Autor: andy pandy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2007-03-26 13:26
"tzn. że niby grzech, ale jak z grzechów wyszedłem to no nic to nie zmieniło,..."
No Katoliku, jesteś więc jedynym w całym wszechświecie człowiekiem, który wyszedł z grzechów. Nie pozostaje mi nic innego jak bić przed Tobą pokłony i wołać święty :-)
Skoro więc jesteś bez grzechu, to dlaczego się tak paskudnie czujesz? Dlaczego jesteś taki nieszczęśliwy? Na pewno to wina Pana Boga. Ja tak się staram, żeby nie grzeszyć i nawet mi się to udaje a On nie daje mi poczucia szczęścia. A może to nie jest wina Ojca? Może to wina Syna albo Ducha Św.?
Kończę te niestosowne żarty, ale muszę Ci powiedzieć, że nic to nie daje, gdy grzech będący w Tobie przykryjesz pod kołdrą i będziesz udawać, że go nie ma.
On w Tobie jest, on Cię strasznie męczy i będzie zawsze aż do momentu, gdy Bóg zechce Go obmyć w Wodzie i Krwi Baranka, albo inaczej, jak pozwolisz się obmyć. Tu leży Twój podstawowy błąd. Bez sakramentu pokuty i pojednania, na którym Twe żale wypowiesz będziesz ciągle się czuł okropnie. Odrzuć swe uprzedzenia, poproś Boga o pomoc.
Przemyśl słowa Jezusa Mt 5,3:
"Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. "
Wstaw zamiast "błogosławieni" - szczęśliwi.
Ps.
Papież JPII spowiadał się co tydzień, pomyśl więc, jakie miał poczucie własnej grzeszności, a świadomość ta wcale Go nie dołowała, wręcz przeciwnie.
|
|