logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Beata Polak, Weronika Gurdek
Droga
Ruah
 



Z Beatą Polak rozmawia Weronika Gurdek
 
 Możemy zacząć od końca? Bardzo mnie intrygują Twoje buty...
 
Wiedziałam, że o to zapytasz! Większość moich butów to produkty firmy Swear. Uwielbiam je! Ostatnio Kaja przyszła do domu w wyższych butach i stwierdziła, że już wie, dlaczego ja takie noszę – one mi dają poczucie wartości (śmiech). Jak chodzę w płaskich butach, to się bardzo źle czuję psychicznie. Nawet w domu mam klapki na koturnach! W sumie mam chyba trzynaście par butów Swear.
 
I grasz w nich na... dwie stopy?
 
To zależy. Miałam kiedyś takie buty do kostki, masywne, z oczami i zębami. I na niektórych koncertach dało się w nich grać.
 
A propos: bywało, że „przerastał” Cię Twój własny instrument? Słyszałam o historii przy nagrywaniu „Soul Side Story”, koncertówki Armii...
 
Tak, to jedna z najlepszych! To był koncert rejestrowany. Pomagał mi wtedy bardzo fajny techniczny, Adaś Słucki. Koncert zaczął się świetnie i Adam zamiast pilnować mnie i mojego sprzętu, stał zapatrzony w publiczność. A tu się okazało, że jak ustawiał sprzęt, to nie przykręcił pedału stopy do bębna basowego. Ja zaczęłam grać, a sprzęt zaczął się rozchodzić na boki, stopa się wywróciła, a ja nic nie mogłam zrobić, bo utwór był nagrywany i trzeba było po prostu grać. Więc oczywiście zaczęłam go – cały czas grając – wołać: „Adam, Adam, stopa, stopa”. A on nic nie słyszał w tym koncertowym czadzie. Ja panikuję, a on nie słyszy... Z koncertu miała powstać płyta, a ja już na dzień dobry mam niewypał! I niestety poza niedogranymi bębnami, nagrało się jeszcze to moje wołanie z wieloma histerycznie wykrzykiwanymi niecenzuralnymi słowami... (śmiech) Przy miksowaniu koledzy z zespołu mieli oczywiście wielki ubaw przy odsłuchiwaniu tych fragmentów – żartowali, że wyciszą muzykę, zostawią tylko te moje krzyki i dadzą to jako bonus na płycie!
 
Podobno nie ma nic gorszego niż mąż lub żona mająca ten sam zawód. A Marcin to też muzyk...
 
Kiedy się poznaliśmy z Marcinem, on grał w zespole '3 Siostry', ja w 2 Tm 2,3 i Armii. Pamiętam, że jak już coś między nami zaczynało iskrzyć, to ja mówiłam: „Ale ja nie chcę mieć męża muzyka!”. A on na to: „Kochanie ja nie jestem muzykiem, tylko informatykiem, a muzykowanie to dla mnie zabawa”. I ja naiwna w to uwierzyłam (śmiech). Okazało się, że tak było tylko w teorii, ponieważ mojemu mężowi bardzo zależało na graniu, i ciężko mu było, gdy ja nadal grałam dużo koncertów, a on się nie realizował muzycznie. Dla Marcina muzyka to wielka pasja, ale w praktyce – wciąż niespełniona... A wiemy jak trudno żyje się z takim niespełnieniem. Na szczęście Pan Bóg przychodzi nam z pomocą...
 
Sunguest – Wasz wspólny zespół – miał być na to lekarstwem?
 
Sunguest był tworem eksperymentalnym. Marcin miał pomysł, nagrał gitary. Ja chciałam mu pomóc, więc dograłam bębny. Dla mnie to było niezobowiązujące. Ale ponieważ już była większa część muzyki, to stwierdziliśmy, że dobrze byłoby mieć wokal. Wtedy pomyślałam o Kai. Pamiętam nawet jak Kaja o trzeciej nad ranem w naszym mieszkaniu w bloku nagrywała takie wstępne wersje do „Ehije Aszer Ehije”, tym swoim specyficznym głosem, stylizowanym trochę na jakieś bułgarskie chóry, takich ludowych babek, drąc się w niebo głosy, a ja zastanawiałam się ilu ludzi to słyszy, i ilu klnie, że nie może spać... Efekt końcowy bardzo mi się spodobał.
 
Ale współpraca nie należała do łatwych...
 
Wiele rzeczy chciałam robić inaczej niż Marcin. Byłam też przyzwyczajona do innego stylu grania, zawsze grałam z bardzo dobrymi muzykami... Bardzo ciężko mi było zgodzić się na to, co dostaję muzycznie w Sunguest. To oczywiście jest też moja wada – wszystko po mojemu... Współpraca była więc bardzo trudna, bo uderzała w nasze relacje małżeńskie, rodzinne. Bo jak pracujesz z rodziną, to nie da się na trzy cztery, przejść od spraw zawodowych do normalnych i odwrotnie. Powiesz prawdę w kwestiach muzycznych, która boli, to potem wszystko przenosi się na grunt rodzinny. Człowiekowi trudno przyjąć krytykę i żyć z tym, jakby nic się nie stało. Nosimy w sobie wiele zranień, nazbieranych przez całe życie, i każde krytyczne słowo powiedziane pod wpływem emocji (a one są nieuniknione), potrafi być, jak sztylet włożony w serce.
 
 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
ks. Marek Lis

Są takie filmy, które warto obejrzeć wiele razy. Choć na pozór proste i łatwe w odbiorze, są wielowarstwowe i gęste od znaczeń. Jednym z nich jest „Uczta Babette”, arcydzieło duńskiego reżysera Gabriela Axela, nagrodzone – jako pierwszy duński film – Oscarem w 1988 roku, a w 1995 roku, gdy kino świętowało stulecie istnienia, wpisane na Listę 45 wartościowych filmów, ogłoszoną przez Filmotekę Watykańską i Papieską Radę do spraw Kultury.

 
Jan Ożóg SJ
W ciągu roku liturgicznego Kościół święty wiele razy przypomina o radosnym orędziu błogosławieństw Pana Jezusa. I nawet w najbardziej smutnych dniach orędzie to nie wzywa nas ani do smutku, ani do zamykania okien przed słonecznymi promieniami. Orędzie błogosławieństw to wezwanie do radości i szczęścia. Pan Jezus mówi o nawróceniu, o zmianie życia na lepsze, ale w Ewangelii nawrócenie to uznanie i dostrzeżenie w Zbawicielu jedynego źródła prawdziwego szczęścia. Na tę słoneczną radość, która winna ozdabiać nasze nawrócenie, wskazują także przypowieści o „zgubionym i znalezionym”. 
 
ks. Mariusz Berko
Ponad miesiąc temu, późną nocą, kiedy wyszedłem na mój zakratowany balkon, zobaczyłem pewną postać skuloną przed drzwiami kościoła... Pomyślałem, że to może złodziej, lub jakiś lump, chcący wejść do świątyni... Z lekkim drżeniem w sercu zszedłem, aby dopaść drania. Przeszedł już mur odgradzający od ulicy, ale ja musiałem otworzyć bramkę. Kiedy zamki skrzypnęły, chłopak podniósł głowę, którą miał na ziemi... Na twarzy zobaczyłem, między brudem ziemi,że on płacze... "Co tu robisz o tej porze?" - dodałem jeszcze oburzony...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS