Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2016-05-18 18:38
Są dwie zasady, o których trzeba pamiętać. Pierwsza to szacunek dla Najświętszego Sakramentu, który przejawia się właśnie przez uklęknięcie lub w niektórych sytuacjach jedynie pokłon, gdy przechodzimy obok, i druga - nieprzeszkadzanie innym.
Osobiście zawsze przyklękam przed Tabernakulum, a mogę sobie na to przed wyjściem pozwolić, ponieważ wcześniej, na swoim miejscu, chcę pobyć przez chwilę z Bogiem w moim sercu, okazać wdzięczność, że znów do mnie przyszedł. Wcześniej uczestniczę w modlitwach wspólnotowych (msza święta), a potem chcę mieć czas na modlitwę osobistą. Nawet kiedy się spieszę, mogę sobie na to pozwolić, bo przekonałam się, że wychodząc w tłumie idzie się i tak pomaleńku, noga za nogą, potrącana po drodze i jeszcze w kościele "zaczepiana" rozmowami, które dla mnie nie są na miejscu, gdy inni chcą się jeszcze w ciszy pomodlić. Natomiast po chwili modlitwy mogę wyjść z kościoła energiczniej, bo jest już prawie pusty, mogę też spokojnie zatrzymać się, uklęknąć na oba kolana przed Tabernakulum i jeszcze dogonię ludzi, którzy próbowali wyjść wcześniej.
O szczegółach trudno rozmawiać, bo każdy kościół ma inne ułożenie.
Czasem Najświętszy Sakrament jest w ołtarzu głównym. Przechodząc kościół w poprzek w pobliżu Tabernakulum głupio byłoby nie uklęknąć. Ale siedząc daleko w tyle i wychodząc tylnym wyjściem - nie ma sensu klękać metr dalej, bo to jest bardziej pośrodku kościoła niż miejsce, w którym siedzimy.
Idąc w tłumie (w "strumieniu" ludzi) nie robimy żadnych niepotrzebnych gestów, bo to przeszkadza. Dlatego, jeśli Najświętszy Sakrament znajduje się w bocznym ołtarzu (kaplicy), w tłumie nie przyklękamy, można pochylić głowę bez zatrzymywania się. Aby się w takiej sytuacji samotnie pomodlić przed Tabernakulum trzeba wtedy albo zaczekać aż przejdą ludzie, albo po komunii od razu przejść w pobliże.
O co księdzu chodziło na religii - nie jestem pewna. Widziałam wiele razy jak młodzi ludzie, wychodząc z kościoła, przebiegali przed Najśw. Sakramentem, gadając, śmiejąc się. Niestety, najczęściej są to ministranci i lektorzy. Na pewno wtedy trzeba ich uczyć o przyklękaniu lub pokłonie przed wyjściem. Natomiast nie wydaje mi się, żeby tu chodziło dosłownie o to, by tuż przed wyjściem odwracać się do ołtarza, gdy w większości i tak z tego miejsca ołtarza nie będzie widać. Chodzi chyba raczej o mijanie Tabernakulum.
Natomiast w sprawie przejeżdżanie/przechodzenie obok kościoła. Znak krzyża nie jest obowiązkiem, można jedynie wspomnieć w akcie strzelistym Boga. A można też spokojnie przejść, myśląc o swoich sprawach i nie mieć wyrzutów sumienia. Z lat dziecięcych pamiętam oczywiście wierszyk, jakim przezywało się dzieci, które się nie żegnają przed kościołem czy świętą figurą, ale na pewno nie był to objaw większej pobożności tylko braku miłości i życzliwości, co na pewno Bogu chwały nie przynosi.
Mieszkam w dużym mieście i gdy wsiadam do tramwaju, przejeżdżam często koło kilku kościołów, jeden mam z przodu, drugi za plecami, trzeci widzę w oddali, czwarty będzie za chwilę... I nawet nie o to chodzi, że dla kogoś kto patrzy może to ciągłe żegnanie się wydawać się śmieszne, ale potrzeba by ciągłej uwagi, żeby jakiegoś kościoła nie pominąć. A to nie o to chodzi. Ale oczywiście, jeśli jedziesz 40 km i po drodze widzisz jeden kościół, i nie prowadzisz w tym czasie rozmowy, a na dodatek masz dobre natchnienie - to dlaczego by się nie przeżegnać? Wszystko jednak w wolności. Ważniejsze też jest wspomnienie Boga, niż mechaniczny, bezmyślny, wyuczony gest krzyża. Jeśli jest to natomiast chwila modlitwy, to na pewno jest to piękne.
|
|