W kącie była grupa dzieci upośledzonych, wśród których było wiele dzieci z zespołem Down'a. Podszedłem z talerzem pełnym cukierków do dziewczynki, która z trudnością posługiwała się swoją dłonią. Z wielkim wysiłkiem wzięła ona do ręki cukierka, ale ku memu ogromnemu zdziwieniu, dała je drugiemu dziecku. Przez dłuższą chwilę brała te cukierki, i nie jedząc samemu, rozdawała je wszystkie po kolei zdrowym dzieciom, które z osłupieniem się jej przyglądały. Obserwowanie tego było wspaniałe. Co za tajemnica miłości u tych dzieci tak fizycznie zdeformowanych...![6]
Przemawia w tej obserwacji duchowa intuicja. Ale sama intuicja rzeczywistości Bożej miłości w człowieku jeszcze nie zaspokoi naszej ciekawości. Korci bliższe określenie specyfiki tegoż grawerowanego w człowieku obrazu Bożego.
Dociekliwą próbę określenia istoty tego odwzorowania obrazu Bożego w człowieku znajdziemy w centrum refleksji św. Tomasza z Akwinu. Rozpoczynając drugą część swojej Sumy teologii, poświęconą obecności Boga przez łaskę w ludzkim działaniu, wprowadza on na samym wstępie wątek obrazu Bożego. W Prologu, który będzie wyznaczał tematykę całości dzieła, pojawia się krótki cytat wzięty od św. Jana Damasceńskiego. Tenże św. Jan Damasceński, który uczestniczył w ostro rozdzierającej Kościół VIII w. polemice z obrazoburcami, był szczególnie wrażliwy na możliwość wypełnienia materii przez łaskę. Podobnie jak Bóg, przywoływany przez malującego ikonę, nasyca tą ikonę swoją łaską i sprawia, że modlący się następnie przed nią spotyka się z Bogiem, tak też Bóg przemienia łaską człowieka i upodabnia go do obrazu Syna Bożego. W swym Wykładzie wiary prawdziwej św. Jan wyróżnia trzy cechy składające się na obraz Boga w człowieku. Człowiek wtedy jest obrazem Boga, gdy kieruje się swym umysłem, swoim wolnym wyborem, oraz kiedy z własnej mocy podejmuje działanie (intellectuale et arbitrio liberum et per se potestativum). Jest oczywiste, że nie chodzi tutaj o sam fakt racjonalności ludzkiej natury, wyróżniający ją od świata zwierzęcego. Człowiek obrazuje Boga, nie automatycznie. Jest wiele ludzi, u których brak otwartości na Ducha Pańskiego, skutkiem czego, ich uczynki nie skłaniają do chwalenia Ojca który jest w niebie.
Od płomienia paschału, który rozprasza mroki ciemności w noc paschalną, zapalają swoje świece wszyscy uczestniczący w liturgii. I oto zgromadzenie wiernych napełnia się Chrystusowym światłem. Światło płonącego paschału i zapalonych świec symbolizuje radość i wesele duszy chrześcijanina, Chrystus bowiem zmartwychwstał a my razem z Nim zmartwychwstaniemy! Bóg Ojciec przyjął ofiarę Syna i objawił to najpełniej w Jego zmartwychwstaniu.
„Bóg kochający sercem ojca”. To zdanie niewątpliwie budzi skrajne emocje. Uznanie go za prawdę byłoby zatem uzależnieniem naszego doświadczenia miłości Bożej od obfitości ojcowskiego serca. Nurtują mnie więc zasadniczo dwa pytania: czy Bóg kocha tylko na tyle, na ile kochać może człowiek?