męczy.
To cały czas chodzi o to samo: miłość musi być wymagająca. I musimy znaleźć na to wewnętrzną siłę. Tylko wtedy możemy mówić o miłości.
Czy te ostatnie przykłady można jakoś przełożyć na miłość do Boga? (pytasz: "czy ja mam prawo w takim razie wymagać czegoś od Boga"). W jakimś sensie tak, choć oczywiście Bogu niczego tłumaczyć nie musimy i do niczego nie będziemy Go zmuszać :)) Można to odnieść na dwa sposoby.
1. Wiem, że miłość Boża do mnie także musi być wymagająca. Bóg nie może mi dawać wszystkiego wedle moich zachcianek, bo musi mnie wychować i ukierunkować na dobro. Nie może mnie rozpuścić ani spokojnie patrzeć jak się staczam.
2. Ja takiej właśnie miłości mam prawo wymagać od Boga. Miłości rozsądnej, prawdziwej. Nie chcę kochać dobrego czarodzieja, który spełni każde moje życzenie. Chcę kochać takiego Boga, który wie co jest dla mnie najlepsze. Który mnie naprawdę kocha.
|
|