Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2015-01-10 02:06
"Czy ze wzgledu na okolicznosci poznania sie i to jakim jawi mi sie byc człowiekiem mogę ślepo zaufać, ze to człowiek od Boga?"
Wprawdzie nigdy nie wyznawałam zasady, że każde spotkanie z kimś w tramwaju, kinie czy kościele to sprawka Pana Boga i jest PO COŚ, ale jak ktoś chce, to może tak właśnie traktować każde spotkanie: że to człowiek od Boga. Tym bardziej, jeśli samo poznanie miało jakiś (szeroko rozumiany)
związek z Bogiem. O ile jednak można "ślepo zaufać, ze to człowiek od Boga" w sensie "przysłany przez Boga" (aby mnie czegoś nauczył, coś dał, abym ja mogła mu coś dać, abyśmy się nawzajem uświęcali, pomagali sobie na jakimś etapie) - o tyle na pewno nie można ślepo zaufać, że to ma być mój przyszły mąż. Poznajemy wielu dobrych ludzi, wielu z nich na pewno "podesłał" Bóg, ale nie każdy z nich będzie moim mężem/żoną, i nie z każdym potrafilibyśmy wytrzymać jako mąż i żona.
"poznalam chłopaka w miejscu i czasie, które nie pozwalają mi przyjąć, że spotkaliśmy się przez przypadek, że ten ktoś nie odegra istotnej roli w moim życiu".
Nie będę próbowała zaprzeczać temu doświadczeniu, bo rzeczywiście są czasem sytuacje, których nie da się wytłumaczyć bez "mieszania" do tego Pana Boga. Sama przeżyłam takie doświadczenie spotkania ponad czterdzieści lat temu: za żadne skarby, choćbym nie wiem jak naciągała, nie potrafię tego "po ziemsku" wytłumaczyć (aż do dzisiaj nie rozumiem jak to się stało) - i od tego pierwszego spotkania miałam wrażenie (pewność?), że "ten ktoś" odegra w moim życiu istotną rolę. Problem jednak nie polega tu na tym jak kogoś poznaliśmy, ale na tym PO CO, czyli na czym ma polegać ta jego "istotna rola w moim życiu". Owszem, wasza rozpoczęta znajomość ma charakter męsko-damski i być może pozostaniecie razem i przeżyjecie szczęśliwe małżeństwo. Może być jednak tak, że dzięki waszej bliskości z Bogiem potraficie się nauczyć jako mężczyzna i kobieta prawdziwej czystej miłości, ale to doświadczenie będzie wam potrzebne już w innych relacjach. Zmyślam oczywiście, ale (nie znam waszego wieku) czy jesteś pewna, że mężczyzna "dobry, ponadprzeciętnie religijny" nie zostanie jednak powołany przez Boga do innej służby? Albo okaże się jednak, że nie potraficie na stałe żyć daleko od własnego środowiska i dla kogoś z was będzie to zbyt bolesne. Albo poznacie kogoś innego, z kim zechcecie dzielić wasze życie. Dopiero rozpoczynacie swoją znajomość i wszystko jeszcze może się wydarzyć. Macie prawo przyjąć siebie nawzajem jako dar Boga, ale to za wcześnie na mówienie czegokolwiek innego. Czas pokaże.
Nie można też całkowicie uciekać od spojrzenia z innej, tej gorszej strony. "Ponadprzeciętnie religijny" człowiek może się okazać zwykłym fanatykiem, z którym się nie da żyć. Albo: wiara nie jest czymś absolutnie stałym bez względu na okoliczności. Wiarę można także w różnych sytuacjach utracić, bo człowiek przeżywa różne kryzysy. Niejeden niezwykle pobożny ministrant, lektor, oazowicz, a czasem i nawet ksiądz - po latach odchodzi od Boga. Im bardziej religijność jest oparta na emocjach, tym bardziej jest krucha. Trzeba też pamiętać, że człowiek bardzo emocjonalny także i negatywne emocje (a takie zawsze kiedyś nadchodzą, bo życie nie jest łatwe) może okazywać "ponadprzeciętnie", co już miłe nie będzie. Albo: ponadprzeciętnie religijny człowiek może być zupełnie nieporadny w zwykłym życiu, może też nie zauważać ludzkich potrzeb, nie rozumieć ludzkich słabości, wymagać by każdy był od razu na jego poziomie. Gdybyście mieli tworzyć nowy klasztor, to może byłoby nieźle, ale dla Ciebie powinno być ważne, czy będzie dobrym mężem, który ugotuje za Ciebie obiad dzieciom jak będziesz chora, czy będzie dobrym ojcem, który nadal będzie kochał wasze dzieci, choćby się zapierały "czterema nogami" że nie pójdą do kościoła, albo zrobią coś złego.
Nic nie prorokuję, po prostu pokazuję Ci, że życie nie jest czarno-białe. Spokojnie poznawaj człowieka i odpowiedz sobie na pytanie czy chcesz takiego męża i ojca dla dzieci. Uważaj, żebyś sobie nie wmówiła tego, że on jest dla Ciebie (ze względu na sposób poznania się), żebyś była wolna w swojej decyzji. Znasz ten żart? "Kto to jest męczennik? To ten, co wytrzymuje ze świętym". Człowiek ponadprzeciętny religijnie może być w życiu codziennym nie do wytrzymania. :)) Ale może być też wspaniałym mężem i ojcem, jak na przykład sługa Boży Jerzy Ciesielski. Bądź w poznawaniu ludzi wolna i od uprzedzeń, ale też i od wmawiania sobie, że "to musi być on".
"Odegranie istotnej roli w moim życiu" nie musi mieć nic wspólnego z małżeństwem.
|
|