logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Aleksander Radecki
Moje doświadczenie ojcostwa
 


 
Wobec mnóstwa opracowań tematu ojcostwa we wszelkich jego konfiguracjach istnieje pokusa, by odwołać się do mądrzejszych, zacytować kogo trzeba i ewentualnie jakąś własną myśl dyskretnie przemycić na zadany temat. Odrzucam jednak zdecydowanie taką możliwość, gdyż ma to być osobiste świadectwo, a nie naukowy artykuł i postaram się przedstawić swoje „ojcowanie” w kapłańskim posługiwaniu.
 
(1) Już jako szkrab przystępujący do tzw. wczesnej komunii św. wiedziałem, że po wyznaniu grzechów w konfesjonale należy powiedzieć: „...a ciebie, ojcze duchowny, proszę o pokutę i pojednanie mnie z Bogiem i Kościołem”. Gdy jednak usłyszałem podobne słowa już z tej drugiej strony kratek konfesjonału jako spowiednik, musiałem na własny użytek rozważyć, czego penitenci oczekują ode mnie - „ojca duchownego”.
 
Nie mogę powiedzieć, że już to do końca „wiem” po 25. latach kapłańskiego posługiwania, ale z całą pewnością uczę się tej roli ojca. Zakłada ona zdobywanie (bo nie: zdobycie raz na zawsze!) mnóstwa umiejętności i cnót: dojrzałego sądu, mądrego dystansu, cierpliwego słuchania, empatii, ogromnego doświadczenia życiowego, stanowczości, łagodności, konsekwencji, długomyślności, optymizmu, poczucia humoru - niech tego wyliczania wystarczy, bo lista jest naprawdę długa. Ten rodzaj ojcostwa przy kratkach konfesjonału jest bodaj najważniejszy i najtrudniejszy, bo chociaż ja - ojciec duchowny - siedzę, a penitent klęczy, to jedynie wiara pozwala z pokorą podejmować się tej misji w przeświadczeniu, że Duch  Święty sam pokieruje całą sprawą, a moim zadaniem jest Mu nie przeszkadzać.
 
Oczywiście nie wszystkie „dzieci” jednakowo „chcą”, bym był dla nich ojcem i czasami dobrze, że podczas spowiedzi oddzielają nas kratki, uniemożliwiając użycie bardziej przekonywujących argumentów - oczywiście żartuję. Na pewno obie strony w tej niezwykłej relacji muszą dojrzewać i - na szczęście - owoce tego wysiłku bywają wspaniałe.
 
(2) Drugą płaszczyzną na której muszę nieustannie okazywać się ojcem duchownym, są wszelkie spotkania z ludźmi, szukającymi - mniej lub bardziej świadomie - kierownictwa duchowego, porady, wsparcia, pociechy. Czasem przychodzą sami, czasem ktoś ich na mnie „naśle”, czasem wszystko zaczyna się „przypadkiem”... Gdybym ich zawiódł w tym oczekiwaniu - odchodzą i starają się szukać gdzie indziej - z różnym skutkiem.
 
O ile w ramach sakramentu pokuty działam in persona Christi i Jego mocą, to na tej płaszczyźnie pozasakramentalnej sprawa wygląda inaczej: przede wszystkim liczyć się będzie moja „ludzkość” wobec bliźniego, zakładająca możliwość zastąpienia osób, które człowieka poszukującego ojca -  kierownika duchowego zawiodły. Mam świadomość, że ludzie przychodzą do mnie z tym wszystkim, czego nie mogą zanieść - z różnych powodów -  własnemu ojcu, współmałżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, a nawet psychologom czy pedagogom. Czuję wtedy ogrom odpowiedzialności za los danej osoby i to nie dlatego, że to ja może  sobie nie poradzę, ja zawiodę, ja się nie sprawdzę w tej roli; boję się o człowieka, który w razie kolejnego zawodu może stracić nadzieję i może już nie będzie chciał szukać dalej, walczyć...
 
(3) Od ośmiu lat dołączyła się jeszcze jedna rola do spełnienia w moim życiu - ściśle kapłańska: być ojcem duchownym kleryków. Co to jest za rodzaj posługiwania i jakie wymagania stawia się takim księżom, niech świadczą dwa zestawy oczekiwań: władz seminaryjnych i alumnów:
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Jadwiga Martyka
Pan Antoni był ogólnie lubiany. Miły, dowcipny, towarzyski mężczyzna o ciekawej aparycji, gromadził wokół siebie wiele osób. Młodzi ludzie po przyjściu z pracy nie mieli innych obowiązków, więc spotykali się przy kieliszku. Antoni nawet nie zauważył, jak popijanie trunków przerodziło się u niego w nałóg. "Ocknął się" po kilkunastu latach, na szczęście nie było za późno...
 
Jadwiga Martyka
Bł. ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. Faustyny, dziesięć lat po jej śmierci i po doświadczeniach II wojny światowej, pisał w 1948 roku: „Miłosierdzie Boże zasługuje na szczególne dziś podkreślenie, cześć i uwypuklenie, albowiem jedynym ratunkiem dla świata jest rzucić się w objęcia Najmiłosierniejszego Jezusa, który chce być dla wszystkich Życiem, Drogą, Prawdą, Pokojem i Ładem”.
 
 
s. Rita Hilbrycht
Nie ma życia konsekrowanego z wyboru, jeśli wcześniej nie było daru Ojca udzielonego za sprawą Ducha Świętego. Spotykam się z młodymi ludźmi w różnych stronach Polski i czasem zadaję im pytanie: "co wiecie o życiu księży lub sióstr zakonnych?". Niezmiennie pada odpowiedź: "nie mogą współżyć!" i "nie mogą mieć dzieci". Niekiedy z sugestywnym dodatkiem: "no, to znaczy – nie powinni!". 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS