logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dorota Mazur
Doświadczenie Boga
materiał własny
 


 
 Samotność jako podstawowe doświadczenie człowieka dotyka w życiu chyba każdego. Nawet tego, którego uważamy za najbardziej towarzyskiego. Jednak samotność to nie tylko brak obok siebie drugiej osoby. To przede wszystkim wewnętrzna udręka. Ktoś może zapytać: od czego to zależy?
 
W dzisiejszym świecie odpowiedź wydaje się banalna, ale zarazem paradoksalna… Bo jak w świecie rozwoju technicznego: internet, telefon… – jak w tym wszystkim człowiek może czuć się samotny? Udogodnienia techniczne to nie wszystko. Samotność wypływa z braku miłości i jest tym cięższa, im mniej miłości otrzymaliśmy przy wejściu w dorosłość. Osoby, które w dorosłe życie wchodzą poranione czy odrzucone wręcz emocjonalnie, pragną tym bardziej miłości w swoim poczuciu osamotnienia. I tu pojawia się pewne ale… Bo czy wówczas nie włącza się najczęściej instynkt samozachowawczy, który z powodu braku miłości w dzieciństwie, nie zablokuje lub - co gorsza – każe zerwać znajomość z obawy przed kolejnym odrzuceniem? Takiego mechanizmu nie da się jednak wyłączyć siłą woli…
 
Człowiek samotny czuje swoją bezradność i ma wrażenie że życie biegnie obok niego a on sam...? Stoi… Zapyta ktoś pewnie: a gdzie nadzieja, która ponoć umiera jako ostatnia?
No właśnie. Co z nadzieją? Niejedna pewnie padnie odpowiedź, że nadzieja jako matka głupich owszem, podnosi na duchu, ale… Ale prowadzi do jeszcze większego cierpienia. I co w takim wypadku? Czy można - ot tak - po prostu zacząć już czas opłakiwania swoich marzeń? Czy można właściwie opłakiwać coś, co tak naprawdę nie było naszym udziałem i czy to pomoże człowiekowi w przyjęciu takiej a nie innej drogi? Owszem, taki proces musi wręcz dokonać się w sercu każdego człowieka. I nie jest wcale krótki okres.
 
Nie należy się wstydzić swoich marzeń. Chociażby tak jak z miłością. Umniejszanie pragnienia potrzeby kochania i bycia kochanym może poprowadzić człowieka na złe ścieżki. Oszukiwanie się bowiem jest dla wewnętrzną stratą. Okłamując siebie czynimy naszą relację z Bogiem zakłamaną. A przecież przed Bogiem naszych pragnień nie musimy ukrywać. Pan zawsze prowadzi nas ku sobie, choć czasami może się nam wydawać, że pozostaje On bierny na nasze prośby i modlitewne wołania. Szczerość w poznaniu swoich pragnień i czasami ich opłakiwanie (tych wydających się nam niedostępnych) pozwala nam dostrzec wyższe dobro.
 
Nie ma więc recepty na samotność. Samotność, która nie wynika z wyboru, jest natomiast zupełnie oddzielnym i przez to szczególnym powołaniem człowieka. Jest ona wówczas zadana bez zgody i woli człowieka, która w tym momencie musi wybierać między buntem a akceptacją. Akceptacją, za którą stoi Bóg obdarzający łaską kiedy chce i jak chce, a przede wszystkim kogo chce. Wszystko jest Jego darem, nie można więc niczego wymusić czy wywalczyć. Bóg, zadając nam pewne powołanie (tak! Powołanie nie jest nam dane, lecz nam zadane), chce nas zawsze uszczęśliwić. Choć ta ścieżka może na początku wydawać się ciernista. I właśnie. Akceptacja. Czy można pokochać swoją samotność? Czasami jest to wręcz konieczne. Ale o ile można polubić swoją samotność, o tyle stosunek innych ludzi do takiego stanu rzeczy może być upokorzeniem ponad miarę. Odrzucenie chorych, samotnych i cierpiących jest w dzisiejszym świecie rzeczą codzienną, ale jakże dla samych zainteresowanych bolesną. Jednak stosunek chrześcijaństwa do ich najbardziej samotnych i chorych przewraca całą ideologię współczesną o sto osiemdziesiąt stopni. Dowartościowaniem tychże ludzkich doświadczeń jest Osiem Błogosławieństw. Jest to wręcz radykalne ukazanie, że tacy ludzie najbardziej mogą przylgnąć do Chrystusa.
 
Dorota Mazur
 
Zobacz także
Ewelina Gładysz
Matka jak człowiek. Bywa piękna, dobra, kochana, bywa też narkomanką, z depresją, źle ubraną, egoistką. Ile wybaczamy matkom? Jest Dzień Matki. Każdej. Nawet tej, do której nikt nie pójdzie z różą, czekoladkami i w ogóle nie pójdzie. Dla niej jest tylko jeden prezent. 
 
Ewelina Gładysz
In verba magistri iurare – przysięgać na słowa nauczyciela. Zamiast podania racji swych wywodów, starożytni mawiali: „magister dicit” (nauczyciel tak powiedział). Kiedy nauczyciel staje się autorytetem dla swoich wychowanków? Dorośli ludzie, wspominając swoich nauczycieli, zwykle doceniają wiedzę opiekunów, czasem nazywają ich mistrzami. Jednocześnie stwierdzają, że jako młodzi ludzie w szkole nie byli w stanie uznać zakresu wiedzy i jej głębi. Potrzebowali do tego dystansu i doświadczenia.
 
Ks. Henryk Skoczylas CSMA
Wielka firma armatorów „Apse i Synowie” miała zwyczaj nazywać każdy swój nowy statek imieniem któregoś z członków rodziny: brata, siostry, ciotki, kuzyna, żony. Była tam 'Lucy Apse', 'Harold Apse', 'Anna' 'John', 'Klara', 'Juliet', i tak dalej. Mieli dużą flotę. Trzeba powiedzieć, że były to dobre, solidne, staromodne kupieckie statki, zbudowane, by wozić ładunki i trwać jak najdłużej...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS