logo
Czwartek, 02 maja 2024 r.
imieniny:
Atanazego, Longiny, Toli, Zygmunta – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Nawrocka
Fascynująca śmierć
Sygnały Troski
 
fot. Yomex Owo | Unsplash (cc)


Skąd bierze się to współczesne zdziczenie obyczajów, tak bardzo widoczne w promujących fascynację śmiercią mediach? Parafrazując tytuł serii słynnych szkiców Francisco Goyi, można by powiedzieć: ano dlatego, że „gdy wiara śpi, budzą się upiory”…

 

Pewien zaprzyjaźniony ksiądz egzorcysta powiedział mi kiedyś ze smutkiem: „Kumulacja brutalnych obrazów przemocy i zabijania w filmach, wiadomościach, fotografiach, grach komputerowych, nawet kreskówkach dla dzieci, to przejaw czystego satanizmu w popkulturze”. Zastanowiłam się: „Może przesadza? Nasz świat nie jest przecież zielonym pastwiskiem, na którym pasą się bezpiecznie baranki Boże! Dlaczego mielibyśmy fałszować obraz prawdy, unikając tematów drastycznych? Czy dzieci chowane jedynie na opowieściach o aniołkach nie dostaną szoku, widząc na przykład na ulicy, jak jeden łobuz kopie po żebrach drugiego?” Wkrótce potem przyszła jednaki inna refleksja: tu nie chodzi o zakaz podejmowania tematów śmierci i przemocy, ale o zakaz pokazywania ich w taki sposób. To właśnie ów sposób bardzo diabłu odpowiada, bo rewelacyjnie edukuje do jego dekalogu: nie czcij ojca i matki, zabijaj, cudzołóż, kradnij…

 

W starych bajkach dla dzieci śmierć była obecna jako temat i nie gorszyła nikogo: kiedy umarł ojciec, zostawił trzech synów, z których dwóch starszych to byli lenie i obiboki, a najmłodszy dobry poczciwina. Kiedy zmarła królowa, pozostawiła dziewczynkę – sierotę i tak się zaczyna bajka o Śnieżce. Nawet czarownica, jako symbol jednoznacznie diabelski, kończyła swoje bajkowe wojowanie w ogniu, czyli tam, skąd przyszła. I dobrze.

 

Tymczasem współcześni odbiorcy kultury sprawiają wrażenie, jakby cywilizacyjnie cofnęli się do epoki kamienia łupanego. „Walka o ogień” to sentymentalna, subtelna historia wobec tego, co potrafi wymyślić współczesny reżyser, scenarzysta, pisarz, malarz czy innego autoramentu zboczony „artysta”. Ilu bohaterów rozpłatać i wybebeszyć, ilu poćwiartować, ilu psychopatycznie torturować cierpieniem na oczach spoconej z emocji gawiedzi, która lubuje się w scenach „akcji”. Jesteśmy pokoleniem aroganckim, co bardzo wysoko zadziera nosa, bo wymyśliło komputery i dostało się na Księżyc, ale w sferze instynktów pozostajemy daleko za naszymi szlachetnymi przodkami, rozumiejącymi słowa „asceza”, „honor”, „wierność” , „czystość”; budującymi zdrowe moralnie rodziny i katedry.

 

To zadziwiające, jak długa byłaby lista popularnych dzisiaj i oklaskiwanych w świecie artystów, których nasi protoplaści pozamykaliby na pewno w domach dla obłąkanych, jako jednostki niebezpieczne dla siebie samych i dla otoczenia.

 

Jak chichot brzmi tutaj historia Ozzy’ego Osbourne’a, słynnego lidera heavymetalowej grupy „Black Sabbath”, który na jednym z koncertów odgryzł w ekstazie łeb prawdziwemu nietoperzowi, a potem przez wiele dni musiał przyjmować serię zastrzyków przeciwko wściekliźnie. (Gdyby nietoperz jakimś cudem przeżył atak Ozzy’ego, pewnie też by musiał poddać się kuracji).

 

Pytanie zatem, skąd bierze się to współczesne zdziczenie obyczajów, tak bardzo widoczne w promujących fascynację śmiercią mediach? Parafrazując tytuł serii słynnych szkiców Francisco Goyi, można by powiedzieć: ano dlatego, że „gdy wiara śpi, budzą się upiory”… Neopogańska wizja świata, wypierając myśl o karze za grzechy i możliwości wiecznego potępienia, zakrzykuje misteryjny, sakralny wymiar śmierci. Żeby uciec przed metafizycznym lękiem. Tymczasem ten lęk jest jednym z najbardziej ludzkich i uniwersalnych doświadczeń wszystkich pokoleń i cywilizacji, czego dowodzą zarówno relacje i szczątki zachowane z zamierzchłej przeszłości jak i obserwacje życia współczesnego. Ludzie pozostający poza kręgiem religii objawionej próbowali ujarzmić ten lęk składaniem ofiar bóstwom śmierci czy obrzędowym kultem tych bóstw. Bo człowiek zawsze pytał siebie nie tylko, skąd przychodzi i kim jest, ale również dokąd podąża. Tylko odpowiedź, że w nicość, może usprawiedliwić lekceważenie tematu śmierci, nieodpowiedzialne bawienie się nim czy wręcz perwersyjne, rzeczywiście satanistyczne, upodobanie do poznawania jej naturalistycznej anatomii i grozy.

 

Paradoksalnie chrześcijańska wizja śmierci jest pomijana w kulturze neopogańskiej, bo okazuje się być jeszcze bardziej przerażająca od wszelkiego „deth fantasy”. Gdyby bowiem założyć, że jest prawdziwa, sądowi cząstkowemu, zakładającemu opcję Czyśćca, a potem sądowi ostatecznemu i w jego wyniku nagrodzie nieba lub karze piekła podlegaliby wszyscy, bez względu na to, jaki światopogląd reprezentowali za życia. Jeśli założyć, że jest prawdziwa. A przecież wiemy, że jest!

 

Stara matka Marcina Lutra zapytała syna niedługo przed swoją śmiercią, czy powinna zmienić wiarę katolicką na luterańską, bo nie wie, która jest prawdziwa. Słynny reformator religijny epoki odrodzenia odpowiedział jej wtedy: „pozostań przy katolicyzmie , matko, bo w mojej wierze łatwiej się żyję, ale trudniej umiera”. Jakaż to trafna, przypadkowa definicja współczesnego neopogaństwa! W nim także łatwiej się żyje, ale trudniej umiera. Tymczasem chrześcijanie, odkupieni zbawcza mocą Chrystusowego krzyża, nie muszę się już lękać śmierci ani magicznymi rytuałami zaczarowywać jej, żeby była ślepa, kiedy po nich przyjdzie, Chrześcijanie zmartwychwstaną jak ich Pan. Mają to obiecane. Zmartwychwstanie Jezusa oswoiło metafizyczny lęk przed śmiercią i w ten sposób rozwiązało najbardziej bolesny problem ludzkiej egzystencji: jej ziemską przemijalność.

 

Małgorzata Nawrocka
Sygnały Troski 3/2012

 
Zobacz także
Jan Gać
Schody święte? Tak, ale schody z Jerozolimy, które tam ciągle są, na swoim miejscu, schody uświęcone stopami Jezusa. Mowa tu nie o schodach z Antonii, które do Rzymu kazała przywieźć z Palestyny św. Helena, matka Konstantyna Wielkiego, i dla których papież Sykstus V w wieku XVI zlecił budowę kaplicy naprzeciw bazyliki św. Jana na Lateranie. Ale po schodach twierdzy Antonii mógł Jezus stąpać jeden jedyny raz, podczas procesu w pretorium Poncjusza Piłata; z publicznych schodów w Jerozolimie mógł korzystać na co dzień, gdy tylko przebywał w Świętym Mieście. 
 
Magdalena Mrówczyńska
„Wenus przyniesie ci miłość, za którą tak długo tęskniłaś”, „Wpływ Saturna da się odczuć w poprawie twojej sytuacji finansowej”, „Mars w kwadraturze do drastycznie działającego Urana zwiastuje ci kłopoty rodzinne” – takie i wiele innych absurdów można wyczytać w astrologicznych kącikach prasowych pt: „Gwiazdy mówią”, „Sprawdź, co cię czeka”. Jak się okazuje, tych, którzy lekturę gazety zaczynają od strony z horoskopem nie brakuje...
 
ks. Tomasz Trębacz CSMA
Na temat szatana i działania diabelskiego zostało już dużo powiedziane i jeszcze więcej napisane. Może się zatem rodzić pytanie: Czy można coś jeszcze więcej na jego temat powiedzieć? Coś ciekawego odkryć? Pewnie tak. Szatan to przecież istota rozumna, wolna i inteligentna. To znaczy, że potrafi on także "iść z postępem czasu". Wykorzystuje współczesne nowości techniki, odkrycia cywilizacji po to, by docierać o współczesnego człowieka i skutecznie niszczyć naszą przyjaźń z Bogiem.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS