logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (36 l.) (---.static.system77.pl)
Data:   2019-05-24 15:41

Witam, chciałam się podzielić z Wami moją historią, która toczy się od kilku lat i ostatnio coraz częsciej się zastanawiam nad sensem miłości, która przypadła mi w udziale. Mam 36 lat, 7 lat temu poznałam mojego przyjaciela i od tych 7 lat bardzo mocno go kocham. Nie jestesmy razem i nigdy nie będziemy, jesteśmy osobami wierzącymi, a jego spotkała ta tragedia, ze żona się z nim cywilnie rozwiodła i on od kilkunastu lat czeka na nią, na jej powrót, a ja go w tym wspieram. Nie łączy nas fizyczna bliskość, nie łączy pożądanie seksualne choć gdybyśmy poznali się jako panna i kawaler to bylibyśmy ze sobą z pewnością. No ale teraz najważniejsze - kocham go bardzo mocno taką czystą, aczkolwiek bardzo silną miłością, ta miłość uniemożliwiła i założenie własnej rodziny, spotkanie kandydata na męża itp. ponieważ inni mężczyźni stali sie dla mnie niewidzialni- co mnie niepokoi. Żyję miłością do mojego przyjaciela już tyle lat, on wie o tym, nie kocha mnie oczywiście i nie pokocha, bo ma żonę, na którą czeka, a ja go wspieram w tym, by ją odzyskał po tych latach i życzę mu tego z całego serca. Próbowałam, ale nie jestem w stanie przestać go kochać, choć nie widujemy sie codziennie, a raz na kilka tygodni. Nie ma podtekstów grzesznych- czyli pożądania cudzego męża, jest tylko ta silna miłość, która zaczęła mi ogromnie ciążyć, ponieważ zawsze chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci, kochać i być kochana, a tutaj tego nie mam i nie będę miała, bo to inny rodzaj miłości do męzczyzny. No ale jaki sens był w tym, ze go poznałam, że go pokochałam? Jak myślicie, co Pan Bóg chciał mi przez tę miłość pokazać? Jak to rozumieć, co się od tylu lat dzieje w moich uczuciach?

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-02 13:14

Atko, zweryfikuj w swoim sumieniu naukę Chrystusa. Dobrze też byś odróżniła miłość od zafascynowania, zauroczenia.

"Jak myślicie, co Pan Bóg chciał mi przez tę miłość pokazać?"
Ja myślę, że Pan Bóg nie miał z tą miłoścą nic wspólnego i nie ma co się doszukiwać Bożego przesłania. No, może jedno-pomyśl nad czym powinnaś popracować w sferze duchowej i emocjonalnej.
Odpowiedz na pytania:
- Będąc osobą wierzącą, co skłoniło Cię do tak bliskiej relacji z żonatym mężczyzną?
- Na czym polega to wsparcie?
- Na co tak naprawdę liczysz, ale tak z głębi serca, a nie na użytek ładnego wizerunku na forum?

Jeżeli, jak twierdzisz, kochasz, to zapewne chcesz dobra tego mężczyzny. Nie bądź dla niego kusicielką do złego. Pozostaw tę relację małżeńską samym zainteresowanym.
Będę nieco brutalna ale może to da Ci otrzeźwienie.
Moim zdaniem pracuje w Tobie głowinie chemia, która nie jest miłością. Oszukujesz sama siebie, że nie odczuwasz pożądania (...to bylibyśmy ze sobą z pewnością) Trwasz w być może nie uświadomiony samozakłamaniu, że przy Twoim uporze, osiągniesz zainteresowanie swoją osobą.

Nie chciałabym Ci sprawić przykrości powyższymi słowami, tylko skłonić do najgłębszej refleksji na jaką Cię obecnie stać.
Atko, najlepsze i jedynie słuszne co możesz zrobić dla siebie, dla tego mężczyzny, dla Boga, to natychmiast zakończyć tę relację. Będzie bolało, bo rozstania bolą. Ale ból utraty uczucia, które nie jest przeznaczone dla Ciebie, z czasem mnie. Pora oznajmić panu, że czas Twojego wspierania się zakończył.
Nie wiem czy jesteś w stanie być tak zdeterminowana, żeby po takiej rozmowie wykasować numer z telefonu. To znacznie ułatwiło by Ci definitywne odcięcie od próby kontaktu i pociesznia zbolałego serca. W trudnym początkowym okresie oddaj się większej aktywności żeby zająć głowę, ale przede wszystkim oddaj tę sprawę Bogu. Bardzo bym Ci polecała rekolekcje w ciszy. Ty i Pan Bóg, bez bodźców z zewnątrz, w szerości ze swoim sumieniem. Z najlepszym Lekarzem od chorób duszy. Jeżeli moższe sobie pozwolić, to CFD w Krakowie za kilkanascie dni rozpoczynają się Rekolekcje Ignacjańskie: (klik). Poczytaj o pierwszym tygodniu.

Mam nadzieję, że dokonując tu przed nami retrospekcji, szczerze pragniesz uwolnić się od tego uczucia, zadbać o realizowanie swoich pragnień. Powodzenia.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2019-06-02 14:12

Daj spokój z tą znajomością. Jak chcesz go naprawdę wesprzeć, to zostaw go. Przecież nie zdajesz sobie sprawy do końca, że mozesz byc tamą, na drodze powrotu ich do siebie. Myslę, że Bóg w głebi serca woła, żeby odejść, ewentualnie tylko gdzies z boku, na odległość modlić się o powrót małżonków do siebie. Również blokujesz swoje życie jak sama widzisz, na swoje powołanie od Boga; przez ta znajomość. Otwórz się na Boga.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-02 16:31

Jeżeli chodzi o to, czy jestem przeszkodą w ich drodze do szczęścia, to nie jestem. On mnie nie kocha przecież, szanuje i docenia to, jak wiele dla niego zrobiłam. Moja pomoc polega na tym, ze go wspieram, ze z nim rozmawiam, że to ja starałam sie nakłonić go, by zmienił swoje życie, bo gdy go poznałam był załamany, uzależniony od alkoholu i w długach. Nie ma rodziny żadnej, więc po prostu dałam mu wsparcie, wspierałam w chodzeniu na terapię, w leczeniu alkoholizmu, pomogłam znaleźć pracę, by wyszedł z długów. Obecnie jest dobrze, nie widujemy się często, a raz na kilka tygodni, on nie ma nikogo prócz mnie, na świeta go także zapraszam, by nie spędzał ich samotnie. Nie ma między nami bliskości fizycznej- nie przytulamy się, nic z tych rzeczy. Oboje jesteśmy katolikami, a on jest przecież mężem. To ja namówiłam go, by jechał do żony, by starał się mieć z nią choć minimalny kontakt- i się udało. Nie mam obawy, ze on się we mnie zakocha, ze stanę na drodze do ich szcęścia, bo on kocha ją, mnie traktuje jak przyjaciółkę, z jego strony nie ma miłości, gdyby była, to by trzeba było szybko to zakończyć. Choć ja się obecnie takze zastanawiam nad zakończeniem tego właśnie ze względu na siebie. No ale obawiam się, czy to dobry pomysł zostawiać tak samotnego człowieka, z takimi problemami samemu sobie, kiedy on jeszcze nie jest z tą żoną na etapie powrotu? Nie wiem, co robić?

Ale przyznam, że mimo tego, że jestem pewna, ze żadnych głupot nie narobię, by zniszczyć to małżeństwo, że nie uwikłam się w romans, to pragnełabym, by ta miłość ode mnie odeszła, pragnęłabym poznac kogoś, z kim założę wymarzoną rodzinę, kogo będę kochała z wzajemnością. Wiele niepewności mi towarzyszy w obecnej sytuacji, a chyba największą jest to, że boję się, zeby on nie wpadł przeze mnie w to bagno, z którego wyszedł. Najlepszym rozwiązaniem byłoby dla mnie, gdyby wreszcie ta jego zona przejrzała na oczy i pozwoliła mu wrócić do domu, wtedy wiedziałabym, że jest przy rodzinie, że nie jest sam. A z drugiej strony boję się o siebie, ze jako 36 latka nie zdążę już poznać męża, nie zdążę mieć dziecka itp. Tak trudno podjąc jakąkolwiek radykalną decyzję. Dziś modłiłam się o rozwiązanie godzine przed mszą, żeby Pan Bóg dał jakiś znak, jak to zakończyć odpowiednio.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: orelka (---.merinet.pl)
Data:   2019-06-02 19:15

"zawsze chciałam założyć rodzinę, mieć dzieci, kochać i być kochana"

Więc dla swojego własnego dobra zakończ tę znajomość. Tu nawet nie chodzi o to, czy ta miłość jest czysta, czy nie, czy niewinna, czy też ma jakiś podtekst - tu chodzi o to, że ta relacja zajmuje Ci serce i myśli i nie jesteś w stanie szukać takiej relacji, która jest potrzebna do założenia rodziny. Jeśli rzeczywiście chcesz założyć rodzinę - zakończ to.

"No ale obawiam się, czy to dobry pomysł zostawiać tak samotnego człowieka, z takimi problemami samemu sobie, kiedy on jeszcze nie jest z tą żoną na etapie powrotu?"

Ty się martwisz, że zostawisz człowieka samego z problemami, a czy On się nie martwi - wiedząc o Twoich uczuciach - że w ten sposób nie masz szans na szczęśliwy związek?

Gdyby miał choć trochę oleju w głowie, to sam by tę znajomość zerwał. Gdyby mu rzeczywiście zależało na Twoim szczęściu.

Przemyśl to sobie i zastanów się, co dla Ciebie jest ważniejsze.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2019-06-02 19:36

"Wiele niepewności mi towarzyszy w obecnej sytuacji, a chyba największą jest to, że boję się, żeby on nie wpadł przeze mnie w to bagno, z którego wyszedł."

Przez Ciebie?
No wiesz, jeśli szukać błędu, to w tym, że mogłaś uzależnić tego pana od siebie. I teraz się boisz, że wpadnie w coś złego. Nie dlatego, że go żona nie przyjmuje, tylko dlatego, że radykalnie zwiększysz dystans, a on przywykł do tego, że wciąż go wspierasz i w pewnym sensie jesteś do jego dyspozycji.

Zablokowałaś swoje życie. Nie masz go, nie ma miejsca na innego człowieka i na rodzinę, bo pozwoliłaś, by całą przestrzeń wypełnił ten mężczyzna.
Widzisz, pomaganie czy "pomaganie" bywa toksyczne.
Ty inwestujesz (za) dużo w tę relacje, a ów pan?
Myśli o Twoim dobru czy tylko bierze?
Jeśli tylko bierze, to jest to w obecnej sytuacji chory układ. Uzależniający.
Jeśli myśli o Twoim dobru, to zrozumie, gdy mu wytłumaczysz rozluźnienie czy nawet zamknięcie relacji.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-02 19:42

On wie o moim uczuciu, powiedział tylko, gdy mu już dawno o tym opowiadałam, ze... to moja sprawa, że on nie odpowiada za to, co czuję. Więc chyba raczej się nie martwi mną, bo rozmawiał ze mną o tym kiedyś tak luźno, z usmiechem na ustach, choć ja sie nie uśmiechałam, cięzko było mi o tym mówić. Chyba będę musiała po prostu definitywnie to zakończyć, by w końcu dać sobie szansę na poznanie kogoś, kto mnie pokocha, kto się ze mną ożeni, zapragnie mieć dziecko. Racja, ja wciąż martwiłam się o niego, czułam się odpowiedzialna, skoro zdecydowałam się wyciągnąć go z tych kłopotów, z nałogu. Bo póki co ja nie jestem w stanie sie zakochać w nikim innym, bo on moje serce zajmuje, mimo, że absolutnie wiem, że nawet, gdyby definitywnie ta jego żona go nie chciała, to ze względu na moją i jego wiarę nie weszliśmy w żadną intymną relację, bo nie Bóg jest dla mnie ważniejszy niż cokolwiek innego.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-02 20:26

No właśnie.. on jest raczej chyba tylko biorcą - z tego, co teraz analizuję. Gdy miałam jakikolwiek problem, to nigdy nie skupił się, by mi pomóc, nawet kilka razy deklarował, ze się ze mną spotka porozmawiać, gdy miałam problem w pracy, ale zapominał o tym spotkaniu- nie przyjeżdzał, po czym tłumaczył, że zbyt duzo ma na głowie i z głowy wyleciało mu - 3 razy była taka sytuacja, później już nigdy nie prosiłam go o nic.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Tionne (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2019-06-02 21:22

"Jeżeli chodzi o to, czy jestem przeszkodą w ich drodze do szczęścia, to nie jestem. On mnie nie kocha przecież, szanuje i docenia to, jak wiele dla niego zrobiłam."

Nie usprawiedliwiaj się. Ok, z waszej strony jest to czysta przyjazn. Ale nie wiesz czy jego żona nie widziała was gdzies razem, czy ktoś zyczliwy jej o tym powiedział. Z jej punktu widzenia wygląda to zupełnie inaczej. Na pewno.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-03 00:02

Nie wiem, mogła nas razem gdzieś widzieć, choć nie mieszka w naszym województwie - my ze Śląskiego, ona po rozwodzie cywilnym wyjechała do rodzinnej miejscowości - do woj. Świętokrzyskiego. Właśnie, jesli się razem widujemy, to spotykamy się w kawiarni w centrum Świętochłowic, a tam mnóstwo ludzi się przewija. Choć myslę, ze gdyby widziała nas kiedyś lub ktoś nas widział, to by powiedziała przyjacielowi, bo w zeszłym roku mu się chwaliła, że ma kogoś (już ponoć sie rozstali), kogo w sanatorium poznała, on jej na to odpowiedział, ze jest sam, czyli wie, ze przyjaciel jest wolny. W razie czego to bardzo chetnie bym się z nią spotkała, by jej to wyjaśnić. Choć po dzisiejszym pisaniu tutaj na forum utwierdzam się w przekonaniu, ze lepiej jak to całkiem zakończę, nie będę uczestniczyć w jego życiu i sprawach z żoną

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Magda (---.hsi06.unitymediagroup.de)
Data:   2019-06-03 08:34

"nie kocha mnie oczywiście i nie pokocha, bo ma żonę, na którą czeka" - nie jestem pewna, czy to przyczyna braku miłości do Ciebie. Niezależnie od tego, skoro nie będziecie razem, to może warto o drastyczne środki i ucięcie znajomości, która nie pozwala na realizowanie się w życiu jako żona i matka? Póki trwa "przyjaźń" ciężko będzie ruszyć dalej, później też trzeba dać sobie czas, ale jeszcze nie jest za późno.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2019-06-03 10:04

Skoro on Cię nie kocha, to skąd pomysł, że bylibyście razem? Nie pasuje mi tu coś.
Zostaw tę relację. Nie wiem, czy jemu szkodzi, ale Tobie na pewno tak. Nie będzie to łatwe, bo jesteś mocno przywiązana, ale odwiąż się, bo nie jest to zdrowe.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2019-06-03 13:55

Próbując czysto teoretycznie spojrzeć z punktu widzenia byłej żony. Gdybym w takiej sytuacji miała wrócić (a zapewne były jakieś powody rozwodu) to tylko w sytuacji gdybym wiedziała, że mężczyzna sam doprowadził się do ładu i potrafi ustać na tych nogach samodzielnie, może nawet i kilka lat. Wieloletnia przyjaźń z kobietą i "stanięcie na nogi" dzięki wsparciu innej kobiety jak dla mnie wcale nie byłoby na plus i nie wzbudzałoby zaufania co do intencji podejmowanych działań. Także dobrze by było przestać już krążyć wokół niego i zwolnić terytorium dla ewentualnego powrotu żony, bo po prostu to terytorium wokół musi być wolne od innych kobiet a on musi pokazać że daje sobie świetnie radę samodzielnie i że jest w tym stabilny. I zająć się własnym życiem póki jeszcze czas, bo jeśli marzysz o rodzinie - to (tak tylko przypominam) że jesteśmy płodne przez pewną część naszego życia.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Atka (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2019-06-03 14:29

Napisałam tak z powodu uczucia. Skoro jest z mojej strony uczucie to przecież gdyby to był kawaler lub wdowiec to można by było rozwinąć tę relację w kierunku związku, zacząć coś budować, miłośc. Z drugiej strony pewnie po czasie dłuższym lub krótszym także by nadeszła.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2019-06-03 16:00

Atko, gdybanie nie ma sensu. Roztrząsanie nie ma sensu. Tkwienie w tym nie ma sensu.
Zostaw. I nie rozmyślaj już. Zamknij to kulturalnie. W relacji do tego pana i - ważne - w sobie.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2019-06-03 23:29

Atka, z tym panem to już nie ma znaczenia, ale chyba nie myślisz, że jak się w kimś zakochasz, to on musi odwzajemnić?
Nie pisałabym też danych geograficznych, bo można skojarzyć osoby, a może byś tego nie chciała. Te inne osoby też. To też rada na przyszłość.
I trzecia na zaś. Też jesteś trochę biorcą, bo weszłaś w rolę wybawicielki i to Ci musi coś dawać (satysfakcję? poczucie, że jesteś potrzebna?). Wiadomo, trzeba ludziom czasem pomagać, ale mądrze. Poczytaj o trójkącie dramatycznym Karpmana.

 Re: Pokochałam żonatego. Jaki w tym sens?
Autor: G_JP (---.nycmny.fios.verizon.net)
Data:   2019-06-04 00:12

W poszukiwaniu sensu zakochania bez przyszłości może pomóc konferencja śp. ks. K. Grzywocza: (klik).
(proszę słuchać od 7 minuty i 57 sekundy nagrania)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: