logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: sandra (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-06 01:19

Jestem katoliczka. Kazdy moj dzien powierzam Bogu. Kocham Go, ufam Mu i wiem, ze wszystko jest mozliwe, jesli jedynie bede Trwac przy Nim.
Mam chlopaka juz 3 rok czasu. Jego rowniez kocham, natomiast On kocha jedynie mnie, slowo BOG jest dla niego smieszne. Z poczatku nie przeszkadzalo ani jemu to, ze jestem wierzaca, ani mnie to, ze on niekoniecznie, bo przeciez liczy sie to, jakim kto jest czlowiekiem, czyz nie ?.Kilka dni temu zadal mi pytanie, czy mam tak wielkie serce, by dzielic milosc na nich Obu. Bez wahania odpowiedzialam -tak, po czym On usmiechajac sie dodal ' nie wiem czy ja chce sie toba dzielic'. Zabrzmialo to dosc dziwnie. Troche jak szantaz. Nie jestem wstanie zerwac z Nim kontaktu, bo w gruncie rzeczy dogadujemy sie, jest nam razem dobrze ze soba, ale czuje, ze w przyszlosci temat wiary moze nas poroznic dosc konkretnie, aa potem rozdzielic. Prosze Boga od dluzszego czasu, aby Marcina przyciagnal do siebie w jakis sposob. Modle sie, ale brakuje mi juz wiary. Nie chce opuszczac ani jednego, ani drugiego. Co moge jeszcze zrobic ? Prosze o modlitwe

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Calina (---.lightspeed.cicril.sbcglobal.net)
Data:   2012-09-06 02:21

Co moge jeszcze zrobic?
- Nogi za pas i wiać od niego. Jak najszybciej. Serio.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Joy (---.lightspeed.austtx.sbcglobal.net)
Data:   2012-09-06 03:53

Co możesz jeszcze zrobić? Rozmawiać z chłopakiem. O tym wszystkim, co już w tej chwili zaczyna cię niepokoić. Nalegać na wyjaśnienia dziwnie brzmiących sformułowań. Jak to: "nie wiem czy ja chce sie toba dzielic". I zacząć się przygotowywać (psychicznie) na zerwanie.
Jeśli nie jesteś w stanie zakończyć związku, który nie ma żadnych szans na zaowocowanie harmonijnym małżeństwem, nie jest to miłość z twojej strony, ale niezdrowe przywiązanie.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Grażyna (---.wmsd.waw.pl)
Data:   2012-09-06 09:57

Calina ma rację. Doświadczyłam takiej sytuacji. Bóg daje siłę, by żyć sensownie dalej, ale jest naprawdę ciężko.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Arizona (62.233.195.---)
Data:   2012-09-06 11:45

To mi wygląda na zaborczość, a ta ma egoistyczny korzeń. Jeśli chłopak kocha cię ze względu na siebie (na to, co możesz mu dać, kim dla niego być), a nie ze względu na ciebie (na to, co on może ci dać, co jest dla ciebie ważne), czarno widzę waszą przyszłość.

A co będzie jak się wam kiedyś urodzi dziecko? Czy on ci wtedy powie: "Nie wiem, czy chcę się tobą dzielić z tym dzieciakiem"?

I jeszcze jedno: ludzka miłość jest krucha i śmiertelna. Jeśli chce się ją umocnić i ocalić od zniszczenia, jedynym ratunkiem jest wszczepić ją w Boga.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-06 11:51

Sandra, stoisz przed koniecznością wyboru, bo tego chce od ciebie Marcin. Można powiedzieć, że nie dzieli się swojego serca, bo każdy człowiek ma tylko jedno serce. Jeżeli w sercu jest Bóg, to wszyscy inni też tam się zmieszczą, bo przecież mamy Dwa Przykazania Miłości: Boga i Bliźniego.
Piszesz, że nie przeszkadzało, że on jest niewierzący "bo przeciez liczy sie to, jakim kto jest czlowiekiem". Otóż, nie, nie zgadzam się z tym. Kryteria wyboru kandydata na męża są nieco inne. Rozumiem, że Marcina traktowałaś jako mężczyznę, z którym wspólnie przeżyłabyś całe dalsze życie. Zatem zastanów się, jak wyglądałaby wasza wspólna przyszłość, jeśli on już cię szantażuje, jak napisałaś.
"Nie jestem wstanie zerwac z Nim kontaktu, bo w gruncie rzeczy dogadujemy sie, jest nam razem dobrze ze soba" - Ale co konkretnie jest dobrego według ciebie w tym kontakcie z nim? Stan, który nazywasz dogadywaniem się, jest tylko na płaszczyźnie emocjonalnej. Miłość to nie są tylko emocje. Na dłuższą metę nie sprawdzają się. Trzy lata chodzenia z chłopakiem to okres wystarczająco długi, by podjąć decyzję co do dalszej przyszłości. Módl się przed Najświętszym Sakramentem, prosząc Pana Jezusa, by uzdrowił twoje serce, bo ten chłopak cię rani.
Dlatego radzę ci nie marnować swojego życia dla Marcina, ale zakończyć relację z nim. Jestem zwolenniczką ucinania złej relacji od razu, bez odkładania na później. Porozmawiaj ze spowiednikiem o tej sytuacji.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: monika (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-06 12:08

Witaj Sandro:)
Nie chcę Ci udzielać rad, ale chcę podzielić się z Tobą moją historią związku.
Mam już pod trzydziestkę, miałam kiedyś (jeszcze w klasie maturalnej) chłopaka. Bardzo chciałam z kimś być. Nie myślałam czego chce ode mnie Bóg. Uległam uczuciom i emocjom.

Na początku nie przeszkadzało mu moje pragnienie Boga, praktyk religijnych. Później jednak ja uległam jego wizji świata i nie chciałam trwać przy Bogu. Zwłaszcza czystość była dla mnie problemem. Mój chłopak nie widział nic złego we współżyciu przed ślubem. A ja? Zagłuszałam wyrzuty sumienia myśleniem o ślubie i wiecznym szczęściu we dwoje. Uzależniłam się od mojego chłopaka trwało to wiele lat. Próbowałam spowiedzi ale później wracaliśmy do grzechu. On na początku związku też ze mną się spowiadał. Potem, za kilka lat powiedział mi, że robił to tylko dla mnie.

Dopiero jak oddałam Bogu mojego chłopaka. Tak całkowicie. Jak gotowa byłam na zerwanie to osiągnęłam szczęście i wolność. Kochałam go. Tak mi się wydawało. Bolało mnie zerwanie. Ale przytulałam się do Boga. Moje cierpienie związane z niebyciem z chłopakiem pozwoliło mi zrozumieć jak mocno cierpi umęczony Jezus gdy Go porzuciłam dla chłopaka. Wolałam człowieka zamiast miłości Jezusa. Poczułam, jak Jezus cierpiał z powodu mojego grzechu.
Proces zrywania trwał wiele lat - około trzech. W sumie byłam z chłopakiem prawie osiem. Ale ostatnie lata to nie był zwiazek. Tylko cielesność. Jego nie obchodziłam, nie miał dla mnie czasu.To mnie bolało.

Na jednej ze spowiedzi usłyszałam, że powinnam skupić się na przygotowaniu do małżeństwa. Poszłam na rozmowę do innego księdza, bo zdenerwowało mnie to, co usłyszałam. Jak mam zająć się małżeństwem, jeśli dla chłopaka nie stanowi małżeństwo wartości (choć na początku znajomości mówił że ślub kościelny jest dla niego ważny). Usłyszałam od księdza, że tego związku już nie ma i powinnam żyć bez tego chłopaka.
Oddałam swoje życie z ręce Boga. Odebrałam tamtą rozmowę jako Jego Wolę. Postanowiłam budować swoje życie na Jezusie i nieważne jakie będzie moje powołanie. Nie myślałam o tym by szukać męża. Zajmowałam się sobą i moją rodziną, swoim rozwojem.
Teraz jestem w związku z moim przyjacielem. Okazało się że mamy tę samą wizję małżeństwa, narzeczeństwa i chodzenia ze sobą, życia. Teraz wiem jak blisko można być ze sobą nie będąc blisko fizycznie. Widujemy się rzadko, bo mieszkamy w innych miastach. Ale rozmawiamy często przez telefon, dzielimy się osobistym doświadczeniem Boga. Jeżdzimy razem na rekolekcje, byliśmy na pielgrzymce, chodzimy wspólnie na mszę, modlimy się razem, jesteśmy w RCS. Mimo, że ograniczamy bardzo nasz kontakt fizyczny, że dbamy o czystość i rezygnujemy z wielu gestów i zachowań, które by nas rozbudziły. To jesteśmy ze sobą naprawdę blisko. Otwieramy przed sobą dusze.

Kiedyś tęsknym okiem patrzyłam na "boże pary". Też tego pragnęłam. Ale wolałam uzależnienie od chłopaka. nie umiałam z niego zrezygnować. Uparłam się że musi nam się udać. Nie liczyłam się z Wolą Boga wobec mnie tylko ze swoją.
Teraz, choć nie chciałam tego związku w którym jestem (myślałam, ze zajmę się własnym rozwojem - zapiszę się na kursy, zainwestuję w siebie, nie będę planować małżeństwa) to myślę, że tego chciał dla mnie Bóg. Otrzymuję potwierdzenia w różnej formie: choć mieszkamy daleko od siebie mieliśmy okazję spędzić ze sobą po kilka tygodni (a to jego współlokatorka opuściła pokój i mogłam odwiedzając chłopaka (jeszcze wtedy kolegę) u niej mieszkać, a to na pielgrzymce, a to u naszych rodziców, a to u moich znajomych mogłam mieszkać (którzy mieszkają niedaleko jego).

Teraz mogę z chłopakiem wspólnie czytać i słuchać konferencji i małżeństwie, związkach, np. pana Pulikowskiego, księdza Pawlukiewicza i wymieniać się naszymi spostrzeżeniami. Teraz czuję, że ten związek daje dobre owoce- mam lepszy kontakt z moją rodziną, rozwijamy się, np.na rekolekcjach, staramy się wyzbywać naszych egoizmów. I pragniemy małżeństwa(oboje) i gromadki dzieci, które poprowadzimy do Boga:)

Codziennie oddaję chłopaka Bogu. Jeżeli nie jest Jego Wolą nasze małżeństwo niech mi go zabierze, jeśli jest, niech nam pomoże wzrastać i dbać o siebie nawzajem. Jak byłam z poprzednim chłopakiem to bałam się , że się rozstaniemy. Teraz zarówno myśl o tym, że Boża Wolą może być nasze rozstanie, jak i myśl o małżeństwie napełnia mnie spokojem. :)

Życzę Ci dobrej decyzji zgodnej z Wolą Boga, i prawdziwego szczęścia:)

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Anka (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2012-09-06 12:32

Sandra, sama wybierałaś sobie chłopaka. Skoro jest taki zazdrosny to niech Tobie wyjaśni dlaczego?
Po za tym możesz mu powiedzieć, Bóg także ciebie kocha.
Jeżeli nie zrozumie tego, i nie będzie chciał z Tobą o tym porozmawiać, to nie warto dłużej utrzymywać z nim kontaktu. Skoro uważa się za ważniejszego od Boga.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Monia. (193.239.126.---)
Data:   2012-09-06 12:39

Wygląda na to, że jemu jednak nie pasuje to, że jesteś taka wierząca. Rozmawialiście kiedyś o przyszłości, jakbyście chcieli wychować dzieci? Ty zapewne chciałabyś, by były blisko Boga, a Twój chłopak może być co do tego przeciwny i to jest problem. A czy chłopak w pełni szanuje, że chcesz być blisko Boga, a co się z tym wiąże masz określony system wartości, kierujesz się przykazaniami? Chyba, że "naginasz" przykazania będąc w związku z tym chłopakiem. Pomyśl, czy dalej kierujesz się tymi samymi zasadami co przed związkiem. Bo może być tak, że powoli oddalasz się od Boga i nawet tego nie zauważasz. Może teraz wydaje Ci się, że przecież nigdy nie zrezygnujesz z Boga, lecz potem może okazać się inaczej i będziesz tego żałować.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: AsiaBB (79.139.65.---)
Data:   2012-09-06 16:20

Twój chłopak nie chce dzielić miłości, a miłość jest tym właśnie, co się mnoży, jak się to dzieli :) Tak jak ogień. Wiesz jak powstaje pożar? I w twoim pytaniu niepokoi nie tyle, ze chłopak nie chce się tobą dzielić z Bogiem (bo Bóg to dla niego abstrakcja skoro nie wierzy), co samo "nie chce się dzielić", bo może chodzić o twoją rodzinę, przyjaciół, pracę. Uważaj, żeby nie zamknął cię w złotej klatce. Związki polegające na: "chcę cię mieć tylko dla siebie" są bardzo niebezpieczne.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-06 18:51

Sandro, kiedy czytam Twoją "historię", to jest zupełnie podobna do tej, którą kilkanaście lat temu usłyszałam od mojej koleżanki. Przestrzegałam ją przed takim małżeństwem, ale ona stwierdziła, że miłość i jaki jest człowiek jest najważniejsze. Dzisiaj są już kilkanaście lat małżeństwem a ona przestała być praktykującą katoliczką. Jej mąż przed ślubem obiecywał jej, że nie będzie przeszkadzał w katolickim wychowywaniu dzieci a po ślubie wszystko się zmieniło. Każde wyjście jej do Kościoła ośmieszał, dzieci buntował. Z czwórki ich dzieci tylko najstarszy syn był do Komunii św., reszta dzieci już nie. Ona nie mając już sił z tym walczyć, sama przestała praktykować i stała się obojętna. Między nimi już żadnej miłości nie ma a ona ciągle jest smutna i widać jak bardzo cierpi. Żałuje bardzo kiedyś podjętej decyzji, ale są dzieci i jakoś musi ciągnąć to życie z mężem, dla którego Bóg to jakiś zabobon. Sandro, jeżeli zależy Ci na małżeństwie i rodzinie chrześcijańskiej, to radzę Ci zastanowić się nad swoją decyzją. Bo jak sama twierdzisz, Bóg dla Ciebie jest ważny, to żyjąc z mężem niepraktykującym może być dla Ciebie ciężkie. Uczucia szybko mijają, życie staje się ciężkie i nieraz tylko świadomość obecności i pomocy Bożej może je trochę osłodzić. A najlepiej jeżeli oboje małżonkowie zwracają się do Boga, wtedy jeden dla drugiego staje się wsparciem, szczególnie gdy rodzina doświadcza cierpienia. Życzę Ci Sandro dobrego wyboru: jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: mbb (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-06 19:59

"Co moge jeszcze zrobic ? "
Zacząć od szczrej, choć być może trudnej rozmowy.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Michaela (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-06 20:52

On nie musi się Tobą z Bogiem dzielić, bo Bóg jest Miłością. Jeśli Wasza miłość będzie w Bogu, będzie trwała mimo różnych pokus i przeciwności. Bóg jest gwarantem i źródłem wszelkiej miłości ludzkiej i bez Niego nigdy nie będzie między Wami miłości przez duże "M".
Nie mam doświadczenia małżeństwa, bo wybrałam inną drogę życia, ale opiekuję się rodzinami, pomagając im na wszelkie możliwe sposoby. Tobie mogę powiedzieć jedno - jeśli tak dalej będzie, nie macie szans na trwały związek małżeński. Powiem więcej, życie nauczyło mnie, że tam, gdzie nie ma miejsca dla Boga, jest miejsce dla różnych grzechów przeciwko życiu, niewierności, cudzołóstwa, przemocy, braku zaufania i braku poczucia bezpieczeństwa itd. Dobrze, że modlisz się za niego i czyń to dalej, ale nie usiłuj budować domu na piasku, bo przy pierwszej większej burzy runie on z hukiem, a Ty pozostaniesz zrozpaczona i nieszczęśliwa, okaleczona na całe życie.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: magda (---.myslenice.net.pl)
Data:   2012-09-06 22:21

Sandra, nie powiedziałabym, że bycie tzw. dobrym człowiekiem jest wystarczające, postaraj się może jakoś przekonać Twojego chłopaka do wiary, np. poprzez różne książki-polecam publikacje o. Augustyna Pelanowskiego i Józefa Augustyna.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-07 12:11

Tutaj trzeba bardzo spokojnej i bardzo szczerej rozmowy. Skoro wcześniej twoja wiara mu nie przeszkadzała, a teraz zadaje to pytanie, to coś w międzyczasie się wydarzyło. Spytaj go o parę rzeczy w związku z tym: Dlaczego zadał to pytanie. Ale nie oskarżaj go o nic, bo nie wiesz jeszcze co jest w nim. Skądś się to musiało wziąć. Dla mnie możliwości jest dużo więcej niż tylko zaborczość. Ale faktycznie można od tego zacząć:

a) Zaborczość. Zwróć uwagę czy dotyczy to tylko Boga, czy także twoich przyjaciół. Umów się z koleżankami raz i drugi - bez niego. Wyłap sygnały: jakieś pretensje? niezadowolenie? Wtedy od razu pytaj o przyszłość: czy po ślubie będzie możliwe wyjść czasem z nimi "na plotki"? Czy tylko razem albo siedzenie w domu. Arizona zwróciła uwagę na dziecko. To ważne, bo bardzo często mężczyźni są zazdrośni o dziecko, wypominają (albo nie) że żona zajmuje się "tylko" dzieckiem. I przecież jest w tym jakaś prawda. Normalny mężczyzna sobie z tym poradzi, ale zaborczy - może z domu zrobić piekło. Nie bardzo wierzę, żeby zawsze na ten temat dało się wcześniej porozmawiać, bo "wcześniej" wszystko jest proste, on nie wie, jak to będzie wyglądało. Ale jego stosunek do twojej rodziny, przyjaciół (gdy nie masz dla niego czasu, bo spotykasz się z innymi) jest tutaj bardzo ważny.
Zazdrość (o innych mężczyzn, a nie wszystkich) też jest szalenie ważna w małżeństwie, ale w tym temacie nie za bardzo widzę sens mówienia o tym. Zaborczość i zazdrość - przed tym naprawdę lepiej uciekać.

b) Czy może wina leży po twojej stronie? "Wina" niekoniecznie w sensie zła, grzechu, może właśnie być czymś dobrym. Krótko piszesz o swoim stosunku do Boga, więc nie do końca to czuję. Takie słowa mogą świadczyć i o mocnej "tradycyjnej" wierze, ale mogą też mówić o naprawdę mocnej więzi z Bogiem. Prawdziwa miłość ciągle rośnie. Jeśli spotkałaś Boga naprawdę, to na pewno czujesz, że to ciebie musiało przez te trzy lata zmienić. Twój chłopak jednak nie przeżywa tego wraz z tobą - prawda jest więc taka, że ciągle się oddalacie od siebie. Wiara przeciętna, tradycyjna nie jest dla chłopaka tak "groźna". Jakoś sobie poradzi z twoim chodzeniem na mszę świętą i niejedzeniem w piątek mięsa. Ale twoja wewnętrzna przemiana jest "groźna", bo on nie może (nie potrafi) w tym ci towarzyszyć. To nie musi być zaborczość. Jak idziesz do koleżanki, on "wie" co będziecie robić. Twojego spotkania z Bogiem, jeśli jest prawdziwą miłością, on nie jest w stanie zrozumieć. To jest Ktoś zupełnie obcy. Ty mu uciekasz. To tak, jakby on ze swoimi znajomymi przy tobie rozmawiał w obcym języku, którego ty nie znasz. Jesteś wtedy bezradna, nie wiesz co się dzieje: może cię obmawiają, albo flirtują ze sobą, mają jakieś tajemnice, a ty ich nie poznasz. Takie jest spotkanie z Bogiem. On do tego nie dotrze. Jeszcze gorzej: nie tylko Bóg, ale i twój spowiednik wie więcej o tobie niż on. Jeżeli samemu nie rozumie się spotkania z Bogiem, to jest to bardzo trudne. Kiedy ktoś pisze: uciekaj, szykuj się do zerwania, to może się pojawić myśl, że ktoś sam jest fanatykiem religijnym i ateista mu przeszkadza. Ale są to rady, które trzeba poważnie przemyśleć. Nie wiem, czy da się znaleźć trzecie wyjście. A dwa są takie: albo zgodzisz się na to, że powoli twoja gorliwość religijna będzie opadać, zejdzie do poziomu wiary "tradycyjnej", niedzielnej (to ogromna strata w najważniejszej sprawie życia), albo będziesz w tym małżeństwie coraz bardziej samotna i może się zdarzyć, że on odejdzie do "normalnej" kobiety. Niestety. Musisz to wziąć pod uwagę. Można powiedzieć, że trzecie wyjście to nawrócenie chłopaka, ale "skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?” (1 Kor 7,16). A twoim mężem będzie na zawsze. W takiej sytuacji decyzja jest najtrudniejsza. To nie jest wybór między dobrem a złem. To wybór między dwoma dobrami, dwoma miłościami. Owszem, to prawda, że Bóg w sercu pozwala na miłość do człowieka, że niby to się nie gryzie. Ale tylko wtedy można tak mówić, gdy obie strony idą ku Bogu. Wtedy miłość ludzka jest najpiękniejsza. Ale gdy do Boga idzie tylko jedna strona - wtedy, nie oszukujmy się, ale Bóg "przeszkadza". Im głębsza relacja z Bogiem, tym trudniej zjednoczyć się z człowiekiem niewierzącym. Łatwiej kochać wszystkich, ale być z kimś niewierzącym 24 h/dobę staje się prawdziwym problemem dla jednej lub obu stron, bo Bogu też trzeba dać swój czas, nie tylko miłość. No i prawdziwa głęboka miłość do Boga może być odbierana jako fanatyzm, a to już bardzo boli, gdy mówi ktoś najbliższy, od kogo nie można uciec.
Swoją "winę" trzeba też rozpatrzyć w kategorii faktycznej winy. Czy zbytnio nie "odlatujesz" ku niebu, nie w sensie prawdziwej miłości, ale trochę jednak fanatyzmu. Przecież tak też się zdarza. Jeśli chcesz być żoną, to nie możesz żyć jak w klasztorze. Przyjrzyj się więc także sobie, ale tak całkiem spokojnie. Tu przynajmniej odpowiedź jest prostsza: to ty musisz się zmienić, "znormalnieć" i wszystko wróci do normy. Albo wybrać zakon :)) Przy okazji możesz też spytać chłopaka, czy przeszkadza mu coś konkretnego w twojej wierze (co się da zmienić), czy tylko "tak ogólnie" (co jest niebezpieczniejsze).

c) Kolejna sprawa, tym razem "wina" chłopaka. Jesteście już trzy lata razem, z twojego posta odnoszę wrażenie, że nie ma między wami regularnych grzechów, być może w ogóle jeszcze nie współżyliście itd. To by dobrze o nim świadczyło. Ale on też jest coraz starszy, chce być coraz bliżej ciebie i może twoja wiara (wymagania moralne, które zna) coraz bardziej mu w tym przeszkadza. Jako niewierzący nie ma hamulców "dla Boga", raczej robi to dla ciebie. Może coraz bardziej chciałby "skonkretyzować" wasze spotkania, a "twój" Bóg w tym coraz bardziej przeszkadza. Tutaj warto byłoby zacząć szukać daty ślubu, to trochę chłopaka uspokaja, że już nie tak długo będzie czekał. A może coraz częściej słyszy o problemach małżeńskich (koledzy się żenią) typu antykoncepcja, problemy łóżkowe, wychowanie dzieci po katolicku, i zaczyna widzieć "niebezpieczeństwa" twojej wiary. Dziewczynie można wiele "wybaczyć", bo się ją uczuciowo kocha, no i na krótko ze wszystkim da się żyć. Ale jeśli patrzy na ciebie jako przyszłą żonę, to mogą się pojawić wątpliwości. Musisz o to spytać i on musi to wypowiedzieć. Jeśli u niego te wątpliwości rosną, to może lepiej nie ryzykować małżeństwa? Jeśli on zaczyna widzieć konkretne problemy wspólnego życia, to najlepsze byłoby dla obu stron jak najszybsze zerwanie.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: xn (---.gorzow.mm.pl)
Data:   2012-09-07 18:45

[...]
Twój chłopak jest własnością Chrystusa, w ten sposób na niego patrz. Rozmawiaj, nie osądzaj, nie potępiaj.

----------
Cytując Biblię, proszę podać pełne źródło cytatu (księgę, rozdział i wiersz).
z-ca moderatora

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Joszka (---.limes.com.pl)
Data:   2012-09-11 21:14

jestem w podobnej sytuacji, choć mój chłopak uważa się za człowieka wierzącego. Jednakże przez kilka lat, które jesteśmy razem zdążyłam przyjrzeć się tej wierze i zaobserwować, że niestety nie ma ona, poza niedzielnym udziałem we Mszy, odzwierciedlenia w codziennym życiu. To niestety martwa wiara, brak żywej realnej relacji z Bogiem, utrata poczucia grzechu. Kiedyś też myślałam, że mimo wszystko da się to pogodzić, bo dość dobrze się dogadujemy, bo jest miły, pomocny, pracowity, ma poczucie humoru. Ale coraz bardziej widzę, że to nie wystarczy, że w głębi się nie rozumiemy, jesteśmy daleko od siebie... Też przeżywam teraz dylemat, oddałam tą sprawę Bogu, powiedziałam mu że potrzebuję czasu w którym nie będziemy się kontaktować, żeby to przemyśleć. Modlę się dużo, Bóg daje siłę, czuję pokój, cokolwiek się stanie. Bóg dał mi też wolność, poczucie, że mogę żyć bez niego, bo widzę ile w tym byciu razem było też lęku przed opuszczeniem, samotnością. Teraz wiem, że prawdziwa samotność to nie brak drugiego człowieka, ale brak Boga.
Módl się do Ducha Świętego o rozeznanie i siłę. On będzie Cię prowadził przez różne znaki, postawi na Twojej drodze mądrych ludzi, umocni Cię.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Alba (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-17 16:11

Powiedz mu, przede wszystkim, że Bóg nie jest dla niego żadną "konkurencją." Nie jest przecież tak, że "dzielimy" miłość - od 8 do 16 kocham "tylko" Boga, między 16 a 21 - "tylko" synka i męża, a po 21 (bo wtedy pora na Apel Jasnogórski :)) Boga i Maryję :) KAŻDA miłość jest z Boga, ponieważ Bóg jest miłością - i każdy, kto autentycznie KOCHA drugą osobę, w jakiś sposób ZNA Boga (1 J 4,7), choćby twierdził inaczej. Tak naprawdę jest to jedna i ta sama miłość, która ma źródło w Bogu. Bóg z pewnością nie jest "zazdrosny" o Twoją miłość do chłopaka - jeśli jest prawdziwa, to On sam Ci ją dał. Oczywiście, w pojęciu "kocham Cię" zawiera się także szacunek dla tego wszystkiego, co dla Ciebie jest cenne i ważne, nawet jeśli JA tego nie rozumiem ani nie doświadczam. Nie mieści mi się zatem w głowie, by ktoś mówił że mnie kocha, a jednocześnie np. wyszydzał moją wiarę w Boga. Ona przecież jest częścią mnie.

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: Samson (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-09-17 22:47

Witaj

Myśle że problem polega na tym że dzielenie z Bogiem miłości ma wartość dodatnią i to postaraj się chłopakowi wyjaśnić że to nie jest tak że Ty jeśli kochasz Boga to nie możesz kochać chłopaka ale dzięki temu że kochasz Boga możesz kochać swojego chłopaka bardziej, a poza tym związki między wierzącymi i niewierzącymi są trudne. Może przeczytaj 1 list do Koryntian rozdział 7, 1-17
pozdrawiam

 Re: Mój chłopak nie chce dzielić miłości między Boga i mnie.
Autor: ONA (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2012-11-09 14:10

Witam,
czytając wszystkie posty, czytam jakby własną historie. Boli mnie sytuacja która trwa kilka lat. w moim życiu Trwanie w takiej sytuacji jest bardzo ciężkie (bycie z Mężczyzną który nie wierzy i Bogiem).

Opisze swoja sytuację i Życzę abyś wyciągnęła wnioski z moich błędów. Jestem 8 lat w związku (w konkubinacie), mieszkamy razem od 5-6 lat.
Będąc w liceum Wierzyłam w Boga, moje chodzenie do kościoła nie było systematyczne ale Bóg był dla mnie kimś wyjątkowym. Poznając Pana X, im dłużej byliśmy ze sobą tym bardziej ja z własnej winy i ze stylu życia Pana X oddalałam się od Kościoła i w konsekwencji od Boga. (Tylko, że to nie jego wina lecz moja bo gdybym tak na prawdę chciała chodzić do kościoła to bym chodziła).

Po 2 latach będąc razem zamieszkaliśmy ze sobą BEZ ŚLUBU, i w konsekwencji jprzestałam praktykować wiarę i Bóg stał mi się obojętny. Nawet choć bardzo tego się wstydzę wyznawałam, że w Boga nie wierzę. Mijają lata, a my dalej wspólnie żyliśmy bez Boga w grzechu ale problem jest rozległy bo bez Boga człowiek nie ma wyższych wartości których po pewnym czasie bardzo mu brakuje.
Jeżeli oboje Wierzycie, Wiara i Miłość jest dookoła Was to widać ją w Waszym Związku i codziennym Życiu.

Mimo, że Pan X dawno mi się oświadczył, ślubu jak nie było tak go nie widać. Wystarczy, że rozpocznę temat o ślubie, jest szybka i krótka odpowiedź Pana X: trzeba coś pomyśleć. i na tym się kończy temat. Była już nawet data ślubu która została przełożona na bliżej nieokreśloną. Zawsze jest powód aby ten ślub przełożyć, a bo tu trzeba nowy samochód kupić, tu trzeba zmienić mieszkanko. itd. (i tu np. widać wyższe wartości, cele w życiu). Mimo, że oboje deklarujemy sobie wzajemną Miłość do ślubu nie dochodzi. Po kilku latach zmieniłam się jako kobieta może przez styl życia Pana X. mój światopogląd drastycznie się zmienił, stałam się pokorna i chyba po prostu dojrzałam lecz Pan X nie. Zaczęłam żałować wszystkiego złego co miało miejsce w przeszłości i szukać przyczyny pustki w sercu która zaczęła się pojawiać. Postanowiłam znów zacząć chodzić do kościoła, rozmawiać z Bogiem, uczęszczać do spowiedzi mimo, że wiedziałam że rozgrzeszenia nie otrzymam. Każdego dnia czułam tak wielką ulgę i Miłość ze strony Boga, że potrzebowałam jej coraz więcej. Gdy zaczęłam znowu uczęszczać do kościoła Pan X na początku nie był zdziwiony, lecz z biegiem czasu gdy Bogu chciałam poświęcić więcej czasu to już tak. oświadczał, że woli wyjechać na jakiś wyjazd i powinnam też jechać bo przecież nie muszę co tydzień chodzić w niedzielę do kościoła, że on też potrzebuje mojej uwagi oraz, że jemu też muszę poświęcać czas.

Wiem, że On nigdy nie pójdzie ze mną w niedziele do kościoła i zawsze w niedziele będę sama w ławce bez tej "drugiej połówki". Jeżeli pojawią się dzieci to dzieci będą wychowywane w wierzę lecz jak sam dodaję on z nimi nie będzie chodził lecz tylko ja. Ślub, niby deklaruje chęć lecz nie widzę tego na dłuższą metę a z biegiem czasu już nie mam siły czekać i czekać na jego pierwszy krok. Gdybym wiedziała wcześniej to co teraz wiem inaczej bym pokierowała swoje życie. Teraz mamy swoje jakieś zobowiązania wynikające z życia, rozstać się nie jest prosto.
Pragnę innego Mężczyzny u boku z innymi wartościami lecz jest jak jest. Jeżeli ktoś powie, że rozmowa da coś tu to jest w grubym błędzie. Pan X to dobry człowiek ale ma inny cel w życiu, inny niż ja i to w zasadzie nas dzieli. Zapytasz się mnie dlaczego jestem z Panem X?
Bo mimo wszystko Kocham Go.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: